- 1 Z dworca na Jasień 80 zł (616 opinii)
- 2 Mapa pożarów aut w Trójmieście (94 opinie)
- 3 Zamkną ulicę w Sopocie na 3 miesiące (38 opinii)
- 4 Nowe oblicze Wroniej Górki na Aniołkach (39 opinii)
- 5 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (64 opinie)
- 6 Co się wydarzyło na lotnisku z piątku na sobotę (366 opinii)
Kierowcy: zbyt długo czekamy na rogatkach w Chyloni
16 lipca 2014 (artykuł sprzed 9 lat)
Kierowcy jeżdżący po Gdyni pytają, czy nie da się skrócić czasu oczekiwania na przejeździe kolejowym pomiędzy ulicami: Hutniczą i Chylońską . PKP odpowiada, że owszem... gdyby nie dwóch zarządców linii kolejowej.
Marzeniem wielu jest tunel, jednak na to nie ma pieniędzy. Kierowcy podpowiadają więc prostsze rozwiązanie.
- A gdyby częściej puszczać samochody przez szlabany? Bywa, że trzeba stać pół godziny, w tym czasie przejadą dwa pociągi - przerwa miedzy nimi to 10 minut. Czasem wydaje mi się, że ktoś robi to na złość zmotoryzowanym, tworząc korki - opowiada pan Przemysław.
To jak ważne są to dla zmotoryzowanych punkty na mapie komunikacyjnej Gdyni, pokazał zeszłoroczny remont torów. Trzeba było na kilkanaście dni zamknąć przejazd. W rozładowaniu korków pomogły wakacje, w trakcie których zdecydowano się na prace modernizacyjne.
Sytuacja dotyczy innych przejazdów kolejowych w Trójmieście. Bywa, że wiąże się to z większą dyskusją, tak jak to miało miejsce w Oruni. Tam po marcowych zmianach kierowcy musieli przed zamkniętymi szlabanami czekać nawet 40 minut. Powód? Dopuszczalna prędkość pociągów na tym odcinku - 160 km/h. Mieszkańcy chcieliby tunel, miasto odpowiedziało, że nie ma pieniędzy, a PKP zadeklarowało, że sprawdzi system sterowania ruchem na przejeździe w Oruni i - jeśli będzie trzeba - dokona korekt.
Na podobne ruchy nie ma co liczyć na gdyńskich przejazdach. Powodem jest struktura właścicielska torów - w części należących do SKM, w innej do PKP PLK. To oznacza, że dróżnik, by puścić ruch samochodowy musi otrzymać sygnały od dyżurnych ruchu z obydwu miejsc.
- To z kolei wywołuje poczucie, że wszystko trwa zbyt długo, jednak najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo. Nie można podjąć decyzji bez dokładnych dyspozycji z SKM i PKP PLK, że żaden pociąg nie nadjedzie. Jedna "zgoda" nie wystarczy - wyjaśnia Marek Szulkowski, zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Gdyni.
Przyznaje, że bywają sytuacje, gdy nie ma połączenia z jednym z dyżurnych ruchu z przyczyn niezależnych od dróżnika lub niespodziewanie się ono przeciąga.
- Ci pracownicy i tak są pod ogromną presją z powodu charakteru zajęcia i odpowiedzialności przez kilkanaście godzin. Nie chcemy jeszcze bardziej ich stresować. Sam jestem "ofiarą" rozwiązań na tym przejeździe, więc rozumiem kierowców. Rozwiązać problem może tylko przebudowa tego skrzyżowania - dodaje Szulkowski.
Materiał archiwalny
Zobacz pozorowany wypadek na przejeździe kolejowym