• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie ma wyroku za molestowanie w domu dziecka. Będzie zmiana kwalifikacji czynu?

Piotr Weltrowski
21 maja 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Sędzia Magdalena Czaplińska wcześniej bardzo sprawnie prowadziła proces, teraz jednak, w związku z nieobecnością oskarżonego na sali i możliwością zmiany kwalifikacji czynu, zmuszona była odroczyć wydanie wyroku do połowy lipca. Sędzia Magdalena Czaplińska wcześniej bardzo sprawnie prowadziła proces, teraz jednak, w związku z nieobecnością oskarżonego na sali i możliwością zmiany kwalifikacji czynu, zmuszona była odroczyć wydanie wyroku do połowy lipca.

Mimo zapowiedzi sąd nie ogłosił w środę wyroku w sprawie męża dyrektorki jednego z rodzinnych domów dziecka w Gdańsku oskarżonego o molestowanie niepełnoletniej podopiecznej. Sprawa została odroczona do połowy lipca.



Dlaczego procesy w Polsce tak długo trwają?

Sprawa M. Z. - ze względu na dobro dzieci ujawniamy tylko jego inicjały - rozpoczęła się przed gdańskim sądem w styczniu. Wyjątkowo szybko - bo po czterech miesiącach proces zakończono. Pozostało tylko wydanie wyroku, które sąd zapowiedział na 21 maja.

Wyrok nie został jednak tego dnia wydany. Sąd przeanalizował bowiem materiał dowodowy i dopuścił możliwość zmiany kwalifikacji czynu. Zmiany takiej dokonać można tylko otwierając ponownie przewód sądowy i informując oskarżonego... który w środę nie pojawił się na sali rozpraw.

Sąd nie zdradził, o jaką zmianę kwalifikacji może chodzić, spekulować nie chciała też prokuratura. Nieco więcej do powiedzenia miał obrońca M. Z., Bolesław Senyszyn. - Mogę tylko się domyślać, ale być może sąd będzie chciał zakwalifikować zachowanie mojego klienta jako naruszenie cielesności a nie molestowanie. Ale to tylko domysły - stwierdził.

A na czym polegało zachowanie M. Z.?

Wszystko zaczęło się wiosną zeszłego roku. Wtedy to 16-letnia dziewczyna, podopieczna Z., opowiedziała najpierw koleżance, a potem nauczycielowi i szkolnemu psychologowi, o zachowaniu "wujka".

Kiedy sprawę zgłoszono policji, M. Z. został zatrzymany, rozwiązano też umowę dotyczącą prowadzenia rodzinnego domu dziecka przez jego żonę (kilkoro dzieci, które były pod jej opieką trafiło do innych rodzinnych domów dziecka).

Wedle zeznań dziewczyny "wujek" molestował ją przez osiem miesięcy. Jej dramat zaczynał się, gdy zostawała z nim sama. Mężczyzna miał czynić względem niej seksualne aluzje i dotykać ją w sposób daleki od przyzwoitego.

16-latka zdecydowała się opowiedzieć o swoich problemach po tym, jak mężczyzna posunął się jeszcze dalej: miał chwycić ją i przydusić do ściany, po czym ściągnąć swoje spodnie i domagać się od niej, aby go dotykała. Dziewczynie udało się jednak uciec.

Czytaj więcej o kontrowersjach związanych ze sprawą

Od początku sprawa mogła jednak budzić kontrowersje. Według samego oskarżonego i jego obrońcy, dziewczyna wymyśliła wszystko, gdyż popadła w konflikt z rodziną zastępczą, która nie pozwalała jej się spotykać ze zdecydowanie starszym chłopakiem - ministrantem w pobliskiej parafii.

Wersję taką potwierdzały zeznania części świadków. Inni - w tym ojciec dziewczyny i jedna z jej przyjaciółek - potwierdzali z kolei zeznania 16-latku. Tyle, że tu także pojawił się problem - część z tych osób zmieniała zeznania i najpierw twierdziła, ze nic nie wie o żadnym molestowaniu, a później - już przed sądem - opowiadała, jak to 16-latka im się skarżyła.

Molestowanie także w innym domu dziecka?

Sprawa M. Z. to nie jedyna tego typu historia z gdańskim domem dziecka w tle. W zeszłym tygodniu prokuratura przedstawiła zarzuty dotyczące doprowadzenia małoletnich do innej czynności seksualnej 66-latkowi, dyrektorowi innego z rodzinnych domów dziecka.

Według ustaleń śledztwa miał on dopuścić się molestowania dwóch dziewczynek. Jedna z nich miała być wykorzystywana w latach 2004-2007, a druga w latach 2011-2013. Prokuraturę zawiadomili pracownicy gdańskiego MOPR. To do nich zgłosiła się najpierw dorosła dziś kobieta, wcześniej wychowanka domu prowadzonego przez 66-latka. W następstwie działań podjętych po tym zgłoszeniu opowiedzieć o swoim dramacie zdecydowała się także jedna z dziewczynek do niedawna przebywających pod opieką 66-latka.

Mężczyzna nie przyznał się do winy, odmówił też składania wyjaśnień. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Opinie (33) 5 zablokowanych

  • Jeżeli dziewucha kłamie

    to będzie brnąć w to dalej, bo wie jakie już bagno narobiła, a jeżeli nie kłamie to faceta wykastrować!

    • 2 0

  • To nie prawda z M.Z .

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane