• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Po 26 latach wraca temat zabójstwa 19-letniej Darii z Gdańska

Piotr Weltrowski
10 czerwca 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
  • To w tym miejscu zginęła 26 lat temu Daria Reluga. Większy krzyż przybił do drzewa jej ojciec. Mniejszy, zniszczony krzyż pojawił się tam dwa miesiące po zabójstwie. Nie wiadomo, kto go umieścił.
  • Zawieszony przez rodzinę krzyż upamiętniający śmierć Darii w lesie, blisko granicy Gdańska i Sopotu.

Po niemal 26 latach znów jest głośno o jednej z najbardziej tajemniczych zbrodni dokonanych w Trójmieście - zabójstwie 19-letniej Darii Relugi. W mediach pojawiają się informacje dotyczące nowego wątku w śledztwie, sami prokuratorzy i policjanci tonują jednak nastroje, twierdząc, że "śledztwo przyśpiesza głównie medialnie".



Interesują cię kryminalne sprawy sprzed lat?

Jest piątek, 4 sierpnia 1995 roku. 19-letnia Daria Reluga wychodzi z domu przy ul. BobrowejMapka w Oliwie i idzie pobiegać do pobliskiego lasu.

Jest nie tylko ładna, ma długie ciemne włosy i wysportowaną sylwetkę, ale i niezwykle inteligentna. Kilka tygodni wcześniej zostaje oficjalnie uznana za najlepszą maturzystkę w Gdańsku.

Właśnie dostała się na studia - biotechnologię. Tak naprawdę marzy jednak o medycynie. Chce na nią zdawać rok później.

Planów ma zresztą znacznie więcej. Nie zrealizuje ich jednak nigdy, bo na leśnej drodze spotyka zabójcę, człowieka, który najpierw zaciąga ją w głąb lasu, a następnie brutalnie gwałci i dusi.

To jedna z tych zbrodni, które od lat poruszają, ale i elektryzują opinię publiczną. Powodów jest kilka, najważniejszym jest jednak fakt, iż do tej pory, przez blisko 26 lat, wciąż nie udało się ustalić, kim był morderca.

Przez lata pojawiają się dziesiątki teorii na ten temat, często sensacyjnych, do czego przyczyniają się też zresztą błędy organów ścigania: przypadkowo zniszczone dowody czy zgubione akta sprawy.

Leśniczy znajduje ciało przykryte gałęziami



Daria wychodzi z domu około godz. 7. Po kilku godzinach zaniepokojona rodzina zgłasza na policji jej zaginięcie. Początkowo służby bagatelizują zgłoszenie. Poszukiwania dziewczyny zaczynają się dopiero wieczorem, nie przynoszą jednak rezultatu.

Przełom następuje dzień później.

Wśród osób przeszukujących las jest lokalny leśniczy, to właśnie on znajduje ciało. W środku lasu, kilkaset metrów od ulicy, przy której mieszka dziewczyna, dostrzega nienaturalnie ułożony chrust. Na gałęziach leżą świeżo zerwane paprocie. Dziwi go ten widok.

- Policjant zapytał mnie, czy rozgarniamy ten chrust. Powiedziałem, że tak. Policjant podniósł gałąź i zobaczyłem dłoń. Odszedłem na bok, byłem w szoku - wspomina po latach leśniczy na łamach portalu Onet.pl.

Mężczyzna wychodzący z lasu i dwóch mężczyzn z autobusu



W pierwszej kolejności policja prześwietla osoby z bezpośredniego otoczenia dziewczyny. Typuje kilkanaście z nich, które mogą mieć coś wspólnego ze zbrodnią. Badania DNA wykluczają jednak wszystkich przesłuchiwanych w tej sprawie.

Kolejne tropy to sygnały od świadków. Pierwszy podsuwa kobieta, która 4 sierpnia spaceruje z psem w okolicy. Około godz. 7 widzi wchodzącego do lasu mężczyznę. Na podstawie jej zeznań policjanci przygotowują pierwszy portret pamięciowy domniemanego sprawcy.

Portret pamięciowy opublikowany przez policję po zabójstwie Darii. Portret pamięciowy opublikowany przez policję po zabójstwie Darii.
Trop wydaje się obiecujący, bo twarz z portretu pamięciowego rozpoznaje jeden z sąsiadów Darii - jak twierdzi, widział tego samego mężczyznę dwa dni przed zabójstwem, w lesie, stał przyczajony za drzewem.

Pojawia się też wątek dwóch mężczyzn, prawdopodobnie bezdomnych, którzy tuż po tym, jak dochodzi do zbrodni, około godz. 8:40, wsiadają do miejskiego autobusu jadącego ul. Spacerową. Według relacji kierowcy są "ubrudzeni igliwiem" i dziwnie się zachowują. Na kolejnym przystanku wysiadają z pojazdu i ruszają przed siebie biegiem. "Jakby gdzieś uciekali" - zeznaje kierowca.

Portret pamięciowy opublikowany przez policję po zabójstwie Darii. Portret pamięciowy opublikowany przez policję po zabójstwie Darii.
Dzięki jego relacji również powstaje portret pamięciowy. Co więcej, jeden z mężczyzn wydaje się bardzo podobny do osoby opisanej przez kobietę z psem.

Na tym jednak ten wątek śledztwa się kończy. Żadnej z osób z portretów pamięciowych nie udaje się odnaleźć. Z kolei analiza dowodów znalezionych na miejscu wskazuje raczej na to, że zabójca był jeden.

Pierwszy zatrzymany po kilku dniach zwolniony z aresztu



Na początku roku 1996 policja zatrzymuje mężczyznę, który w okresie, gdy dochodzi do zabójstwa, pomaga swojej dziewczynie sprzątać blok, w którym mieszka Daria.

Trop wydaje się obiecujący - mężczyzna był już w przeszłości karany za napaść o charakterze seksualnym, pasuje do profilu przygotowanego przez śledczych, a jego krew ma taką samą grupę, jak krew zabezpieczona na miejscu zdarzenia.

Zatrzymany nie przyznaje się do winy, trafia do aresztu śledczego. Nie przebywa tam jednak długo - wychodzi po czterech dniach, gdy okazuje się, że jego DNA nie pasuje do próbki zabezpieczonej ze znalezionego na miejscu morderstwa nasienia sprawcy.

Ofiara seryjnego zabójcy?



Jeden z badanych przez prowadzących śledztwo scenariuszy zakłada początkowo, że zabójstwo Darii może mieć związek z dwoma innymi morderstwami dokonanymi w podobnym okresie na terenie Pomorza. Chodzi o zabójstwa 18-letniej Justyny z Leźna oraz 16-letniej Ewy z Sierakowic.

Do pierwszego z tych zabójstw dochodzi w czerwcu 1994 roku. 18-letnia dziewczyna wychodzi z domu i udaje się na przystanek PKS. Nigdy tam jednak nie dociera. Jej ciało - skrępowane i obciążone kawałkiem betonowej płyty - zostaje znalezione trzy dni później w potoku w miejscowości Kamień.

Do kolejnego z morderstw dochodzi w maju 1995 roku. 16-letnia Ewa wychodzi do szkoły, na zajęciach się jednak nie pojawia. Jej ciało zostaje odnalezione po kilku dniach - zabójca chowa je w worku, który porzuca w lesie, kilka kilometrów od domu dziewczyny.

Choć zwolennicy teorii o seryjnym mordercy z okolic Gdańska przekonują o słuszności tej tezy praktycznie do dziś (dwa lata temu program na ten temat przygotowała np. telewizja Polsat), to analizy biegłych, przeprowadzone kilkanaście miesięcy po śmierci Darii, wykluczają praktycznie związek między tymi trzema sprawami.

- W przypadku seryjnych zabójców sprawcy bardzo rzadko zmieniają sposób działania. Przeważnie znajduje się podobieństwa dotyczące wyboru ofiary, sposobu samego zabójstwa czy też pozostawiania bądź ukrycia zwłok. O ile zabójstwa Ewy i Justyny mogły być dziełem jednej osoby, o tyle zabójstwo Darii różniło się od nich praktycznie na każdej z tych płaszczyzn - mówi nam policjant znający szczegóły śledztwa.
Kolejny trop okazuje się prowadzić donikąd, prokuratura zaś, kilkanaście miesięcy po samym zabójstwie, umarza swoje śledztwo.

Kto przybił krzyż z tabliczką?



Ten krzyż pojawił się dwa miesiące po zabójstwie Darii. Kto go przybił? Ojciec dziewczyny twierdzi, że jej zabójca. Prokuratura i policja uważają jednak, że nie ma przesłanek potwierdzających tę tezę. Ten krzyż pojawił się dwa miesiące po zabójstwie Darii. Kto go przybił? Ojciec dziewczyny twierdzi, że jej zabójca. Prokuratura i policja uważają jednak, że nie ma przesłanek potwierdzających tę tezę.
Dwa miesiące po śmierci Darii ojciec dziewczyny idzie do lasu i niedaleko miejsca, gdzie znaleziono ciało jego córki, znajduje przybity do drzewa krzyż z tabliczką, na której widnieje napis: "W tym miejscu 04.08.1995 r. Daria Reluga zginęła śmiercią męczeńską".

Okazuje się, że krzyż z tabliczką faktycznie pojawia się w miejscu typowanym przez policję jako scena samego zabójstwa. Ojciec Darii twierdzi jednak, że wówczas nikt o lokalizacji tego miejsca nie wie - tylko policjanci oraz ewentualny sprawca.

Po latach ma on zresztą do służb pretensje, że nie zabezpieczono np. odcisków palców z tabliczki. Policja i prokuratura twierdzą jednak, że to nie zabójca przybił do drzewa krzyż.

- Nie było żadnej poszlaki wskazującej na to - mówi nam dziś prokurator znający sprawę.

Zniszczone dowody, zaginione akta



W kilku momentach śledztwa popełnione zostają błędy. Ktoś przypadkowo zaciera odciski palców na znalezionym niedaleko miejsca zbrodni nożu wbitym w drzewo. Zniszczeniu ulegają też - podczas transportu - zabezpieczone w lesie włosy, prawdopodobnie należące do sprawcy.

Największy skandal związany ze śledztwem wychodzi jednak na jaw dopiero po latach, gdy zbrodnią zamierzają się zająć policjanci ze specjalnej grupy Archiwum X, założonej w 2005 roku, aby przyglądała się ponownie sprawom, których nie udało się wcześniej rozwiązać.

Wówczas okazuje się, że zaginęły całe akta śledztwa.

O sprawie robi się głośno w roku 2007, gdy ojciec Darii otrzymuje oficjalną informację o zaginięciu akt. Nagłaśnia ten fakt w mediach.

Co dziś wiadomo o tym niefortunnym zdarzeniu? Niewiele. Akta giną gdzieś między rokiem 2001 a 2006, prawdopodobnie w Sopocie. Czy w prokuraturze? Czy w sądzie? Czy też na policji? Nie wiadomo.

Choć prowadzone jest śledztwo mające wyjaśnić zaginięcie dokumentów, to kończy się ono umorzeniem. Winnych brak.

W tym czasie pojawiają się też zresztą sensacyjne teorie, że za samym zabójstwem może stać osoba powiązana z policją, prokuraturą bądź innymi służbami, co miałoby tłumaczyć nagromadzenie "niefortunnych przypadków" w całym śledztwie.

- Prawda jest raczej banalna, prawdopodobnie akta te po prostu "podpięły" się pod jakieś inne, one krążyły, nie tylko w Trójmieście, były też w Krakowie. Nie jest wykluczone, że któregoś dnia się po prostu odnajdą - mówi nam jeden z trójmiejskich prokuratorów.
Fakty są jednak takie, że duża część pracy policjantów z Archiwum X ogniskuje się początkowo na odtwarzaniu akt sprawy. Część dokumentów dostarcza rodzina, dysponująca kserokopiami. Wielu dokumentów jednak brakuje.

Wątek zagraniczny. Testy DNA nie potwierdzają sprawcy



Laboratorium gdańskiej policji. To tu przebadano już kilkadziesiąt próbek DNA w sprawie dotyczącej zabójstwa Darii. Laboratorium gdańskiej policji. To tu przebadano już kilkadziesiąt próbek DNA w sprawie dotyczącej zabójstwa Darii.
Mimo błędów popełnionych przez policję i prokuraturę śledztwo prowadzone przez Archiwum X wciąż ma szansę na powodzenie. Przede wszystkim dlatego, że służby wciąż dysponują kluczowym i najważniejszym dowodem w sprawie - DNA sprawcy.

Już w 2012 roku, kiedy sprawę Darii przypominamy, pisząc o działaniach gdańskiego Archiwum X, jego członkowie mówią nam o około 70 osobach, których materiał genetyczny porównano z DNA zabójcy.

Najciekawsze z tych spraw dotyczy... brytyjskiego więzienia. Jeden z osadzonych w nim więźniów informuje służby, że mężczyzna, z którym przebywał w celi, miał się przyznać do zabójstwa Darii.

Gdańscy policjanci jadą za granicę, przesłuchują go, po czym pobierają materiał genetyczny potencjalnego zabójcy. I ten trop okazuje się jednak prowadzić donikąd. DNA nie pasuje, a sprawa okazuje się być finałem więziennych porachunków między dwoma osadzonymi.

O sprawie znów jest głośno



Niespodziewanie o sprawie zabójstwa sprzed 26 lat głośno robi się ponownie w ostatnich tygodniach. Wszystko zaczyna się od wpisu w mediach społecznościowych - jego autorką jest nauczycielka akademicka z Gdańska, a zarazem była przyjaciółka Darii. Kobieta pisze, że reporter programu "Alarm!" TVP chce ją powiązać ze śmiercią Darii w ramach nagonki na środowiska LGBT (kobieta aktywnie działa w fundacji zajmującej są prawami osób homoseksualnych).

W dyskusji pod postem pojawia się sam autor reportażu i tłumaczy, że próbował tylko uzyskać komentarz do tezy formułowanej przez ojca Darii.

Ostatecznie kobieta nie autoryzuje swojej wypowiedzi, a Telewizja Polska emituje okrojony reportaż w poniedziałek, 7 czerwca. I faktycznie pada tam sugestia, że to przyjaciółka Darii mogła mieć związek z jej śmiercią.

- Dzisiaj wiem, że [Daria - dop. red.] się komuś naraziła, ale nie mogę tego powiedzieć. Uważam, że zleceniodawcą była bliska osoba. Nie wykonawcą, zleceniodawcą, w formie kary, zemsty. Daria nie miała zginąć. Daria miała być przestraszona - mówi w programie ojciec zamordowanej.
Screen z wyemitowanego przez TVP reportażu. Na pierwszym planie zamordowana Daria. Screen z wyemitowanego przez TVP reportażu. Na pierwszym planie zamordowana Daria.
Prokuratura potwierdza zresztą, że to na jego wniosek bada ten wątek.

- Pod koniec maja wpłynął pisemny wniosek ojca Darii, dotyczący potrzeby przesłuchania w roli świadka bliskiej przyjaciółki Darii w związku z jej domniemanym zaangażowaniem w zabójstwo. Motywem miało by tu być odrzucone uczucie - mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Według naszych informacji kobietę przesłuchano w środę, 9 czerwca.

Nowe wątki czy medialny szum?



Osoby, z którymi rozmawiamy nieoficjalnie, zarówno policjanci, jak i prokuratorzy, są jednak sceptycznie nastawione w sprawie wątku dotyczącego przyjaciółki Darii. Podkreślają, że to tylko jeden z wielu badanych wątków.

Po pierwsze, ojciec Darii - od lat, co w pełni zrozumiałe, próbujący, także na własną rękę, odkryć prawdę o śmierci swojej córki - w przeszłości wskazywał imiennie już kilka innych osób, które mogły mieć związek ze śmiercią Darii.

Wszystkie te wątki i teorie były sprawdzane, jednak żadna nie znalazła potwierdzenia w dowodach.

Po drugie, oczywisty wydaje się seksualny motyw zabójstwa. Wszyscy nasi rozmówcy ze służb podkreślają, że najważniejszy dowód w sprawie stanowi DNA uzyskane z nasienia sprawcy.

Po trzecie wreszcie, podobnych wątków było już badanych kilkadziesiąt. Jeden z naszych rozmówców mówi wprost:

- Nie ma żadnego przyśpieszenia śledztwa, jeżeli ono przyśpieszyło, to tylko medialnie.
Oficjalnie zresztą prokuratura formułuje to w podobny sposób, odnosząc się poniekąd do materiału wyemitowanego przez TVP, gdzie wspomniano także o nowych wątkach "zagranicznych" w sprawie.

- Śledztwo w tej sprawie trwa od wielu lat i od wielu lat realizowane są różne czynności mające na celu ustalenie sprawcy zabójstwa. Cały czas przesłuchiwane są różne osoby, o części z nich mamy informacje, że mogą przebywać poza granicami kraju, dlatego na przykład zwracamy się do organów z innych państw w celu ustalenia miejsca ich pobytu - mówi prokurator Grażyna Wawryniuk.
Informuje też, że w ostatnich latach porównano DNA sprawcy z materiałem genetycznym kilkudziesięciu osób. Profil żadnej z przebadanych osób nie pokrył się z profilem mordercy.

Opinie (376) ponad 50 zablokowanych

  • nic tak nie rozwala tej całej sprawy (2)

    jak zaginięcia akt, zniszczenie dowodów,
    k.... mać to służby czy skup złomu!?

    • 157 0

    • Ja

      stawiam że skup złomu :) Miłego dnia

      • 15 0

    • Zniszczenie dowodów winy

      Zupełnie jak u przypinki do Broszki.

      • 17 4

  • (5)

    prawdopodobnie akta te po prostu "podpięły" się pod jakieś inne, one krążyły, nie tylko w Trójmieście, były też w Krakowie.
    Nie jest wykluczone, że któregoś dnia się po prostu odnajdą - mówi nam jeden z trójmiejskich prokuratorów.

    czyli akta sobie gdzieś tam krążą i może się znajdą, no k..wa porażka :(

    • 216 0

    • Akta sobie krążą, podróżują, może się po prostu odnajdą. (1)

      Tekst roku 2021. 10/10

      • 43 0

      • W Krakowie?

        Langsam, langsam. To inny kraj. Nikt się nie spieszy.

        • 6 0

    • Nie takie rzeczy historycy potem w archiwach odnajdują...
      Zresztą łatwiej akta włożyć do złej teczki, niż zniszczyć. I bezpieczniej też.

      • 24 0

    • Zapewne same się podpięły.

      • 30 0

    • I zero odpowiedzialności. W normalnej pracy wyleciałby na zbity pysk.

      • 28 0

  • Policja Prokuratura Sąd (1)

    Zaginęły akta sprawy i nikt nie jest odpowiedzialny.... Zwykły zjadacz chleba nie ma tak łatwo.

    • 145 0

    • to zawsze były i prawdopodobnie zostaną na zawsze

      ludzkie śmietniki...

      • 1 0

  • Może sąsiad ,może kolega

    Może sprzedawca ... żyją wśród nas bandziory z krwią na rękach a my nie mamy pojęcia z kim mamy do czynienia.Przykre jest to że chodzą wolno nie ponieśli jeszcze kary

    • 101 0

  • Zupelnie proste (6)

    Jeżeli nie można ustalić jak zginęły akta sprawy to należy zwolnić dyscyplinarne ostania osobę która te akta miała w szafie. Wtedy ustala komu były przekazane

    • 149 4

    • A wtedy się okaże, że to Twoja szafa...

      • 4 26

    • (3)

      Poczytaj sobie kodeks pracy kiedy i w jakich terminach mozna zwolnic kogoś dyscyplinarnie a potem pomysl czy warto sie błaznic glupimi wpisami.

      • 3 29

      • ty nie zasłaniaj sie kodeksem tylko porządnie pracuj

        • 35 3

      • o proszę głos podniósł zwolennik powiedzenia czy się stoi, czy się leży

        • 28 0

      • O, czyżby to z Twojej szafy te akta "udały się w podróż do Krakowa"?

        • 9 1

    • Jestem na tak! Dyscyplinarka dla ostatniej osoby, która była w posiadaniu akt!

      • 28 0

  • Archiwum X ma nowe zadanie... znaleźć archiwa sprawy... (2)

    • 109 0

    • Jestem przekonany, że to jedyna słuszna droga ku znalezieniu sprawcy.

      • 10 1

    • czy oni przypadkiem się tą sprawą już nie zajmowali?
      kto wie komu te akta "zaginęły"...

      • 3 0

  • i weż tu szary czlowieku uwierz, że policja i prokuratura to profesjonaliści..

    i jak trafi się tobie tragedia to możesz im spokojnie zaufac

    • 77 1

  • Policja prokuratura sąd (4)

    Największe złodziejskie organizacje.

    • 57 5

    • Jeszcze lekarze (1)

      • 9 3

      • jeszcze dojna zmiana

        • 5 1

    • wszystko przebija teraz

      PiSowska mafia

      • 5 5

    • Państwo w pańswie

      • 0 0

  • Jak słysze o takich sprawach, zastanawiam sie, po co nam policja, prokuratura i sądy, ci ludzie są (5)

    tak nieudolni, że jak nie znajdą pijanego sprawcy na miejscu przestępstwa, to po prostu umarzają sprawę. Funkcjonują tylko sami dla siebie, żeby tylko dlatego, żeby mieć miejsce pracy..

    • 145 22

    • (1)

      Podejrzewam że tak nie jest i z punktu widzenia policji wygląda to nieco inaczej. Co nie zmienia postaci rzeczy, że z punktu widzenia części (bo nie chce mówić ze wszystkich a jednoosobowo jestem już częścią) wygląda to nieudolnie.

      • 15 3

      • A kogo obchodzi ich punkt widzenia?

        Umarzają banalne sprawy. Nękają niewinnych ludzi. Mylą się. Gubią akta spraw. Nawet wrabiają ludzi. Przepraszam bardzo, ale zdanie osób o takiej moralności i podejściu do obowiązków jest zupełnie nieistotne.

        • 8 1

    • (1)

      A spróbuj napisać w internecie niepochlebną opinię o pewnym gnomie z Żoliborza to od razu Cię znajdą.

      • 21 11

      • 14 karatowy gnom nie jest z Żoliborza, tylko z Sopotu.

        • 2 6

    • na całym świecie jest ogrom spraw niewyjaśnionych

      • 4 1

  • Ten chudy, rzeczywiście na obu obrazkach dość podobny, może i ten sam. (2)

    Rażąco podobny do takiego porządniejszego "żurka" stacjonującego najczęściej w Gdańsku-Osowie. Bardzo ciemny facet, krzaczaste brwi, szczupły, dość wysoki, nawet oko jedno zawsze takie delikatnie właśnie mniejsze jak na rysopisie. Już dłuższą chwilę go nie widziałem, nie wiem czy żyje.

    • 33 1

    • (1)

      Zapomniałem dodać, że wiek by się nawet zgadzał. Ostatni raz widziałem go z maksymalnie 2 lata temu. Osowska Policja powinna kojarzyć tak rozpoznawalną twarz, bardzo często przesiadującą na Osowskim deptaku i każdej innej części dzielnicy.

      • 16 1

      • Nie wiem czy to ten sam ale podobny przesiadywał jeszcze z rok dwa temu na ławce koło sklepu Tośka na Derdowskiego w Oliwie. To była moja pierwsza myśl i jestem w szoku, że ktoś też to zauważył...

        • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane