- 1 Tony kokainy w Gdyni. Mówili, że to kreda (42 opinie)
- 2 Kiedy otwarcie Kauflandu w Gdyni? (143 opinie)
- 3 Dodatkowy lewoskręt odkorkuje Trasę WZ? (152 opinie)
- 4 Miliony strat po setkach ataków hakerskich (66 opinii)
- 5 Borawski rezygnuje z wiceprezydentury (150 opinii)
- 6 Nowy płot przy ul. Stolarskiej w Gdańsku. Kto go postawił i po co? (234 opinie)
Zobacz rybackie minimuzeum, efekt pracy pasjonata
Zobacz, jakie pamiątki zgromadził w swoim rybackim muzeum Jerzy Piątek z Sopotu.
Połączenie fortepianu i roweru służyło do skręcania lin, kleszczka do szycia rybackich sieci, a łyżwy pomagały w czasach głodu. Każdy z kilkuset przedmiotów zgromadzonych w sopockim Mini Muzeum Rybackim ma swoją wyjątkową historię. Opowiada je rybak Jerzy Piątek, założyciel rybackiego muzeum i bohater dwunastego odcinka naszego cyklu Pasjonaci.
Na ramieniu tatuaż z wizerunkiem delfina butlonosa, na torsie biały podkoszulek, a w oczach determinacja. Bo jak rzuca siwiejący rybak: szycie sieci było kobiecą robotą. Ciekawscy pytają jednak o drewniany stolik z siecią, więc czasem musi przy nim usiąść. Skupia wtedy wzrok na oczkach i macha drewnianą kleszczką.
- A co będzie, jak ten cały świat... No, wie pan, kiedy wszystko trzeba będzie zaczynać od początku. Będzie trzeba zdobyć jedzenie, aby przeżyć. Złowić ryby. Tylko jak, skoro nikt nie będzie pamiętał o kleszczce?
Bo kleszczka to dla rybaków wynalazek ważniejszy od koła. Choć jest niepozorna zajmuje szczególne miejsce w muzeum. Podobnie jak sieci rozwieszone na ścianie. Tuż przy nich umieszczono wycofane z użycia haczyki i sadz na małe ryby, które dawniej służyły jako żywa przynęta. Dalej wiszą spodniobuty - nieoceniona ochrona, ale też zmora rybaków.
- Spodniobuty sprawdzały się świetnie, kiedy pływało się podczas sztormu. Tyle że nie miały rozporka, więc jak komuś chciało się sikać, musiał klęknąć na pokładzie i siku, siku przez... kołnierzyk - śmieje się stary rybak, po czym chwilę później już z powagą dodaje: - To było naprawdę trudne załatwić potrzebę podczas sztormu mając na sobie spodniobuty. Wyjścia się jednak nie miało.
Podobnych historii Jerzy Piątek opowiada bez liku. Pochodzi bowiem z rybackiej rodziny. Łowił jego dziadek, ojciec i on sam. Przez 40 lat. Po czym przestał. - Mógłbym jeszcze, bo sprawny jestem, ale u nas rybołówstwo wiadomo w jakim stanie - wzdycha stary rybak. Uśmiecha się jednak, kiedy opowiada o początkach muzeum.
Masz ochotę na świeżą rybę? Zobacz materiał TV Borysa Kossakowskiego z przystani rybackiej w Sopocie.
Opiekun minimuzeum z pasją wyjaśnia zwiedzającym, do czego służyły konkretne przedmioty. Lubi też wspominać o ich dawnych właścicielach.
- Kiedy patrzę na rybackie kapelusze, widzę twarz Geralda Tilsy, który miał kłopoty, aby swój kapelusz wciągnąć na głowę - uśmiecha się stary rybak.
Nie unika też smutnych historii. Bo jak mówi, życie rybaków i ich rodzin zawsze było trudne. Na dowód tego wskazuje eksponaty wiszące na kolejnej ścianie. Są tu najróżniejsze świdry, oskardy i kilofy. Poniżej, na stole leży zaś stara łyżwa.
- W dawnych czasach, kiedy zimą panował głód, rybacy zakładali łyżwy i ruszali na skuty lodem Bałtyk. Wiercili przeręble i łowili. A kiedy ryby nie było, polowano na ptaki. Pamiętam, że dziadek opowiadał mi, jak smakuje mewa. Napominał mnie też, kiedy byłem mały i nie chciałem już jeść ryb, bo mi już bokiem wychodziły. Wtedy dziadek mówił: słuchaj, Jurek! Nie ma w rybie ości, jak się pupa wypości - wspomina opiekun rybackiego muzeum i spogląda w kierunku jednej ze ścian. Stoi pod nią dowód na to, że rybacy potrafią sobie radzić w bardzo trudnych czasach.
To maszyna do skręcania lin skonstruowana przez rybaków. Jerzy Piątek zwykł mawiać o niej "skrzyżowanie roweru z fortepianem". - Bo poza różnymi częściami ma nóżki od fortepianu, a od roweru dzwonek i pedał. To przykład rybackiego zmysłu technicznego - zachwala opiekun muzeum i zaraz dodaje: To są rzeczy, o których przeciętny człowiek raczej nie wie. Ktoś jednak musi o tym pamiętać, więc dzielę się z ludźmi swoją wiedzą. To taki mój mały wkład do przetrwania kultury materialnej rybaków.
Butelki, etykiety i podstawki ze starych gdańskich browarów. Zobacz niezwykłą kolekcję Pawła Kinowskiego z Gdańska.
Wykuwa miecze i walczy nimi. Zobacz w akcji Jana Chodkiewicza, który zdobył w Szwecji mistrzostwo Europy we władaniu długim mieczem.
Miejsca
Opinie (40) 6 zablokowanych
-
2013-08-18 14:52
(2)
Spodniobuty? Myślałem że mówi się na to wodery. Jak widać nie...
- 2 19
-
2013-08-19 09:25
Spodniobuty to jak sama nazwa mówi połączenie spodni i butów- są one często na tyle wysokie że siegają pod pachy wędkarza/rybaka. Wodery to coś na kształt butów od wojskowego OP-1. Najczęściej sięgają krocza osoby ich uzywającej a żeby nie spadały sa przypinane do paska od spodni.
- 3 0
-
2013-08-18 17:29
Spodniobuty? Myślałem że mówi się na to wodery. Jak widać nie....
Wodery to same długie kalosze :)
- 6 0
-
2013-08-18 09:03
łał! (4)
Ja mogę stworzyć muzeum butelek po jabolach.
- 14 53
-
2013-08-18 10:33
(2)
Korasie! ..nic mądrego do powiedzenia nie masz.jak nie rozumiesz to sziedz przed kompem na d.pie i lajkuj idiotyzmy, bo tylko to moze do ciebie docierac
- 8 3
-
2013-08-18 21:30
nie obrażaj
Każdy ma prawo kolekcjonować co mu pasuje
- 0 0
-
2013-08-18 14:24
ale o co chodzi ?
- 1 0
-
2013-08-18 17:39
tu poca sie debile
- 1 1
-
2013-08-18 20:52
Polecam
Byłem z 9 letnim synem duzo ciekawych opowieści ekwipunku kawał histori i dobrej roboty
- 6 1
-
2013-08-18 10:03
Pozytywne (1)
i prawdziwe, szacunek.
- 53 1
-
2013-08-18 19:59
Jak można mówić, o świeżej rybie z marketu haha :-) smacznego :-) fladra u rybaków kosztuje 6 zł za kilogram to chyba nie jest wygórowana cena.
- 0 0
-
2013-08-18 09:55
Ja zbieram kapsle. (1)
- 21 17
-
2013-08-18 16:21
Ja
lubię placki!
- 1 2
-
2013-08-18 14:04
dzieki naszym popapranym rzadom polskie rybactwo (1)
możemy ogladac tylko w muzeum, dziekuje za uwage
- 20 4
-
2013-08-18 14:26
uważaj z takimi opiniamii
to nierozsądne i groźne
- 2 7
-
2013-08-18 09:08
Szacunek.
Wielki szacun za to co Pan robi.
- 75 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.