• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

To nie naćpani bandyci są największym zagrożeniem na drogach

Michał Sielski
30 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Obwodnica zablokowana po wypadku - trójmiejska codzienność. W 2014 roku w naszym województwie doszło do 2724 wypadków i niezliczonej liczby kolizji. Tylko pięć z nich spowodowały osoby pod wpływem narkotyków. Obwodnica zablokowana po wypadku - trójmiejska codzienność. W 2014 roku w naszym województwie doszło do 2724 wypadków i niezliczonej liczby kolizji. Tylko pięć z nich spowodowały osoby pod wpływem narkotyków.

Śmiertelny wypadek we Wrzeszczu, w którym zginęła rowerzystka, jest wielką tragedią. Ale nie mniejszą może być przekonanie, że to wyłącznie naćpani kryminaliści, bez prawa jazdy, są największym zagrożeniem na naszych drogach. Piraci drogowi są bowiem wśród nas - w biurze, w parku, a czasem przy jednym stole podczas niedzielnego obiadu. I nic sobie z tego nie robimy.



Zdarza ci się przekraczać dozwoloną prędkość?

Dzień po tragicznym wypadku we Wrzeszczu, w którym kryminalista pod wpływem kokainy zabił rowerzystkę i ciężko ranił dwie osoby, informowaliśmy o stworzeniu stanowiska do kontroli radarowej na Drodze Gdyńskiej. Choć dzień wcześniej wielu czytelników zwracało uwagę, że działające radary drogowe pozwoliłyby uniknąć tragedii we Wrzeszczu, to pod tekstem o Gdyni dominowały głosy, że kontrola w tym miejscu to skok na kasę, bo śmiertelnego wypadku nie było tu od roku. 78 proc. ankietowanych uznało więc, że kontrola prędkości ma tam służyć "łupieniu kierowców".

Permanentnie mieszamy fakty z własnymi przekonaniami. I to wszyscy, bo we wtorkowej audycji Radia Gdańsk jednemu z dziennikarzy wyrwało się, że sprawca "wcale nie jechał szybko, może 80-90 km/h". Po chwili zreflektował się, że to jednak niezgodne z przepisami, ale ogólne przesłanie audycji było takie, że nie zadziałał "system", który powinien sprawić, że Artur W. nie miał prawa być za kierownicą samochodu, a może i na wolności w ogóle. Nawet wojewoda Ryszard Stachurski stwierdził ostatnio, że monitoring na drogach będzie "utrudniał funkcjonowanie w ruchu drogowym".

Tymczasem jest to tylko część prawdy i to zdecydowanie ta mniejsza. Każdy wypadek to splot kilku czynników. W tym, który tak wszystkich oburzył, na pewno wielki wpływ miały narkotyki i światopogląd sprawcy, który z pewnością powinien spędzić resztę życia w odosobnieniu (czytaj więcej o życiorysie sprawcy). Najczęściej jednak wypadki powodują osoby, które nie są aspołeczne. Ich sprawcami są nasi współpracownicy, znajomi, rodzina. Zwykli ludzie, przekonani, że potrafią jeździć lepiej niż inni. Według badań 79 proc. Polaków twierdzi, że jeździmy lepiej, niż przedstawiciele innych nacji. Większość z nas ocenia też swoje umiejętności ponadprzeciętnie na tle rodaków. I wszyscy jesteśmy przekonani, że mamy rację.

"Ograniczenia prędkości są dla frajerów"

Według tegorocznych badań przeprowadzonych przez Instytut Transportu Samochodowego na zlecenie Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, 57 proc. kierowców regularnie przekracza dozwoloną prędkość. 72 proc. robi to w miastach, gdzie siłą rzeczy jest najbardziej niebezpiecznie: jest najwięcej skrzyżowań, pieszych, motocyklistów czy rowerzystów. Coraz więcej kierowców jeździ nie zachowując odpowiedniej odległości od poprzedzającego pojazdu. Efekty tego widzimy praktycznie codziennie, a czasem i kilka razy dziennie na zablokowanej obwodnicy Trójmiasta. Czy ci wszyscy kierowcy to kryminaliści pod wpływem narkotyków? Nie, to przeciętni polscy kierowcy, którzy mają gdzieś ograniczenia prędkości. Bo wydaje im się, że umieją jeździć lepiej niż inni. I mają rację: wydaje im się.

Gdy gdziekolwiek zaczyna się dyskusja o dozwolonej prędkości, od razu podnoszą się też głosy, że ograniczenia są nieżyciowe, a policjanci stoją w krzakach i łupią kierowców. Kierowcy czują się natomiast dyskryminowani. Ostatnio do redakcji dzwonił jeden z nich, żalący się, że drogówka drugi raz w ciągu kilku tygodni łapie kierowców, którzy zawracają na skrzyżowaniu, na którym jest to niedozwolone i przekraczają tam prędkość. Trudno wyobrazić sobie jeszcze bardziej niebezpieczną sytuację: jeden samochód jedzie za szybko, inny hamuje i zawraca. Ale dla tego kierowcy było to "szykanowanie".

To doskonale pokazuje podejście do przestrzegania przepisów drogowych w naszym kraju. Zawsze są "bardziej" niebezpieczne miejsca, zawsze są "inni, jeżdżący gorzej". A ograniczenia prędkości są dla frajerów, kapeluszników w skodach, którzy wleką się przez miasto 50 km/h i przeszkadzają w szybkim dojeździe do domu na ulubiony serial.

Liczby nie kłamią

Kolejny argument kierowców, to rzekomy fakt, że nadmierna prędkość nie jest główną przyczyną wypadków. Tymczasem statystyki są nieubłagane. W woj. pomorskim w 2014 roku doszło do 2724 wypadków, to o 3,1 proc. więcej niż przed rokiem. Zginęło w nich 181 osób, o 7 więcej niż przed rokiem. 793 osoby zostały ranne. Kolizji, zakończonych bez obrażeń dla podróżnych, nikt nawet nie zliczy. Zaledwie pięć wypadków spowodowały osoby pod wpływem narkotyków. Najwięcej tragicznych zdarzeń jest latem - przy doskonałej widoczności, na suchych drogach. Przyczyna większości: zbyt wysoka prędkość. W naszym regionie w ostatnim roku wzrosła liczba wypadków ze skutkiem śmiertelnym, a także liczba ofiar. Mimo coraz większej liczby kilometrów nowych, rzekomo bezpieczniejszych dróg.

Czytaj więcej: pełen raport drogowy za 2014 rok.

Trudno dyskutować z tak przytłaczającą statystyką. Liczby nie kłamią. Ale mimo to wiele osób wciąż to robi. Hasło "To nie prędkość zabija" słychać nadzwyczaj często, ciągle też powielane jest w internecie wraz z mniej lub bardziej absurdalnymi argumentami, a najczęściej odczuciami. Tymczasem kolejne opracowania obalają je zdecydowanie. Wciąż jednak nie mogą przebić się do świadomości społecznej. Jak choćby ostatnia statystyka Straży Miejskiej w Warszawie.

W stolicy kierowców pilnuje 19 stacjonarnych fotoradarów i 42 przenośne. Tyle nie ma w całym Trójmieście. I - póki co - nie będzie nawet, gdy ruszy Tristar, bo wciąż jest wielki opór przed "szykanowaniem" kierowców.

Jakie są efekty tych kontroli? Dla niektórych kierowców na pewno bolesne. 140 tys. 950 zdjęć z przekraczającymi prędkość lub przejeżdżającymi na czerwonym świetle to na pewno uszczuplenie wielu domowych budżetów. Jakie są skutki dla bezpieczeństwa? W 2014 roku na warszawskich drogach zginęły 62 osoby. Nie było żadnej ofiary śmiertelnej w miejscu objętym kontrolą prędkości. Żadnej.

Zobacz więcej: Ani jednego wypadku śmiertelnego w miejscu, gdzie stoją fotoradary.

Opinie (720) ponad 10 zablokowanych

  • (1)

    Dobry artykuł. Brawo dla Autora. Profilaktyka zawsze dobra.

    • 8 4

    • dobry, prawdziwy
      ale go trolle blaszane zadziobią
      piraci za 50 groszy

      • 2 0

  • "działające radary drogowe pozwoliłyby uniknąć tragedii we Wrzeszczu" (2)

    Jeśli nie byłyby sprzężone z automatycznym stanowiskiem karabinów maszynowych to niby w jaki sposób miałyby one zatrzymać naćpanego bezmózga?

    • 19 0

    • też uważam że powinny być sprzężone z karabinem
      a może i kolczatką w drodze
      takich Wulv minęło mnie tam dzisiaj z dziesięciu

      • 3 0

    • racja

      pamiętajmy że ten bezmózg ma w d. całe polskie prawo, więc i pewnie zdjęcie z jakiegoś fotoradaru by mu zwisało. Na takiego recydywistę nic nie podziała prewencyjnie.

      • 2 0

  • Ten pan dziennikarz jest pewnie jednym z tych hipokrytów,

    którzy najpierw publikują teksty typu "10 sposobów na oszukanie fotoradaru", a gdy dochodzi do tragedii na drodze pytają obłudnie "Jak mogło do tego dojść?!" i szukają winnych tam gdzie ich nie ma. Szczególnie brukowce (choć nie tylko) lubią promować patologię. W naszym kraju wciąż panuje powszechne przyzwolenie na łamanie przepisów, a omijanie zasad jest wyrazem "życiowej zaradności". I to nas właśnie odróżnia od zachodnich społeczeństw. W zbyt wielu polskich głowach wciąż panoszy się wschód.

    • 12 1

  • "57 proc. kierowców regularnie przekracza dozwoloną prędkość. " (5)

    W mieście to chyba 97%, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby wlokąc się zgodnie z przepisami ktoś nie jechał mi na zderzaku. Zresztą, sam regularnie przekraczam te limity: o 10-15 km/h ale przekraczam - nie robię tego, bo uważam, że przepisy są dla frajerów, tylko dlatego, że inaczej bardzo trudno się przemieszczać - samochody nie są projektowane, żeby poruszać się tak powoli jak chcieliby tego drogowcy.

    • 18 5

    • (4)

      "Samochody nie są projektowane " - ktoś ci zaprojektował taki pedał gazu, który sam idzie do podłogi? Czy po prostu masz alergię na trzeci bieg?

      • 3 2

      • OK, jak ktoś skończył wyższą szkołę baletnictwa to może nie znać podstaw mechaniki (3)

        Silnik spalinowy powinien pracować na określonych obrotach.

        • 4 1

        • (1)

          Zakres obrotów jest w miarę szeroki i między 2 a 5 tys rpm silnikowi nic sie nie dzieje. Dodatkowo wprowadzono jakiś czas temu udogodnienie w postaci skrzyni biegów, które pozwala na osiąganie sporego zakresu prędkości liniowych pojazdu. Co do minimalizacji zużycia paliwa, to polecam 1700 rpm (1000 dla diesli) na piątym biegu.
          Samochody od dobrych kilkudziesięciu lat są projektowane także pod kątem ruchu w mieście. Normy europejskie (spalanie, zanieczyszczenia) obejmują tzw. cykl miejski i projektanci muszą je brać pod uwagę. Zapewne elektryk lub hybryda są wygodniejsze i oszczędniejsze w korkach, ale pure benzyna daje się prowadzić 30 km/h bez specjalnych umiejętności. Co więcej, współcześnie silnik ci nie zgaśnie, jeśli w ogóle puścisz nogę z gazu, co nie było oczywiste lat temu 30.

          A "powinien pracować na określonych obrotach" odnosi się spalania, emisji, sprawności, czy żywotności? I przy jakim momencie te określone obroty? Samochód to nie generator prądu, choć optymalne punkty pracy, dla różnych warunków brzegowym niewątpliwie ma.

          • 1 0

          • hahaha, ale cwaniak

            odważ się na eksperyment i rżnij swój silnik utrzymując na poziomie 5 tys. obrotów przez cały czas.

            • 2 2

        • Napisałem ci o skrzyni biegów, sprawdź sobie w "Encyklopedii Małego Konstruktora", co to takiego!

          • 0 0

  • "57 proc. kierowców regularnie przekracza dozwoloną prędkość..."

    Że co, proszę?!

    Jest praktycznie niemożliwe przejechanie większego odcinka z mieście bez przekroczenia dozwolonej prędkości. Jeśli są kierowcy, którzy regularnie jeżdżą zgodnie z przepisami, to jest ich maksymalnie parę procent.

    Ten, kto robił te badania chyba nigdy nie jechał autem w mieście, bo gdyby jechał, to nie dopuściłby tych bzdur do publikacji. Tym samym całe badania można potłuc o kant...

    • 10 1

  • To nie prędkość zabija

    tylko nagła jej utrata ;-)

    • 4 2

  • Jak zwykle

    Jak zwykle kierowcy kubice bronią się jak mogą.Wszyscy są winni tylko nie oni.Piesi,rowerzyści,motocykliści.Ludzie puknijcie się w łeb przecież to również tacy sami użytkownicy przestrzenii miejskiej jak wy.Nauczcie się przestrzegać ograniczeń prędkości i zwracać uwagę na znaki poziome i pionowe a później krytykujcie wszystkich innych.

    • 12 2

  • a polaki cebulaki dopiero jak wyjada zagranice to sie dowiaduja, ze lewy pas sluzy do wyprzedzania (3)

    • 25 1

    • (2)

      Lewy pas służy do jazdy nim, z prędkością nie przekraczającą maksymalnej dozwolonej na danym odcinku, w sytuacji, gdy prawy pas jest zajęty.

      Jeśli prawy pas jest wolny, obowiązuje konieczność zjechania możliwie blisko prawej krawędzi jezdni, a zatem na prawy pas.

      Tyle przepisy,a dodatkowo zdroworozsądkowo: Prędkość ta powinna być nie mniejsza,niż pojazdów na pasie prawym.

      • 3 1

      • Skodziarz - mylisz sie, nie mozesz blokowac pojazdow jadacych za toba lewym pasem. (1)

        w miare mozliwosci jak najszybciej musisz zjechac na pas prawy aby nie blokowac pojazdow za soba mimo, ze jedziesz z predkoscia dopuszczalna

        polecam kontakt z policja - wydzial ruchu drogowego
        oni rozwieja twoje watpliwosci

        a tu pelna zawartosc kodeksu a nie wybrana przez ciebie czesc

        Kodeks Drogowy

        Rzdział 3: Ruch pojazdów
        Oddział 1: Zasady ogólne
        Art. 16.

        1. Kierującego pojazdem obowiązuje ruch prawostronny.
        2. Kierujący pojazdem, korzystając z drogi dwujezdniowej, jest obowiązany jechać po prawej jezdni; do jezdni tych nie wlicza się jezdni przeznaczonej do dojazdu do nieruchomości położonej przy drodze.
        3. Kierujący pojazdem, korzystając z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni.
        4. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Jeżeli pasy ruchu na jezdni są wyznaczone, nie może zajmować więcej niż jednego pasa.

        Rozdział 3: Ruch pojazdów
        Oddział 3: Prędkość i hamowanie
        Art. 19.

        2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:
        1. jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;

        • 0 4

        • A jak mam zjechać na prawy pas, skoro prawy jest zajęty? Wyjaśnij, proszę! ;)

          Bo o definicję "prędkości utrudniającej ruch" nie będę się dopytywać, domyślam się, że to każda prędkość mniejsza od tej, z którą sobie życzysz jechać, bez względu na to, jaka jest maksymalna dozwolona prędkość na danym odcinku.

          Tylko widzisz, ustawodawca niedokładnie to miał na myśli, pisząc o "prędkości utrudniającej ruch" ;)

          • 3 0

  • (2)

    Opinie pod artykułem potwierdzają w 100% tezy autora. Nic dodać, nic ująć.

    Przyczyna tkwi jeszcze głębiej. Jestesmy narodem wiecznie niezadowolonych frustratów. Dodać do tego road rage i powstaje mieszanina piorunująca.

    Nigdy nie zrozumiem, w jaki sposób "nieżyciowe ograniczenia prędkości" miałyby uzasadniać jazdę na "późnym żółtym" czy omijanie pojazdu, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych na wielopasmówce.

    • 18 4

    • Dokładnie tak, jak nieżyciowe 0.2 promile. po prostu nie da się utrzymać takich norm. kto to widział, żeby nie wypić 1 piwka przed jazdą? Toż to naruszenie praw człowieka. Póżne żółte (ostatnio coraz częściej "luźne czerwone") to wynik ogólnego przekonania, że przepisy sa nieżyciowe i dobrym zwyczajem jest ich nie przestrzegać. Jeśli wszyscy przekraczają prędkość, to jest to norma. Jeśli nieprzestrzeganie jednego przepisu nie jest społecznie naganne, to dlaczego nieprzestrzeganie innego miałoby być?
      A nie wypić, po prostu się nie da. Nie da się i już. Wypić mus, jak mus jechać. Proste.

      • 4 1

    • można dodać że w krajach gdzie są o wiele lepsze drogi i nowsze/lepsze samochody obowiązują bardzo zbliżone limity prędkości (czasem niższe niż w Polsce). Wyjątkiem są Niemcy gdzie na niektórych autostradach nie ma limitów prędkości, ale jadąc codziennie do pracy ile czasu przeciętny kierowca spędza na autostradzie a ile w mieście i terenie zabudowanym?
      tam się da, a u nas przepisy są nieżyciowe?

      • 2 1

  • noga z gazu...panowie (1)

    odrobina empatii i życzliwości dla kierowcy w samochodzie obok
    a ilość wypadków spadnie o połowe...

    • 13 7

    • i tak trzymać!

      krótki wpis, świetna puenta :)

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane