• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nocny najazd

Michał Stąporek
4 listopada 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kres wspólnej przestrzeni?
Rozmowa z Anną Jasiulaniec, która już się pogodziła z tym, że tłumy chcą odwiedzać jej miejsce pracy nocą.

- Jakie jest pani ulubione dzieło sztuki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku?

- Szczególne miejsce w sercach nas wszystkich zajmuje Sąd Ostateczny Memlinga....

- Hmm, odzywa się w pani pracownik muzeum. Proszę zapomnieć, że Memling jest dla was kurą znoszącą złote jaja i powiedzieć co się Pani naprawdę najbardziej podoba!

- W takim razie wybieram naszą kolekcję malarstwa polskiego z przełomu XIX i XX wieku, zawierającą prace Olgi Boznańskiej, Juliusza Kossaka, Juliana Fałata i Gierymskiego.

- Czy mieszkańcy Trójmiasta mają potrzebę chodzenia do muzeów?

- Myślę że tak, ale warunkiem ich przyciągnięcia jest zapewnienie odpowiednio zróżnicowanej oferty wystaw. Nasze dwie ostatnie duże zagraniczne wystawy - Lekcja Paryska, czyli obrazy impresjonistów z Paryża i Transalpinum, czyli zestawienie artystów włoskich z ich północnoeuropejskimi naśladowcami - pokazały, że ludzie nadal są zainteresowaniu sztuką i istnieje w nich potrzeba odwiedzania muzeów. Oczywiście najłatwiej jest przyciągnąć rzesze widzów nazwiskami wielkich artystów, ale za to ci mniej znani przyciągają koneserów. Żeby zdobyć obie te grupy jak najbardziej różnicujemy naszą ofertę.

- A nie ma Pani wrażenia, że ludzie chodzą na duże wystawy wielkich artystów ze snobizmu? Idą, ponieważ piszą o nich dziennikarze i dyskutuje się w towarzystwie. A codzienne zbiory MN, równie atrakcyjne, choć mniej promowane, są lekceważone.

- Jest pewna grupa naszych odbiorców, która odwiedza nas regularnie, bez względu na sposób promocji kolejnych wystaw i imprez. Przychodzą zawsze na wszystkie imprezy, np. na nasze cykliczne "Wieczory z Memlingiem". Nie ma ich wielu, ale jednak są. Wystawy szeroko komentowane przez media przyciągają oczywiście najwięcej widzów, ale to chyba nie zarzut? Żyjemy w czasach, gdy muzeum konkuruje z telewizją i multipleksami o nasz wolny czas i ta konkurencja jest trudna.

- Co to takiego "Wieczory z Memlingiem"?

- Kilka razy do roku organizujemy spotkania, w czasie których opowiadamy o różnych elementach Sądu Ostatecznego. Najczęściej mają one kształt wykładu, np. z podkładem muzycznym. Były spotkania poświęcone aniołom z tego obrazu, ostatnio gościliśmy Michał Targowskiego, dyrektora gdańskiego zoo, który opowiadał o zwierzętach widocznych na obrazie.

- Czyli wychodzicie poza działalność stricte wystawienniczą?

- Tak. W zeszłym tygodniu rozpoczęliśmy cykl "camera obscura", w ramach którego, w starej sali kinowej znajdującej się w gmachu głównym muzeum, chcemy pokazywać filmy związane ze sztuką, biografie artystów, dokumenty, reportaże. Takie produkcje, które bardzo rzadko goszczą w telewizji i nigdy w kinach.

- To oczywiście świetny pomysł, ale czy nie sądzi Pani, że taka inicjatywa trafi jedynie wąskiej grupy koneserów?

- Sądzę, że wbrew pozorom odbiorców zainteresowanych takim projektem jest całkiem wielu. Destrukcja starych, niewielkich kin z ambitnym repertuarem napędzi nam na pewno widzów. Oczywiście nasze przedsięwzięcie nie przyniesie nam kokosów, ponieważ sala, którą dysponujemy mieści jedynie 50 widzów. Jednak jak na potrzeby niszy, która chcemy zagospodarować, to w sam raz. Pierwsza odsłona projektu poświęcona twórczości Witkacego spotkała się z dużym zainteresowaniem.

- Czy kiedyś rozważaliście wykorzystanie siedziby muzeum na działalność kulturalną, ale nie wystawienniczą?

- Miejsce jest rzeczywiście wyjątkowe, bo przecież muzeum to dawny klasztor franciszkański. W budynku znajduje się praktycznie niewykorzystywany wirydarz, jedyne takie gotyckie miejsce w Gdańsku. Organizowaliśmy w nim kiedyś spektakl teatralny. W samym muzeum odbywają się koncerty muzyki kameralnej, 20 listopada przyjeżdża do nas kwartet klarnetowy z Wiednia. Muzycy sobie chwalą nasze wnętrza ze względu na akustykę a także na charakter miejsca.

- Czy przygotowujecie także projekty o charakterze bardziej masowym, takie np. jak zakończona sukcesem "Noc Muzeów"?

- "Noc Muzeów" będzie oczywiście powtarzana w maju, rozważaliśmy także kolejną edycję w czasie przyszłorocznego jarmarku dominikańskiego. Mam jednak wrażenie, że np. w nocnym wykorzystywaniu głównego budynku muzeum przeszkadza jego lokalizacja. Dolne Miasto nie cieszy się opinią najspokojniejszej dzielnicy Gdańska. Projekt kinowy, o którym przed chwilą wspomniałam ma na celu przyzwyczajenie ludzi do odwiedzania głównego gmachu i przełamanie ich lęku przed odwiedzaniem tej dzielnicy.

- Może Pani obiecać, że w przyszłym roku wszyscy chętni do udziału w Nocy Muzeów zmieszczą się we wnętrzach muzeum? W tym roku był z tym nie lada kłopot.

- W tym roku zaplanowaliśmy dwa spektakle, a odbyło się ich dziewięć. Następnym razem przygotujemy się na najazd miłośników nocnego obcowania ze sztuką.

Opinie (3)

  • Ostrzeżenie

    Oby tylko Pan Kurski nie pojawił się nocą.To zjawisko gorsze od najazdu Tatarów lub Hunów. Pani na zdjęciach niczego sobie.

    • 0 0

  • - wywiad jak zwykle ciekawy, gratulacje dla p. redaktora za ciekawy pomysł na cykl rozmów z ludźmi, którzy mają coś do powiedzenia
    - ludzie wychodzą lepiej na zdjęciach, kiedy nie strzela im się fleszem z bliska w twarz ;)
    - Toruńska nie jest na Dolnym Mieście tylko na Starym Przedmieściu...

    • 0 0

  • Lange Nacht...

    W Wiedniu tez jest raz w roku taka noc: prawie kazde muzeum mozna zwiedzic, kursuja nawet specjalne extra busy popmiedzy strategicznymi punktami, koszt 12 EUR od osoby. Klopot w tym, ze ciekawe muzea w Wiedniu nie naleza do malych, wiec i tak przy normalnym trybie zwiedzania da sie zobaczyc max. 2. Tlok jak cholera - ludzie biegaja w ta i z powrotem - mozna pojsc ale nie trzeba

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane