• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Andżelika, która kocha szkołę

Izabela Jopkiewicz
3 września 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
Od dzisiaj szkolne ławki znów będą zapełnione Od dzisiaj szkolne ławki znów będą zapełnione

W plecaku Andżeliki Łuczak kubeczek, ręcznik i fartuszek od dawna czekają na wyjazd do szkoły. Dziś dziewczyna wstanie o wpół do piątej, żeby nie spóźnić się na zajęcia.

Andżelika ma 17 lat i jest uczennicą VI klasy specjalnej szkoły podstawowej w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 2 w Gdańsku. Kocha szkołę i nie może się już doczekać dzisiejszego spotkania z nauczycielami i kolegami.

- Trzy lata temu, kiedy przeniosłam córkę do ośrodka z klasy integracyjnej, była zamknięta w sobie; teraz cieszy się, kiedy widzi dzieci - mówi Irena Łuczak, matka dziewczynki. - Jej ręce od urodzenia były zaciśnięte w piąstki, ale dzięki pomocy rehabilitantów są sprawne i dlatego córka mogła zacząć się uczyć pisać.

Andżelika dziwi się dzieciom, które po wakacjach niechętnie wracają do szkoły.

- Ja jestem innym typem człowieka, jestem wdzięczna nauczycielom z mojej szkoły, że mogę uczyć się, jak każde dziecko - tłumaczy Andżelika. - Może ci uczniowie, co nie lubią szkoły, myślą tak z powodu mundurków, które pan Giertych wprowadził?

W V klasie na muzyce Andżelika i jej koledzy uczyli się na przykład śpiewać arię "Usta milczą, dusza śpiewa". Na biblioterapii słuchali bajek, później opowiadali je własnymi słowami, a pani tłumaczyła im, dlaczego tak się w danej bajce stało, a nie inaczej. Ale Andżelika nie wierzy w legendy. Woli żyć teraźniejszością. Od września do jej klasy dojdzie Paulina i trzeba będzie jej pomóc przyzwyczaić się do otoczenia, bo przez pierwsze dni będzie się bała. Andżelika również się bała na początku. Teraz radzi wszystkim uczniom, którzy boją się szkoły: - Nie stresujcie się, nie przejmujcie się tym, co ludzie gadają, bo robią z igły widły.

Razem z Andżeliką SOSW nr 2 będzie mieć w tym roku 171 uczniów. Tygodniowy plan zajęć wygląda tu inaczej niż w szkole masowej. Nie znajdzie się tu polskiego, czy matematyki, za to np. dogoterapię, rehabilitację, czy naukę samoobsługi (ubierania się, mycia, ścielenia łóżka).

- Rzadko bywają u nas uczniowie tylko i wyłącznie niepełnosprawni intelektualnie, w większości przypadków występują jeszcze innego typu zaburzenia - opowiada Anna Makowska, dyrektor SOSW nr 2. - Dlatego u nas jest mniej edukacji, a więcej terapii i wychowania: rozwijamy to, co w dziecku najlepsze, usuwamy zaburzenia i poprawiamy percepcję, uczymy rozumienia otoczenia i komunikacji oraz współpracy z grupą.

Co nowego czeka trójmiejskich uczniów?

Gdynia zaczyna rok szkolny z prawie 38 tys. uczniów, Gdańsk będzie ich miał ponad 56 tys., a Sopot ponad 4,5 tys. Obowiązkowa będzie matura z matematyki, co prawda dopiero w 2010 r., ale już teraz gdańszczanie na wszystkich poziomach nauki mogą liczyć na dodatkowe godziny zajęć z tego przedmiotu. Również w Gdyni i Sopocie nie zabraknie wsparcia matematycznego: sopocianie z klas IV-VI i gimnazjaliści będą mieć o dwie lekcje matematyki więcej do rozdysponowania w całym cyklu kształcenia. Gdyńskie szkoły otrzymały dodatkowo od 20 do 160 godzin zajęć, z których trzeba skorzystać do końca roku kalendarzowego. Dyrektorzy po rozpoznaniu potrzeb sami będą decydować, w jaki sposób je wykorzystają. W Gdyni myśli się też o egzaminie z języka obcego, który gimnazjaliści od 2009 r. zdawać będą na zakończenie szkoły - zamiast trzech lekcji angielskiego, czy niemieckiego, będą cztery. Tegoroczni szóstoklasiści z Gdańska powinni zastanowić się, jakiego drugiego języka obcego chcieliby się uczyć. Ich rocznik rozpocznie bowiem we wrześniu 2008 r. naukę dwóch języków w gimnazjum. Gimnazja zostaną uwolnione od rejonizacji, tak by każdy mógł sobie dobrać odpowiadający mu zestaw języków.
Gazeta WyborczaIzabela Jopkiewicz

Opinie (16) ponad 20 zablokowanych

  • INTEGRACJA NIGDY W ŻYCIU

    Drodzy rodzice nie dajcie się zwieść zachętom ze strony nauczycieli iszkoły że integracja to wspaniała sprawa.Owszem dzieci z deficytami i zaburzeniami mają raj w takiej klasie a kto mi powie co z dziećmi bez zaburzeń? Zostają wielce poszkodowani pod względem realizacji materiału i dyscypliny w klasie kosztem tych pierwszych.Po prostu wszystko jest pod kątem dzieci z zaburzeniami lepiej stworzyć szkoły specjalne i niech tam się ucza a nie zaburzają edukacji dzieciom zdrowym.Wiem co mówię bo obserwuję co dzieje się u moich dzieci w szkole która będąc integracyjną zdolnych i dobrych uczniów ma gdzies a lituje sie i ,,tańczy,, wokół tych z deficytami.

    • 1 0

  • ABSOLUTNIE NIE ZGADZAM SIĘ ŻE....

    ktoś niepełnosprawne dzieci "gloryfikuje" i skacze dookoła nich kosztem "zdrowych", nauczyciel stosuje wobec nich minumum programowe, właściwie chodzi najbardziej o to, żeby mieli prawo i możliwośc "bycia" wśród dzieci zdrowych, nie chodzi, zeby coś umieli. Moja siostra uczy angielskiego w klasach integracyjnych i przykładowo - wszyscy poznają zawody - "ticzer", "ners" itp, a dzieci z zaburzeniami mają narysować policjanta i podpisać go - the policeman. I to na tyle. Wystarczy. Nie będą NIGDY umiały nic więcej, ale mają możliwość bycia.... na normalnej lekcji...

    • 0 0

  • Jestem nauczycielkĄ w szkole specjalnej i szczerze mówiąc mam mieszane uczucia odnośnie klas integracyjnych. Integracja sprawdza się moze w nauczaniu zintegrowanym-
    i to nie zawsze ponieważ dzieci bywają często bardzo złośliwe w stosunku do swoich "chorych" kolegów.
    Trudno jest niestety nazwać integracją coś co można zaobserwować w starszych klasach szkoły podstawowej i w gimnazjum.Uczniowie o specjalnych potrzebach edukacyjnych są często wyśmiewani i poniżani przez swoich sprawnych kolegów i najczęściej czują się od nich gorsi. Czy może się rozwijac prawidłowo ktoś kto zawsze czuje się gorszy od innych? Do mojej szkoły w każdym roku trafia kilkoro dzieci z integracji, które dopiero w szkole specjalnej odżywaja, bo tu moga się czuć ważne, tu są traktowane indywidualnie, tu mają prawdziwych przyjaiół. Nie znam rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy po przeniesieniu dziecka do placówki specjalnej żałowaliby swojej decyzji. Znam za to sporo takich, którzy żałują,że ich dziecko funkcjonowało kilka lat w klasie integracyjnej i nie trafiło do szkoły specjalnej wczesniej.

    • 0 0

  • Zhadzam się z Kają

    Też jestem nauczycielką pracującą w szkole specjalnej. W mojej klasie jest kilkoro uczniów, którzy wcześniej przebywali w przedszkolach i szkołach integracyjnych (I etap ed.). Wszyscy moi podopieczni są radośni, uśmiechnięci, lubią ze sobą rozmawiać, chociaż niektórzy mają wady wymowy, ale zupełnie im to nie przeszkadza, bawią się ze sobą, chociaż nie wszyscy są sprawni. Uczestniczą w konkursach plastycznych, teatralnych, występują podczas koncertów muzycznych - także poza szkołą - co jest dla nich dużym przeżyciem i przynosi im satysakcję. Ich Rodzice często podkreślali, że są zadowoleni z tego, że ich dzieci uczą się w szkole specjalnej, chociaż początkowo niektórzy z nich mieli opory, aby przenieść je do tego typu placówki (stereotyp szkoły specjalnej). Wspominali, że w poprzednich przedszkolach i szkołach - dzieci siedziały zalęknione w kącie, niechętnie chodziły do przedszkola, miały duże trudności w nawiązaniu prawidłowych relacji z rówieśnikami - przez co były odrzucane, a to potęgowało problemy wychowawcze. Teraz ci Rodzice są najlepszymi ambasadorami naszej szkoły - przyciągają, przekonują innych do poznania naszej placówki i do przeniesienia do nich dzieci. Rodzica zawsze przekona drugi Rodzic - i tak się dzieje w mojej szkole. Sądzę, że klasy integracyjne są być może dobrym rozwiązaniem dla dzieci niepełnosprawnych ruchowo, niedosłyszących, ale w tzw. normie intelektualnej - by możliwa była budowa płaszczyzny porozumienia, dogadywania się z rówieśnikami.

    • 0 0

  • To ładnie brzmi "integracja"

    ale później te dzieci zostają kozłami ofiarnymi w szkole.
    Nie żyjemy na pustyni, niech ci co chcą integrują się popołudniami, po szkole, mając już wcześniej swoje oparcie.

    • 0 0

  • " takie (szkoły specjalne) podejście sprzyja segregacji i etykietowaniu dziecka, a przez to skupianiu uwagi ludzi na cechach decydujących o jego niepełnosprawności, a nie na wielu innych, które są niepowtarzalne, indywidualne. Może to pociągać za sobą nadopiekuńczość wobec dziecka, a to z kolei powoduje zawężenie programu nauczania, w którym może zabraknąć bodźców i stymulatorów do rozwoju.

    …różnice między ludźmi są czymś normalnym i naturalnym, a nauczanie, zgodnie z Ustawą o systemie oświaty, winno być dostosowane do możliwości psychofizycznych uczniów. "

    -- tak przekonują się wzajemnie pięknoduchy, a dzieci, jedne i drugie, wiedzą swoje.
    I, jak wcześniej ktos pisał, jak prawidłowo ma rozwijać się dziecko, które codziennie (w zintegrowanej klasie) czuje, że jest gorsze?

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane