• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdyńscy urzędnicy: zasób czy udręka?

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
5 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
- Miejscy urzędnicy działają tak, jak oczekują od nich ich przełożeni. Jeśli mamy jakieś zastrzeżenia powinniśmy kierować je do urzędniczej góry - przekonuje Zygmunt Zmuda Trzebiatowski. - Miejscy urzędnicy działają tak, jak oczekują od nich ich przełożeni. Jeśli mamy jakieś zastrzeżenia powinniśmy kierować je do urzędniczej góry - przekonuje Zygmunt Zmuda Trzebiatowski.

Bardzo kuszące i dziecinnie łatwe byłoby napisanie krytycznego tekstu o gdyńskich urzędnikach, podobnego do dziesiątek innych w tym tonie. Gdy się krytykuje, ma się pewność, że inni w tekście odnajdą swoje doświadczenia i odczucia, popłynie fala komentarzy, w których wszyscy nawzajem będziemy się nakręcać i złorzeczyć, pisząc o "darmozjadach", "niekompetentnych" i tak dalej. I właśnie dlatego tego nie zrobię.



Czy pracowałeś kiedyś jako urzędnik?

Czy zatem chcę bronić tezy, że jest świetnie, a Urząd Miasta Gdyni i miejskie jednostki organizacyjne to wzory funkcjonowania? Nie. Stawiam tezę, że z każdej grupy można zrobić dobry team albo zdemotywowaną bandę. Kluczem jest postawa i kompetencja tych, którzy kierują i wyznaczają zadania.

I TU mamy WIELKI problem.

Pieniądze, rozwój, sensowne działanie i motywujący zespół



Jak wiemy, wśród różnych motywacji, dla których ludzie podejmują pracę w konkretnym miejscu, jest kilka dominujących: chęć zarobienia potrzebnych do godnego życia pieniędzy, chęć rozwoju, chęć robienia rzeczy sensownych i potrzebnych, chęć pracy w dobrym, motywującym zespole.

Z pieniędzmi w budżetówce, zwłaszcza na niższych stanowiskach, nigdy szału nie było, nie ma i pewnie nie będzie, choć lepiej być powinno i czasami może, co pokazują inne samorządy.

Chęć rozwoju to bodziec naturalny, choć na pewnych stanowiskach w urzędzie to postulat nie do zrealizowania, chyba, żeby zapewnić ludziom awans pionowy lub choćby poziomy. Brak tych bodźców i możliwości skutkuje powolnym powstawaniem armii ludzi nieoczekujących zmian, nawykłych do rutynowych, przewidywalnych rozwiązań, nieelastycznych, pozbawionych kreatywności.

Ale, gdy ma się poczucie, że to, co się robi, jest istotne i ważne, to pomaga to w kontynuowaniu pracy. Gorzej, gdy ma się poczucie, że to co robimy, mało kogo interesuje, nikt nie umie tego docenić czy podziękować. A w razie błędu czy niepowodzenia - natychmiast oberwiemy. Zaczyna się więc tworzenie podkładek, notatek, "dupokrytek", uciekania od podejmowania niesztampowych decyzji oraz panika, gdy jednak trzeba je podjąć.

No i wreszcie ten dobry, motywujący zespół. A z tym bywa różnie, zwłaszcza, gdy na jego czele staje osoba "znikąd", wybrana w fasadowym konkursie albo co gorsza, osoba, która już kiedyś w normalnym postępowaniu nie była w stanie dostać pracy.

Polityka kadrowa jak totolotek



Tajemnicą poliszynela jest, że obecny dyrektor ZDiZ, "odkrycie towarzyskie" wiceprezydenta Marka Łucyka, zanim został szefem tej jednostki, próbował dostać w niej pracę jako specjalista, czyli na dużo niższym szczeblu. Okazało się, że był słabszy od konkurentów, więc pracy nie dostał. Wrócił dopiero w prezydenckiej teczce, a liczba osób z ZDiZ, która od czasu tej nominacji odeszła, robi wrażenie. Przygnębiające.

Polityka kadrowa na poziomie szefów wydziałów i poszczególnych jednostek wygląda czasem jak gra w totolotka. Jak gdyby prezydent wrzucił do maszyny losującej kilka nazwisk najbardziej wiernych pretorian i tylko spośród nich wybierał.

Ryński? Pokieruje wydziałem! Albo nie - do ZDiZ go! Albo nie - jednak do wydziału! Nie dziwi mnie, że Andrzej Ryński wybrał w końcu Warszawę - od ciągłej karuzeli może zemdlić. Witowski? Wydział Budynków. Albo nie - ZDiZ. Albo nie - TBS Czynszówka!

Odchodzi wicedyrektor ZDiZ. Odpowiadał za najważniejsze sprawy Odchodzi wicedyrektor ZDiZ. Odpowiadał za najważniejsze sprawy

Wydziały Ludzi Niezwalnialnych



Osobna grupa to, o czym już kiedyś pisałem, osoby, których niezbyt można lub wypada zwolnić, ale chodzi o to, by nie przeszkadzały. Dla nich tworzy się Wydziały Ludzi Niezwalnialnych. Jak potem zbudować motywacje ludzi pracujących w Biurze Rozwoju Miasta czy Wydziale Współpracy i Analiz Samorządowych, gdy widzą, że ich jedynym zadaniem jest... przychodzenie do pracy? Czasem coś przypadkowo wytworzą, ważne, by tymi wytworami nie zawracać zbytnio głowy decydentom.

Obu wydziałów już nie ma, bo Niezwalnialni odeszli na emerytury, ale co dzieje się w głowach ludzi, którzy z nimi i dla nich pracowali, i jak mają wierzyć w sensowność swojej pracy - nie mam pojęcia.

Albo gdy powstają nowe wydziały lub istniejące obsadzane są ludźmi, których łączy to, że jeszcze chwile temu pracowali z obecną panią wiceprezydent w Agencji Rozwoju Gdyni? A przecież tak było z utworzeniem Wydziału Strategii czy z obsadzeniem Biura Prezydenta. Jak znaleźć swoją misję, gdy idzie się pracować do wydziału utworzonego po to, by dotychczasowa pełnomocniczka ds. polityki rodzinnej mogła nareszcie etatowo pracować? I jak się trzeba czuć, gdy po krótkim okresie szefowa zmienia zdanie, decydując się na start w (uwaga, żart!) konkursie, by zostać tym razem dyrektorką Gdyńskiego Centrum Kultury? Jak sobie w takich realiach wmówić, że to co się robi, ma sens i jest ważne? Zaczyna się nawykać do tego, że jest się pionkiem i wykonawcą poleceń bez żadnej jasności co do dłuższej perspektywy.

Beata Nawrocka pokieruje Gdyńskim Centrum Kultury Beata Nawrocka pokieruje Gdyńskim Centrum Kultury

Gdy miałem okazję przez 1,5 roku uczestniczyć w posiedzeniach Kolegium Prezydenta i przeglądałem wykaz podejmowanych zarządzeń, ciekawiła mnie kwestia szkoleń dla urzędników. Może dziś świat jest inny (obstawiam, znając stan miejskich finansów, że nie) ale wtedy, jedyne szkolenia na jakie kierowano urzędników, to były te wymagane przepisami prawa (zmiana przepisów, wejście w życie nowej ustawy, aktualizacja prawa zamówień publicznych itd.). Nigdy nie dostrzegłem warsztatów dla kadry kierowniczej, jakiejś ciekawej podyplomówki czy szkolenia z zarządzania zespołem, motywacji, rozwiązywania konfliktów - ogólnie, kompetencji miękkich.

Zbędne wydatki? Moim zdaniem kluczowe - zwłaszcza w przypadku osób, które pracują z ludźmi bardzo różnymi, gdzie trudno o motywowanie finansami i trzeba bardzo dbać o dobrą atmosferę, przeciwdziałanie wypaleniu, motywowanie ludzi i budowanie dobrze pracującego zespołu. A zamiast motywacji, czasami można było usłyszeć od nieżyjącego już dyrektora urzędu słowa - nazwijmy to - nieparlamentarne. Od razu chce się pracować!

Gdy wiosną zaczęła się procedura nadawania numerów PESEL uchodźcom, pojawiło się zdjęcie pana prezydenta Szczurka siedzącego przy takim stanowisku, rozmawiającego z panią, zapewne z Ukrainy. Wierzę, że poza ładnym obrazkiem dla mediów, mogło to być ciekawe doświadczenie, ale jednocześnie się zastanawiam, jak często kadra zarządzająca ma okazję rzeczywiście zetknąć się z realiami obsługi klienta, poznać realia, w jakich obracają się ich podwładni i może trochę więcej zrozumieć i wiedzieć, w czym można ich wesprzeć i o co powalczyć?

Zdjęcie i opis zaprezentowane w portalu Gdynia.pl w ramach informacji o wydawaniu numerów PESEl uchodźcom z Ukrainy w punkcie obsługi mieszkańców w centrum handlowym Riviera. Zdjęcie i opis zaprezentowane w portalu Gdynia.pl w ramach informacji o wydawaniu numerów PESEl uchodźcom z Ukrainy w punkcie obsługi mieszkańców w centrum handlowym Riviera.
Mnie uczono, że dobry menadżer to taki, który przed zespołem broni decyzji swoich przełożonych, a w rozmowie z przełożonymi zawsze staje po stronie swojego zespołu - o takie doświadczenie w urzędzie nie jest łatwo, gdy szef wydziału sam jest w stresie i wie, że oczekuje się od niego przychodzenia z dobrymi wiadomościami, a posłańców przynoszących złe wieści się zabija.

Spychologia i klakierzy



W efekcie mamy to co mamy, czyli urzędnicy koncentrują się na tym, by o problemie, który widzą, możliwie długo nie dowiedział się nikt z przełożonych. A prezydent otoczony klakierami słyszy w kółko, że wszystko jest świetnie, wszystko działa i jest RE-WE-LA-CYJ-NIE. Gdy pojawi się artykuł krytyczny, to dlatego, że "redakcja nie lubi Gdyni", albo że "to inna opcja polityczna", albo że "ten konkretny dziennikarz jest po prostu kiepski, tendencyjny i nie zna faktów".

Gdy urzędników najpierw przez kilka lat się ćwiczy, podporządkowuje sobie i ustawia, to potem można śmiało wysyłać ich na placówki, mając pewność, że nie będą szukać autonomii i będą wiedzieć, że od kreatywności to jest ewentualnie ich szef. Oni mają być w gotowości i raportować.

I tak ruszały w Gdynię kolejne panie z wydziału kultury: najpierw, darzona szczególnym zaufaniem Karolina Grabowicz do Muzeum Emigracji, później Karin Moder do Muzeum Miasta Gdyni, a ostatnio, (do czasu aż ujawniła swoje ambicje Beata Nawrocka) Bernadetta Rąbalska, obejmując czasowo funkcję p.o. dyrektora GCK. Pani Bernadetta wystartowała nawet w konkursie, być może nie orientując się, że namaszczono już inną kandydatkę. Lubię panią Bernadettę i mam nadzieje, że za to faux pas nie spotkała jej żadna przykrość. W końcu słowo "konkurs" niejednego już zmyliło.

No dobra. To wróćmy do świata zwykłego urzędnika, który próbuje robić swoje. Wiedział, po co przychodzi i co go motywuje. Trafił do świata, w którym ma lepszego lub słabszego przełożonego, mniej lub bardziej zgrany zespół, marne szanse rozwoju i awansu, brak zgody na płatne szkolenia, zadania do wykonania, gdzie często nie może liczyć na informację zwrotną.

Robi, co umie i co mu powiedziano. Widzi większą lub mniejszą sensowność swoich działań. Obserwuje, że zgłaszane problemy i trudności raczej nie są oczekiwane i nie trafiają wyżej. Obserwuje rzeczywistość, która polega na tym, by możliwe blisko 100 proc. wydać pieniądze na swoje zadania, bo jeśli coś zostanie, to w przyszłym roku zostanie to obcięte jako przeszacowane.

Uczy się tego, że kluczowe jest to, by sprawę gdzieś przekazać - niekoniecznie załatwić. Trzeba zatem możliwie szybko napisać pismo i przekierować sprawę do kogoś innego, by móc powiedzieć: "swoje zrobiłem, u nas to nie leży". Spyta raz czy drugi o podwyżkę, dowie się, że nie ma opcji, potem usłyszy o podwyżkach i nagrodach dla wiceprezydentów, zobaczy kolejny remont w gabinetach na pierwszym piętrze i zrozumie, gdzie jego miejsce.

Coraz szybciej będzie się uczyć tego, że dobre informacje trzeba opisywać jako cudowne, a kiepskie - przemilczać. O podwyżkach i szkoleniach zapomni, ale za to w godzinach pracy zacznie częściej wychodzić w swoich sprawach lub coś robić na urzędowym komputerze. Coraz bardziej spodoba się praca bez petentów, którym pandemia uniemożliwiła dostęp - i jakoś tak zostało.

Do urzędu w Gdyni nie wejdziesz. Poseł pyta dlaczego Do urzędu w Gdyni nie wejdziesz. Poseł pyta dlaczego

Mało tego: mimo, że gdyński urząd miasta jest rozsiany po wielu miejscach, to prezydent, wiceprezydenci, sekretarz miasta czy skarbnik - wszyscy siedzą blisko siebie w jednym gmachu. Nie mają potrzeby być ze swoimi ludźmi ani ich kontrolować, ani wspierać. Dla nich "swoi" to są właśnie sąsiedzi z piętra, a urzędnicy - to przykra rzeczywistość. To lekceważenie słyszałem i wyczuwałem wiele razy.

Gorzkie refleksje zwykłych urzędników



Dostawałem i dostaję sporo listów od urzędników - bardzo tę korespondencję cenię. To w dużej części rozsądni, normalni ludzie, którzy chcą robić swoją robotę, ale czasem, obserwując to, co dzieje się dookoła, tracą siłę i kompas. Mieszkają tu, obchodzi ich miasto. Widzą tak wiele absurdów w funkcjonowaniu instytucji, sami gorzko się śmieją czytając o kolejnych gdyńskich sukcesach i nagrodach, widzą to co dzieje się w poszczególnych jednostkach bardzo wyraźnie, ale czują, że nie mają z kim o tym porozmawiać - że nikt tych uwag nie chce i nie potrzebuje. Wiedzą, że nie lubi się tych, którzy widzą i rozumieją zbyt dużo. To krępuje przełożonych, a oni chcą budować swoje królestwa. Przecież pamiętny Wydział Kultury za rządów naczelnika Grzechnika, gdzie w zasadzie człowiek z ulicy nie mógł wejść, nie powstał bez cichej akceptacji "góry".

Więc nie - nie czepiajmy się urzędników



Nie mówmy na nich źle, jako o całości. Tam kumuluje się wiele dobrych, ale nieuwolnionych zasobów. I chyba nawet nie czepiajmy się ich przełożonych. Od nich nie wymaga się, by byli sprawnymi menadżerami, ani by kreowali rozwiązania. Ich się nie szkoli, nie kształci, nie wspiera.

Jeśli mieć gdzieś pretensje, to proponuję kierować je na I piętro gmachu na Piłsudskiego. To tam się mianuje, wybiera i wyraża oczekiwania. To tam się zwalnia z myślenia, samodzielności i kreatywności. To tam jest ten team, który dobrze się ze sobą czuje, widzi sens swojej roboty i ma motywacje finansową. I jest im ze sobą tak dobrze, tak się nawzajem ukołysali w tym samozachwycie, że nic im już nie trzeba.

Wystarczy, byśmy nie przeszkadzali. Ani my, ani urzędnicy.

Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.

O autorze

autor

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl

Opinie (281) 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Opinia wyróżniona

    Załatwić coś w Wydziale Architketury w Gdyni to jest sukces (7)

    Nie wiem czy to kwestia zastraszania i atmosfery, i czy to przełożeni zabraniają urzędnikom np. udzielać odpowiedzi nt. prowadzonych przez nich spraw. Jakiegokolwiek pytania by się nie zadało słyszy się : proszę wysłać pismo. A w okopywaniu się celuje pani nomen-omen Plaga. Zaczynam rozumieć co popycha społeczeństwo do samowolek- wielokrotne odbicie się od urzędu, który daje odmowę za brak przecinka. Od czasu pandemii dostać sie a spotkanie, by omówic swój wniosek to mission imposible :(

    • 133 14

    • Bardzo ogólnikowy komentarz, który nie daje możliwości realnej oceny czy pan "interesant" miał rację w konkretnej sprawie. (2)

      Nie wszystkie informacje mogą być udzielane osobom, które nie mają interesu w sprawie, istnieje również ochrona danych osobowych, a ponadto nawet jeśli coś się powie interesantowi, może on to zrozumieć po swojemu a potem wykrzykiwać że tak właśnie "doradził" mu urzędnik. Życie zna takie przypadki, niestety...

      • 6 4

      • pytanie dotyczyło sprawy "interesenta"

        Na pytanie: Czy rozpatrywane przez Panią P. zgłoszenie robót złożone przeze mnie wnioskiem takim i takim z dnia takiego i takiego, zostało przyjęte ( gdy jest zgoda, to urząd nie pisze pisma tylko wydaje tzw. milczącą zgodę, a jak nie to wydaje sprzeciw i może wydano sprzeciw, który sobie gdzieś krąży z pomocą Poczty Polskiej") usłyszałem, proszę wysłać pismo z takim pytaniem . Podałem nr wniosku, wszelkie dane które pozwalają mnie zidentyfikować, nr pism którymi uzupełniałem wniosek. Oczekiwałem tylko odpowiedzi tak lub nie. Jeśli otrzymałbym odpowiedz tak, wystąpił bym pisemnie o zaświadczenie o przyjęciu. Żyję z prowadzenia procesów budowlanych od 20 lat i ta sytuacja przerosła już nawet słynny urząd w Wejherowie.

        • 0 0

      • Tłumaczysz koniowi

        • 0 0

    • Prawda i jeszcze raz prawda...

      stosunek urzędników do mieszkańców miasta w realizacji zgłaszanych problemów jako żywo przypomina opis urzędników carskich. Tutaj nic się nie pomaga, tutaj nic nie można. Oczekiwania urzędnicze co do przedkładanych projektów wykraczają poza wymogi prawa. Autorzy projektów (architekci) wola nie dyskutować i postępować w ślad za tymi oczekiwaniami niż podjąć uzasadniona na gruncie prawa walkę z widzimisię urzędniczym.
      No chyba ze jest się kimś zaprzyjaźnionym... to wtedy można więcej.
      Mam nieodparte wrażenie, że za takimi działaniami stoi frustracja urzędników wywołana brakiem ich kompetencji oraz zazdrością wobec bardziej sprawnych kolegów - architektów..

      • 0 0

    • Ala

      Potwierdzam. Jak szukaliśmy architekta na budowę to mówili tylko nie Gdynia, z nimi nic się nie da załatwić. I ze przepisy interpretują jak chcą.

      • 4 2

    • Jak byś się nazywał Pan B. ( tak jak słynny bohater serialu kiepscy) to by nie było żadnego problemu (1)

      • 5 0

      • A wcześniej w "Karierze Nikodema Dyzmy'

        Ciemna postać finansowa.

        • 2 0

  • Opinia wyróżniona

    (26)

    Niestety, to co Pan napisał to prawda. Jestem 'szarym' urzędnikiem. Nie mamy prawa się odezwać w ważnych sprawach i tam, gdzie wydawane są pieniądze. Wymaga się od nas coraz więcej za to samo wynagrodzenie. Często zostajemy po godzinach, które nie są płatne. Ludzie przychodzący do Urzędu są sfrustrowani zasadami obsługi ustalonymi wyżej, a obrywamy my. Ciężko jest się uśmiechać w takich warunkach.

    • 271 12

    • Nieroby

      • 0 0

    • zapraszamy do sektora prywatnego (1)

      rzuć to bagno i bądź wolnym człowiekiem z czystym sumieniem.

      • 6 2

      • Większość sektora prywatnego to korpo które jest takim UM dla tych którzy gorzej się uczyli

        • 0 1

    • (2)

      Gdyby mi nikt nie płacił za nadgodziny to nie zostałbym. Prawo jest po twojej stronie.

      • 12 0

      • tylko w teorii (1)

        • 2 1

        • Urząd może przetrzymać pracownika i nie pozwolić zwolnić się od razu. Ale przyszły pracodawca też nieraz zaczeka

          • 0 0

    • (7)

      Bez sensu...dlaczego nie zmienisz pracy?

      • 20 44

      • (6)

        pewnie, niech wszyscy urzędnicy zmienią prace, tylko ciekawe kto wtedy wyda prawa jazdy, dokumenty tożsamości, rejestracje, 500 + srus i inne

        • 46 15

        • Niech nie wypłacają. Będzie lepiej

          • 0 0

        • połowę z tych rzeczy można bez problemu zlikwidować (2)

          spytaj pierwszego z brzegu obywatela USA ile kwitow i zaświadczeń potrzebuje.Zaledwie połowę tego co Polak -jesli nie mniej.I co? I wszystko tam gra,kraj ,swietnie funkcjonuje.A urzednikow na 100 tys mieszkancow znacznie mniej niz w Polsce.

          • 17 12

          • Można, można... ale nie żyjemy w USA tylko w Polsce

            Posłowie co roku tworzą kilkadziesiąt nowych ustaw, ministrowie setki rozporządzeń do nich. Pretensje do prawodawcy, który coraz bardziej nas biurokratyzuje, zamiast cyfryzować.

            • 10 0

          • Chcesz co roku stać cały dzień w kolejce do DMV jak Amerykanie?

            Ja podziękuję.

            • 6 0

        • w Finlandii wszystko załatwia się na poczcie.

          • 3 1

        • tak, niech wszyscy zmienią pracę

          inaczej nigdy się nie poprawi

          • 9 1

    • Przecież nie zasady obsługi mieszkańców są problemem UMG a polityka kadrowa

      Sfera obsługi mieszkańców na tle całej reszty pracy UMG powiedziałbym że działa najlepiej

      • 0 0

    • Jaki masz problem, olej ich! Ja zmieniłem i mnie guzik obchodzi syf w byłym urzędzie. Było minęło

      • 1 0

    • Stąd wasza samonobilitacja!

      Macie frajdę, jak możecie dokopać petentowi! Fuj!

      • 0 0

    • i jeszcze... (3)

      Dodałbym jeszcze, że w opinii interesantów czy nawet komentujących artykuły jesteś nierobem, siedzącym i pijącym kawę, albo wprost złodziejem członkiem grupy mafijnej żerującej na podatkach.

      • 43 1

      • no bo poniekąd nim jesteś (1)

        pracując w urzędzie reprezentujesz tą klikę - kto wysługuje się tej mafii za zrabowane nam pieniądze, ten ją wspiera i popiera, niestety. Chcesz być czysty, to rzuć to bagno.

        • 8 8

        • Idąc tym tokiem rozumowania, to trzeba też rzucić to państwo, bo kto tu mieszka, pracuje, opłaca składki i podatki ten wspiera i popiera niestety ten (nie)rząd i system w którym żyjemy!

          • 11 0

      • aha i jeszcze jedno

        jeśli masz cokolwiek wspólnego z jakąkolwiek gminną nieruchomością to na bank jesteś w gangu z deweloperem.

        • 14 1

    • Zmień pracę weź kredyt.

      Sektor prywatny czeka, po co siedzisz gdzieś gdzie tobie źle? a to, że urzędem rządzą układy to chyba wie każdy. Problemy się zaczną jak stracą władzę, wtedy te wszystkie teczki z za szaf powypadają :)

      • 6 1

    • (1)

      Tylko że takie same realia lub bardzo podobne występują w co drugiej firmie prywatnej i nikt z tego powodu nie pisze artykułów wszyscy przywykli ze tak jest a i tak nikt nie miałby pomysłu ani woli żeby to zmienić.

      • 6 8

      • W firmach prywatnych jest jeszcze gorzej.

        • 5 1

    • ...

      W Gdańsku to samo! Kierownicy co sr*ją się by cokolwiek się odezwać. Tylko przytakują. Dyrektorzy co se premia dają za nic. A taki szary człowiek ma robić za półtora etatu to premia się nie należy, a o podwyżkach to nie wspomnę.

      • 12 0

    • Prawda

      • 17 2

  • UM Gdynia

    Rączka Rączke myje

    • 0 1

  • Nawet Jezus miał swojego Judasza (1)

    Pomyślcie sobie, że zatrudniacie Zygmunta. Pokazujecie mu tajemnice, mówicie co trzeba usprawnić, czym należy się zająć i jakie są słabe strony Waszej organizacji. Zacznijcie mu ufać. Dopuśćcie do sekretów.
    A później Zygmunt, dla poklasku i własnego niespełnionego ego idzie z tym wszystkim do mediów.
    Czy z firmą Vectra Zygmunt też tak zrobi?
    Chcielibyście mieć Zygę u siebie w firmie?

    • 3 2

    • Jako sprzątacza może. Ale bez kluczy do gabinetów

      • 0 0

  • Pan Zygmunt zapomniał wspomnieć o dziwnym konkursie i "przyniesieniu w teczce" swojego kolegi, przyjaciela Komendanta Straży Miejskiej. Szkoda, że punktuje innych tylko nie swoich ale właśnie takim postępowaniem można poznać intencje piszącego

    • 1 0

  • Zgadzam się w 100%

    Urząd to brak szans na rozwój i głodowa pensja.

    • 0 0

  • Czy to jest samokrytyka (3)

    Artykuł można ocenić, iż jest prawie obiektywny. Autor ( były radny) napisał opowiesc z mchu i paproci. Całkowicie pominął wątek związany z ustawowymi ograniczeniami związanymi z wynagrodzenuami urzędników i spakiem dochodów miasta wynikającym z obecnej polityki Rządu. No i niespełnione ambicje! Jak mieszkańcy Gdyni mogli go nie wybrać na Prezydenta miasta ? Ci co glosowali na niego jako radnego więcej takiego błędu pewnie nie popełnia. Pan były radny powinien pisać w portalu ploteczki. Ale i tu na pewno by się nie sprawdził. To jest przykład populisty, który bedac radnym brał kasę i nic nie wniósł do rozwoju miasta i wsparcia tych urzędników, którzy jego zdaniem są w większości niewolnikami. Nie mieszkam w Gdyni, ale część mojej rodziny od kilku pokoleń tam mieszka i na pewno nie zamieniliby urzędującego Pana Prezydenta W.Szczurka na autora tego artykułu. W pełni podzielam ich zdanie. Jestem urzędnikiem, ale nie pracuje w Gdyni i jestem świadomy, iż pozyskanie do administracji wysokiej klasy specjalistów to tak jakby wygrać szóstkę w toto lotka. Zwiększa się zadania samorządom i obniżą się ich dochody. Ten wątek autor całkowicie pominął. Co Pan zrobił dla tych biednych urzędników?

    • 3 11

    • Dokładnie

      Zygmunt to znany Gdyński pieniacz, który oporcz negatywnego gadania NIC jeszcze nie osiągnął na rzecz ludzi.

      • 0 0

    • Ogarniczenia to bzdura, wygodny argument

      Zgadza się, są narzucone widełki - jednak praktycznie nikt nie zarabia na górnych pułapach dla swoich stanowisk, które są określone w wewnętrznych dokumentach. Gdyby faktycznie płacili po górnych widełkach, nie byłoby źle. Także możliwości są, tylko to bardzo wygodne wytłumaczenie

      • 2 0

    • Dokładnie

      mam podobne zdanie

      • 0 2

  • Urzędników jest za dużo to i płace mniejsze a obsługa beznadziejna (3)

    • 24 7

    • .... (2)

      za dużo? skąd te wnioski? pracowałeś tam że się wypowiadasz?

      • 12 2

      • (1)

        Nie pracowalem, ale nie trzeba posiadać nadprzyrodzonych zdolności, by to zauważyć "gołym okiem".

        • 5 8

        • uhuhu

          takie magiczne zgodności masz, super!

          • 0 0

  • Trzeba zrobic wszystko .zeby ta banda (1)

    wyleciala z um .My gdynianie musimy sie zjednoczyc przy wyborach j pognac
    tych darmozjadow i kolesiow wzajemnej adoracji.Ich czas sie skonczyl....definitywnie.

    • 8 2

    • Jeśli zjednoczeniem się nazywasz głosowanie na pis to na gdynian nie licz. Spróbuj u siebie na wsi się zjednoczyć hehe

      • 0 0

  • Najlepszy urząd w Polsce!

    Zawsze profesjonalna i miła obsługa, a przede wszystkim rezerwowanie wizyt i możliwość załatwienia czegoś w sobotę. Buziaki!

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane