• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Z rodziną najlepiej na zdjęciu? Portrety rodzinne w starym stylu

Borys Kossakowski
5 lipca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Zdjęcia rodzinne w starym stylu? A może w ogrodzie - co z tego, że pada deszcz. To pamiątka na lata. Zdjęcia rodzinne w starym stylu? A może w ogrodzie - co z tego, że pada deszcz. To pamiątka na lata.

- Wołam ciotki, babcie, wujków, psy, chomiki, rybki, wszyscy mają być na zdjęciu - mówi fotograf Tomasz Jurgielewicz, który od lat wykonuje zdjęcia rodzinne w starym stylu. Eleganckie, pozowane i, co najważniejsze, na papierze.



Przecież można telefonem

Tradycyjne zdjęcie rodzinne to:

Zdjęcie rodzinne można zrobić telefonem. Zajmie to moment, ale równie szybko zdjęcie przepadnie w odmętach pamięci. O ile je w ogóle zrobisz, bo najczęściej nikt takich zdjęć nie robi. Prawdziwy portret rodzinny wymaga trochę wysiłku. Ale efekt jest zdumiewający.

- Uwielbiałem oglądać stare zdjęcia rodzinne jako dziecko - mówi Tomasz Jurgielewicz. - Takie na których wszyscy są elegancko ubrani i pozują fotografowi. Gdy trochę podrosłem, zorientowałem się, że moja rodzina nie ma takiego zdjęcia. Jako piętnastolatek zacząłem robić portrety mojej rodzinie. Po kilku latach nagle się okazało, że te zdjęcia są historyczne, bo ktoś odszedł i to było ostatnie jego takie zdjęcie. Śmierć po prostu przychodzi. A takie zdjęcia pozwalają ocalić wspomnienia po takich ludziach. Zresztą upływ czasu też widać nawet w sposobie ubierania.

Fotograf w pracy. W ręku analogowy aparat średnioformatowy. Fotograf w pracy. W ręku analogowy aparat średnioformatowy.
Takie zdjęcia to skarb. Przekonany jest o tym Maciej Moskwa, tegoroczny laureat Grand Press Photo i Gdańsk Press Photo.

- Kiedyś robiłem takie zdjęcie dla kolegi. To była rodzina, która jest ze sobą blisko, i tę bliskość pielęgnuje. Wszyscy byli w komplecie, były osoby bardzo wiekowe osoby i niemowlęta. Było trochę nerwówy, trzeba działać szybko, a przecież wszyscy muszą ładnie wyjść. Ale miałem sto procent pewności, że to co robisz jest potrzebne i ważne - podkreśla Maciej Moskwa.

Papier zamiast cyfry

- Wszystkie rodzinne zdjęcia robię na papierze - mówi Maciej Kosycarz, znany trójmiejski fotograf, właściciel agencji KFP, syn legendarnego fotoreportera Zbigniewa Kosycarza. - Uważam że w archiwach rodzinnych powinno być na papierze. Plik cyfrowy jest ulotny, wystarczy awaria komputera i do widzenia. A jeśli fotografia ma służyć pokoleniom, warto opisywać zdjęcia: tu ciocia Fela, tam kuzyn Janek. No i data. Pamięć jest bardzo ulotna i obraz bez opisu traci na wartości.

Rodzina może też być ta "mała". W najbliższym kręgu. Rodzina może też być ta "mała". W najbliższym kręgu.
Jurgielewicz stawia na fotografię analogową. Do zdjęć używa aparatu średnioformatowego.

- Jakość tego zdjęcia jest genialna, można zrobić odbitkę półtorametrową - mówi fotograf. - I wręczam odbitkę papierową, żadnych plików, żadnych negatywów. Ludzie wtedy łapią się za głowę: czemu tak późno robimy to zdjęcie? Nie ma osoby, która by obojętnie przeszła obok takiej fotografii zawieszonej na ścianie.

W zalewie zdjęć cyfrowych papier zaczyna być luksusem. Ale zdjęcie na papierze może być niezwykłą niespodzianką.

- Pamiętam, że kiedyś Roman Jocher, jeden z moich mistrzów fotografii, był na Biskupiej Górce, gdzie fotografował okolice bursztynowym obiektywem Marka Mazura. Tak się składa, że ja tam mieszkam i Roman mnie sfotografował, o czym nie wiedziałem. Później wręczył mi odbitkę papierową. Byłem niezwykle poruszony - śmieje się Maciej Moskwa. - Wiele osób dostało od Romka takie zdjęcia i efekt zawsze jest niesamowity.

Nie znoszę pozowanych zdjęć

Zdjęcia pozowane są często wyśmiewane. Jeśli to selfie - pół biedy, ale takie zdjęcie na poważnie?

- To musi być pozowane zdjęcie - przekonuje Tomasz Jurgielewicz. - Każdy centymetr zdjęcia jest zakomponowany i wyreżyserowany. Konstruuję z ludzi kadr. Używam dostępnych mebli, roślin, przedmiotów które są dookoła. Tak, żeby zdjęcie miało swojego ducha. Fotografowanie trwa dość długo, nawet pół godziny, albo godzinę. W końcu ludzie odpuszczają. Widzą, jak się staram, żeby zdjęcie było dobre i sami też w końcu się na tym koncentrują.

- Zdjęcia rodzinne? Tylko na papierze - uśmiecha się Maciej Kosycarz. - Zdjęcia rodzinne? Tylko na papierze - uśmiecha się Maciej Kosycarz.
Są też tacy, którzy w ogóle nie lubią zdjęć. Wychodzą zmarszczki, brzuszki, pupy, siwy włos albo włosów brak.

- To jest piękne, że masz zmarszczki, szkoda że nie masz więcej - przekonuje Jurgielewicz. - Masz sześćdziesiąt lat, musisz mieć zmarszczki. Ja to uwielbiam. Nie poprawiam tych zdjęć w komputerze. Niestety w prasie wszystkie zdjęcia są przerabiane, więc niektórych trudno przekonać.

Zebrać rodzinę w komplecie - to niełatwe. Ale czasem wystarczy nawet kilka osób. Zebrać rodzinę w komplecie - to niełatwe. Ale czasem wystarczy nawet kilka osób.
- Jak ktoś nie lubi pozowanych zdjęć to jego strata - rozkłada ręce Kosycarz. - Będzie żałował(a) tego. Znam wiele osób, które unikały zdjęć i teraz trudno im przypomnieć swoją młodość. Zdjęcia są stymulatorem pamięci. Przychodzą do mnie moi znajomi, 40- lub 50-latkowie. Pytają o zdjęcia ze szkoły, bo nie mają.

Moda na rodzinę?

Istnieje powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Sęk w tym, że dziś mało kto chce się nawet fotografować z rodziną.

- Chciałbym zrobić na to modę - uśmiecha się Jurgielewicz. - Liczę na to, że przyjdą do mnie dzieciaki, które kiedyś odkryją te zdjęcia. W zasadzie to jestem pewien, że wrócą do mnie i zapytają - czy ma pan więcej takich zdjęć. Ale póki co to ciężka praca.

- Zaczęło się od tego, że zacząłem fotografować moją rodzinę - mówi Tomasz Jurgielewicz, pierwszy z prawej. - Zaczęło się od tego, że zacząłem fotografować moją rodzinę - mówi Tomasz Jurgielewicz, pierwszy z prawej.
Nawet podczas imprez oficjalnych, takich jak śluby, nie zawsze łatwo jest zrobić dobry portret.

- Podczas ślubów przyjęło się, że się robi zdjęcie grupowe. Zauważyłem, że często w ludziach jest dziwny opór - wspomina Maciej Moskwa. - To niepowtarzalna okazja na takie zdjęcie, a ludzie już się spieszą do knajpy - ciężko ich namówić do tego, żeby na chwilę przystanęli, żeby dobrze wyjść na fotografii. W danej chwili takie zdjęcie wydaje się bezwartościowe, bo przecież wszyscy są. Dopiero po czasie doceniamy wartość obrazu, który został zachowany.

Miejsca

Opinie (48) 10 zablokowanych

  • Panowie !!!! (5)

    Komuna się skończyła - Tato był ich dyżurnym i jedynym słusznym fotografem ...

    • 6 4

    • (4)

      Był i co? Robił świetne zdjęcia dzieki ktorym mamy udokumentowane wiele wydarzeń, ludzi i budynków. Masz z tym problem? Maść na ból d*py proponuję.

      • 7 2

      • (1)

        Robił, teraz synek ma prawa do fotek i KAŻDE foto 'kosycarz' jest kojarzone z młodym beztalenciem i celebrytą...Daleko nam od bólu d*pska

        • 4 5

        • jest taka choroba..

          "choroba nienawiści i zazdrości" dość trudne do wyleczenia, ale próbuj ,może się uda. Przy okazji ten artykuł jest o pięknie fotografii rodzinnej, a Ty ziejesz jadem, który z tym nic wspólnego nie ma.

          • 8 0

      • Nie każdy mógł za komuny pstrykać zdjęcia gdzie chciał i kiedy chciał. (1)

        Trzeba było być po odpowiedniej stronie.

        • 1 3

        • Głupoty piszesz,

          mój Ojciec był pasjonatem fotografii, robił zdjęcia wszędzie i każdemu, kto się na to zgodził (tego jednak wymaga kultura, z którą współcześni paparazzi nie mają nic wspólnego). I tak zrobił np. zdjęcie Jaruzelskiemu podczas uroczystości na Westerpatte z okazji sprowadzenia prochów mjr. Sucharskiego (bez pytania, był okrutny tłok) i Cyrankiewiczowi (z pytaniem do fotografowanego, nie do ochroniarzy, których zresztą nie było). Ojciec nie był ani ubekiem, ani milicjantem, ani nawet członkiem wiadomej partii (i żadnej innej). Zresztą p. Zbigniew Kosycarz też pytał.

          • 3 0

  • (2)

    Facet ma rację.Zdjęcie istnieje tylko wtedy,gdy jest na papierze.Nie musi to być zaraz odbitka czarno-biała na papierze barytowym Ilforda wykonana pod powiększalnikiem i wywołana samodzielnie w kuwetach.Dobry jakościowo wydruk,zwłaszcza kolorowy też się "broni".To co jest w pamięci komputera,czy na płycie CD,to tylko plik cyfrowy,czyli coś wirtualnego,czego nie można wziąć w rękę i nie do zobaczenia gdy nie ma prądu.Bawię się amatorsko w fotografię już ponad 20 lat,pojawienie się aparatu cyfrowego wywołało inflację pstryków,choć u mnie z racji doświadczeń analogowych zrobienie 50-70 zdjęć cyfrowych na jednym "wypadzie" to już dużo.Gorzej,że przybywa plików cyfrowych,z których nie ma odbitek,a zrobienie wszystkich nie wchodzi w grę,bo jest tego za dużo,a poza tym lubię odbitki większe od pocztówki,więc koszta rosną.Selekcja jest niezbędna.A zdjęcia rodzinne?Niestety niektóre są już nie do zrobienia...:(

    • 17 0

    • zgadzam sie robisz 200 zdjec ale licza sie tylko te na papierze czesto jedno ujecie ma kilka kopi wybierasz jedno (1)

      ale zlikwidowanie tych poprzednich ci szkoda.fotki na grane na dvd trafiają na półkę.
      teraz taka moda fotki zostaja w smartfonie:) Drukowanie jest kosztowne nawet na własnej drukarce

      • 0 0

      • A jak zgubisz,albo ukradną ci smartfona,to jest po zdjęciach...Te na półce na DVD mają szansę na obejrzenie,ale z doświadczenia wiem,że jak płyta trafia do archiwum,to rzadko je opuszcza.

        • 3 0

  • A ja wlasnie w tym roku -

    zebralam cala najblizsza rodzine - 10 osob i wlasnie na Dzien Matki wreczylam Mamie taka fotografie, powiekszona i w ramce :). Bardzo sie cieszyla i stoi to na honorowym miejscu :).

    • 9 0

  • Świetny pomysł. Bardzo lubię takie wspolne zdjecia bo przeciez chwile sa jak motyle😊

    • 3 0

  • Sama

    nie znoszę takich "ustawionych" zdjęć, natomiast warto pomyśleć o przyszłości. Kiedyś była taka moda, dzięki temu mam w rodzinnym archiwum fotografie z lat 80. XIX wieku!!! Inna sprawa, że wtedy wykonywano je inną techniką, były naklejane na tekturę. Wykonywane aktualnie chyba nie przetrwają tak długo, chyba że czarno-białe...

    • 3 1

  • Zależy jaka rodzina

    Jeżeli są zazdrosne kwasy, to może lepiej tylko na zdjęciu. Jestem za rodziną i gdyby komuś z moich stała się krzywda, to jak we włoskiej mafii: oko za oko, piącha, sznyty, łeb rozbity. Dlaczego? Bo pochodzę z Białegostoku, gdzie rodzina jest wartością. A już mi jeden pajac w pracy wypominał w Gniewinie, że to nie Białystok. Sorry, to był błąd.

    • 3 4

  • ...........

    Fajny pomysł ale pierwsze zd kiepskie po co na połowie trawnik -a " ludziki małe" że twarze mało widoczne

    • 0 0

  • Niech redakcja przeczyta tytuł artykułu i odpowie: co warto jedno do drugiego? Co za bełkot. Z rodziną najlepiej na zdjęciu, a zaraz potem o wspomnieniach z fotografii?

    • 2 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane