- 1 To była fabryka "kryształu" na płn. Polskę (160 opinii)
- 2 Rakieta Elona Muska nad Trójmiastem (25 opinii)
- 3 Parawaniarze już anektują plaże (127 opinii)
- 4 Weszły do sklepu i ukradły towar za 1650 zł (94 opinie)
- 5 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (180 opinii)
- 6 Mieszkańcy Bojana naprawili drogę w Gdyni (157 opinii)
Tomasz Larczyński: Skończyć z fetyszem ikony
Chęć zapisania się w historii Gdańska nie jest zła, tym bardziej, że ma odbyć się poprzez inwestycję w niedochodową kulturę i humanistykę, szkoda jednak, że sprowadza się to do lania betonu. W Europie odchodzi się już często od takiego myślenia - pisze dr Tomasz Larczyński z Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk, działacz stowarzyszenia Lepszy Gdańsk i partii Razem.
Poniższy artykuł jest piątym i ostatnim już głosem w debacie o sensowności budowy nowego Muzeum Gdańska przy ul. Rycerskiej nad Motławą. Poznaj pozostałe głosy w tej dyskusji.
Inwestycje w badania nad gdańską historią i w jej propagowanie są bezdyskusyjnie konieczne. Mam jednak wrażenie, że ciąży nad nią nieco prowincjonalne już dziś myślenie ikonami - wielkimi budynkami, pojedynczymi wizytówkami miasta, pokazywanymi na promocyjnych zdjęciach w izolacji od otaczającej tkanki miejskiej. Na ten element wizji idzie lwia część środków, tu o oszczędnościach nie ma mowy. W drugiej kolejności myśli się o zawartości tychże budynków, czyli o substancji wystawowej. Dopiero na końcu, o ile w ogóle, są ludzie - badacze, historycy, muzealnicy, kuratorzy wystaw.
Według tego schematu powstało Muzeum II Wojny Światowej, gdzie wielokrotne przekroczenie budżetu "ikony" nie było problemem, podczas gdy na podobne przekroczenie budżetu w odniesieniu do pensji zatrudnionych tam badaczek i badaczy już nikt nie miał specjalnej ochoty. Nieco podobną analogią jest też Teatr Szekspirowski, gdzie starczyło pieniędzy na olbrzymi gmach, lecz na stały zespół aktorski - już nie.
Oczywiście pamiętam, że ten pierwszy budynek to przede wszystkim inwestycja rządowa, a drugi - wojewódzka, lecz w obu władze Gdańska miały swój udział tak merytoryczny, jak finansowy. Jednocześnie widzę od początku podobne myślenie w odniesieniu do planowanego Muzeum Historii Gdańska - rozbudowa (istniejącego przecież) muzeum równa się budowie kolejnej ikony.
Duże zastrzeżenia można też zgłosić w stosunku do projektu "klastra muzealnego" - zgrupowania wielkich obiektów muzealnych blisko siebie, czyli nowego muzeum obok Muzeum II Wojny. Brzmi w tym echo modernistycznego rozdziału funkcji miasta - osobno część mieszkalna, osobno przemysłowa, kulturalna itp. Tyle że praktyka dowiodła niepowodzenie takich koncepcji i w istocie w nowoczesnym myśleniu urbanistycznym dominuje mieszanie, łączenie funkcji, czego częściowym wyrazem w Gdańsku jest (czy raczej powinno być) Młode Miasto, śmiało zbliżające się zabudową mieszkaniową do obszarów przemysłowych i według projektów zawierające w sobie także funkcje kulturalne. Zdominowanie jednego kwartału muzeami sprawi, że będzie on po prostu martwy po godzinach ich zamknięcia.
Owszem, można tu w odpowiedzi przywołać berlińską Wyspę Muzeów... tyle że ona właśnie dowodzi prawdziwości tego stwierdzenia - żyje tylko w godzinach otwarcia muzeów. Podobnie jest przecież i z Muzeum II Wojny oraz do pewnego stopnia z ECS (wokół tego ostatniego ruch "po godzinach" zapewnia głównie klub Wydział Remontowy, podczas gdy przy samej bryle mamy martwą przestrzeń). I nieprzypadkowo berlińska struktura rzadko jest kopiowana na świecie. Amsterdamski Museumkwartier to przykład odwrotny - trzy duże muzea, lecz przemieszane na większym obszarze z zabudową mieszkalną.
I to właśnie Amsterdam powinien być dla nas przykładem. Faktem jest, że wschodnia część historycznego Zamczyska, czyli nie dość, że fragment Śródmieścia, lecz wręcz jedna z kolebek miasta (choć dziś już wiemy, że najstarszy Gdańsk Wojciechowy leżał gdzie indziej) - tylko straszy nieużytkami. Ten teren wprost woła o godne zagospodarowanie.
Jednak skoro już Wiadrownię przeznaczyliśmy pod Muzeum II Wojny, to sąsiednie Zamczysko dla równowagi powinno być dogęszczone zabudową mieszkalną. Dzięki temu otrzymamy przestrzeń o zróżnicowanych funkcjach - ważne muzeum przyciągające ludzi za dnia, oraz osiedle z punktami usługowymi (gastronomia, mały handel itp.) utrzymujące życie wieczorem. I nie muszą być to wcale grodzone, prywatne apartamentowce, z którymi mamy dziś problem w Śródmieściu - zmieniające się ni to w hotele, ni to w puste mieszkania dla bogatszych osób tylko na lato. Przecież samo miasto może prowadzić aktywną politykę mieszkaniową, budując mieszkania komunalne w formie klasycznych kamienic, lub wspierając spółdzielnie mieszkaniowe. Także w ścisłym centrum. Coś, co brzmi w Polsce jak herezja, jest przecież podstawą funkcjonowania tkanki miejskiej np. Wiednia, a w Polsce jest promowane przez tak różne ugrupowania jak PiS czy partia Razem. Mądrze gospodarując przestrzenią, otrzymamy ikonę miejskości, ale taką prawdziwą: żyjącą ulicę w pięknym, historycznym otoczeniu, z wieżą Muzeum II Wojny górującą w tle. Tym też będzie się można pochwalić przed kolejnymi pokoleniami.
Dodajmy tylko, że niezależnie od tego, co zbudujemy na Zamczysku, dla podtrzymania miejskiej funkcjonalności rejonu ujścia Nowej Raduni konieczna jest zdecydowana poprawa jego dostępności transportem publicznym. Jest to zresztą najbardziej palące właśnie przy rozbudowie struktur mieszkalnych - do muzeum pójść wszak nie trzeba (chyba, że się w nim pracuje), a z mieszkania jakoś trzeba dostać się do pracy czy szkoły. Projektowany w zaktualizowanym Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego tramwaj na Grodzkiej jest bardzo dobrym pomysłem i powinien zostać zrealizowany od razu wraz z zagospodarowaniem Zamczyska.
A nowa przestrzeń na wystawy? To prawda, i to jest konieczne. Tyle że akurat w Gdańsku mamy ogrom wciąż niezagospodarowanej substancji zabytkowej. Niektóre lokalizacje (jak Wielki Młyn) wskazywano już w poprzednich głosach, hale postoczniowe nasuwają się też same (zwróćmy uwagę na ich potężną kubaturę, dającą swobodę kuratorom wystaw). Ja przypomnę jeszcze o terenach fortecznych, jak choćby praktycznie nieużywanym Szańcu Jezuickim (owszem, niezbyt po drodze turystom, za to zaraz obok Chełmu - największej dzielnicy Trójmiasta). Wykorzystanie ich będzie i wielokrotnie tańsze od kolejnego Muzeum II Wojny, i też zaniesie edukację historyczną w nowe obszary Gdańska.
Zwróćmy na koniec uwagę: trzeba było zużyć przestrzeń całej historycznej dzielnicy, Wiadrowni, by wybudować jeden obiekt muzealny, w dodatku zasklepiając grunt wokół niego nawierzchnią nieprzesiąkliwą, co przy nawiedzających nas coraz częściej gwałtownych ulewach trudno uznać za nic innego jak krótkowzroczność. Tymczasem pustych przestrzeni w Śródmieściu, po których wieczorem hula wiatr, mamy zbyt wiele, a nie zbyt mało. Istniejące zabytkowe obiekty mają zaś tę zaletę, że przez stulecia trwania w naturalny sposób obrosły miejską tkanką, nawet jeśli dziś mocno zdegradowaną. Spróbujmy zatem projektować z biegiem miejskiego życia, zamiast entuzjastycznie wbijać w jego środek kolejną ikonę, świetnie wyglądającą na wizualizacjach, lecz nieco gorzej w listopadowy wieczór po wyjściu ostatniego zwiedzającego.
O autorze
Tomasz Larczyński
wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku
Opinie (118) 8 zablokowanych
-
2017-07-04 22:53
Stary hanzoatycki , niemiecki Danzing zniszczyły sowieckie wojska i .... basta
Minęło wiele lat i Polacy to miasto zbudowali i nie ma się co rozczulać nad zrujnowaną przez sowietów historią. Można jedynie wspomnieć o historycznych działaniach Polaków w tym bohaterstwie ludzi z Westerplatte. Niestety , obecny prezydent za faszystowskie pieniądze niszczy dokonania Polski. W obecnej historii postawa TW Bolek też niekorzystnie wpływa nad okresem przemian lat sowietyzmu w Polsce.
- 1 5
-
2017-07-05 08:54
Brawo, tezuwazam, że tyle nowych muzeów jest niepotrzebnych
- 1 0
-
2017-07-05 16:47
Pensje dla naukowców
Zgadzam się, że skandalem jest, iż nikt nie żałuje budżetu na budowle, wystawy, natomiast nie docenia się, nie szanuje ludzi i ich wkładu w projekt, prace. Dotyczy to niestety wielu obszarów. W szkolnictwie inwestuje się w projekty, ale brakuje pieniędzy na podstawowe wyposażenie, np. papier ksero, który nauczyciele kupują sami - w najlepszym razie proszą rodziców. Oczywiście podobne sytuacje przywołał autor tekstu - budynek, wystawa, mówienie o "sukcesie" przedsięwzięcia - wszystko kosztem ludzi. Człowiek powoli nic nie znaczy w systemie... to straszne i poniżające!
- 7 0
-
2017-07-06 16:02
zupełnie jak kiedyś
Było takie powiedzenie w wojsku jeszcze za komuny musztrą i wuefem zwyciężymy z enerefem mamy tu cos w podobnym duchu tylko kontekst inny ale można sobie poruwnać.
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.