• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Awans? Dziękuję, ale nie

Michał Stąporek
9 grudnia 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kres wspólnej przestrzeni?

Rozmowa z Krzysztofem Gajewskim, który woli pracować z Maćkiem na ulicy, niż wśród faktur za biurkiem.



- Lubi pan obowiązki szefa gdańskiej Policji?

- Czy lubię? Jest to moja pasja, ponieważ bez niej nie dałoby się tu pracować.

- Pytam, ponieważ, gdy obserwowałem pana kierującego policjantami podczas listopadowego wiecu Równości na Długim Targu, wydawało mi się, że jest pan w swoim żywiole. A praca komendanta miejskiego to biurko, dokumenty, faktury...

- Miejsce za biurkiem to nie jest mój żywioł. Lubię dowodzić w terenie, widzę wtedy na bieżąco co się dzieje. Oczywiście, nie na co dzień dowodzę na ulicy, ponieważ moja funkcja na to nie pozwala. Jednak w czasie większych zabezpieczeń, takich jak np. wspomniana manifestacja czy piłkarskie mecze wtedy dowodzę policjantami bezpośrednio.

- Kiedy mówi pan o dowodzeniu, przed oczami staje mi stojący na wzgórzu strateg, wydający rozkazy poprzez kurierów. Pan jednak nie dowodzi z bezpiecznego miejsca - widziałem jak wszedł Pan sam w tłum kibiców Lechii i coś im klarował.

- Uważam, że zawsze trzeba próbować rozmawiać, po to, by uniknąć stosowania siły, która jest rozwiązaniem ostatecznym. Jeżeli wydaje się rozkaz użycia siły, trzeba zdawać sobie sprawę, że potem nie ma już nic - poza konsekwencjami. Wychodzę przed policyjną tyralierę po to, by temu zapobiec.

- To szlachetne, że próbuje pan rozmawiać, ale jak przekonać chuliganów, żeby nie rzucali jajami w lewicowców, albo kamieniami w innych kibiców?

- Oczywiście, nie zawsze się to udaje, ale próbować trzeba. Użycie siły na ulicy Długiej to była ostateczność. Przecież tam oprócz chuliganów byli także zwykli ludzie, spacerowicze, turyści. Były witryny sklepów i restauracji. Naszym zadaniem była ochrona tych ludzi i tych miejsc przed zagrożeniem i zniszczeniem. No i udało się.

- Kiedy wychodzi pan do chuliganów nie ma pan kasku, tarczy, wielkiej pały, tak jak policjanci z oddziałów prewencji. Nie czuje pan takiego zwykłego, ludzkiego strachu?

- Gdybym powiedział, ze nigdy się nie boję, to bym skłamał. Strach jest rzeczą ludzką ale też strach powoduje, że działamy ostrożnie. Mam już pewne doświadczenie, które pozwala mi określić, czy mogę sobie na takie zachowanie pozwolić, czy nie. W pewnej mierze jest to też zagrywka psychologiczna: gdy tłum widzi, ze wychodzę do niego sam, odbiera mnie inaczej, niż gdybym szedł z dwudziestoma policjantami.

- Na Długim Targu zabezpieczaliście legalną manifestację. Gdyby władze miasta nie wydały na nią zgody, wasza rola byłaby zupełnie inna.

- Wtedy przygotowalibyśmy się do tego inaczej.

- Co byście zrobili, gdyby to zgromadzenie było nielegalne?

- Gdyby wiec był zakazany, mógłbym interweniować od razu. Przewodniczenie zakazanemu zgromadzeniu jest wykroczeniem, udział w nim także. Wezwalibyśmy uczestników do rozejścia się.

- Moglibyście użyć siły?

- Tak, ale jak już mówiłem, byłaby to ostateczność.

- Hmm, to byłaby jakaś odmiana. Nie chciałbym uogólniać, ale ci którzy zaatakowali policjantów w czasie wiecu Równości to chyba wasi stali klienci?

- Tak, stała grupa kibiców. I nawet gdyby manifestacja była nielegalna, ale stroną atakującą byliby kibice, to dla mnie sytuacja byłaby jednoznaczna: nasza interwencja skierowana byłaby przede wszystkim w ich stronę. Uczestnicy nielegalnej manifestacji dostaliby po prostu wezwania do sądu grodzkiego.

- Podczas takich akcji zwraca się Pan do swoich podkomendnych po imieniu. Zna Pan ich wszystkich?

- Przez tyle lat służby i udział w wielu zabezpieczeniach zdążyłem większość z nich poznać. Poza tym zwracanie się po imieniu ułatwia kontakt i przekaz. Gdybym każdego wywoływał po pięciocyfrowym kryptonimie byłoby to może bardziej regulaminowe, ale na pewno mniej skuteczne. Wolę powiedzieć: - Maciek, weź ludzi i zamknij tamtą ulicę [jeden z dowódców kompanii oddziałów prewencji - przyp. red.], niż zastanawiać się, jaki jest jego kryptonim.

- Nie obawia się pan wejść miedzy kibiców, a pewnie bałby się Pan awansu np. do komendy wojewódzkiej?

- Moja natura kłóci się już z tymi obowiązkami, które pełnię jako komendant miejski. Nie chciałbym przechodzić nigdzie wyżej.

Opinie (5)

  • kim jest Maciek?

    • 1 0

  • Przeciez jest napisane...

    "Wolę powiedzieć: - Maciek, weź ludzi i zamknij tamtą ulicę , niż zastanawiać się, jaki jest jego kryptonim."

    • 0 1

  • Ten wąs niejednym jajem trząsł

    • 0 0

  • Miss wąsa

    ......"u nas co roku na komendzie jest wybierana miss wasa...... mysle ze te wąsisko mialo by szanse na tak zaszczytny tytul

    • 2 0

  • ŻELAZNA LOGIKA

    Nie chciałbym przechodzić nigdzie wyżej....

    Chyba, że na komendanta ;]

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane