• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rocznica tragicznego pożaru hali stoczni

opracował ms
24 listopada 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Pożar hali widowiskowej dawnej Stoczni Gdańskiej był - obok wybuchu gazu w bloku przy al. Wojska Polskiego oraz wypadku PKS-u w Kokoszkach - najtragiczniejszym wydarzeniem, jakie miało miejsce w Trójmieście w latach 90. Pożar hali widowiskowej dawnej Stoczni Gdańskiej był - obok wybuchu gazu w bloku przy al. Wojska Polskiego oraz wypadku PKS-u w Kokoszkach - najtragiczniejszym wydarzeniem, jakie miało miejsce w Trójmieście w latach 90.

W 24. rocznicę tragicznego pożaru hali Stoczni Gdańskiej zobacz na mapie Gdańska, na skutek którego zmarło siedem osób, a około 300 zostało rannych, publikujemy refleksje jednego z ciężko poparzonych uczestników tamtych wydarzeń.



Czy znasz kogoś, kto brał udział w tamtym koncercie w hali stoczni?

24 listopada 1994 roku w hali widowiskowej dawnej Stoczni Gdańskiej przy ul. Jana z Kolna odbywał się koncert zespołu Golden Life, po którym miała odbyć się transmisja z rozdania nagród MTV. W imprezie brało udział ok. 2000 osób, głównie młodych. Już po zakończeniu koncertu w hali pojawił się ogień. Próba ugaszenia przez ochronę nie powiodła się, a gdy ogień się szybko rozprzestrzenił, wybuchła panika. Zgromadzeni rzucili się do jedynego wyjścia ewakuacyjnego, które nie było w pełni drożne.

Bezpośrednio w pożarze śmierć poniosły dwie osoby: 13-letnia dziewczynka stratowana przez uciekający tłum oraz operator telewizji Sky Orunia. W wyniku ciężkich obrażeń zmarło w szpitalach kolejnych pięć osób. Rannych zostało około 300 osób.

Z okazji rocznicy tego tragicznego zdarzenia publikujemy wspomnienia Rafała Borowskiego (przypadkowa zbieżność imienia i nazwiska z dziennikarzem Trojmiasto.pl), który uczestniczył w koncercie jako reporter prywatnej gdańskiej telewizji Sky Orunia. Poniższy tekst jest zredagowaną i skróconą wersją wpisu, który zamieścił on na swoim blogu TestMisja, poświęconym tamtym zdarzeniom.

Zobacz także wspomnienia Rafała Borowskiego w formie video

***


Minęły 24 lata od koszmarnych wydarzeń. Pewnie część z was może mi zadać pytanie: Co było dalej? Jak sobie poradziłeś z traumą, czy bałeś się ognia, czy i jakie miałeś niepokoje w sobie, lęki, może sny związane z pożarem, z ogniem z ucieczką?

Cofam się w myślach...

Pożar nauczył mnie pokory. Dystansu do życia, ale chyba raczej tego chorego dystansu, nazwijmy go lekceważącego wiele spraw.

Nie stałem się człowiekiem nadużywającym wizyt w kościele, modlącym się co rusz i dziękującym za nowe życie ze łzami w oczach. Nie, to nie znaczy, że dostałem szansę na dalsze życie i mogę sobie robić co mi się żywnie podoba, ale przestałem się od tej pory przejmować, że mogę w każdej chwili umrzeć.

Pomnik upamiętniający ofiary oraz poszkodowanych w tragicznym pożarze na terenie hali widowiskowej dawnej Stoczni Gdańskiej. Pomnik upamiętniający ofiary oraz poszkodowanych w tragicznym pożarze na terenie hali widowiskowej dawnej Stoczni Gdańskiej.
Właśnie ten pożar uświadomił mi to, że nie mam wpływu na to, kiedy mój czas dobiega końca. Mówię tu oczywiście o przypadkach losowych, przeznaczeniu, nie o celowym, niebezpiecznym, ryzykownym działaniu na własną rękę. Bo jeśli nie pchasz się na szczyt górski, nie zanurzasz się w otchłań oceanu, nie latasz ze skrzydłami Dedala, nie ścigasz się po ulicach miasta, po prostu nie prowokujesz losu, nie stwarzasz sobie zagrożeń, to tym samym minimalizujesz ryzyko nadejścia śmierci.

Ale nawet jeśli żyjesz spokojnie w jakiejś harmonii, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym, to i tak nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia.

Cieszyłem się, że przeżyłem, ale tak naprawdę dręczyło mnie pytanie: dlaczego? Nie myślałem, czy jest fajnie żyć, a raczej: po co? Wymyślałem, a może usprawiedliwiałem swój dalszy byt przed sobą, innymi, a może Bogiem...

Mało tego! Pojawił się taki egoistyczny, może wręcz narcystyczny pogląd na swoje położenie: - To ja! Widzicie? Ja przeżyłem, bo jestem wybrańcem Boga! Ja, nie wy! Widzicie mnie?!

To była chora wizja, czyste mrzonki mojej wyobraźni, która będzie się pojawiać we mnie. To się wzięło pewnie z tego, że od kiedy pamiętam, bylem jakoś szczególnie traktowany w różnych środowiskach, zwłaszcza w rodzinie...

Rafał Borowski 24 lata po pożarze w hali dawnej Stoczni Gdańskiej Rafał Borowski 24 lata po pożarze w hali dawnej Stoczni Gdańskiej
Tu się uśmiecham, bo byłem też - co mnie rajcowało - pupilem nauczycieli w szkołach. No co ja zrobię? Po prostu lubili mnie i tyle. Dziś wiem, że to było złe, bo gdy masz wpajane od dziecka, że jesteś kimś wyjątkowym, utwierdzasz się w tym i takim się czujesz, nie myślisz, że nieszczęście może być blisko.

A potem nagle słyszysz: Kim ty jesteś? Jesteś taki sam jak inni. Czym się różnisz od Leszka, Sławka czy Mirka?

A więc pokora



Zdałem sobie sprawę, a koledzy z Golden Life tylko utworem "24.11.1994" przypieczętowali moją myśl, iż faktycznie życie jest kruche i to bardzo. Dlatego w zasadzie od tej pory mam w dupie pieniądze. Ba, ja ich po prostu nie lubię. Nie lubię pożyczania, oddawania, problemów z nimi związanymi na każdym kroku! No jasne, że są potrzebne i to bez wątpienia! Na każdej płaszczyźnie życia i nikt mi nie powie, że pośrednio nie dają szczęścia... Oczywiście, że dają!

O pieniądzach z odszkodowania będzie później, trzymajmy się na razie sfery psychicznej.

Doceniłem fakt przeżycia wypadku, jednocześnie nie myśląc za bardzo, co się za chwilę może stać. Trudno. Po samym wydarzeniu towarzyszyły mi obawy, jakiś strach w pomieszczeniach zamkniętych, przy dużej ilości zgromadzonych ludzi. Tak było na samym początku, z czasem to się rozpierzchło. Nie pamiętam, ile mogło to trwać. 2-3 lata?

Lęk, sny



Jeśli chodzi o koszmary senne, to na przestrzeni tych dwudziestu kilku lat może parę razy śniło mi się coś z ogniem. Raczej miałem ten komfort, że nie nękały mnie nocą jakieś koszmary. Natomiast w ciągu dnia, dzięki mojej włączonej jaźni i co najgorsze bujnej wyobraźni, czułem nie raz niepokój w zamknięciu. W sali kinowej ten mechanizm włączał się w sekundę. Do tego przyspieszone bicie serca i duszności. Nie skupiałem się na tym, co będą grali. Pierwsze myśli: gdzie są wyjścia, jak dużo tu osób, przecież w razie czego nie zdążymy opuścić sali. Nerwowe poszukiwanie zielonych tabliczek z ludzikiem "droga ewakuacyjna" i jak daleko jest do drzwi.

Inaczej jednak wygląda sprawa obcowania z ogniem. Bez żadnych oporów rozpalałem na działce ognisko czy paliłem w kominku. Patrząc na płomień zapałki nie miałem żadnego obrazu pożaru. Jedynie słowa innych, którzy byli wówczas przy mnie: "A ty co, nie boisz się ognia?" przypominały mi o pożarze.

Po pożarze nie skorzystałem z pomocy psychologa



Oddano nam do dyspozycji doktora Borysa, który był powołany specjalnie dla nas, dla uczestników feralnego koncertu. Bo oczywiście ja jestem najmądrzejszy i sam sobie poradzę, więc dajcie mi spokój. Nie chciałem, nie skorzystałem, byłem na tamten czas wręcz wrogo nastawiony, że gówno wiedzą i niech się odwalą. Dosłownie, tak myślałem.

Wiem, że taka poza jest nie tylko niegrzeczna, ale pokazuje moją zarozumiałość. To nie tak do końca, bo to nie psycholog mnie drażnił, tylko poruszanie drażniącego mnie tematu.

O kompleksach wynikających z obrażeń



Przez sekundę zastanawiałem się, czy pokazać tu parę fotek z bliznami. Myślę, że nie ma po co, chociaż może komuś pomogłoby to w podobnej sytuacji, że skoro ja mogę pokazywać publicznie ręce to on też.

Autor poniższych wspomnień w okresie leczenia i rehabilitacji po pożarze Autor poniższych wspomnień w okresie leczenia i rehabilitacji po pożarze
Dopiero po paru latach całkiem swobodnego poruszania się wśród ludzi uważam, że tragedii nie ma. Nie tylko dlatego, że widziałem tzw. gorszych, bo jakże inaczej, jak nie porównasz swoich wad, które wyolbrzymiać przecież lubimy, do czyichś, gorszych, ale dlatego, że po prostu mam tendencje do wyolbrzymiania problemu. Zdjęcie długich rękawów zajęło mi dziesięć lat. Wyobrażacie sobie? Jachty na Mazurach, parę sezonów, wycieczki po Europie Południowej, skwar, wilgoć - ale nie, ja dłuuuugie rękawy!

Kto tracił kąpiele nie tylko w mazurskich jeziorach, ale przejrzystym Adriatyku? Kto się pocił, kto wyglądał jak dziwak na placu św. Piotra? Skwar, ludzie w fontannach, w cieniu bram, łuków architektonicznych, pod skałą, za skałą, w morzu, ale ja musiałem paradować w koszulach z długim..

Teraz się z tego śmieję, bo dzisiaj tego nie rozumiem. Dajcie, naklejcie mi tatuaże z ranami, ucharakteryzujcie mnie profesjonalnie, a z chęcią przejdę się główną ulicą i to dumnie, bo doświadczyłem czegoś w życiu, co nie poszło na marne...

Ale do wszystkiego trzeba dojrzeć, trzeba też dużo obserwować, po prostu uczyć się...

Odszkodowanie



Kiedy dostałem kasę, oczywiście nie ot tak od ręki, bez wysiłku, był do tego celu zatrudniony prawnik, można powiedzieć, że kasa  przysłoniła mi po części oczy. Ja nie miałem czasu na depresję. Jaka depresja? Kupiłem wymarzony sprzęt muzyczny, profesjonalne klawisze, samochód, inne sprzęty techniczne, trwoniłem też kasę na życie codzienne, nie patrząc czy mnie stać na te jedzenie czy nie, ale gros pieniędzy wydałem co najważniejsze na wycieczki, a tych wspomnień i doznań nie sposób mi zabrać! Tak więc nie ma mowy o depresji, natomiast czułem się gorszy w towarzystwie to fakt. To co jak nie depresja? Po prostu niedowartościowanie i niska samoocena. Tyle ludzi mi mówiło i pukało się w czoło - stary, ja bym chodził po ulicy na twoim miejscu bez żadnego problemu z tym co ty masz, a co ty w ogóle masz, bo jakoś nie widzę? Przestań pieprzyć, zdejmij tą koszulę, bo zaraz sam ci ją zerwę!

Wracamy do skutków pożaru



Straciłem przede wszystkim pracę, którą kochałem, a to bezcenne. Dopiero zacząłem i po miesiącu koniec. Telewizja upadła, a ja przez pierwszy rok miałem lekarski zakaz podejmowania pracy, potem rok czy dwa marnej renty.

Mogę tylko pogdybać. Pewnie dalej bym tam działał, a było naprawdę świetnie i co najważniejsze dla mnie - nietuzinkowo. Telewizja pewnie by się rozwijała, zwłaszcza, że była pierwszą prywatną telewizją, dostaliśmy nawet potem koncesję. Wszelkie konferencje, imprezy kulturalne i sportowe, wszystkie wydarzenia niedostępne dla zwykłego śmiertelnika były "moje". Wywiady, bankiety, ta adrenalina towarzysząca przygotowaniu reportażu. To wszystko zostało mi zabrane.

Mam ogromny żal do losu, że tak się stało. Rok wcześniej umarła mi mama, z którą łączyły nas ogromne więzi, jak na ironię wyjechała do sanatorium i tam w wieku 47 lat odeszła w Dzień Matki... Potem na szybko małżeństwo, bo tak czułem, ciąża, poronienie, podjęcie poważnej pracy w tv, pożar i rozwód. Jak dla mnie to za dużo, zbyt dużo jak na 20 lat beztroskiego życia w ciepłej, domowej atmosferze, gdzie miałem wszystko.
opracował ms

Miejsca

Opinie (261) ponad 20 zablokowanych

  • (1)

    Miałem tam być tego dnia na koncercie...

    • 15 3

    • nic nie straciłeś

      nuda była

      • 0 0

  • Ale ten czas leci (8)

    A tak to było niedawno, mam nadzieję że Ci wszyscy poszkodowani mają się dobrze.

    • 107 11

    • "ci" nie "Ci".

      • 0 0

    • A ty głąbie znowu komentujesz i jeszcze sam sobie odpowiadasz

      • 0 0

    • re

      masz zaburzoną percepcje czasu gościu

      • 0 2

    • czas leci a dalej nie wiadomo (1)

      czy ktoś z organizatorów z radia Archidiecezji Gdańskiej poniósł jakakolwiek kare...

      • 5 1

      • Był tylko wyrok na jakichś niewinnych ludzi z agencji reklamowej

        • 1 0

    • Ćwierć wieku prawie dzieciaku

      • 1 4

    • Wypad czerwonoarmisto (1)

      • 5 18

      • Trzym kniapę

        Nawet pod takim artykułem musisz obrażać?

        • 9 3

  • Dziwny koleś.

    Z dala od takich. Pozwiedzał, obkupił się.

    • 5 0

  • Refleksje autora bloga, pracownika tv sky orunia, podziękowania i... (4)

    Nie sądziłem, że się odezwę tutaj... Dziękuję wszystkim za opinie., które wywołały u mnie skrajne emocje aż po obwinianie się... Tutaj chcę zrobić ukłon w stronę żony kolegi Wojtka, o której czasem myślałem, która mnie odwiedziła z dziećmi zaraz po moim powrocie ze szpitala. .. Może przeprosić, wspomnieć., pozdrowić, zapytać... sam nie wiem... Mam mokre oczy, pisałem dalszą część swojego bloga, tym razem zakończenie o swoich odczuciach po 24 latach. To wszystko jednak we mnie tkwi... Myślałem, że jest inaczej.. Nie prawda... Nie myślę o tym zdarzeniu tygodniami... miesiącami , rozkojarzony codziennością. Prawda jest smutna i wygląda jak w opisie... zapraszam do bloga testmisja.blogspot,com (przecinek na kropkę) strona - 24 rocznica, odczucia

    tu najważniejsze do Pani.... (fragmenty z bloga)

    " Czytając komentarze nie widziałem ognia. Nie czułem lęku, nie przeżywałem samego zdarzenia jako czegoś, co MI zrobiło wielką krzywdę... Ja wiem? Aż głupio mi napisać "było, minęło" Czyżbym zapomniał o tym? A może świadomość, że już tyle lat minęło, użalania się, życie trwa dalej i przecież już nic, ani nikt nie zmieni tego co się wydarzyło... Zatem czyżby to była już moja zgoda na to co się wydarzyło? A może bieg codziennych "normalnych" wydarzeń, tzw. codzienność zatarła w pewien sposób ślady? Przecież ja tego nie zapomniałem! Gdzieś tam, wiem, że tak było. Jakieś chyba nawet mnie ogarnęło zniechęcenie pisanie o tym.

    Opinie ludzi mówią co innego. Czasem warto przypomnieć nie tylko wydarzenie, ale jest moment na chwilę refleksji właśnie na temat kruchego żywota naszego, na wspominki tych, których już nie ma, ale i! Na refleksję - "Oszukać przeznaczenie" Zgadza się. Są też i czytelnicy, którzy piszą, że mieli tam być, ale z różnych względów uniknęli feralnego koncertu...
    Pozazdrościć... No tak, ale ja byłem i przeżyłem! Tak jak pisałem gdzie indziej, że być może po coś Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. Pisząc te zdania miałem chwilę na obmyślenie jednak zagadnienia co ja właściwie czuję... Tak! Mi jest cholernie przykro, że zginęły kochane, bliskie osoby kogoś tam, kogo w ogóle nie znam...

    Najbardziej wspominam jednak dziewczynkę jadącą radiowozem na moich kolanach, potem wycinki z gazet, całe gazety w szarych barwach ze względu na żałobę, czarno białe zdjęcie z konduktem żałobnym, krzyż z białą tabliczką... imię... 14 lat...

    Boże... ja to widzę, choć nie mam już niestety tych gazet, tak skrupulatnie zbierałem, zdjęcie - po bokach dzieci z klasy, z jej szkoły... w środku trumna...

    Ja to zdjęcie widzę! (mam mokre oczy, w słuchawkach jak na tę okazję sonata księżycowa całkiem przypadkiem z radia) Nie mogłem tego czytać jednak sumiennie wszystko zbierałem, o sobie też...

    Kto tam nie był, a potem nie miał styczności z prasą, czytał to na pewno z jakimś przerażeniem, ale tu trudno pisać o moim przerażeniu. To było coś więcej... I właśnie pytanie - dlaczego ja wychodząc przedostatni przeżyłem?...

    Tu nie ma miejsca na bzdury, że jestem wybranym, tym jednym z nielicznych.. Czyżby to był zwykły przypadek? Przecież nie wiemy po co to wszystko...

    A dlaczego Wojtek zwiedzony zostawioną przeze mnie kamerę wrócił???!!! A czy ja nie raz się nie obwiniałem???! Właśnie!!! Dzisiaj, kiedy czytałem wspominki w opiniach o Wojtku, o jego żonie która została SAMA z trójką dzieci... schorowana, w ciężkich warunkach...

    Wojtek pomagał jej w obowiązkach domowych... Biedna z chorym kręgosłupem, płakała u mnie w domu, gdy mnie odwiedziła po moim powrocie ze szpitala., wręczając mi bukiet kwiatów i kartkę, bym pomyślał o niej czasem i jak jej będzie trudno...

    Było mi głupio... przyznaję... źle się czułem... może nie podle, bo to nie ja dyryguje kto ma umrzeć, ale czułem jakby coś takiego, takie miałem uczucie, ze ta pani się cieszy, że ja żyję, ale zadaje sobie pytanie, dlaczego nie mąż... to okropne.. miałem schyloną głowę, patrzyłem w podłogę, gniotąc łodygi kwiatów w zaciśniętej pięści... Przytuliła mnie... pamiętam...

    Kurcze... teraz czytając to co piszę... dopiero sobie uświadamiam, przypominam, jak się czułem cholernie winny... właściwie to się źle czułem, że się spotkaliśmy bo ja przeżyłem...

    Bardzo się obwiniałem i miałem poczucie wstydu...

    (uwierzcie, że się popłakałem teraz, pisząc te słowa..)

    Przecież to nie moja wina, że był tak zaangażowany w to co robił, jak kochał sprzęt audio - wideo... telewizję... Długo sobie tłumaczyłem, że nie mogę się za to obwiniać!

    Żyłem z tym piętnem i się teraz na łamach bloga przyznaję! Ciągle, jak była to świeża sprawa, zadawałem sobie pytanie, po cholerę zostawiłem sprzęt? Wojtek mógłby żyć! A przecież nie to mi wtedy było w głowie! Owszem. Ja tą kamerę targałem ze sobą w całym tym chaosie, w sali wypełnionej szaroczarnym dymem, osaczony brudnym powietrzem. Potem zgłupiałem jak zwierzę biegnące na oślep w snopie świateł samochodowych, rzuciłem ją w cholerę by ratować tyłek! Nie chcę żeby ktokolwiek mnie za to winił...

    Poza tym my się z Wojtkiem tam gdzieś na sali dawno zgubiliśmy. Od chwili wybuchu ognia, ja nie wiedziałem gdzie on jest. Dopiero przy wyjściu zapytał mnie krzycząc - gdzie jest kamera? - masz kamerę? Gdybym ja ją wtedy zabrał... no kurde! Gdyby... Ale ja myślałem o życiu...

    Bylem wystraszony, nie widziałem już nawet szans na wydostanie się stamtąd, a on mnie pyta o cholerną kamerę???

    - pieprzę kamerę! Chcę żyć!!! Tak krzyknąłem do niego i to była ostatnia nasza sekunda...

    Przepraszam....

    Dziś moi mili, odświeżyłem te "suchary" i chyba dziś rozumiem, że skoro coś miało być, tak jak kogoś tam nie było, bo w ogóle miał tego nie przeżyć, to zgodnie z religią, muszę uznać, że tak miało być.

    Czasem się zastanawiałem czy w życiu jest taka zawiść, pewnie tak. Broń Boże nie mam tu nikogo na myśli, całkiem odległe przemyślenia o żalu czy wręcz pretensji do losu, do Boga, że dlaczego akurat ten, a cwaniaczek sobie żyje... Na przykład kiedy mamy do czynienia z wypadkiem samochodowym, gdzie ginie kobieta w ciąży, czy czwórka młodych ludzi, a kierowca zachlany w sztok żyje!

    Niestety mnie takie przemyślenia nie dawały spokoju także... I nie dlatego, po co ja żyję, ale dlaczego zamiast?

    Smutno mi się bardzo zrobiło i chyba nie ma tu co więcej pisać. Myślę, że wylałem na ekran, to co miałem wylać. Przy okazji wylałem też parę łez.

    Jak widać, "grzebiąc" w głowie jednak nawet po tak długim czasie od traumatycznych wydarzeń, nie sposób jest tego nie przeżywać wciąż... Nie nieustająco, ale gdzieś jednak tam w pewnych obszarach naszego mózgu to tkwi.. Pamiętam ile emocji wzbudzał we mnie mój odczytywany na głos własny tekst dwa lata po... jak nie mogłem oddychać, jak ciekły mi łzy, jak to przeżywałem. Dziś mogę spokojniej to zrobić, choć jednak czytając na głos, zupełnie inaczej się to widzi... Całkowitego resetu nie da się zrobić... To słuszna uwaga dla tych co tak się dziwią, czy negują na przykład osoby z Holocaustu, z obozów śmierci, w ogóle po bardzo ciężkich przeżyciach jak wojna... wypadek... morderstwo... śmierć bliskiej osoby...

    I tu muszę też wspomnieć o jednym takim "mądrym" wpisie na innym portalu człowieka, który na mój tekst zareagował - "a co ty mogłeś przeżyć i jak dawno to było. To tylko 7 osób, a co mają powiedzieć inni?"

    No bardzo nie ładnie napisał. Każdy ma swój margines, jakiś poziom bólu, odczuć i dla jednego takiego luja siedem osób to nic, a dla innego śmierć chomika to wielkie smutne przeżycie, zwłaszcza dla dziecka. Więc proponuję takim osobom większą powściągliwość w wyrażaniu swoich opinii, zwłaszcza na temat śmierci i bólu... Przykro mi się zrobiło i tyle. Poczułem się źle, jakbym się chwalił i faktycznie użalał nad sobą... ech..."

    • 41 5

    • Ciemniejsza strona Rafała B.

      Niestety , późniejsze życie Rafała B. skręciło w totalnie złą stronę.......Po wyjściu z nałogu , przy swoich psycho-narcystycznych skłonnościach , obrał cel na łatwe zarabianie kasy , zachowując przy tym bezwzględność i buractwo , jakiego nie widziałem wcześniej. ....

      • 4 0

    • Rafał

      Pola marychę naprawisz i głowę i duszę

      • 2 0

    • Co ci mogę napisać... Trzymaj się, swoje przeżyłeś.
      Ja też bym zostawił sprzęt w cholerę i wiał, tak podpowiada instynkt samozachowawczy. A z ogniem żartów nie ma.

      • 8 0

    • ciężkie przeżycia ... mało kto zrozumie ...

      • 7 0

  • A redakcja

    Wszystko łyknęła jak pelikany,przecież to reklama tej osoby tylko i wyłacznie,sprytna manipulacja policzona na łzy,wzruszenie,narcyzm w czystej postaci.Bez researchu.Niech wam opowie jak zwyzywał osoby w 2021 r które zbierały mu na protezę,są świadkowie,jak swoich widzów na yb potraktował!Bany,wyzwiska.O promocji ksiązki z której wyleciał niech nasz pogorzelec opowie wpis 06.07.21 Centrum Terapii SOS Marzena Ciesielska.

    • 8 0

  • Pożar mnie pogrążył psychicznie - alkohol (3)

    Witam. Kłania się ówczesny operator kamery telewizji Sky Orunia.

    No cóż... tam zmarłem, tam się narodziłem na nowo. Niestety piętno psychiczne pozostawiło to wydarzenie do dzisiaj.

    Od tamtego czasu pogrążałem się w alkoholizmie. Picie destrukcyjne, bezdomność, Straciłem wszystko łącznie z... nogą... tak..
    Niemożność poradzenia sobie i odnalezienie "przyjaciela" w używce doprowadzić może nawet do śmierci. ..

    Dziś, za chwilę będe miał 3 lata abstynencji, w 2018 roku także powstałem z wozka inwalidzkiego i opuściłem mury ośrodka dla osób bezdomnych.

    Dziś śmiało moge powiedzieć, że rzucenie alkoholu do takich żywiołów jak ogień, woda, trąba powietrzna, to "pikuś" To pożar zmienił moje życie, to tam nauczyłem się pokory.

    na fejsie com/pozarahalistoczni można poczytać, na kanale posłuchać i dowiedzieć się jak można się stoczyć, pić destrukcyjnie az po... komponowanie refleksyjnej muzyki do wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

    Dwa lata po pożarze napisałem felieton "Moje Dwa Lata" tak, prosto z marszu, moje odczucia, które przeczytałem na swoim kanale na jutubie o charakterze motywacyjnym - alkoholizm.
    Nie ma siły bym dzisiaj tego nie przeżywał. Zapraszam na wysłuchanie na kanał testmisja. Nie można tu linkować.

    w duchu siła!

    Rafał Borowski

    • 9 6

    • lanser

      Rafcio lanser,oblatywacz,pragnący sławy!O synu niech wam opowie!

      • 4 0

    • Życzę Panu sił i wytrwałości , ,,walka " z alkoholem, gdy jest się niepijącym, trwa całe życie- dla wielu pomyślnie.

      To do Pana Rafała Borowskiego, jakoś nie wyszło w tym samym wątku.

      • 4 3

    • dziękuje za info

      • 3 0

  • A ja wtedy mogłem wybrać między dwoma koncertami i wybrałem koncert Renaty Przemyk w Żaku (2)

    A mogłem wybrać inaczej...

    • 50 5

    • Córka

      Tak, moja córka z przyjaciółką rozważały jechać, nie jechać. Na szczęście stwierdziły, że póki z Przymorza dojadą do Stoczni to będzie późno, a i zespół nie był ich ulubionym, więc zrezygnowały. Pamiętam, że ludzie krzyczeli do siebie z bloków, niektórzy płakali. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, dopiero po włączeniu telewizora dowiedzieliśmy się o tej tragedii i czego uniknęły nasze dziewczyny.

      • 0 0

    • ja wybralem jabola z kolegami pod rurami

      i pozniej widzielismy tylko luny nad miastem

      • 7 0

  • Jak przy każdej katastrofie ileż teraz mądrych: trzeba było, bo to był układ, bałagan, nieodpowiedzialność. Mogę wam przysiąc,że dziś w wielu miejscach tak samo olewa się zasady bezpieczeństwa. Dla oszczędności zatrudnia najtańszą ochronę. Kombinuje jak ominąć przepisy dot. imprez masowych. Nie zapobiega morderstwu na scenie. Wcześniej czy później zdarzy się kolejny pożar, coś się zawali, spadnie samolot czy rozwali autokar. I znów będą mądrzy po szkodzie. W tej hali odbyło się tysiąc imprez: pierwszy festiwal piosenki, koncert The Animals, występował szwedzki cyrk, grali koszykarze, walczyli bokserzy. Zdarzył się wypadek....i hali nie ma.

    • 2 0

  • Chciałbym dowiedzieć się kto konkretnie zaprószył ogień (osoby, z imienia i nazwiska)

    Oraz lista ludzi odpowiedzialnych za te wszystkie zaniedbania: jakieś kraty, nieczynne wyjścia, brak strażaków w drewnianym dziadowskim obiekcie, caly ten syf i prowizorka, konkrety

    • 0 1

  • Czy wiecie że (10)

    Część wyjść z hali była zamknięta grubymi kratami, ludzie próbujący tamtędy uciekać zapędzili się w ślepy zaułek i potem wszyscy zaczęli się tłoczyć głównym wyjściem, powstał ogromny zator, ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał i stąd tyle ofiar (w tym jedna stratowana) i ponad 300 osób poparzonych. gdyby organizatorzy lepiej zadbali o wyjścia ewakuacyjne nie doszłoby do takiej tragedii. Zwykła głupota, chaos organizacyjny i brak myślenia.

    • 186 6

    • wiemy, wiemy i to że drzwi otwierały się do środka i to że na chodniku przed wejściem/wyjściem w którym tłoczyli sie ludzie była barierka, że światła zgasły co dodatkowo spotegowalo panikę. Mój kolega trafił do Sieminowic, ta dziewczynka 13-letnia mieszkła na mojej ulicy. Nie znałam jej bo sama miałam wtedy 20 lat ale wiedziałam kto to jest.

      • 0 0

    • (2)

      A jak jest dzisiaj? W galeriach handlowych, sklepach, kinach, muzeach, itd. wielokrotnie sprawdzalem drzwi ewakuacyjne, zawsze były zamknięte. One są automatycznie otwierane pod wplywem akarmu z ppoż? Czy jest jakis specjalny mechanizm ktory pozwala je otworzyc bez kluczy? Bo jesli tam jest zwykly zamek na klucz to zycze powodzenia w czekaniu az ktos otwaorzy jak bedzie sie palic.

      • 17 4

      • Pracowałam w kinie należącym do sieciówki więc na pewno wszędzie funkcjonuje to tak samo. Wszystkie wyjścia ewakuacyjne są sprawdzane rano przed otwarciem przez pracownika tj. sprawdza się, czy się bezproblemowo otwierają. Otwarcie drzwi włącza alarm w pokoju kierownika.
        Więc tak na marginesie za każdym razem gdy Kowalski podczas seansu wyjdzie na siusiu i pomyli drzwi wyjściowe z ewakuacyjnymi, pracownik musi biec na salę i sprawdzić czy wszystko ok. No i drzwi nie otwierają się z drugiej strony, więc jak się przez nie wyjdzie to trzeba wracać do kina z zewnątrz ;)

        • 6 0

      • W większości przypadków drzwi otwierają się po włączeniu alarmu p.poż. automatycznie na oścież. W innym przypadku pchasz od środka poziomy pałąk i otwierasz. Tak to jest wymyślone, że nawet napierający tłum je otworzy bez używania rąk. W centrach handlowych nie martwiłbym się, gorzej wygląda to w mniejszych budynkach czy biurach.

        • 9 0

    • (1)

      tan vincenct kraty w główny wejściu były umieszczone pomiędzy ścianą i filarami, w środku pomiędzy filarami pozostawała przestrzeń szersza od innych (pełnych) wejść i spełniająca, nawet dzisiejsze, wymogi. Z tych powodów Hala Stoczni nie zdejmowała tych krat (były zardzewiałe) przez lata. Obsługa Hali Stoczni była wyłącznym posiadaczem wszelkich (23 ) kluczy do wszystkich wejść. I dobrze - nikt inny nie byłby w stanie się w tym połapać.

      • 0 4

      • To wszystko to błąd organizatorów, powinni być ludzie kierujący ewakuacją

        • 0 0

    • (1)

      Kraty zawsze były zamknięte

      • 13 3

      • ucieczka przez drzwi

        kraty były w 1 z 6 wyjść - w głównym, miedzy filarami a ścianą. Pomiędzy filarami krat nie było. (widać na pomniku) Uczestnicy uciekali 3 wyjściami, (przy 2 innych zaczął się pożar więc uciekano w przeciwną stronę) do momentu gdy było światło, gdy zgasło, szli po omacku jeden za drugim i tak doszło do stłoczenia w głównym wyjściu. Zator powstał na wąskim chodniku - 4 warstwy ludzi, i tu doszło do zaduszenia. Ostatnie 6 wyjście - na tyłach sceny, dostępne tylko dla muzyków i obsługi, było zamknięte, ale w trakcie ucieczki wyważone i udrożnione

        • 3 1

    • do vincent

      z niewiedzy piszesz nieprawdę, czy tak sobie po prostu chciałeś zaistnieć ... tylko po co ?

      • 2 3

    • W Trójmieście wszyscy wiedzą

      a nie zdziwię się jak w innych rejonach Polski. Wszyscy z uwagą śledzili informacje na temat pożaru. To była olbrzymia tragedia, której skutki są widoczne do dzisiaj.

      • 20 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane