• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdyńscy urzędnicy: zasób czy udręka?

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
5 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
- Miejscy urzędnicy działają tak, jak oczekują od nich ich przełożeni. Jeśli mamy jakieś zastrzeżenia powinniśmy kierować je do urzędniczej góry - przekonuje Zygmunt Zmuda Trzebiatowski. - Miejscy urzędnicy działają tak, jak oczekują od nich ich przełożeni. Jeśli mamy jakieś zastrzeżenia powinniśmy kierować je do urzędniczej góry - przekonuje Zygmunt Zmuda Trzebiatowski.

Bardzo kuszące i dziecinnie łatwe byłoby napisanie krytycznego tekstu o gdyńskich urzędnikach, podobnego do dziesiątek innych w tym tonie. Gdy się krytykuje, ma się pewność, że inni w tekście odnajdą swoje doświadczenia i odczucia, popłynie fala komentarzy, w których wszyscy nawzajem będziemy się nakręcać i złorzeczyć, pisząc o "darmozjadach", "niekompetentnych" i tak dalej. I właśnie dlatego tego nie zrobię.



Czy pracowałeś kiedyś jako urzędnik?

Czy zatem chcę bronić tezy, że jest świetnie, a Urząd Miasta Gdyni i miejskie jednostki organizacyjne to wzory funkcjonowania? Nie. Stawiam tezę, że z każdej grupy można zrobić dobry team albo zdemotywowaną bandę. Kluczem jest postawa i kompetencja tych, którzy kierują i wyznaczają zadania.

I TU mamy WIELKI problem.

Pieniądze, rozwój, sensowne działanie i motywujący zespół



Jak wiemy, wśród różnych motywacji, dla których ludzie podejmują pracę w konkretnym miejscu, jest kilka dominujących: chęć zarobienia potrzebnych do godnego życia pieniędzy, chęć rozwoju, chęć robienia rzeczy sensownych i potrzebnych, chęć pracy w dobrym, motywującym zespole.

Z pieniędzmi w budżetówce, zwłaszcza na niższych stanowiskach, nigdy szału nie było, nie ma i pewnie nie będzie, choć lepiej być powinno i czasami może, co pokazują inne samorządy.

Chęć rozwoju to bodziec naturalny, choć na pewnych stanowiskach w urzędzie to postulat nie do zrealizowania, chyba, żeby zapewnić ludziom awans pionowy lub choćby poziomy. Brak tych bodźców i możliwości skutkuje powolnym powstawaniem armii ludzi nieoczekujących zmian, nawykłych do rutynowych, przewidywalnych rozwiązań, nieelastycznych, pozbawionych kreatywności.

Ale, gdy ma się poczucie, że to, co się robi, jest istotne i ważne, to pomaga to w kontynuowaniu pracy. Gorzej, gdy ma się poczucie, że to co robimy, mało kogo interesuje, nikt nie umie tego docenić czy podziękować. A w razie błędu czy niepowodzenia - natychmiast oberwiemy. Zaczyna się więc tworzenie podkładek, notatek, "dupokrytek", uciekania od podejmowania niesztampowych decyzji oraz panika, gdy jednak trzeba je podjąć.

No i wreszcie ten dobry, motywujący zespół. A z tym bywa różnie, zwłaszcza, gdy na jego czele staje osoba "znikąd", wybrana w fasadowym konkursie albo co gorsza, osoba, która już kiedyś w normalnym postępowaniu nie była w stanie dostać pracy.

Polityka kadrowa jak totolotek



Tajemnicą poliszynela jest, że obecny dyrektor ZDiZ, "odkrycie towarzyskie" wiceprezydenta Marka Łucyka, zanim został szefem tej jednostki, próbował dostać w niej pracę jako specjalista, czyli na dużo niższym szczeblu. Okazało się, że był słabszy od konkurentów, więc pracy nie dostał. Wrócił dopiero w prezydenckiej teczce, a liczba osób z ZDiZ, która od czasu tej nominacji odeszła, robi wrażenie. Przygnębiające.

Polityka kadrowa na poziomie szefów wydziałów i poszczególnych jednostek wygląda czasem jak gra w totolotka. Jak gdyby prezydent wrzucił do maszyny losującej kilka nazwisk najbardziej wiernych pretorian i tylko spośród nich wybierał.

Ryński? Pokieruje wydziałem! Albo nie - do ZDiZ go! Albo nie - jednak do wydziału! Nie dziwi mnie, że Andrzej Ryński wybrał w końcu Warszawę - od ciągłej karuzeli może zemdlić. Witowski? Wydział Budynków. Albo nie - ZDiZ. Albo nie - TBS Czynszówka!

Odchodzi wicedyrektor ZDiZ. Odpowiadał za najważniejsze sprawy Odchodzi wicedyrektor ZDiZ. Odpowiadał za najważniejsze sprawy

Wydziały Ludzi Niezwalnialnych



Osobna grupa to, o czym już kiedyś pisałem, osoby, których niezbyt można lub wypada zwolnić, ale chodzi o to, by nie przeszkadzały. Dla nich tworzy się Wydziały Ludzi Niezwalnialnych. Jak potem zbudować motywacje ludzi pracujących w Biurze Rozwoju Miasta czy Wydziale Współpracy i Analiz Samorządowych, gdy widzą, że ich jedynym zadaniem jest... przychodzenie do pracy? Czasem coś przypadkowo wytworzą, ważne, by tymi wytworami nie zawracać zbytnio głowy decydentom.

Obu wydziałów już nie ma, bo Niezwalnialni odeszli na emerytury, ale co dzieje się w głowach ludzi, którzy z nimi i dla nich pracowali, i jak mają wierzyć w sensowność swojej pracy - nie mam pojęcia.

Albo gdy powstają nowe wydziały lub istniejące obsadzane są ludźmi, których łączy to, że jeszcze chwile temu pracowali z obecną panią wiceprezydent w Agencji Rozwoju Gdyni? A przecież tak było z utworzeniem Wydziału Strategii czy z obsadzeniem Biura Prezydenta. Jak znaleźć swoją misję, gdy idzie się pracować do wydziału utworzonego po to, by dotychczasowa pełnomocniczka ds. polityki rodzinnej mogła nareszcie etatowo pracować? I jak się trzeba czuć, gdy po krótkim okresie szefowa zmienia zdanie, decydując się na start w (uwaga, żart!) konkursie, by zostać tym razem dyrektorką Gdyńskiego Centrum Kultury? Jak sobie w takich realiach wmówić, że to co się robi, ma sens i jest ważne? Zaczyna się nawykać do tego, że jest się pionkiem i wykonawcą poleceń bez żadnej jasności co do dłuższej perspektywy.

Beata Nawrocka pokieruje Gdyńskim Centrum Kultury Beata Nawrocka pokieruje Gdyńskim Centrum Kultury

Gdy miałem okazję przez 1,5 roku uczestniczyć w posiedzeniach Kolegium Prezydenta i przeglądałem wykaz podejmowanych zarządzeń, ciekawiła mnie kwestia szkoleń dla urzędników. Może dziś świat jest inny (obstawiam, znając stan miejskich finansów, że nie) ale wtedy, jedyne szkolenia na jakie kierowano urzędników, to były te wymagane przepisami prawa (zmiana przepisów, wejście w życie nowej ustawy, aktualizacja prawa zamówień publicznych itd.). Nigdy nie dostrzegłem warsztatów dla kadry kierowniczej, jakiejś ciekawej podyplomówki czy szkolenia z zarządzania zespołem, motywacji, rozwiązywania konfliktów - ogólnie, kompetencji miękkich.

Zbędne wydatki? Moim zdaniem kluczowe - zwłaszcza w przypadku osób, które pracują z ludźmi bardzo różnymi, gdzie trudno o motywowanie finansami i trzeba bardzo dbać o dobrą atmosferę, przeciwdziałanie wypaleniu, motywowanie ludzi i budowanie dobrze pracującego zespołu. A zamiast motywacji, czasami można było usłyszeć od nieżyjącego już dyrektora urzędu słowa - nazwijmy to - nieparlamentarne. Od razu chce się pracować!

Gdy wiosną zaczęła się procedura nadawania numerów PESEL uchodźcom, pojawiło się zdjęcie pana prezydenta Szczurka siedzącego przy takim stanowisku, rozmawiającego z panią, zapewne z Ukrainy. Wierzę, że poza ładnym obrazkiem dla mediów, mogło to być ciekawe doświadczenie, ale jednocześnie się zastanawiam, jak często kadra zarządzająca ma okazję rzeczywiście zetknąć się z realiami obsługi klienta, poznać realia, w jakich obracają się ich podwładni i może trochę więcej zrozumieć i wiedzieć, w czym można ich wesprzeć i o co powalczyć?

Zdjęcie i opis zaprezentowane w portalu Gdynia.pl w ramach informacji o wydawaniu numerów PESEl uchodźcom z Ukrainy w punkcie obsługi mieszkańców w centrum handlowym Riviera. Zdjęcie i opis zaprezentowane w portalu Gdynia.pl w ramach informacji o wydawaniu numerów PESEl uchodźcom z Ukrainy w punkcie obsługi mieszkańców w centrum handlowym Riviera.
Mnie uczono, że dobry menadżer to taki, który przed zespołem broni decyzji swoich przełożonych, a w rozmowie z przełożonymi zawsze staje po stronie swojego zespołu - o takie doświadczenie w urzędzie nie jest łatwo, gdy szef wydziału sam jest w stresie i wie, że oczekuje się od niego przychodzenia z dobrymi wiadomościami, a posłańców przynoszących złe wieści się zabija.

Spychologia i klakierzy



W efekcie mamy to co mamy, czyli urzędnicy koncentrują się na tym, by o problemie, który widzą, możliwie długo nie dowiedział się nikt z przełożonych. A prezydent otoczony klakierami słyszy w kółko, że wszystko jest świetnie, wszystko działa i jest RE-WE-LA-CYJ-NIE. Gdy pojawi się artykuł krytyczny, to dlatego, że "redakcja nie lubi Gdyni", albo że "to inna opcja polityczna", albo że "ten konkretny dziennikarz jest po prostu kiepski, tendencyjny i nie zna faktów".

Gdy urzędników najpierw przez kilka lat się ćwiczy, podporządkowuje sobie i ustawia, to potem można śmiało wysyłać ich na placówki, mając pewność, że nie będą szukać autonomii i będą wiedzieć, że od kreatywności to jest ewentualnie ich szef. Oni mają być w gotowości i raportować.

I tak ruszały w Gdynię kolejne panie z wydziału kultury: najpierw, darzona szczególnym zaufaniem Karolina Grabowicz do Muzeum Emigracji, później Karin Moder do Muzeum Miasta Gdyni, a ostatnio, (do czasu aż ujawniła swoje ambicje Beata Nawrocka) Bernadetta Rąbalska, obejmując czasowo funkcję p.o. dyrektora GCK. Pani Bernadetta wystartowała nawet w konkursie, być może nie orientując się, że namaszczono już inną kandydatkę. Lubię panią Bernadettę i mam nadzieje, że za to faux pas nie spotkała jej żadna przykrość. W końcu słowo "konkurs" niejednego już zmyliło.

No dobra. To wróćmy do świata zwykłego urzędnika, który próbuje robić swoje. Wiedział, po co przychodzi i co go motywuje. Trafił do świata, w którym ma lepszego lub słabszego przełożonego, mniej lub bardziej zgrany zespół, marne szanse rozwoju i awansu, brak zgody na płatne szkolenia, zadania do wykonania, gdzie często nie może liczyć na informację zwrotną.

Robi, co umie i co mu powiedziano. Widzi większą lub mniejszą sensowność swoich działań. Obserwuje, że zgłaszane problemy i trudności raczej nie są oczekiwane i nie trafiają wyżej. Obserwuje rzeczywistość, która polega na tym, by możliwe blisko 100 proc. wydać pieniądze na swoje zadania, bo jeśli coś zostanie, to w przyszłym roku zostanie to obcięte jako przeszacowane.

Uczy się tego, że kluczowe jest to, by sprawę gdzieś przekazać - niekoniecznie załatwić. Trzeba zatem możliwie szybko napisać pismo i przekierować sprawę do kogoś innego, by móc powiedzieć: "swoje zrobiłem, u nas to nie leży". Spyta raz czy drugi o podwyżkę, dowie się, że nie ma opcji, potem usłyszy o podwyżkach i nagrodach dla wiceprezydentów, zobaczy kolejny remont w gabinetach na pierwszym piętrze i zrozumie, gdzie jego miejsce.

Coraz szybciej będzie się uczyć tego, że dobre informacje trzeba opisywać jako cudowne, a kiepskie - przemilczać. O podwyżkach i szkoleniach zapomni, ale za to w godzinach pracy zacznie częściej wychodzić w swoich sprawach lub coś robić na urzędowym komputerze. Coraz bardziej spodoba się praca bez petentów, którym pandemia uniemożliwiła dostęp - i jakoś tak zostało.

Do urzędu w Gdyni nie wejdziesz. Poseł pyta dlaczego Do urzędu w Gdyni nie wejdziesz. Poseł pyta dlaczego

Mało tego: mimo, że gdyński urząd miasta jest rozsiany po wielu miejscach, to prezydent, wiceprezydenci, sekretarz miasta czy skarbnik - wszyscy siedzą blisko siebie w jednym gmachu. Nie mają potrzeby być ze swoimi ludźmi ani ich kontrolować, ani wspierać. Dla nich "swoi" to są właśnie sąsiedzi z piętra, a urzędnicy - to przykra rzeczywistość. To lekceważenie słyszałem i wyczuwałem wiele razy.

Gorzkie refleksje zwykłych urzędników



Dostawałem i dostaję sporo listów od urzędników - bardzo tę korespondencję cenię. To w dużej części rozsądni, normalni ludzie, którzy chcą robić swoją robotę, ale czasem, obserwując to, co dzieje się dookoła, tracą siłę i kompas. Mieszkają tu, obchodzi ich miasto. Widzą tak wiele absurdów w funkcjonowaniu instytucji, sami gorzko się śmieją czytając o kolejnych gdyńskich sukcesach i nagrodach, widzą to co dzieje się w poszczególnych jednostkach bardzo wyraźnie, ale czują, że nie mają z kim o tym porozmawiać - że nikt tych uwag nie chce i nie potrzebuje. Wiedzą, że nie lubi się tych, którzy widzą i rozumieją zbyt dużo. To krępuje przełożonych, a oni chcą budować swoje królestwa. Przecież pamiętny Wydział Kultury za rządów naczelnika Grzechnika, gdzie w zasadzie człowiek z ulicy nie mógł wejść, nie powstał bez cichej akceptacji "góry".

Więc nie - nie czepiajmy się urzędników



Nie mówmy na nich źle, jako o całości. Tam kumuluje się wiele dobrych, ale nieuwolnionych zasobów. I chyba nawet nie czepiajmy się ich przełożonych. Od nich nie wymaga się, by byli sprawnymi menadżerami, ani by kreowali rozwiązania. Ich się nie szkoli, nie kształci, nie wspiera.

Jeśli mieć gdzieś pretensje, to proponuję kierować je na I piętro gmachu na Piłsudskiego. To tam się mianuje, wybiera i wyraża oczekiwania. To tam się zwalnia z myślenia, samodzielności i kreatywności. To tam jest ten team, który dobrze się ze sobą czuje, widzi sens swojej roboty i ma motywacje finansową. I jest im ze sobą tak dobrze, tak się nawzajem ukołysali w tym samozachwycie, że nic im już nie trzeba.

Wystarczy, byśmy nie przeszkadzali. Ani my, ani urzędnicy.

Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Opinie (281) 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (5)

    W samo sedno!

    • 75 4

    • To żenujące, że w sąsiednich miastach urzędnikom można płacić więcej. Gdynia udaje, że płaci, więc urzędnicy udają, że pracują.

      • 26 6

    • (3)

      Ciekawe kiedy ludzie z urzędu się obudzą uznaja, że już wystarczy robienia z nich popychadeł, kiedy powiedzą dość rozstawianiu na dobrze płatnych stanowiskach ziomków prezydenta...

      • 18 3

      • (2)

        Nigdy. Asertywni ludzie nie idą pracować w takie miejsca.

        • 17 4

        • asertywni ludzie są zwalniani (1)

          nie tylko w urzedach

          • 5 0

          • A czy zwolnienje z pracy, zwłaszcza z UM to jakiś rak, AIDS, białaczka czy stwardnienie rozsiane?

            • 0 0

  • Bardzo słusznie.Jeszcze góra powinna być wymieniona co max 5 lat.Bo to co tam się wyrabia to jakaś parodia.Zapomnieli że są dla mieszkańców.I tak dziwię się że ludzie na niższych stanowiskach w większości mający minimalną tam siedzą.

    • 91 1

  • (7)

    Największy pracodawca w mieście. Niektóre nazwy wydziałów czy działów i poszczególnych stanowisk świadczą, że mamy do czynienia z patologią. Urzędnikom się wydaje, że obywatel jest dla nich a nie odwrotnie. Buta i pycha.
    Urzędnik ma służyć mieszkańcom.

    • 96 9

    • A może to są Wydziały Pracy Chronionej?

      • 13 0

    • Znów kłamiesz. (3)

      W Gdyni są firmy zatrudniające więcej osób niż UM.

      • 2 5

      • Które? bo nawet port ma mniej pracowników?

        • 5 0

      • Proszè zatem wskazać które

        • 0 0

      • Nie ma takich. Samorząd gdyński zatrudnia niemal 2000 osób

        • 0 0

    • Rzecz w tym, że niektórzy mieszkańcy uważają że ta służba ma polegać na pucowaniu im butów.

      • 2 0

    • Urzędnik to też człowiek

      Owszem, zgadzam się- Urzędnik ma służyć Mieszkańcom. Proszę jednak nie zapominać, że każdy Urzędnik ma rodzinę na utrzymaniu, mieszkanie, kredyt do spłacenia i opłaty, które wciąż rosną jak każdemu Mieszkańcowi. Ten Urzędnik jak na przykład ja po 15 latach pracy w Urzędzie, po studiach wyższych i dwóch "podyplomówkach" dostaje niecałe 2,5 tys. zł na rękę, a od dwóch lat czyli w okresie największego wzrostu cen dostał 180 zł podwyżki brutto!? Jak Pan/Pani śmie mówić, że Urzędnik jest butny i pyszny? ?? To co robi każdy Urzędnik w UMG to jest właśnie służba, lojalność i ślepe oddanie, którego osoby z I piętra na Piłsudskiego nie doceniają wręcz śmieją się nam i Panu prosto w twarz ze swoich połyskujących służbowych samochodów z kierowcami nie mając pojęcia co to służba!!! W związku z tym należy wyraźnie oddzielić dwie sprawy - Urzędnicy pracują, Władze miasta zarabiają!

      • 4 1

  • Grubo. Nepotyzm pis to mały pikuś (6)

    To się nazywa mafia.

    • 76 13

    • Wszystko to samo i działają tak samo. I nepotyzm to chyba nawet większy niż w po ale wszystko to samo

      • 9 2

    • Mafia? (2)

      PiS doszedł do władzy między innymi poprzez rozdmuchiwanie niby afer. Pamięta Pan słynne ośmiorniczki? Pan Trzebiatowski wykorzystuje doświadczenia pisu. Ciemny lud wszystko kupi...

      • 5 7

      • ja pamiętam (1)

        złodzieja, co ukradł pieniądze z ofe

        • 1 2

        • A tego który ukradł drugą połowę też?

          • 0 0

    • Nepotyzmu pisu nikt nie przebije

      chyba , że obłąkany. Pis i jemu podobni to przekleństwo dla Polski i Polaków

      • 4 4

    • Nepotyzmu to tam w zasadzie nie ma

      Bo pieniądze beznadziejne, więc po co ładować swoich? :) Jedynie na zasadzie, że ktoś prowadzi firmę i dostaje wygodny etat, który pokrywa mu ZUS i daje skromny dochód :)

      • 1 0

  • Będąc ostatnio w UM już od wejścia odniosłem wrażenie, że świat się u nich zatrzymał na etapie Covid19.

    • 87 6

  • (1)

    Nim wysze stanowisko tym gorzej, udawanie, kłamanie, wałki, chamstwo.

    • 62 3

    • zupełnie tak samo jest w rządzie

      • 9 1

  • Urzędnicy w Gdyni są przepracowani

    Drodzy mieszkańcy należy ograniczyć załatwianie spraw w urzędzie. A urzędnikom należy się premia za "przepracowanie"

    • 27 38

  • Opinia wyróżniona

    (26)

    Niestety, to co Pan napisał to prawda. Jestem 'szarym' urzędnikiem. Nie mamy prawa się odezwać w ważnych sprawach i tam, gdzie wydawane są pieniądze. Wymaga się od nas coraz więcej za to samo wynagrodzenie. Często zostajemy po godzinach, które nie są płatne. Ludzie przychodzący do Urzędu są sfrustrowani zasadami obsługi ustalonymi wyżej, a obrywamy my. Ciężko jest się uśmiechać w takich warunkach.

    • 271 12

    • (7)

      Bez sensu...dlaczego nie zmienisz pracy?

      • 20 44

      • (6)

        pewnie, niech wszyscy urzędnicy zmienią prace, tylko ciekawe kto wtedy wyda prawa jazdy, dokumenty tożsamości, rejestracje, 500 + srus i inne

        • 46 15

        • połowę z tych rzeczy można bez problemu zlikwidować (2)

          spytaj pierwszego z brzegu obywatela USA ile kwitow i zaświadczeń potrzebuje.Zaledwie połowę tego co Polak -jesli nie mniej.I co? I wszystko tam gra,kraj ,swietnie funkcjonuje.A urzednikow na 100 tys mieszkancow znacznie mniej niz w Polsce.

          • 17 12

          • Chcesz co roku stać cały dzień w kolejce do DMV jak Amerykanie?

            Ja podziękuję.

            • 6 0

          • Można, można... ale nie żyjemy w USA tylko w Polsce

            Posłowie co roku tworzą kilkadziesiąt nowych ustaw, ministrowie setki rozporządzeń do nich. Pretensje do prawodawcy, który coraz bardziej nas biurokratyzuje, zamiast cyfryzować.

            • 10 0

        • tak, niech wszyscy zmienią pracę

          inaczej nigdy się nie poprawi

          • 9 1

        • w Finlandii wszystko załatwia się na poczcie.

          • 3 1

        • Niech nie wypłacają. Będzie lepiej

          • 0 0

    • Prawda

      • 17 2

    • i jeszcze... (3)

      Dodałbym jeszcze, że w opinii interesantów czy nawet komentujących artykuły jesteś nierobem, siedzącym i pijącym kawę, albo wprost złodziejem członkiem grupy mafijnej żerującej na podatkach.

      • 43 1

      • aha i jeszcze jedno

        jeśli masz cokolwiek wspólnego z jakąkolwiek gminną nieruchomością to na bank jesteś w gangu z deweloperem.

        • 14 1

      • no bo poniekąd nim jesteś (1)

        pracując w urzędzie reprezentujesz tą klikę - kto wysługuje się tej mafii za zrabowane nam pieniądze, ten ją wspiera i popiera, niestety. Chcesz być czysty, to rzuć to bagno.

        • 8 8

        • Idąc tym tokiem rozumowania, to trzeba też rzucić to państwo, bo kto tu mieszka, pracuje, opłaca składki i podatki ten wspiera i popiera niestety ten (nie)rząd i system w którym żyjemy!

          • 11 0

    • ...

      W Gdańsku to samo! Kierownicy co sr*ją się by cokolwiek się odezwać. Tylko przytakują. Dyrektorzy co se premia dają za nic. A taki szary człowiek ma robić za półtora etatu to premia się nie należy, a o podwyżkach to nie wspomnę.

      • 12 0

    • (2)

      Gdyby mi nikt nie płacił za nadgodziny to nie zostałbym. Prawo jest po twojej stronie.

      • 12 0

      • tylko w teorii (1)

        • 2 1

        • Urząd może przetrzymać pracownika i nie pozwolić zwolnić się od razu. Ale przyszły pracodawca też nieraz zaczeka

          • 0 0

    • (1)

      Tylko że takie same realia lub bardzo podobne występują w co drugiej firmie prywatnej i nikt z tego powodu nie pisze artykułów wszyscy przywykli ze tak jest a i tak nikt nie miałby pomysłu ani woli żeby to zmienić.

      • 6 8

      • W firmach prywatnych jest jeszcze gorzej.

        • 5 1

    • zapraszamy do sektora prywatnego (1)

      rzuć to bagno i bądź wolnym człowiekiem z czystym sumieniem.

      • 6 2

      • Większość sektora prywatnego to korpo które jest takim UM dla tych którzy gorzej się uczyli

        • 0 1

    • Zmień pracę weź kredyt.

      Sektor prywatny czeka, po co siedzisz gdzieś gdzie tobie źle? a to, że urzędem rządzą układy to chyba wie każdy. Problemy się zaczną jak stracą władzę, wtedy te wszystkie teczki z za szaf powypadają :)

      • 6 1

    • Stąd wasza samonobilitacja!

      Macie frajdę, jak możecie dokopać petentowi! Fuj!

      • 0 0

    • Jaki masz problem, olej ich! Ja zmieniłem i mnie guzik obchodzi syf w byłym urzędzie. Było minęło

      • 1 0

    • Przecież nie zasady obsługi mieszkańców są problemem UMG a polityka kadrowa

      Sfera obsługi mieszkańców na tle całej reszty pracy UMG powiedziałbym że działa najlepiej

      • 0 0

    • Nieroby

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane