- 1 Całe Trójmiasto w strefie zakażenia ASF (249 opinii)
- 2 Wojsko oferuje 6 tys. zł za wspólne wakacje (300 opinii)
- 3 Od soboty spore utrudnienia na A1 (48 opinii)
- 4 Siedem pchnięć, dziura w głowie od kuli i złamana ręka (22 opinie)
- 5 Lody Miś były serwowane na ruinach zamku (29 opinii)
- 6 Po 80 latach dzwony wróciły do Gdańska (166 opinii)
Raj czy piekło? Organizacje pozarządowe w Gdyni
Zawsze lubiłem słuchać o Gdyni pozarządowej, w której społeczeństwo kipi od inicjatyw i działań, tłumy organizacji biją się o możliwość realizacji kolejnego zadania, a Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych nie nadąża z rejestracją kolejnych podmiotów. Dziś jestem już dużym chłopcem i chciałbym się z państwem podzielić mniej naiwną perspektywą
Organizacje pożytku publicznego w Gdyni
Część zjawisk jest typowa dla całej Polski, choćby tak zwana "grantoza" (uzależnienie od publicznej kasy), czy to, że wśród dużej liczby stowarzyszeń tylko niewielka część jest stale aktywna, a wiele nazwisk się powtarza. Do podręcznikowej, dojrzałej obywatelskości nam jeszcze daleko.
Nie mając aspiracji do oceniania procesów ogólnopolskich, chciałbym podkreślić to, co widzę w Gdyni i mnie razi.
Żyjemy echami dawnej świetności
To, że Gdynia jako pierwsza w Polsce przyjęła program współpracy z organizacjami pozarządowymi, powołała Gdyńskie Centrum Organizacji Pozarządowych (GCOP), wprowadziła politykę udostępniania lokalów trzeciemu sektorowi, wspierała, szkoliła i dotowała organizacje to bezsporny fakt. Także to, że powołała pełnomocnika do współpracy z trzecim sektorem.
Ale faktem jest też to, że władze Gdyni szybko zaczęły dzielić organizacje na prawomyślne i nieprawomyślne. Na te, które warto wspierać i na te, których wspierać nie należy. I wreszcie na te, które mogą być zasobami kadrowymi dla Samorządności i na pozostałe.
Historia miłości i porzuceń
Historia współpracy Gdyni z NGO-sami to historia miłości i porzuceń, pozyskiwania zaufania lub wpisywania na czarną listę. To lista pupilków i trędowatych. A przecież ta współpraca to nie klientelizm, nie powinna polegać na tym, że organizacje mają być miłe i grzeczne, by dostać kasę. Jeśli dany podmiot może taniej i efektywniej rozwiązać jakiś problem społeczny czy zrealizować zadanie gminy, to gmina powinna czuć w tym interes i wspierać takich "pozytywnych wariatów".
Oczywiście - nie bezwarunkowo.
Z piekła do nieba
Najbardziej spektakularny w Gdyni przykład przechodzenia z poziomu "organizacja trędowata" do poziomu "pieszczoch systemu" to stowarzyszenie In Gremio. To stowarzyszenie, którego działalność edukacyjną BARDZO doceniam - mam rodzicielskie obserwacje z podstawówki na Strażackiej i nie dam złego słowa powiedzieć w tej kwestii. Obserwowałem też z bliska takie akcje jak "Nocny Gdyński Przejazd Rowerowy" (czuję się współautorem pomysłu) i uważam, że robią dobrą robotę.
Gdzie więc kłopot? Ano w tym, że In Gremio przez lata dobrze działając, było w Gdyni - mimo to - trędowate. A to za sprawą ówczesnego szefa, który jawnie krytykował władze Gdyni. Gdy w stowarzyszeniu zmieniły się jego władze, nastąpił proces "czyśćca", otwierający wejście do gdyńskiego raju. Nie ukrywam, że w tym procesie pomogłem, tłumacząc administrującym miastem, że ci nowi są OK, robią dobre rzeczy i warto z nimi współpracować. Zaprosiłem przedstawicieli In Gremio do Rady Rowerowej, Jakub Ubych zaczął z wielkim zaangażowaniem wspierać Samorządność swoimi talentami informatycznymi - i udało się.
Po moim konflikcie z dotychczasowym środowiskiem, ambitny radny dzielnicy prewencyjnie odciął się od protektora i pokazuje pełną lojalność wobec władz miasta. In Gremio nie tylko za miejskie pieniądze prowadzi GCOP, nie tylko dostało nowy budynek na swoją szkołę średnią, to nawet ostatnio - a takiego przypadku nie kojarzę NIGDY wcześniej - dostało od miasta POŻYCZKĘ w wysokości MILIONA złotych (!). Tak wygląda raj dla NGO. Gdy doda się obecność przedstawiciela In Gremio w radzie pożytku publicznego, a obecność wspomnianego Jakuba Ubycha w radzie miasta, to może nawet więcej niż raj. Przed In Gremio otworzyły się wszystkie szkoły i grona rodzicielskie dzięki, podobno wartościowym, zajęciom z cyberprzemocy.
Żeby było jasne: nie mam nic do stowarzyszenia, pokazuję tylko mechanizm, który nie ma nic wspólnego z jakością pracy, tylko z tym czy jest "nasz", czy "nie nasz."
Gdy stowarzyszenie jest aktywne, ale idzie niezależną ścieżką, to po pierwsze - kasy żadnej nie dostanie, po drugie - będzie traktowane wrogo i z nieufnością, nawet jeśli ma dobre pomysły i diagnozy. To casus Rowerowej Gdyni, Stowarzyszenia Miasto Wspólne czy Stowarzyszenia S.O.S. Pamiętam, gdy osoby z Samorządności uznawały za oczywiste, że aktywny rowerowo Łukasz Bosowski działa z aspiracji politycznych, a proponujący swoje koncepcje na miasto Łukasz Piesiewicz, "na pewno będzie kandydować, to jasne!".
Pamiętam, gdy wartościowym partnerem dla miasta w pracy socjalnej na Opata Hackiego i Zamenhofa była Aleksandra Mróz. Gdy okazało się, że jednak ma swoje poglądy, swój styl działania i czasem krytykuje - kontakty szybko ochłodły, a pani Aleksandra spadła do ligi trędowatych.
"Nie wspieramy, bo jest polityczny"
Często argumentem do zaniechania współpracy są aspiracje polityczne kogoś ze stowarzyszenia, bo pojawił się na listach wyborczych któregoś z ugrupowań. Nigdy nie słyszałem natomiast takiego zarzutu w stosunku do osób, które kandydowały z list Samorządności - wtedy to zawsze przejaw aktywności i odpowiedzialności za miasto.
Władze miasta nie umiały nawet zachować się z klasą przy otwarciu woonerfu na Abrahama w Gdyni, zapominając o jego inicjatorach, zarówno w komunikatach jak i na oficjalnym przecięciu wstęgi. Wiceprezydenci mało się nie poprzewracali o siebie przy przecinaniu wstęgi, ale nie potknęli się o wnioskodawcę inwestycji, bo go nie zaprosili.
Na ostatniej paradzie seniorów kilka dni temu też nie pojawił się nikt z władz miasta - organizator akcji - Fundacja Adaptacja, czyli Kordian Kulaszewicz też jest "politycznie niepewny", więc faceta lepiej nie promować. Tak samo było przy punktach bezpłatnej pomocy prawnej - najpierw pula podmiotów, które mogły skutecznie zawnioskować była szersza, później skończyło się na dwóch, z czego jednym - mocno już osadzonym w dobrych relacjach z gdyńską ekipą trzymającą kasę.
O tym, że wybory reprezentacji gdyńskich NGO-sów do różnych grup konsultująco-oceniających są - hmmm... - nieco sterowane - dowiedziałem się kiedyś dostając do ręki od jednego z wiceprezydentów kartkę z właściwymi kandydatami do wybrania. Wierząc w opowieść o strasznych oszołomach, zagłosowałem zgodnie z instrukcją.
Wróćmy do przeszłości
Gdynia dużo zrobiła dla budowy standardów współpracy z organizacjami pozarządowymi. Wydaje się, że czas na restart i powrót do dobrych praktyk. Organizacje pozarządowe nie będą zawsze pupilkami miasta, mają swoje interesy, swoje zranienia, swoje priorytety, a ich liderzy często są roszczeniowi - ale druga strona tej samej monety to właśnie determinacja, chęć działania, niezgoda na nierozwiązywanie problemów.
Więc - wspierać tak, wasalizować nie. Szanować niezależność - tak, budować sobie przybudówki - nie. Krótkookresowo to kuszące, systemowo - rozwala obywatelskość.
Poglądy wyrażone w felietonie są osobistymi opiniami autora.
Aktualizacja, 11 października 2022 r.
Rzecznik gdyńskiego magistratu Agata Grzegorczyk zamieściła w miejskim portalu Gdynia.pl list skierowany do redaktora naczelnego Trojmiasto.pl. Odnosi się w nim do informacji zawartych w felietonie Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego. Choć tekst opublikowany jest jako sprostowanie, nie ma takiego charakteru - to raczej komentarz do tez zawartych przez autora powyższego felietonu.
W felietonie pojawił się natomiast jeden błąd, niezawiniony przez jego autora. Jakub Ubych nie kieruje stowarzyszeniem In Gremio, lecz jest w nim koordynatorem wielu projektów oraz ekspertem. Za pomyłkę przepraszamy Jakuba Ubycha oraz Zygmunta Zmudę Trzebiatowskiego
Redakcja Trojmiasto.pl
O autorze
Zygmunt Zmuda Trzebiatowski
- W poprzednim życiu przez pięć kadencji radny miasta Gdyni, obecnie na odwyku samorządowym. Prawnik, felietonista, mikroprzedsiębiorca, mieszkaniec Chyloni. Kocha Gdynię, ale nie bezkrytycznie. Nieutrudzony w próbach podejmowania dialogu, niezależnie od przeszkód. Felietony Zygmunta Zmudy Trzebiatowskiego w Trojmiasto.pl
Miejsca
Opinie (71) 5 zablokowanych
-
2022-10-10 10:28
Organizacje pozarządowe dzielą sie w Gdyni na te, które zajmują sie problemem, które ich bezpośrednio dotyczy (głusi, niewidomi, Amazonki, SM itd), organizacje, które coś tam sobie sensownego dziergają bez kasy od miasta na niewielką skale i wreszcie te "zaprzyjaźnione", dostające stałą kase od miasta, dostarczającą "dzialaczy" na listy lub po prostu pracujące w kampaniach na Samorządność. To jest strasznie słabe
- 21 0
-
2022-10-10 11:12
(1)
No i są jeszcze takie organizacje pozarządowe jak Miasto Wspólne, które z definicji są "anty" gdzie PiSiewicz zawsze musi być najmądrzejszy w całej wsi, uważa, że tylko on ma rację a inni to głupki. Z takimi ludźmi też trudno miastu współpracować, bo z nim w ogóle współpraca możliwa raczej nie jest. Ortodosksyjne podejście, "wszechwiedza", przemądrzalstwo, duże kompleksy itd - ale czasem mówi coś do sensu.
- 9 6
-
2022-10-11 11:44
o, widzę że rzecznik UM się zaktywizował ;)
- 0 0
-
2022-10-10 11:18
(1)
Czasem trudno odróżnić NGO który ma coś do zaproponowania, od takiego który powstał by unieśmiertelnić i promować lidera. To jak z tą Bryzą. Formalnie stowarzyszenie, realnie jeden facet który dużo krzyczy i nic mu nie pasuje. Wszystko nie tak, co chwila wielka afera, korupcja skandal i pato, facet się wzbudza przy każdej informacji. Sam niczego nie proponuje, taki z gatunku: Wiem jak zrobić lepiej ale nie powiem. Takie organizacje pozarządowe to wydmuszka. Po prostu łatwiej sie krzyczy pod logiem stowarzyszenia, wygląda to poważnie niż gdy krzyczy jakiś Januszewski. I pewnie nawet ktoś da się nabrać.
- 11 5
-
2022-10-11 11:44
o, widzę że rzecznik UM się zaktywizował. także w kolejnym komentarzu ;)
- 0 0
-
2022-10-10 13:01
Wybory idą, coraz więcej wy..rywów z krytyką władz
- 0 6
-
2022-10-10 13:15
Dla kogo
i po co są te organizacje pozarządowe? Bo ja jako osoba z niepełnosprawnościami nigdy nie otrzymałem żadnej pomocy.
- 7 1
-
2022-10-10 13:28
Nie ma ngsow opiekujacych sie madkami z babelkami
a IM się należy
- 3 1
-
2022-10-10 14:11
Ja mam takie naiwne pytanie: a jest w Gdyni coś co jeszcze dobrze działa, czy już wszystko zepsuli?
- 7 0
-
2022-10-10 14:49
Bzdury (1)
Teraz trzeba się schronami czy ich mamy czy nie żeby nie było za późno
- 1 1
-
2022-10-10 17:58
Polecam sprawdzić w słowniku hasło "monomania".
- 0 0
-
2022-10-10 14:54
To dotyczy nie tylko Gdyni.
Skoro jednak jesteśmy w Gdyni, to warto przyjżeć się ośrodkowi Dom Marzeń w Gdyni na ulicy Strzelców. Chodzi głównie o zbierzności z artykułem a ściślej o finanse i kierownictwo tej placówki. Temat gorący i godny uwagi, nie tylko felietonistów.
- 7 0
-
2022-10-10 16:07
W Gdańsku podobnie
Największe kwoty idą zawsze do tych samych fundacji i stowarzyszeń- bez względu na to jaki projekt danego roku napiszą. Informacje nie są tajne, bo wyniki przyznania grantów są na stronie UM. Najstarsze stowarzyszenia w mieście, które są poza bieżącą działalnością także kolebką dla badaczy (maja w swoich archiwach wiele dokumentów dotyczących najnowszej historii Gdańska), są pozostawione same sobie jako "zaszłości historyczne". Nie wspomnę już o wykluczeniu osób starszych, którym odbiera się siedzibę organizacji, bo "nie publikują informacji o działalności w mediach społecznościowych ". Gdańsk Miastem Równości...
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.