Mgła pojawiła się nad Trójmiastem już rano, by po stosunkowo przejrzystym dniu powrócić pod wieczór. O dziwo, spokojnie było na pomorskich drogach, ale na pewno nie nad Rębiechowem - nasze lotnisko przeżyło wczoraj oblężenie.
Jeżeli ktoś z utęsknieniem wspomina swój urlop nad Morzem Śródziemnym to wczoraj i dziś powinien oddychać pełną piersią, z nadzieją, że cudowne wspomnienia z wakacji wrócą. Dlaczego? Dlatego, że nad Polskę nadciągnęło właśnie ciepłe i wilgotne powietrze znad tego basenu i to ono przywiodło do nas mgły, które wczoraj spowiły cały niemal kraj.
Mgła sparaliżowała pracę większości polskich lotnisk. Warszawskie Okęcie przestało przyjmować samoloty przed południem, a wypuszczać około 17. Przez część dnia większość samolotów kierowano do Rębiechowa, które pełni funkcję lotniska zapasowego dla Warszawy.
W trójmiejskim porcie lotniczym zaroiło się dziś więc od niezapowiedzianych pasażerów: przez terminal przewinęło się ich ponad tysiąc. W pewnym momencie na płycie lotniska stały dwa tuziny samolotów. Niemal skrzydło w skrzydło.
Pod wieczór w całym kraju działały tylko dwa lotniska: podszczeciński Goleniów i właśnie Rębiechowo. W Gdańsku jeszcze o godz. 21.50 wylądował ostatni samolot linii SAS z Kopenhagi.
Pomimo fatalnych warunków pogodowych na szczęście obeszło się bez poważnych wypadków drogowych. Sprawdziła się stara prawda, że gdy pogoda jest fatalna, kierowcy jeżdżą znacznie ostrożniej niż zwykle.
- Komendy miejskie i powiatowe mają obowiązek zgłaszać nam kolizje drogowe, które spowodowały utrudnienia w ruchu, w których ranne zostały minimum trzy osoby bądź była ofiara śmiertelna. Jak dotąd takich zgłoszeń nie mieliśmy - mówił nam ok. godz. 22.00 podinspektor
Dariusz Gnieciak, pełniący obowiązki dyżurnego oficera policji w KWP Gdańsk.
Według prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej mgły utrzymywać się będą w Polsce jeszcze przez dwie, trzy doby.