• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sopot: park, rondo, skwer i tablice dla ofiar katastrofy

Piotr Weltrowski
15 kwietnia 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
aktualizacja: godz. 12:38 (16 kwietnia 2010)
Najnowszy artykuł na ten temat Uczcili pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej
Radni przyjmą też uchwałę intencyjną w sprawie zamieszczenia na domu, w którym mieszkała prezydencka para specjalnej tablicy pamiątkowej. Radni przyjmą też uchwałę intencyjną w sprawie zamieszczenia na domu, w którym mieszkała prezydencka para specjalnej tablicy pamiątkowej.

Park im. Marii i Lecha Kaczyńskich, rondo im. Macieja Płażyńskiego oraz skwer Arkadiusza Rybickiego - to pomysł władz Sopotu i miejskich radnych na uhonorowanie tragicznie zmarłych w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.



Co sądzisz o pomyśle władz Sopotu?

Sopoccy radni jednogłośnie przyjęli w piątek uchwały nadające nowe nazwy dla parku, skweru i ronda. Przegłosowane zostały także dwie rezolucje: w sprawie poparcia dla inicjatywy powieszenia specjalnej tablicy pamiątkowej na domu, w którym mieszkała prezydencka para oraz dotyczącą podobnej tablicy, upamiętniającej wszystkie ofiary katastrofy pod Smoleńskiem.

Park Marii i Lecha Kaczyńskich, skwer Arkadiusza Rybickiego oraz rondo Macieja Płażyńskiego mają zostać oznaczone tablicami w ciągu miesiąca. Jak zapowiadają władze miasta, formą dodatkowego uhonorowania Arkadiusza Rybickiego będzie dokończenie prac nad projektem postawienia, teraz już na terenie skweru im. Rybickiego, pomnika Żołnierzy Wyklętych. Rybicki był jednym z pomysłodawców upamiętnienia w ten sposób m.in. żołnierzy AK, walczących o niepodległość Polski. Pomnik stanie jednak w Sopocie nie wcześniej niż w przyszłym roku.

Para prezydencka swój sopocki zakątek będzie miała w części Parku Południowego zobacz na mapie Sopotu ograniczonej ulicami: Kordeckiego, Parkową i Piastów. Z kolei imieniem Arkadiusza Rybickiego nazwany zostanie skwer przy ul. Kościuszki zobacz na mapie Sopotu, tuż obok sopockiego ratusza. Jako rondo Macieja Płażyńskiego znane będzie w przyszłości skrzyżowanie ulic Bitwy pod Płowcami i Polnej zobacz na mapie Sopotu.

W piątek radni podjęli także uchwałę intencyjną w sprawie zamieszczenia specjalnej tablicy pamiątkowej na budynku przy ul. Armii Krajowej zobacz na mapie Sopotu, gdzie mieszkali Maria i Lech Kaczyńscy. To inicjatywa oddolna, z którą wyszli m.in. sąsiedzi pary prezydenckiej.

W Sopocie powstanie jeszcze jedna tablica, poświęcona wszystkim ofiarom katastrofy pod Smoleńskiem. Na razie nie ma jeszcze ostatecznej decyzji, w jakim miejscu miałaby stanąć. Większość radnych optuje jednak za ustawieniem jej przy Krzyżu Papieskim na terenie Hipodromu zobacz na mapie Sopotu.

W środę wieczorem, podczas specjalnego spotkania, radni Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali także, aby Lechowi Kaczyńskiemu nadać tytuł honorowego obywatela Sopotu.

- Wszyscy zgadzamy się, że to dobry pomysł, ale na przeszkodzie stoją względy formalne, nie można obecnie nadać takiego tytułu osobie zmarłej. Zamierzamy w przyszłości zastanowić się nad zmianą statutu miasta i wówczas wrócić do tematu - mówi Wieczesław Augustyniak (Samorządność), przewodniczący sopockiej Rady Miasta.

Opinie (322) ponad 10 zablokowanych

  • słabe zdjęcie

    • 1 0

  • Nadanie imienia nic radnych nie kosztuje (1)

    Czy podobałoby się nam, gdyby papież Benedykt XVI zaraz po śmierci Jana Pawła II chciał Go ogłosić świętym?Bo się kolegowali i ten Zmarły naprawdę wiele zrobił dla Kościoła i świata. Na szczęście to z Ludu powstał krzyk "Santo subito!" i jeszcze poczekamy z beatyfikacją...Decyzja o nadaniu nazwy "imieniem" nic nie kosztuje (a przysporzyłaby popularności pomysłodawcom , bo "na fali"). Więc zbudujmy może Dom Samotnej Matki ze składek zwolenników nadania imienia i wtedy nazwijmy ten dom tym imieniem :)

    • 6 1

    • Przecież chce go ogłosić świętym, durniu.

      Tylko procedury są ściśle określone. Nadanie imienia ulicy też ma swoje procedury i też będą wypełnione.

      • 0 0

  • a czym sie różni kaczorowski od kaczyńskiego? (3)

    ten pierwszy nie zasłużył na wawel?

    • 5 1

    • Tym, że rodzina Kaczorowskiego woli Warszawę

      • 0 0

    • zgadzam sie, wszyscy w samolocie powinni lezec na wawelu w takim razie kolejny raz sa rowni i sa kaczki czy byly sa w polowie jeszcze no a moim zdaniem to oficerowie BORu zgineli za ojczyzne tak naprawde to oni byli na prawdziwej sluzbie anawet w tv ciezko o nich wspomniec

      • 1 0

    • Jeden rosół.

      • 0 0

  • Nie mam najmniejszej ochoty przechadzać si ę po parku im. M i L K. Szanuję ich, ale myślę, że są bardziej zasłużeni Polacy na to, aby ich imiona zostały upamiętnione.

    • 5 1

  • Szczerze?

    • 2 0

  • a kiedy beda beatyfikować panstfa kaczawskich sory kaczynskich

    • 2 0

  • Pamiętajmy o wszystkich

    A co z Panią Walentynowicz, Posłanką Jarugą-Nowacką? Pamiętajmy o wszystkich.

    • 4 0

  • Ciemnogrod

    Zacznij czlowieczku pisac ksiazki, albo wstap do policji i pisz raporty.

    • 0 0

  • Dla tych, co potrafią i myśleć i czytać, resztę troli żegnam. (1)

    „Jan Paweł II stwierdza z niezwykłą przenikliwością, że ,,pojednanie nie może być mniej głębokie niż sam rozłam“. A więc: nie można tworzyć pozorów pojednania. Nie można głębokiego problemu zbyć powierzchownymi gestami czy deklaracjami. By przezwyciężyć to, co nas dzieli, należy to najpierw do samego dna zidentyfikować.

    Te słowa kardynała Dziwisza, wypowiedziane 13 kwietnia w krakowskiej bazylice Mariackiej w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej – trzeba przypomnieć wszystkim, którzy w natarczywy sposób domagają się dziś pojednania polsko-rosyjskiego i ośmielają się twierdzić, że nadszedł już czas.

    Jak warunkiem pojednania człowieka z Bogiem jest rachunek sumienia, żal za wyrządzone zło i mocne postanowienie poprawy – nie inaczej wygląda droga do prawdziwego pojednania między społecznościami i narodami. Mówił o tym kardynał Dziwisz, gdy przypomniał, że droga pojednania „prowadzi nas także - każdego z nas - do naszego serca!”

    Tymczasem – historia naszych najnowszych dziejów to proces ciągłego powiększania rozłamu miedzy Polakami, a Rosjanami. Niemal każda z tragicznych dat polskiej historii, to jednocześnie data rosyjskiej agresji, interwencji, wpływów. Ten rozłam tworzył się przez dziesięciolecia i niewiele jest zdarzeń z ostatnich 20 lat, które mogłyby zrównoważyć rachunek dobra i zła.

    Już tylko z tej przyczyny, jest oczywiste, że proces pojednania musi obejmować okres równie, lub niemal tak samo długi, w jakim trwało rozrywanie międzyludzkich i między narodowych więzów.

    Postulat Jana Pawła II – identyfikacji tego, co nas dzieli wymaga nie mniej czasu i dobrej woli obu stron, popartej wieloletnią pracą historyków, ujawnianiem dokumentów, dowodów i aktów zbrodni. Taka identyfikacja oznacza jednocześnie, że nie może być żadnych „białych plam”, niedomówień i dowolnych interpretacji.

    Jeszcze trudniej znaleźć właściwą formułę żalu za wyrządzone zło – nie w formie werbalnych deklaracji polityków, a w praktyce wzajemnych kontaktów, poprzez konkretne decyzje polityczne i ekonomiczne.

    A gdzie czas na uwiarygodnienie postanowienia poprawy, na gesty i decyzje, które przekonają nas, że za ideą pojednania nie kryje się kolejny zamach na naszą wolność?

    Gdyby proces pojednania polsko – rosyjskiego rozpoczął się rzeczywiście przed 20 laty i był przez cały okres III RP kontynuowany – dziś moglibyśmy powiedzieć, że śmierć ofiar tragedii z 10 kwietnia może być doświadczeniem, z którego wyprowadzimy dobro pojednania.

    Wiemy jednak, że ani ostatnie miesiące, ani lata nie były czasem, w którym relacje z Rosjanami uległyby decydującej poprawie. Pamiętamy wrogą kampanię propagandową sprzed 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej i tegoroczne kłamstwa i zabiegi władz rosyjskich, związane z 70 leciem Zbrodni Katyńskiej. Pamiętamy oficjalne stanowisko rządu Federacji Rosyjskiej przedstawione w Trybunale w Strasburgu, w którym zaprzeczono odpowiedzialności za zabicie tysięcy polskich obywateli. Jeśli nawet, pojawiają się dziś pierwsze oznaki zmian w stanowisku Rosjan, to jest to zaledwie początek długiej i trudnej drogi.

    Od chwili tragicznej śmierci Prezydenta Kaczyńskiego i dziesiątek, towarzyszących mu prawych osób – trwa nieprzerwane nawoływanie do pojednania, które miałoby się dokonać nad trumną Prezydenta Rzeczpospolitej. Jeśli można ten postulat zrozumieć w wymiarze religijnym, to w żaden sposób nie można zaakceptować go w sensie politycznym. A w tym przecież znaczeniu należy odbierać oświadczenia osób publicznych i polityków, jak choćby dzisiejszą wypowiedź Bronisława Komorowskiego, iż „uroczystości pogrzebowe prezydenta to okazja do okazania wdzięczności państwu rosyjskiemu".

    Dla mnie – brzmi w tych głosach echo groźnego i znanego nam już z historii dźwięku.

    Doły w Katyniu, do których wrzucano polskich oficerów zostały śpiesznie zasypane przez ogromne traktory - spychacze. Zasypane tak szybko, by prawda o zbrodni nie została nigdy ujawniona. Ale też po to, by stworzyć nową historię - bez Polski i Polaków na mapie Europy.

    Zadajcie więc sobie pytanie – kto i w jakim celu chce dziś jak najszybciej zasypać głębokie podziały między Polakami i Rosjanami? Komu zależy na tworzeniu pozorów pojednania – przed którym przestrzegał Jan Paweł II i o jakim pojednaniu można mówić, gdy zewsząd słychać odgłosy spychaczy?
    00:05:18
    Nim akcja dezinformacyjna, pod hasłem „bądźmy razem” dokonała nieodwracalnych spustoszeń wśród zagubionego społeczeństwa, stała się rzecz, którą wolno postrzegać jako dobre zrządzenie losu. Dla każdego, kto zna ludzką naturę, nie będzie tajemnicą, że fałsz i skrywana nienawiść nie potrafią długo zasłaniać twarzy i muszą zedrzeć maskę w konfrontacji z prawdą. Tym bardziej – gdy podstępna „jedność”, sączona w codziennym przekazie medialnym wynika z intencji oszukania własnego społeczeństwa.

    Od chwili, gdy poinformowano, że Rodziny Lecha i Marii Kaczyńskich zdecydowały, iż para prezydencka spocznie w Katedrze Wawelskiej - spadły ostatnie maski obłudy, ukrywanej dotąd umiejętnie za parawanem cynicznego nakazu. Spektakle sprzeciwu wobec tej decyzji, urządzane przez niektóre środowiska i media obnażyły faktyczny stan umysłów i serc, a tłumiona w okresie „żałobnej propagandy” nienawiść, ponownie stała się znakiem rozpoznawczym piewców „narodowego pojednania”.

    Myślę, że stała się rzecz bardzo dobra, jak zawsze, gdy wyzwolone zostają prawdziwe intencje i zamiary – jeśli nawet ceną tego doświadczenia jest nasz wielki smutek. Nie ma też najmniejszego przypadku, że atak nastąpił właśnie w momencie ujawnienia miejsca pochówku Pary Prezydenckiej.

    W polskiej tradycji pogrzebowej, nie było chyba tak spektakularnego sprzeciwu wobec woli rodzin osób zasłużonych, jak ten, którego jesteśmy świadkami. Na żadnym innym przykładzie nie widać dobitniej, jak obca polskiej kulturze i wielowiekowej tradycji jest grupa, ośmielająca się na aroganckie podważanie prawa do określenia miejsca spoczynku bliskich. To najmocniej rażący przykład upodlenia i zdziczenia ludzi, aspirujących do kręgu cywilizacji zachodniej, a nawet mieniących się elitą.

    Nie ma nawet potrzeby wyjaśniania, że z decyzją Rodziny Prezydenta można się nie zgadzać, jednak elementarne zasady kultury oraz szacunek, jakim w polskiej tradycji obdarzamy osoby zmarłe nakazuje milczeć w kwestiach tak głęboko zależnych od woli najbliższej rodziny. Tymczasem - przykłady zachowań i publikacji, z jakimi mamy do czynienia świadczą, że ta kultura i tradycja są obce ludziom, którzy już zainicjowali i prowadzą kampanię sprzeciwu.

    Tym wszystkim, którzy mówią dziś „Wawel nas podzieli” trzeba powiedzieć, że będzie to podział niezbędny i dla Polski potrzebny – jak zawsze, gdy oddziela się swoich od obcych, by ratować zagrożoną tradycję i kulturę. Jeśli czują się podzieleni, bo nie mogą znieść myśli o krypcie prezydenckiej na Wawelu – sami wykluczają się z kręgu wartości, jakie reprezentował Prezydent Kaczyński – a ponieważ są to te same wartości, których strażnikami byli królowie i poeci pochowani w wawelskiej katedrze, nie mają najmniejszego prawa podnosić głosu w sprawach, które ich nie dotyczą.

    Stała się rzecz dobra, jeśli już dziś możemy dostrzec jak fałszywy jest nakaz wymyślony przez namiestnika Komorowskiego, z którego wystąpienia zaczerpnięto hasło „bądźmy razem”. Przypomnę, że poseł Zbigniew Kozak zarzuca właśnie Komorowskiemu inspirowanie protestów przeciwko pochowaniu Pary Prezydenckiej na Wawelu. Wpisuje się to we wszystkie haniebne działania, jakie ten człowiek podejmuje po śmierci Głowy Państwa.

    Nietrudno się domyśleć, że wściekłość wszelkiej maści hipokrytów, kryjących się dotąd za żałobą wywołuje fakt, że pochowanie Marii i Lecha Kaczyńskich w krypcie na Wawelu sprawi, iż na wieki zostanie zachowana pamięć o tych postaciach i nie da się jej nigdy wykreślić z historii Polski. W perspektywie życia ludzi, którzy dziś rządzącą Polską, a których pamięć zniknie na przestrzeni jednego pokolenia – ta świadomość musi budzić najniższe instynkty i wściekłe reakcje. Oni wiedzą, że krypta na Wawelu oznacza trwałość wszystkich idei, za które oddał życie Prezydent Kaczyński i choćby jutro już oddali nas we władanie „rosyjskich przyjaciół” - prezydencka krypta nie pozwoli zapomnieć o wolnej Polsce.

    Myślę, że mądra decyzja Jarosława Kaczyńskiego i Rodziny Prezydenta, już dziś jest świadectwem zwycięstwa. To „podział” i decyzja dobre dla Polski

    Od dziesięcioleci dezinformacja stanowiła potężną broń systemu sowieckiego, stosowaną masowo również przez media. Już w roku 1938 Włodzimierz Bączkowski w szkicu „Uwagi o istocie siły rosyjskiej” pisał: „Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową.”

    Dezinformacja, której nie należy mylić z propagandą, okazuje się szczególnie przydatna wśród społeczeństw uzależnionych od przekazu telewizyjnego i powszechnego, bezkrytycznego przyjmowania dziennikarskich relacji. O ile - w normalnym przekazie informacja stanowi opis faktu, wydarzenia, o tyle w przypadku dezinformacji mamy zależność odwrotną – to sama informacja ma tworzyć wydarzenie w świadomości manipulowanego społeczeństwa.

    Te uwagi są konieczne, jeśli chcemy zrozumieć mechanizmy gry towarzyszącej naszej największej, narodowej tragedii. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że natychmiast po katastrofie prezydenckiego samolotu przystąpiono do gigantycznej operacji dezinformacji, stosując w niej wszystkie klasyczne narzędzia. I choć dziś, jest za wcześniej na formułowanie wniosków, a nawet na obszerną i precyzyjną analizę, trzeba już zwrócić uwagę na kilka faktów i przesłanek wskazujących na kierunek, w jakim jest prowadzona akcja dezinformacyjna.

    Wiadomo więc, że kwestią najważniejszą z punktu widzenia interesów Rosji jest wyjaśnienie przyczyn sobotniej tragedii. Z dwóch powodów: odsunięcia od strony rosyjskiej podejrzeń o przyczynienie się do katastrofy, oraz z uwagi na groźbę pogorszenia stosunków polsko – rosyjskich, a tym samym uniemożliwienia realizacji rosyjskich planów dotyczących Polski.

    W związku z pierwszym motywem, trzeba zwrócić uwagę na rzecz znamienną. Otóż, w żadnym, ogólnopolskim medium nie ukazał się jak dotychczas materiał, w którym (nawet potencjalnie) rozważano by wersję zamachu, lub udziału „osób trzecich” w spowodowaniu katastrofy. To niezwykle ważna okoliczność, świadcząca, że główne media świadomie unikają rzetelnego i pełnego informowania o sprawie.

    Jest bowiem oczywiste, że w przypadku katastrofy lotniczej, w której ginie prezydent oraz inne, najważniejsze w państwie osoby jedną z wersji śledztwa prokuratorskiego musi być badanie możliwość zamachu. Jeśli taką ewentualność zakłada się w przypadku zdarzeń znacznie mniejszej wagi, tym bardziej podlega ona rozpatrzeniu w wypadku śmierci osób najważniejszych w państwie. Taki scenariusz jest zawsze traktowany serio, jako jeden z możliwych i wokół wątku zamachu musi toczyć się także śledztwo polskiej prokuratury.

    Gdy zatem media w ogóle nie podejmują tej myśl i najwyraźniej unikają wątku – może to świadczyć, że mamy do czynienia z ograniczeniem oficjalnego przekazu do wersji już zakreślonych. Jakich i przez kogo?

    Otóż – według mediów rosyjskich - w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę FR rozpatruje się wyłącznie trzy wersje przyczyn tragicznego zdarzenia: warunki pogodowe, błąd załogi lub problemy techniczne samolotu. To rzecz bardzo ważna, że w państwie, w którym jeszcze przed dwoma tygodniami doszło do zamachów bombowych, zagrożonym terroryzmem i działalnością „grup ekstremistycznych” – w ogóle nie bierze się pod uwagę, że przyczyną katastrofy lotniczej mógł być zamach.

    Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której polskie media od chwili rozpoczęcia relacji na temat wypadku, przyjęły de facto kryteria oceny zdarzenia sformułowane przez stronę rosyjską i najwyraźniej ograniczają przekaz do rozpatrywania tylko trzech wersji.

    Jest to szczególnie widoczne na tle doniesień medialnych innych państw, gdzie o możliwości zamachu lub ingerencji służb rosyjskich w przebieg śledztwa mówi się otwarcie; przypominając zamach w Gibraltarze, stanowisko Prezydenta Kaczyńskiego w sprawach Rosji i stosunek władz Federacji do osoby Prezydenta, czy wreszcie zwracając uwagę na rosnące wpływy wywiadu wojskowego GRU, w związku z zarysowującymi się konfliktami między premierem Putinem, a prezydentem Miedwiediewem.

    Próżno tego typu doniesień szukać w wiodących mediach III RP.

    W związku z drugim powodem – groźbą pogorszenia stosunków polsko – rosyjskich, da się zauważyć, że od soboty jesteśmy świadkami niebywałego wprost nagłaśniania i podkreślania reakcji strony rosyjskiej. Niewspółmiernego do dotychczasowych ocen wzajemnych stosunków i relacji, jakie istniały przed wypadkiem.

    Epatowanie Polaków żałobą i współczuciem Rosjan, łzy i religijne gesty Putina, słowa Miedwiediewa oraz ciągłe zapewnianie o wszechstronnej pomocy Rosjan - przekraczają naturalną w obecnej sytuacji miarę. I nie chodzi tu o postulat tworzenia atmosfery wrogości lub podejrzliwości, a o właściwą dla realiów katastrofy proporcję, która w tym przypadku jest zdecydowanie przesunięta w stronę ochrony rosyjskiego wizerunku i nie ma nic wspólnego z rzetelną informacją.

    W ogóle nie wspomina się o rzeczywistych zachowaniach władz Rosji, w związku ze zbrodnią katyńską czy o wielomiesięcznej kampanii Putina, służącej rozgrywaniu polskich podziałów, w efekcie której doszło do podwójnych uroczystości katyńskich i osobnych lotów premiera i prezydenta.

    Jeśli zatem dwa, wymienione powyżej motywy, mają przede wszystkim zapewnić ochronę interesów Rosji – to przekaz polskich mediów również służy temu celowi. Mamy do czynienia z niemal klasycznym przykładem zastosowania dezinformacji, gdzie w roli „tematu przewodniego” występuje zdarzenie na miarę tragedii narodowej. Temat ten jest „prowadzony” pod hasłem „bądźmy razem” - implikującym proste, solidarne i oparte na socjologicznych przesłankach zachowania. Hasło zaś, ma dotyczyć nie tylko nas – polskiego społeczeństwa, ale w równiej mierze wyznaczać obecne relacje z Rosjanami, pogrążonymi przecież w żałobie po śmierci polskiego Prezydenta. W imię tego hasła - rezygnuje się z ukazywania rzeczywistych okoliczności w jakich doszło do katastrofy, w tym rozpatrywania wszystkich, racjonalnych wersji zdarzenia oraz przesadnie eksploatuje obłudne zachowania rosyjskich władz, każąc w nich upatrywać „dobre intencje”, wskazujące na „brak winy”.

    W procesie tym celowo nie nagłaśnia się licznych wątpliwości, dotyczących ustaleń rosyjskiego śledztwa i nie wspomina o faktycznych okolicznościach (w tym politycznych) w jakich doszło do tragedii. „Grupą docelową” tak prowadzonej kampanii jest całe społeczeństwo.

    Rzeczywiste intencje zorganizowanej dezinformacji, pod „internacjonalistycznym” hasłem „bądźmy razem” ujawnia choćby dzisiejszy tytuł publikacji „Niezawisimaj Gaziety” - "Katyńska kość niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy zostanie pochowana razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim".

    Ponieważ ze strony rosyjskiej otrzymujemy wiele, czasem sprzecznych ze sobą sygnałów, należałoby zachować szczególną rozwagę w bezkrytycznym powielaniu informacji. Tymczasem, niemal natychmiast po katastrofie, gdy nie wolno było wykluczać żadnych hipotez, pojawiła się myśl, która dziś – coraz wyraźniej wydaje się być podstawową wersją kampanii dezinformacji. Dla jej utrwalenia stosuje się metodę mieszania prawdy i kłamstwa, przydatną wówczas, gdy opinia publiczna jest już poinformowana o tym, co zaszło, lecz nie zna dokładnie wszystkich szczegółów. Można nawet precyzyjnie wskazać, kto był pierwszym „przekaźnikiem” tej wersji.

    W dwie godzin po katastrofie, na stronie internetowej rosyjskiego dziennika „Kommiersant” pojawiła się wypowiedź wiceprzewodniczącego Dumy Państwowej Rosji, Władimira Żyrinowskiego dla radia "Kommersant-FM", w której padły słowa, że „pewną rolę w katastrofie mógł odegrać upór prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”. Według Żirinowskiego, Prezydent Kaczyński „nie raz określał załodze samolotu gdzie ma lądować”. Polityk rosyjski powiedział również, że według jego wiedzy "były problemy techniczne w samolocie” i sugerował, że polscy przywódcy używają przestarzałego i niebezpiecznego sprzętu.

    W tym samym czasie, na stronie internetowej „Nowej Gaziety” opublikowano wypowiedź Wacława Radziwinowicza – dziennikarza „Gazety Wyborczej”, tytułując ją „Dlaczego Tu- 154?”. Dziennikarz stwierdził, że „Prezydent padł ofiarą demokracji”, wyjaśniając, że ma na myśli zaniedbania polskiego rządu, który nawet po wypadku lotniczym Leszka Millera nie zakupił nowego sprzętu lotniczego, nie chcąc narażać się wyborcom na zarzut nadmiernych wydatków.

    Padły jednak słowa znacznie ważniejsze, gdy Radziwinowicz podzielił się z rosyjską gazetą własną interpretacją informacji, jakoby kapitan prezydenckiego samolotu odmówił rosyjskim kontrolerom i nie chciał lądować na innym lotnisku. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” przypomniał, że do takiego samego zdarzenia miało dojść podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej, gdy Prezydent poleciał do Tibilisi. Stwierdził: „ Gdy polski pilot odmówił lądowania na lotnisku w Tibilisi, powołując się na ekstremalnie trudne warunki, Kaczyński krzyczał na niego i straszył, a potem był wielki skandal, że pilot nie zastosował się do nakazu prezydenta. Pilot został wyrzucony ze służby i powrócił dopiero za czasów premiera Tuska. Nad Smoleńskiem mogło się zdarzyć właśnie coś takiego”.

    Ten sam dziennikarz 12 kwietnia br. opublikował w „Gazecie Wyborczej” wywiad z Magomedem Tałbojewem, rosyjskim kosmonautą, pilotem oblatywaczem, w którym m.in. pada pytanie:

    „Jak pan sądzi, dlaczego w tak trudnych warunkach pilot zdecydował się jednak lądować?

    - Myślę – odpowiada Rosjanin - , że mógł być pod presją kogoś na pokładzie. To problem wszystkich lotników, którzy wożą ważnych dygnitarzy. 14 lat temu mieliśmy w Rosji podobny przypadek, który o mało co nie skończył się podobną tragedią. Wtedy prezydent Borys Jelcyn kazał kapitanowi IłaA-96 lądować, nie bacząc na fatalną pogodę. Potem ten pilot, mój dobry znajomy, wciąż przerażony opowiadał mi, że cudem posadził 250-tonową, czterosilnikową maszynę”.

    Cytuje obszernie te wypowiedzi, bo są bezpośrednim dowodem na działanie mechanizmu dezinformacji, w którym fałszywa teza, postawiona bez żadnej podstawy faktycznej zostaje, dzięki działaniom agentury wpływu i medialnym rezonatorom przedstawiona w formie rzeczywistego zdarzenia. Tu zaś mamy do czynienia z sytuacją, gdy fałszywa wersja jest propagowana z dwóch, „niezależnych” źródeł – przekaźników, by w rezultacie stać się wersją obowiązującą.

    Można jedynie dodać, że ta sama gazeta już od pierwszego dnia nagłaśniała opinię zastępcy szefa sił powietrznych FR gen. Aleksandra Aloszyna, który twierdził, jakoby „Załoga prezydenckiego samolotu kilkakrotnie nie wypełniła poleceń kontrolera lotu, nie reagowała na ostrzeżenia. Szef lotów polecił załodze ustawienie samolotu w położenie horyzontalne. Gdy załoga nie wykonała dyspozycji, kilkakrotnie wydał komendę, by samolot udał się na lotnisko zapasowe. - Załoga - niestety - nie przerwała zniżania i wszystko skończyło się tragicznie”.

    Wiemy, że późniejsze doniesienia, zadały kłam tym twierdzeniom,

    Na skutek zabiegów dezinformacyjnych, dokonywanych wspólnie przez rosyjskie i polskie media wyłania się przekaz, w którym winę za katastrofę ma ponosić załoga polskiego samolotu, a pośrednio – Prezydent Kaczyński, który miałby wywierać presję co do miejsca lądowania. Dziś – dopóki trwa spektakl „żałobnej propagandy”, ta wersja będzie sączona w umysły odbiorców klasycznymi metodami dezinformacji: poprzez „modyfikację motywu” (Prezydent mógł wywierać presję, ale działał w dobrej wierze, obawiając się prowokacji rosyjskiej), „interpretację” ( to, że wywierano presję na pilota, wynika z treści rozmów zarejestrowanych w „czarnej skrzynce”) lub „generalizację” ( zdarzenie takie miało już miejsce w Gruzji, inni przywódcy postępowali podobnie (casus Jelcyna).

    W odbiorze społecznym ma powstać przeświadczenie, że tak naprawdę winę za katastrofę ponosi sam Prezydent, a o przebiegu zdarzeń zadecydowały błędne decyzje pilota, podjęte na skutek interwencji samego Prezydenta lub jego otoczenia. Temu będzie służyło podkreślanie negatywnych cech charakteru Lecha Kaczyńskiego (upór, podejrzliwość) oraz pełnego nieufności stosunku do Rosjan.

    Jestem przeświadczony, że ta wersja wydarzeń z 10 kwietnia, będąca elementem wielowątkowej strategii dezinformacji zostanie wkrótce przyjęta oficjalnie, przy czynnym współudziale polskich mediów i polityków.

    • 6 6

    • Ciemnogród-po co komu twoja tyrada ? Ktoś to przeczyta?Nie sądze.

      • 0 1

  • nowa (stara) świecka tradycja (1)

    Pamietam jak w szkole podstawowej bylem na tzw. wymianie w bylym ZSRR w Leningradzie. Juz wtedy troche mnie bawilo ze szlismy przez prospekt Lenina, nastepnie ulica Lenina, do ronda im. Lenina az dotarlismy do parku oczywiscie im. Lenina. Dzisiaj w Polsce ogromna ilosc szkol, szpitali i ulic nosi im. Jana Pawła II. Teraz pewnie w wielu miejscowosciach zacznie się zmienianie nazw dla upamietnienia ŚP prezydenta Kaczyńskiego. Z całym moim szacunkiem dla ważnych i zasłużonych Polaków nie poadajmy w paranoje bo efekt moze byc groteskowy jak w ex Leningradzie.

    • 3 2

    • im jana pawla przeboleje to w koncu byla osoba ktora caly swiat zapamieta a kaczka zasypia z tydzien pomowia i zapomna i co dziecku powiem ze wawel to miejsce pochuwku krolow polskich wieszczow i tych no kaczynski a kto to ? no to byl kiedys prezydent co nic dla polski nie zrobil ale elita ksiedzow wyniosla go ponad oltarz

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane