• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wizje senne jako nowatorska metoda badawcza IPN?

Krzysztof Katka
14 maja 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Lech Wałęsa dostępny w wersji... maskotki
Lech Walesa podczas odbierania od IPN statusu pokrzywdzonego przez służby specjalne PRL (listopad 2005). Lech Walesa podczas odbierania od IPN statusu pokrzywdzonego przez służby specjalne PRL (listopad 2005).
Historycy IPN oskarżają Lecha Wałęsę o współpracę z SB. Dokumentów nie pokazali, pretekstem stał się film, którego projekcję sami zorganizowali.

- Śni mi się czasem, że Wałęsa sam się do tego przyzna - mówił Grzegorz Majchrzakz IPN.

Pod hasłem "Polityczni »półkownicy«" Instytut Pamięci Narodowej zorganizował w Gdańsku przegląd filmów, które nie doczekały się emisji w ostatnich latach. Pokazano m.in. "Plusy dodatnie, plusy ujemne", które oskarżają Lecha Wałęsę o współpracę z SB. Emisji "Plusów" TVP odmówiła w marcu ub.r. Dlaczego?

- Zbyt wiele było uwag. Poproszono autora o poprawki, a także dostarczenie zgody na wykorzystanie muzyki Jeana Michela Jarre"a- mówi "Gazecie" Marek Maldis z TVP. - Reżyser nie spełnił tych wymagań. Żadnej cenzury nie było.

W filmie Wałęsę oskarżają: Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski, a także stoczniowcy z jego brygady: Henryk Lenarciak i Henryk Jagielski.

W "Plusach" pokazano kopie dokumentów sygnowanych "Bolek" i raportów pisanych na maszynie datowanych na początek lat 70. Są też późniejsze raporty SB z informacją, że od 1976 r. "Bolek" nie podejmował już współpracy.

Około 150 widzów zebranych w piątkowy wieczór w bibliotece Uniwersytetu Gdańskiego nagrodziło "Plusy" brawami.

Tuż po projekcji zaczęła się debata. Za stołem: Sławomir Cenckiewicz - szef Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku, były członek komisji likwidacyjnej WSI, Grzegorz Braun - reżyser filmu, Krzysztof Wyszkowski - były sekretarz tygodnika "Solidarność" i Grzegorz Majchrzak - z centrali IPN.

- Reprodukcje z kopii dokumentów przedstawiłem w filmie z poczuciem, że są to dokumenty autentyczne. Nie mam wątpliwości, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB - mówił Braun.

Sam Cenckiewicz przyznał, że kopie papierów nie są wystarczającym dowodem: - Przeprowadzona po latach analiza grafologiczna raportów pisanych przez "Bolka" nie dowodzi, że były pisane przez Lecha Wałęsę. Aczkolwiek wskazuje na wiele podobieństw.

- Sam mam relacje esbeka, który wręczał Wałęsie pieniądze - dodał Krzysztof Wyszkowski, który w marcu br. został skazany za to, że nazwał byłego prezydenta płatnym agentem SB. Sąd nakazał mu zamieścić ogłoszenia z przeprosinami w telewizji i wpłacić 40 tys. zł na konto szpitala .

- Mam sen, w którym widzę Lecha Wałęsę przyznającego się, że na początku lat 70. nie był czysty, i przepraszającego za to - zdradził Grzegorz Majchrzak z wydziału badań naukowych, dokumentacji i zbiorów bibliotecznych IPN.- A Gwiazdowie wybaczają mu.

Braun: - Ludzie, którzy Polskę kochają, martwią o to, że Polsce ubędzie, jak jej z panteonu ubędzie Lech Wałęsa. Ja się o Polskę nie boję. Gdybyśmy fundowali przyszłość na jakimś krętactwie, przemilczeniu czyjegoś indywidualnego upadku i nędzy ludzkiej, to by znaczyło, że Polska i tak upadnie.

W 2000 r. sąd lustracyjny uznał oświadczenie lustracyjne Lecha Wałęsy za prawdziwe, a pięć lat później IPN przyznał mu status pokrzywdzonego.

Deklaracja wygłoszona po pokazie IPN nie zdziwiła Jerzego Borowczaka, działacza stoczniowej "S" z sierpnia 1980:

- Kilka dni temu Andrzej Gwiazda oskarżył o współpracę z SB Bogdana Borusewicza. To znak, że Polska oszalała pod wodzą Kaczyńskich.

Lech Wałęsa: - Mali ludzie. Wierzą, że jak mnie zniszczą, to urosną.
Gazeta WyborczaKrzysztof Katka

Opinie (211) 5 zablokowanych

  • Nie mam wątpliwości, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB - mówił Braun.

    To prawie wszyscy wiedzą. Tylko nie mówi się w jakich okolicznościach były prezydent podpisał współpracę z SB. To był szantaż. Kto wie, czy każdy z nas też nie załamałby się, mając na względzie dobro (życie)swojej rodziny. Mam tylko żal do L.W., że poszedł w zaparte. Ja mu wybaczyłem.

    • 0 0

  • \"\"TYGODNIK SOLIDARNOŚĆ\": Wildstein a Komisja Michnika
    Krzysztof Wyszkowski pyta w \"TS\" (nr 6/2005), dlaczego Bronisław Wildstein jest przez \"Gazetę Wyborczą\" potępiany, a Adam Michnik, który w 1990 roku \"zwiedził\" archiwa SB i zrobił z tego jakiś (?) użytek - nie:

    \"Wszędzie w społeczeństwach demokratycznych swobodny dostęp do informacji należy do konstytucyjnego kanonu wolności obywatelskich i społeczeństwa obywatelskiego.
    Bronisław Wildstein udostępnił jawny indeks zasobów IPN. Koalicja mentalnych homo sovieticus okrzyknęła go \"barbarzyńcą\" i doprowadziła do usunięcia z pracy.
    Wobec tego pokazu hipokryzji, warto zestawić tzw. sprawę Wildsteina z prawdziwą aferą udostępnienia ściśle tajnych archiwów UB-SB grupie osób zwanej Komisją Michnika.
    Ludzie, którzy okrzyknęli Wildsteina barbarzyńcą, powinni byli wcześniej zapytać profesora Jerzego Holzera, pracownika Polskiej Akademii Nauk i współpracownika IPN, czy mówił swoim znajomym, że widział w archiwum SB materiały świadczące o tym, że Leszek Moczulski był agentem? Powinni zapytać magistra historii, redaktora naczelnego \"GW\", czy mówił swoim znajomym, że widział w archiwum SB donosy składane przez Dariusza Fikusa? Powinni zapytać obu historyków i redaktorów, czy prawdą jest, że weszli do archiwum SB całkowicie bezprawnie, przeglądali tam teczki swoich znajomych i przeciwników politycznych, a następnie wykorzystywali tę wiedzę do np. przeprowadzenia czystki w \"Gazecie Wyborczej\"?
    Wiosną 1990 roku po Warszawie zaczęły rozchodzić się sensacyjne plotki, że Adam Michnik opowiada znajomym o donosach Dariusza Fikusa, a Jerzy Holzer na przyjęciach potwierdza na podstawie akt SB agenturalność Leszka Moczulskiego. Gdy spotkałem osobę, która potwierdziła mi, że była osobiście świadkiem relacji Holzera z pobytu w archiwum SB, natychmiast udałem się do prof. Henryka Samsonowicza, który jako minister edukacji sprawował z urzędu nadzór nad całością archiwów państwowych. Minister był nieobecny, ale przyjęła mnie jego zaufana sekretarka, która po usłyszeniu, z czym przychodzę, wpadła w popłoch. Wyraźnie przestraszona, żeby udowodnić niewinność swego przełożonego, wyjaśniła mi przebieg całej afery.
    Oto dwa miesiące wcześniej Krzysztof Kozłowski, wiceminister spraw wewnętrznych, wychodząc z posiedzenia Rady Ministrów, podszedł do min. Samsonowicza i przedstawił mu osobistą prośbę. Chodziło o to, żeby Samsonowicz wystawił cztery zaproszenia dla wskazanych przez Kozłowskiego osób na naradę w siedzibie MSW.
    Samsonowicz nie mógł powołać takiej komisji oficjalnie, ponieważ jej skład musiałby zostać skompletowany według przepisów prawa, a więc niemożliwe byłoby wprowadzenie do niej Michnika. Ponieważ cały pomysł polegał właśnie na pozornej legalizacji udostępnienia akt Michnikowi, uznano, że powinien on wystąpić w otoczeniu trzech innych osób, które mogły występować jako specjaliści. Minister Samsonowicz zgodził się na wyznaczoną mu rolę w kombinacji mającej na celu obejście prawa i wystawił enigmatyczne zaproszenia na spotkanie w MSW. Na tym skończyła się jego oficjalna rola. Kozłowski wykorzystał ten fakt do zorganizowania mistyfikacji uznania Michnika et consortes za Komisję powołaną przez ministra edukacji narodowej. Tylko dzięki tej mistyfikacji Michnik mógł dostać to, czego pragnął - dostęp do prawdy o agenturze UB-SB.
    Adam Michnik w 1990 roku dostał nieograniczony i niekontrolowany dostęp do najściślej strzeżonej wiedzy. Wertował akta, w tym personalne, przez dwa miesiące, aż do czasu, gdy rozchodzące się po mieście plotki o \"komisji obywateli ponad prawem\" spowodowały moją interwencję. Warto dodać, że minister Samsonowicz nadal, publicznie, choć nieoficjalnie, legitymizował Komisję Michnika, zachowując konsekwentne milczenie nawet po tym, jak ujawniłem w \"Tygodniku Solidarność\" nielegalny charakter rzekomej komisji. Zapewne jednak na skutek jego obawy o ewentualną odpowiedzialność za ułatwienie mistyfikacji, \"komisja\" nagle zakończyła swoją działalność. W dwa dni po mojej wizycie w jego gabinecie, ukazał się w prasie komunikat informujący, że rzekoma komisja zakończyła swoje prace.
    Mistyfikacja zorganizowana przez Kozłowskiego, przy pomocy Samsonowicza, na korzyść Michnika, była przestępstwem, które powinno było być ścigane karnie. Ujawniłem tę aferę w \"Tygodniku Solidarność\", ale nie domagałem się ścigania winnych, a prokuratura nie podjęła śledztwa z urzędu. Premier Mazowiecki też nie uznał za stosowne ukarać winnych na drodze służbowej. Wildstein za zasługę upowszechnienia jawnego indeksu został obwołany barbarzyńcą - mówiono o \"kradzieży\", \"naruszeniu własności\", \"praw autorskich\", \"obrzydliwości\". Premier - postkomunista, lustrowany \"na dziko\" przez własnych towarzyszy partyjnych, obwieścił: \"To jest w istocie koniec jakiejkolwiek lustracji. To co się stało, praktycznie rzecz biorąc kompromituje jakiekolwiek myślenie o lustracji. Mamy ten rozdział za sobą\".
    Z drugiej strony - ministrowie popełniający przestępstwo, redaktor naczelny największej gazety namawiający ich do przestępstwa i korzystający z niego, grono wybitnych historyków uczestniczących w mistyfikacji - pozostają autorytetami zawodowymi i moralnymi uczestniczącymi w nagonce na Wildsteina. Czym różni się dziennikarz Michnik od dziennikarza Wildsteina? Czy w Polsce są obywatele, którym wolno mniej niż prawo zezwala (Wildstein) i obywatele, których obowiązujące prawo nie powinno krępować (Michnik)?
    Działania Michnika rozpoczęły okres manipulacji archiwami i kwestią lustracji. Blokowanie lustracji i dezinformowanie opinii publicznej było efektem tego, co Michnik zobaczył w archiwum. Wildstein, ujawniając kartotekę, przerwał ten proces\".

    Takie proste pytania, a tak trudno na nie odpowiedzieć. A przecież chcielibyśmy uzyskać odpowiedź.
    (opr. MN)\"

    http://www.polskiejutro.com/art/c.php?p=146pp4

    • 0 0

  • Banda geriatryków i oszołomów na UG

    Szkoda że uczelnia tak się zeszmaca urządzając widowiska dla pospólstwa.
    Gwiaździe już odbija - widać że sączenie tanich win na ławce już zrobiło swoje.
    Wyszkowski - oszołom absolutny od rydzyka, psychiatra szczególnie wskazany,
    IPN - kacza instytucja pod wodzą arcy-debili, do likwidacji.
    Święta racja: "...Polska oszalała pod wodzą Kaczyńskich."

    • 0 0

  • a co tam bolo u pana ceynowy:-) dalej idzie w zaparte:-)

    • 0 0

  • Gallux

    a co z lojalką tow. Jarosława, premiera i I sekretarza KC PiS?
    Ach ten niegrzeczny TK, nie ugiął się pod żądaniami adwokaciny z Galicji, wpuszczonego w maliny przez Ludwiczka-wykształciucha w kamaszach...
    ustawa o lustracji - kolejna wpadka pisuaru...

    • 0 0

  • bolo
    jako łżeelita jesteś niezastapiony w łganiu jak z nut
    te ustawe POparło PO:-)
    czemu swe żale wylewasz tylko na PiS? znasz zapewne pytanie o źdżble i belce:-)?

    • 0 0

  • Rozumienie prawa w IV RB.

    ..."– Mam sen, w którym widzę Lecha Wałęsę przyznającego się "...
    ..."– Sam mam relacje esbeka, który wręczał Wałęsie pieniądze "...
    ..." – Reprodukcje z kopii dokumentów przedstawiłem w filmie "...
    ..." Nie mam wątpliwości, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB "...
    Same niezbite dowody , a sa tacy ktorzy jeszcze nie wierza , ze Lech Walesa i Bolek to jedna i ta sama osoba !
    P.S. A Lojalka byla sfalszowana !

    • 0 0

  • też uważam, że współpracował

    tylko, że dziś to byłby dopiero skandal - noblista, prezydent, lotnisko jego imienia - lepiej udawać, że nie współpracował.
    poza IPNowymi dokumentami jest wiele poszlak. m.in. mieciu wachowski i słynna nocna zmiana rządu olszewskiego. cóż za porozumienie ponad podziałami.
    inni "wielcy opozycjoniści" dziś już nie udają, że kochają komuchów i raźnie z nimi sasiadają w szeregach LiD.

    • 0 0

  • No dobrea, podpisal

    • 0 0

  • No dobra, podpisal,

    I SB pewno uwazala go za swojego wspolpracownika.
    Ale pozniej zerwal sie ze smyczy, czy tego nie dostrzegacie?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane