• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dzikie owoce przy ulicy. Jeść czy nie jeść?

Jakub Gilewicz
17 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Śliwy, czereśnie i jabłonie. Niegdyś rosły w pegeerach i gospodarstwach, a po tym jak na terenie Trójmiasta powstały dziesiątki nowych osiedli, sąsiadują z blokami i ruchliwymi ulicami. Czy owoce z miejskich drzew są zdrowe?



Czy w okolicy twojego osiedla rosną drzewa owocowe?

- Niedawno widziałam, jak młodzież zrywała czereśnie z drzew, które rosną niedaleko naszego osiedla. Pytanie tylko, czy owoce z terenu miasta są zdrowe? - zastanawia się pani Iwona, która mieszka na Osiedlu Leszczynowym zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku.
Drzewa owocowe nieopodal nowych budynków, to obecnie nierzadki widok. Kilkadziesiąt lat wcześniej rosły one w pegeerach czy w prywatnych gospodarstwach i sadach. Po czym wraz z ekspansją miasta na tereny słabo zurbanizowane, znalazły się pośród nowych osiedli.

Tak jest choćby na Ujeścisku i w Szadółkach. Nieopodal bloków i przy ulicach można natknąć się na śliwy, czereśnie i jabłonie. Rosną dziko, a zdania na temat ich owoców są podzielone.

- Z jednej strony panuje opinia, że jeśli nie stosuje się oprysków, to owoce są zdrowsze, ponieważ nie zawierają pozostałości preparatów. Z drugiej strony, grzyby, które mogą rozwijać się na takich owocach zawierają mykotoksyny. To substancje bardziej szkodliwe dla zdrowia niż pozostałości preparatów chemicznych - tłumaczy Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
I tak na przykład jabłonie mogą zostać zaatakowane przez parch. To choroba, za którą odpowiada jeden z gatunków grzybów. Osłabia on drzewa i sprawia, że mają one mniej owoców. Ponadto same owoce mogą być rakotwórcze. Parch można jednak rozpoznać dzięki brązowym plamom.

- Stare odmiany jabłoni, czyli takie, które mają ponad 40 lat, są z reguły odporne na parch. Natomiast młode odmiany, niestety, są już wrażliwe na choroby grzybowe - dodaje Maliszewski.
"Biały robak" i śliwka na pół

Zdaniem prezesa Związku Sadowników RP, choroby grzybowe czynią mniejsze szkody wiśniom i czereśniom. Natomiast dużym zagrożeniem dla tych drzew jest nasionnica trześniówka. To gatunek owada z rzędu muchówek.

- Samica tego owada składa na pojedynczym owocu jedno jajo, a poza tym owoc oznaczany jest za pomocą chemicznego markera. Po to, aby w przypadku, kiedy samica kolejny raz przyleci, nie składała tu drugiego jaja, gdyż będzie za mało pożywienia dla dwóch larw. Ewentualnie, inna samica tej muchówki też może zauważyć, że owoc został już zajęty - wyjaśnia Marcin "Borsuk" Wilga, znany trójmiejski przyrodnik.
Z perspektywy miłośników przyrody to niezwykłe zjawisko, z punktu widzenia zjadaczy owoców jest to problem tak zwanego "białego robaka". Czyli oznacza pojawienie się konkurencji.

- Ludzie nie są przyzwyczajeni do konsumowania owadów. I jeżeli zobaczą takiego "białego robaka", to nie będą tego jedli - dodaje "Borsuk".
W przypadku większych śliwek, zazwyczaj kroi się owoc na pół i przy okazji wyciągania pestki, można też pozbyć się ewentualnego lokatora. Z kolei z mniejszymi wiśniami i czereśniami, sprawdzanie zawartości oznacza sporo mrówczej pracy.

Metale ciężkie i owocowe drzewa

Jak ocenia dr Zbigniew BulerInstytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach, dziko rosnące drzewa owocowe, są bardziej podatne na działalność szkodników takich jak choćby nasionnica trześniówka.

- Im drzewo jest bardziej zarośnięte, tym szkodnika tego może być więcej. Dlatego pomocne jest przycinanie drzew i stosowanie preparatów chemicznych - wyjaśnia dr Buler.
Z kolei w sprawie zawartości metali ciężkich w owocach z miejskich drzew, pracownik Instytutu Ogrodnictwa nie chce się wypowiadać. Zaznacza, że najpierw należałoby przeprowadzić badania laboratoryjne. Wyrobione zdanie w tym temacie ma natomiast prezes Związku Sadowników RP.

- Drzewa neutralizują metale ciężkie, ponieważ co roku zrzucają liście. Nie jest to więc dla nich szkodliwe, i myślę, że dla owoców też nie - ocenia Maliszewski i dodaje: Bardziej drzewa chorują z powodu sypanej na drogi soli niż z powodu spalin.

Opinie (120) 4 zablokowane

  • love brexit

    oczywiście że jeść

    • 5 1

  • Aż dziwne że artykuł nie w deluxe.trojmiasto.pl

    • 18 1

  • A poledwica oraz schab nie smakuje tak jak szcz*w

    bo my jestesmy silni i zdrowi chocby na skrobi choby na skrobi

    • 9 1

  • Kiedys zawsze jadlo sie takie dziko rosnace owoce. Albo chodzilo na tzw. szaber.

    Teraz dzieci jedza tylko pseudoowoce w jogurcie, albo pija wody smakowe.

    Nie myslcie, ze owoce w sklepie sa zdrowsze, bo pryskane. Co za absurd. Wiele plantacji truskawek i innych owocow/warzyw jest tuz przy drogach. Same spaliny. Jak jeszcze spryskaja to hektolitrami chemii to samo"zdrowie".

    • 14 1

  • grzyby na hali w Gdyni

    w 100 proc. sa atestowane ?

    • 3 1

  • zapraszam na szcz*w i mirabelki (1)

    • 2 2

    • nie przeklinaj mendziarzu

      • 0 0

  • nie jem bo spaliny sam syf na nich, nie kupuję też ze straganów w pobliżu ulic, dokładnie z tego samego powodu, ale daleko od cywilizacji, dzikie, chętniej bym skosztowała. Jako dzieciak jadłam, ale dawniej nie było tylu samochodów, i całej tej syfiastej soli na ulicach, mniej gleby były skażone, postęp cywilizacji gubi nas, stąd raki i inne choroby, wszystko skażone, od wody, po powietrze

    • 1 5

  • kazdemu z nas potrzeba żelaza czy ołowiu wiec pół kilo mniej czy wiecej w wątrobie nie ma znaczenia

    • 2 2

  • Zabronić jeżdżenia spalinowcom,

    bo zatruwają rośliny i owoce na drzewach, a są już auta elektryczne.

    • 5 0

  • Stefan Niesiołowski jadł za młodu mirabelki przy torach...

    ...i zyje

    • 7 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane