Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że były sekretarz redakcji "Tygodnika Solidarność"
Krzysztof Wyszkowski naruszył dobra osobiste
Lecha Wałęsy. Ma przeprosić Wałęsę za wypowiedzi dotyczące rzekomej agenturalnej przeszłości byłego prezydenta i wpłacić 10 tys. zł na cele społeczne.
Gdański sąd wydając wyrok oparł się na prawomocnym orzeczeniu Sądu Lustracyjnego z 2000 r., stwierdzającym, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.
-
Dopóki istnieje orzeczenie Sądu Lustracyjnego i nie zostanie wzruszone w trybie przewidzianym w prawie, tak długo każdy, a więc i pan Wyszkowski, gdy publicznie twierdzi, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa to świadomie i w sposób zawiniony godzi w dobra osobiste Lecha Wałęsy - argumentowała sędzia
Małgorzata Idasiak-Grodzińska. -
Narusza także porządek prawny RP, bowiem kwestionuje w ten sposób orzeczenie niezawisłego sądu.
Wyszkowski ma na własny koszt w ciągu 30 dni po uprawomocnieniu się wyroku odwołać zarzuty o agenturalności i przeprosić Wałęsę w lokalnym programie informacyjnym w TVP i głównym wydaniu "Faktów" w TVN.
Sąd uznał, że przeprosiny mają mieć następująca formę: "
W dniu 16 listopada 2005 r. w programach informacyjnych "Panorama" 2 Programu TVP i w programie "Fakty" w Telewizji TVN wyemitowano moje oświadczenie, iż powód Lech Wałęsa w latach 70. ub. stulecia współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa oraz pobierał za to pieniądze. Oświadczam, że stanowiło to oczywistą nieprawdę i naruszało godność osobistą oraz dobre imię Lecha Wałęsy, wobec tego ja Krzysztof Wyszkowski odwołuję je w całości i przepraszam Lecha Wałęsę za naruszenie jego dóbr osobistych".
Sąd uznał ponadto, że Wyszkowski, który uporczywie, konsekwentnie i publicznie dyskredytuje Wałęsę zarzucając mu "
brak kwalifikacji moralnych niezbędnych osobie pełniącej funkcje publiczne" ma wpłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie. Ma też przekazać Wałęsie prawie trzy tys. zł z tytułu zwrotu kosztów procesu.
Krzysztof Wyszkowski zapowiedział złożenie apelacji od wyroku, który nie jest prawomocny; powiedział, że "obstaje" przy swoich stwierdzeniach.
-
Oczywiście, że będę się odwoływał w imieniu wszystkich dziennikarzy, którym zależy na wolności słowa w Polsce i badaniu prawdy przez badanie dokumentów, a nie na podstawie pozytywizmu prawniczego - powiedział. -
Sąd nie rozpatrywał moich twierdzeń merytorycznie, a tylko uznał, że na podstawie wyroku trybunału lustracyjnego Lech Wałęsa jest poza wszelką krytyką. To jest niedopuszczalne.
Powiedział, też że pozwał Wałęsę. Dodał, iż byłego prezydenta czeka niebawem "kilka procesów".
-
Nie tylko o znieważenie, ale również o odszkodowanie za krzywdy, które wyrządził ludziom, na których donosił. Chodzi o wiele osób, wkrótce myślę państwo zapoznają się z dokumentacją na ten temat. Kilka osób ma złożyć pozwy przeciwko Wałęsie, jako tajnemu współpracownikowi. Nie jestem upoważniony w imieniu tych osób, ale wiem o tym, że takie pozwy są przygotowywane - mówił Wyszkowski.
Lech Wałęsa pytany, czy jest zadowolony z orzeczenia, powiedział po wyroku:
Do tego nie powinno dojść; ile oni mi narobili głupot w świecie, ile nieprzyjemności. Dodał, że zamierza ujawnić uzasadnienie orzeczenia Sądu Lustracyjnego.
Zapowiedział, że jeśli Wyszkowski będzie go znowu oskarżał, to będzie go pozywał. Wałęsa nie wiedział, czy w związku z zarzutami o agenturalność pozwie, byłą działaczkę "Solidarności"
Annę Walentynowicz.
-
Ja jestem "za", ale inni mówią, żebym sobie dał spokój - uciął Wałęsa.
Obecna na sali sądowej,
Anna Walentynowicz oceniła, że powinno być wszczęte ponownie postępowanie lustracyjne wobec Wałęsy. Według niej, to, że zostało już przeprowadzone o niczym nie świadczy.
-
Marian Jurczyk też był oczyszczony, a później okazało się, że jest agentem - powiedziała.