• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni na gdyńskiej reducie

Marek Gotard
31 maja 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Propagandowa fotografia z walk i wkroczenia niemieckich wojsk do Gdyni. Okolice dzisiejszego Urzędu Miasta Gdyni. Propagandowa fotografia z walk i wkroczenia niemieckich wojsk do Gdyni. Okolice dzisiejszego Urzędu Miasta Gdyni.

Zakończony właśnie Festiwal Polskich Filmów Fabularnych to nie tylko projekcje i nagrody. To także kuźnia nowych pomysłów, historii i scenariuszów. Rodzą się one podczas tysięcy rozmów "ludzi z branży". My opowiemy o jednej z takich historii. Zapomnianego gdyńskiego bohatera - Zygmunta Cywińskiego.



Popołudnie, 12 września 1939 roku. Gdynia.

Szpital w Redłowie - przed II wojną światową koszary II Morskiego Pułku Strzelców, broniącego Gdyni we wrześniu 1939 roku. Szpital w Redłowie - przed II wojną światową koszary II Morskiego Pułku Strzelców, broniącego Gdyni we wrześniu 1939 roku.
Do dowództwa Lądowej Obrony Wybrzeża, przez gońców i trzaski radiostacji, przebija się przygnębiający komunikat - nieprzyjaciel opanował Kazimierz, Dębogórze, Mosty i Mechelinki. Niemieckie oddziały działają już na kierunku Mrzezino-Rewa. Dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża, pułkownik Stanisław Dąbek podejmuje niezwykle trudną decyzję.

- Nie jesteśmy już w stanie bronić miasta przed zaciskającym się pierścieniem oddziałów wroga - oznajmia podwładnym. - Nakazuję odwrót i koncentrację wszystkich oddziałów na Kępie Oksywskiej. W mieście mają pozostać jedynie oddziały ochotnicze i Straż Obywatelska.

Rozkaz błyskawicznie dociera do żołnierzy II Morskiego Pułku Strzelców, którzy przez prawie dwa tygodnie skutecznie osłaniali "Miasto z Morza", od strony Wolnego Miasta Gdańska. Pułku, który nie tylko nie ugiął się pod naporem wroga, ale także kilka razy wdarł się na teren WMG. W tych okolicznościach, niepojętym dla kadry II MPS jest dlaczego, nie atakowani przez wroga, muszą opuścić ukochane miasto. Dopiero wyjaśnienia o trudnej sytuacji na Kępie jakoś przekonuje żołnierzy.

Wśród tych, którym najtrudniej pogodzić się z rozkazem jest młody podporucznik rezerwy II MPS, Zygmunt Cywiński. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej nauczyciel w Szkole Powszechnej nr. 13 w Gdyni.

Początek lutego 1939 roku. Warszawa.

To samo miejsce, które widać na propagandowej fotografii. Maj 2010 r. To samo miejsce, które widać na propagandowej fotografii. Maj 2010 r.
Redaktor Tygodnika Literacko-Społecznego, Stanisław Piasecki wymachując energicznie papierosem i kreśląc kółka z dymu, przekrzykiwał coraz liczniejsze towarzystwo w najsłynniejszej, warszawskiej knajpie "Oazie".

- Jest w Gdyni taki opętaniec sztuki, malarz. Nazywa się Cywiński - perorował Piasecki. - Jeśli powstaje w Gdyni jakaś inicjatywa w sprawach artystycznych, literackich czy teatralnych, można być pewnym, to Cywiński. Od czterech lat urządza w Gdyni odczyty, na które sprasza najwybitniejszych pisarzy, publicystów i artystów. Wyobraźcie sobie, ostatnio uparł się, że w Gdyni musi powstać teatr!
Władze odniosły się do tego nie bardzo chętnie, wiadomo, harmonia potrzeb. Więc naprzód rzeźnia, potem spalarnia śmieci, potem na ten przykład nowoczesne urządzenia, na ten przykład hyclowskie, potem długo, długo nic. A potem może i teatr... Tedy Cywiński postanowił nie oglądać się na władze lokalne i przygotował grunt w społeczeństwie. Zorganizował cykl odczytów o teatrze. Na jednym z nich atmosfera zrobiła się tak gorąca, że zamiast dyskusji, zaczęli słuchacze składać pierwsze ofiary na budowę teatru! W ciągu kilkunastu minut zebrali ponad dwa tysiące złotych i powołali "Komitet Inicjatywy Budowy Teatru w Gdyni"! Ja to opiszę w felietonie - ostatnie słowa Piasecki wywrzaskiwał już dyszkantem.

Do stolika redaktora Piaseckiego i jego gości nagle, lecz wdzięcznie i bezszelestnie dosiadł się bardzo znany poeta. Redaktor od razu podał mu kieliszek, każąc wszystkim wypić "zdrowie Julka".

- Napisz jeszcze drogi Staszku, że ten Cywiński to całkiem też niezły malarz - zaczął poeta. - A gdy jeszcze trzy lata temu organizował w Gdyni pierwsze wieczory dyskusyjne na tematy sztuki, na te mizerne początki ledwie kilkanaście osób przychodziło. Ani mu było myśleć o sprowadzeniu do Gdyni prelegentów spoza tego miasta, chociaż dwoił się i troił. A teraz? Te jego "wieczory czwartkowe" to prawdziwa instytucja! Jeździ do niego i Melchior Wańkowicz, Zosia Nałkowska czy Marysia Kuncewiczowa. On też założył u siebie lokal wystawowy i zdaje się jest też twórcą Związku Zawodowego Artystów Plastyków. Zobaczcie, u nas w stolicy zupełnie ośmieszył się "wawrzyn akademicki", a to odznaczenie, ta mała zielona wstążeczka, na klapie marynarki Cywińskiego pasuje jak ulał. Napisz, napisz Staszku koniecznie o nim i to nie raz tylko!

12 wrzesień 1939 roku. Godzina 21.00. Okolice Orłowa, Kacka i Witomina.

Pierwsze pododdziały II MPS zbierają się do wymarszu na Kępę Oksywską. Już w zasadzie w centrum miasta - na wzgórzu Focha, odłączają się od nich dwie drużyny. Dowództwo nad nimi obejmuje podporucznik Cywiński. Dostaje jasny i prosty rozkaz: "w chwili zbliżania nieprzyjaciela, wycofać się!".

Lufa karabinu maszynowego Browning była gorąca, kiedy opuszczała ją ostatnia seria pocisków, wystrzelonych w obronie Gdyni. Oddał ją Zygmunt Cywiński. Nie wykonał rozkazu. Pozostał do końca na Wzgórzu. Kiedy ginął, miał 37 lat. W tym samym czasie, zaledwie kilka ulic dalej, na jego powrót czekała żona i dziecko.

Czerwiec 2010 roku. Gdynia.

Zygmunta Cywińskiego nie znajdziemy na oficjalnych stronach internetowych miasta. Cywiński nie ma też tutaj swojej ulicy. Czas skazał na niepamięć niepospolitą biografię, której finał dopełnił się tak, jakby chciał tego Mickiewicz dla słynnego Ordona. Wszystko co zostało, to festiwalowa rozmowa. Czy coś przyniesie? Być może kiedyś się o tym przekonamy. Kto wie... Może przy okazji kolejnego FPFF w Gdyni?

W tekście wykorzystano materiały z "Tygodnika Literacko-Społecznego", nr 8-1938 r. i nr 9-1939 r.

Opinie (50) ponad 20 zablokowanych

  • "...Cywiński nie ma też tutaj swojej ulicy"

    widać zabrakło dla niego miejsca, ale jest za to Antanas Baranauskas

    • 8 0

  • dobrze opisane,pamięć trzeba pielęgnować,lecz trzeba też starać się zapomnieć o tym co złe.

    napewno jest jeszcze wielu bohaterów co dzielnie zachowywali się pod czas wojny.niech odpoczywają w pokoju i niech wiedzą że każdy polak napewno nie raz myśli o tych nieznanych.

    • 6 1

  • niepotrzebna zmiana

    bardzo lubię czytać na tym portalu artykuły o historii trójmiasta, ale ostatnio zmienił się ich charakter, pojawiły się zamiast nich pseudo fabularyzowane opowieści, uważam że nie było to potrzebne, taka zmiana, jak ktoś chce coś takiego pisać to niech powieść napisze, wtedy jeśli ktoś doceni jego talent to taką powieść kupi, ja chcę się czegoś dowiedzieć o historii miasta ale bez takiej wątpliwej jakości ozdobników. Więc prośba do panów redaktorów: więcej rzeczowości mniej fantazji i puszczania wodzy swoim "talentom"

    • 5 9

  • Fajnie napisane

    Dobrze, że ktoś przywraca pamięć zapomnianego i nie docenionego patrioty

    • 38 5

  • GDYNIA MIASTO Z MORZA

    POLSKIE JEDYNE PRAWDZIWE....MIASTO

    • 36 16

  • Gdyńskie kamienice

    już przed wojną wymyślili, że nawet w 4-ro piętrowcu potrzebna jest winda.
    Chyba wszystkie przy świętojańskiej windę mają

    • 42 2

  • Redłowo Szpital

    I dlatego w murach szpitala tkwią jeszcze wirusy, rury wodne przerdzewiałe, Niemcy nie chcieliby tam szpitala.

    • 15 3

  • "I złąąąączy z brzegiem, druuuugi brzeg.

    Na którym twój ojciec legł." pampa rampa.

    A za tego Wszechpolaka i antysemitę z artykułu bardzo dziękujemy.

    • 15 53

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane