- 1 Wypadek i blokada obwodnicy. W akcji LPR (50 opinii)
- 2 Rozporządzenie ws. zakazu wstępu do lasów (125 opinii)
- 3 "Pani już tu nie mieszka". Wyrzucili też kota (786 opinii)
- 4 2,5 roku więzienia dla rosyjskiego szpiega (55 opinii)
- 5 Majówkowe świętowanie, ale bez parady (68 opinii)
- 6 Drogie oferty na remont Zielonej w Gdyni (46 opinii)
Górka do zjeżdżania: dobro już nie tak powszechne
Pierwszy od dwóch lat większy śnieg w Trójmieście uzmysłowił mi, że dostęp do zimowych atrakcji nie jest taki sam dla wszystkich.
Po wyjściu z rodzinnego domu przy ul. Leszczyńskich na Zaspie miałem trzy minuty do dwóch najbliższych górek, z których można było zjeżdżać na sankach.
Przy oddalonej o pięć minut podstawówce znajdowała się kolejna górka, z której po lekcjach zjeżdżało się na tornistrze, worku na kapcie lub - co odważniejsi - "na butach".
Gdybym zdecydował się na 10-minutowy spacer, takich górek znalazłbym kilkanaście.
W podobnej sytuacji były wszystkie dzieci mieszkające na dużych osiedlach w Trójmieście: nie tylko tych położonych na wzgórzach jak Morena, Chełm, górna Chylonia czy Oksywie, ale i na płaskich jak stół: Przymorzu czy Żabiance.
Górki to było wówczas bardzo sprawiedliwie rozdzielone dobro.
Ale dziś tak już nie jest.
Zdałem sobie z tego sprawę, gdy po latach ignorowania górek, ponownie zainteresowałem się nimi, bo do "sankowego" wieku dorósł mój synek.
Wyjście na sanki, które kiedyś było najprostszą zimową aktywnością dla dzieci, nagle stało się bardziej skomplikowane. O ile bowiem te górki, które powstały kilkadziesiąt lat temu, wciąż stoją i cieszą okoliczne dzieci, to na nowych osiedlach ich jest jak na lekarstwo.
Wiadomo dlaczego: budujący nowe domy deweloperzy pękają z dumy, gdy na rachitycznym placu zabaw ustawią dwie huśtawki i kawałek piaskownicy. Usypanie górki to byłaby już ekstrawagancja pełną gębą.
Pół biedy, jeśli osiedle znajduje się w naturalnie pofałdowanej okolicy. Mali mieszkańcy - nomen omen - Pięciu Wzgórz czy Witomina tego problemu nie mają, ale ci z nowych osiedli na płaskich terenach muszą zapuszczać się na poszukiwania górek gdzieś dalej.
My w tym sezonie mamy już za sobą wyprawę - bo inaczej tego nie można nazwać - na sanki do Kolbud, Matarni i Osowy. Tam nie tylko są górki, ale też znacznie więcej śniegu niż we Wrzeszczu (Zobacz dlaczego: Gdzie jest cieplej, a gdzie zimniej w Trójmieście).
O tyle dobrze, że po piątkowych opadach śniegu biało jest też na dolnym tarasie, dzięki czemu w weekend pewnie odwiedzimy Podleśną Polanę albo górkę na VII Dworze. To w końcu tylko 25 minut piechotą od domu.
Dla spragnionego sankowego szaleństwa pięciolatka - pikuś.
Zobacz, gdzie można zjeżdżać na sankach w Trójmieście
Na Chwarznie dzieci zjeżdżają na sankach
Saneczkowy armagedon w Osowej
Opinie (252) 8 zablokowanych
-
2021-01-16 09:23
Kiedyś sie jeszcze zjezdzalo przy pogotowiu na Żwirki i Wigury (Gdynia) czy Stolarskiej, tylko trza bylo uważać żeby w ławkę lub auto nie wrąbać ;)))) (mnie sie raz zdarzyło). :P
- 19 0
-
2021-01-16 09:17
Dawniej to byly czasy
Dziś może i by się górki przydały ale czy mu się chce ? Podejrzewam że jakaś gierka z górki na pazurki (: to taka ironia dzisiejszych czasów
- 10 0
-
2021-01-16 09:12
Mimo,iż mieszkalem
na Przymorzu sporo czasu w dzieciństwie spędziłem u kuzynów na Karwinach a tam nie było problemu z brakiem górek czy śniegu w latach 90'
- 30 1
-
2021-01-16 09:12
Och te górki
Tyle frajdy, a to niby tylko górka;) Oj spędzało się tam sporo czasu. Ilu kolegów i koleżanek poznało :)
I nikt nie musiał brać zwolnienia z WF. Pełna dowolność ćwiczeń . Co komu pasowało :)- 70 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.