• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Cześć Ich Pamięci!

Jacek Grąziewicz
2 września 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Apelem poległych, harcerskim widowiskiem słowno - muzycznym oraz złożeniem wieńców pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża na Westerplatte, uczczono 65. rocznicę wybuchu II wojny światowej.Uroczystości rozpoczęły się o godzinie 4.45. To właśnie o tej porze przed 65 laty niemiecki pancernik Schleswig-Holstein otworzył ogień do polskiej placówki wojskowej na Westerplatte. Podczas wczorajszych uroczystości nie zabrakło przedstawicieli najwyższych władz państwowych i samorządowych. Pamięć poległych uczcili m.in. premier Marek Belka, marszałek Senatu, Longin Pastusiak oraz minister obrony narodowej, Jerzy Szmajdziński. Nie mogło zabraknąć również kombatantów, marynarzy i harcerzy.

- Wojna przyniosła Polsce i Polakom bezmiar cierpień i upokorzeń - powiedział w swoim wystąpieniu premier Marek Belka. - Zniszczona została gospodarka, przemysł, dziedzictwo narodowe i kulturowe. Kraj legł w gruzach. Nie był to jednak koniec. Był to początek zwycięskiej walki o wolność i honor narodu.

Premier złożył hołd żołnierzom Westerplatte, którzy obronie kraju byli gotowi poświęcić życie. Szef rządu przypomniał również o bohaterstwie obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku oraz harcerzy Szarych Szeregów.

- Składam również hołd ofiarom obozów koncentracyjnych, łagrów i gett. Składam hołd milionom ofiar najazdu niemieckiego i sowieckiego na Polskę. Składam hołd wszystkim tym, którzy oddali swe życie w imię wolnej, niepodległej i demokratycznej Rzeczypospolitej. Cześć ich pamięci.

Podczas uroczystości związanych z obchodami wybuchu II wojny światowej premier Marek Belka wspólnie z marszałkiem Senatu, Longinem Pastusiakiem, odsłonił tuż przy gruzach koszar na Westerplatte obelisk Orła Białego. Jest to replika płaskorzeźby, która do września 1939 roku wieńczyła portal nad budynkiem koszar.

Głos WybrzeżaJacek Grąziewicz

Opinie (88)

  • Bolo, wierz mi, że w momenciee kiedy Szkopy zobaczą jak północna część Prus Wschodnich (czyt. Obwód Kaliningradzki) teraz wygląda to jeszcze Ruskom dopłacą aby sobie w nim "gospodarowali" wiecznie!
    Zresztą Kochani Niemcy nie są w dniu dzisiejszym żadnym zagrożeniem, serio. Oni za 50 lat będą mniejszośią we własnym kraju. Turki, Afgany i inne cuda tego świata już o to się postarają:)

    • 0 0

  • Michi

    I tu masz rację!
    Przyrost naturalny w Bundesrepublice (ten czysty) jest ujemny, natomiast turki, araby i reszta kolorowa dopełniają dzieła zniszczenia.
    I może wschodnie Prusy to będzie jedyna kolebka Niemców!

    • 0 0

  • Z nas (Polaków)to jest najwiekszy paradoks na Świecie.

    Powstania, ofiarność, waleczność, honor

    A komuchuw rozliczyc to sie nie da



    Siemnie niedobrze robi jak sobie pomyśle że pracuje na niebotyczne emeryturki tow. z MO i innych k*******.

    • 0 0

  • Turcy Niemcow, Arabowie Amerykanow - i nowy uklad sil! :)

    • 0 0

  • Tak, masz rację Bolo, Prusy Wschodnie będą jedyną kolebką Niemców, w dodatku rosyjskojęzyczną:)))

    • 0 0

  • Bolo

    Z tego co piszesz wypływa jeden wniosek. Bzykać Niemki. Brrr, gdybyż jeszcze nie były takie brzydkie, a i wina czasem brak.

    • 0 0

  • Rozpoczecie wojny!

    Tak wracajac do tego tematu. To wojna naprawde zaczela sie wlasnie w Wieluniu. Miasto Niemcy bombardowali przed 4:45. Ale na Westerplatte zaczela sie pierwsza walka. Bo nalot bombowcow na nieprzygotowane miasto bez wojska i ochrony przeciwlotniczej walka nazwac nie mozna. To czyste barbarzynstwo!
    Pozd

    • 0 0

  • Prosze państwa, oto miś ! A gdzie jest Mondrallux dziś ???

    Niemcy coraz mniej wstydzą się za wojnę

    Niemożliwe stało się możliwe: przeciwko kuriozalnemu pomysłowi, że to Polska powinna płacić Niemcom odszkodowania, nie protestuje zdecydowanie ani prezydent, ani szef niemieckiego rządu. Samorządy warszawski i poznański obliczają, ile Niemcy są winni nam. Namawiamy do liczenia kolejne

    KAROLINA WICHOWSKA, PIOTR LISIEWICZ

    Warszawa – co obliczone, co trzeba obliczyć
    Straty Warszawy to nie tylko zburzone budynki. Trzeba policzyć to, co stracili np. handlowcy i rzemieślnicy oraz straty niematerialne, które wynikły z czyjegoś kalectwa, śmierci czy przesiedleń. Wydział Strat Wojennych, działający w latach 1945-46, wycenił straty gminy i osób prywatnych na 15,8 mld przedwojennych złotych. W przeliczeniu daje to około 3 miliardy ówczesnych dolarów, a więc ponad 30 mld dzisiejszych.

    W Powstaniu Warszawskim zginęło około 16 tys. powstańców, 25 tys. zostało rannych, ponad 15 tys. dostało się do niewoli. Ogromne straty poniosła ludność cywilna. W gruzach, ogniu, w masowych mordach straciło życie około 180 tys. osób. Około 50 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych, a 150 tys. na przymusowe roboty do Rzeszy.

    Kradli latarnie, kable i krawężniki

    Warszawscy urzędnicy przeglądają lotnicze zdjęcia stolicy. Obok leżą potężne góry akt. To wbrew pozorom nie są przygotowania do ataku terrorystów. Tak pracuje powołany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego zespół, który z dbałością o szczegóły stara się udokumentować fakty sprzed 60 lat.

    Na zdjęciach – ruiny zbombardowanej Warszawy. Niemcy ze zrujnowanej stolicy wywozili do Rzeszy nie tylko maszyny czy kosztowności, ale nawet latarnie, kable i krawężniki. Nikt nie podejrzewał, że w przeddzień 60. rocznicy Powstania Warszawskiego trzeba będzie to wszystko na nowo dokumentować. Nie dla podręczników historii. Być może jako sądowe dowody.

    Eksperci porównują zdjęcia lotnicze z ustaleniami działającego tuż po wojnie Biura Odbudowy Stolicy. Sprawę utrudnia rozproszenie dokumentacji. Poza aktami Biura trzeba sprawdzić materiały Instytutu Pamięci Narodowej.

    Raport z pierwszego etapu wyliczeń będzie dotyczyć zburzonych nieruchomości. Ma być gotowy do końca lipca. Całość prac powinna być zakończona jeszcze w tym roku.

    Do władz Warszawy zgłosiło się już kilkunastu właścicieli majątków i ich spadkobierców. Ratusz zapowiada, że pomoże im prawnie poprzez powołanie pełnomocnika poszkodowanych.

    Poznań zniszczony w ponad połowie

    Poznański radny Tymoteusz Jacyna-Onyszkiewicz opowiada, jak grupa polskich archiwistów odwiedziła Bawarię. Miała tam okazję podziwiać olbrzymie, liczące setki tysięcy akt archiwum. Znajdowały się w nim precyzyjne informacje, jaki majątek, gdzie i kiedy miały rodziny niemieckie w Polsce. – Strona niemiecka nie gromadzi tych dokumentów w celu historycznym. Chodzi o przygotowanie materiałów procesowych do postępowań cywilnych – uważa radny.

    Ile Niemcy powinni zapłacić za zniszczenie Poznania
    Poznań został w czasie wojny zniszczony w 55 proc. Według powojennych ustaleń podczas wojny z całą pewnością pozbawiono życia 14 413 poznaniaków, a dalszych 2 683 zabito prawdopodobnie. W tej liczbie 4 025 zginęło podczas działań wojennych, 2 255 zostało zamordowanych, 6 328 zamęczonych w więzieniach i obozach, 735 straciło życie podczas pracy przymusowej, a 1 070 zmarło na skutek wycieńczenia lub ukrywania się. Straty materialne wielkopolskiej nauki i szkolnictwa wyższego oszacowano na 8 339 888 dolarów amerykańskich (według wartości z 1939 roku). W szkolnictwie średnim i zawodowym – na 8 554 380 dolarów. W zbiorach archiwów poznańskich – na 6 431 185 dolarów. Wielkopolanie stracili 4 miliony książek. Straty poznańskiego muzealnictwa eksperci Biura Odszkodowań Wojennych ocenili na 13 032 939 dolarów, przy czym podczas szacunków przyjęto założenie, iż w stosunku do 1939 roku ich wartość po wojnie wzrosła zaledwie dwukrotnie.

    W efekcie poznańscy radni przyjęli stanowisko wzywające prezydenta miasta do przygotowania projektu uchwały określającej tryb i zasady oszacowania zniszczeń Poznania w czasie II wojny światowej. Miasto zwróciło się do Instytutu Zachodniego o pomoc. – Odesłaliśmy radnych do istniejących licznych publikacji na ten temat – mówi prof. Anna Wolff-Powęska, szefowa Instytutu. Władze zbadają m.in. dane Biura Odszkodowań Wojennych oraz prace naukowców. Kosztów zniszczenia Poznania jeszcze nie oszacowano, ale już dziś można powiedzieć, że będzie to wiele miliardów dolarów.

    Co sądzą politycy o akcji samorządowców?

    Według Bronisława Cieślaka, rzecznika klubu SLD, wyceny robione przez samorządy są potrzebne. Poseł obawia się jednak, że w ten sposób możemy wejść w licytację, kto stracił więcej. – A tych spraw nie da się załatwić w czysto buchalteryjnym trybie – mówi. Bardziej entuzjastyczni są przedstawiciele opozycji. – Takie wyliczenia są szczególnie sensowne w Warszawie, która została zburzona z premedytacją podczas okupacji niemieckiej – mówi Jan Rokita, szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Dodaje, że w sytuacji, gdy stolica nigdy nie miała wypłaconych reparacji, roszczenia niemieckie wobec obywateli polskich są absurdalne zarówno prawnie, jak i moralnie.

    Zdaniem Marka Jurka z Prawa i Sprawiedliwości, akcja samorządów ma nie tylko duże znaczenie opiniotwórcze, ale może również nabrać wymiaru praktycznego. – Warto pamiętać, że Polska nigdy się nie zrzekła reparacji wojennych. Zrobił to rząd PRL pod dyktando Stalina. Rezygnacja dotyczyła zresztą nie RFN, tylko NRD, która już nie istnieje – mówi poseł. Podkreśla, że podnoszenie sprawy odszkodowań w 60 lat po wojnie nie jest najlepszym rozwiązaniem – zdecydowanie lepiej by było, jego zdaniem, potraktować II wojnę jako rozdział zamknięty, a Niemcy – żeby uznały roszczenia wobec nas za bezzasadne. – Jeżeli tak się jednak nie stanie, to uchwały Warszawy, Poznania, a także rezolucja, w której uznajemy zrzeczenie się reparacji za niebyłe, powinny stać się wytyczną polskiej polityki.

    Przeciwko Polsce nie potrzeba samolotów bojowych

    Jak to się stało, że w niemal 60 lat po zakończeniu wojny coraz bezczelniejsze wypowiedzi niemieckich polityków zmusiły samorządy dwóch wielkich polskich miast do nietypowej akcji?

    Pod koniec lat 90. Związek Wypędzonych (BdV), organizacja Niemców wysiedlonych po wojnie m.in. z terenów obecnej Polski, wydawał się być organizacją skazaną na zapomnienie.

    Ale w 1998 roku szefową podupadającej organizacji została Erika Steinbach. Wysoka, smukła blondynka niczym nie przypominała starych aparatczyków z BdV. Wyeliminowała agresywny język. Sformułowania trącające nacjonalizmem zastąpiła słowami takimi jak demokracja, prawa człowieka, pojednanie, zrozumienie dla wszystkich ofiar.

    Steinbach z niezwykłą zręcznością wykorzystała sytuację międzynarodową. Gdy światowa opinia publiczna była oburzona czystkami etnicznymi przeprowadzanymi przez serbskie władze w Kosowie czy Bośni, szefowa BdV przeprowadziła kampanię, mającą przekonać Niemców, że to samo spotkało wypędzonych.

    Jednocześnie zaczęła na nowo wysuwać żądania pod adresem Polski i Czech. Już w 1998 roku stwierdziła, że warunkiem przyjęcia tych krajów do UE ma być ustalenie zasad dotyczących odszkodowań dla wypędzonych oraz zezwolenie im i ich potomkom na powrót w strony rodzinne. W 1999 roku na łamach „Süddeutsche Zeitung” wezwała do postawienia kandydatom do UE warunku „uleczenia zbrodni wypędzenia”. Tłumaczyła, że do wymuszenia tego warunku nie potrzeba samolotów bojowych, a „wystarczy zwykłe weto”. Mówiąc o konkretach, wspominała nie tylko o „symbolicznym zadośćuczynieniu”, lecz także o „całych pustych wsiach” w Polsce, w których, jak można domniemywać, mogliby się osiedlić Niemcy. Jej współpracownicy zaczęli już wtedy wspominać o możliwości wyprocesowania od Polski zwrotu niemieckiej własności przed europejskimi trybunałami.

    Ściąga dla samorządowca – Jak obliczyć, ile Niemcy są winni
    Jeśli Twoje miasto albo gmina były zniszczone w wyniku działań Trzeciej Rzeszy, można policzyć, ile jest warte to, co zostało zburzone. Jak to się robi?

    * rada miasta lub gminy przyjmuje stanowisko zobowiązujące wójta, burmistrza lub prezydenta do opracowania zasad szacowania strat

    * po ustaleniu tych zasad prezydent, wójt czy burmistrz powołuje zespół ekspertów, który dokona wyliczeń, m.in. na podstawie archiwalnych dokumentów

    * wstępnych informacji na temat zniszczeń w poszczególnych miastach szukać należy w „Sprawozdaniu w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945” opracowanym przez Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów w styczniu 1947 r. Zawiera ono szczegółowy opis i wyliczenia, które przeprowadzono od 21 września 1944 r. do końca grudnia 1946 r. w całym kraju. Warto sięgnąć też do opracowań naukowych na ten temat (np. prof. Alfonsa Klafkowskiego)

    * dodatkowych informacji szukać można m.in. w Archiwum Akt Nowych oraz materiałach Instytutu Pamięci Narodowej, który ma lokalne oddziały w całym kraju

    * warto nawiązać kontakt z osobami, do których należały np. zburzone kamienice (lub z ich spadkobiercami) – to oni mogliby ewentualnie występować o odszkodowania

    * jeśli znajdą się chętni do roszczeń o odszkodowania, bardzo dobrze by było powołać ich pełnomocnika – samodzielne wynajęcie adwokata mogłoby być dla nich barierą finansową nie do pokonania

    Sprytna i cyniczna

    Swoją działalność, w tym także fakt, że głosowała przeciwko polsko-niemieckiemu traktatowi granicznemu z 1990 roku, Steinbach usprawiedliwiała tęsknotą za utraconymi rodzinnymi stronami. Był to tylko zręczny chwyt propagandowy. Jak ujawniła „Rzeczpospolita” (9 czerwca 2000 r.), Steinbach nie jest wcale wypędzoną. Urodziła się w Rumi koło Gdyni. Jej ojciec Wilhelm Karl Hermann znalazł się tam w 1943 roku jako żołnierz hitlerowskich wojsk. A zarówno matka, jak i ojciec Steinbach, pochodzili z głębi Niemiec i urodzili się kilkaset kilometrów na zachód od obecnej granicy na Odrze i Nysie, której Steinbach nie poparła w Bundestagu z powodu rzekomych sentymentów.

    Udowodnione oszustwo nie przeszkodziło grającej na uczuciach Niemców Steinbach w dalszej karierze, a prawdziwe sukcesy były dopiero przed nią. Na początku września 2000 r. wraz z politykiem SPD Peterem Glotzem, pochodzącym z rodziny wysiedlonych Niemców sudeckich, założyła fundację Centrum przeciw Wypędzeniom. Jej celem jest stworzenie muzeum, które ma „plastycznie przedstawić los niemieckich wypędzonych” oraz wspomnieć o innych przymusowych przesiedleniach w XX-wiecznej Europie. Według pani Steinbach Centrum powinno znaleźć się w Berlinie, gdyż powojenne wysiedlenie kilkunastu milionów obywateli to część narodowej historii Niemiec.

    19 bm. odbył się w Belinie wieczór z okazji 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. Organizatorem był Związek Wypędzonych. Nie zaproszono polskich kombatantów.

    Infekcja zaraża partie polityczne

    Dziś problem zmiany polityki niemieckiej i podejścia Niemców do własnej historii nie nazywa się już Erika Steinbach. Mleko się rozlało. Wojownicza szefowa wypędzonych mogłaby odejść ze sceny politycznej, a ukształtowane przez nią poglądy nie zmieniłyby się ani u polityków, ani u zwykłych Niemców. Poparcie dla pomysłu roszczeń połączyło polityków niemieckich ponad tradycyjnymi podziałami na lewicę i prawicę.

    – Sprawa jest niejednoznaczna zarówno w CDU, jak i SPD – mówi prof. Anna Wolff-Powęska. – W CDU mamy sprzyjającego Steinbach wpływowego Edmunda Stoibera i znaną z przeciwstawnych wypowiedzi szefową partii Angelę Merkel. W SPD obok odcinającego się od roszczeń kanclerza Schrödera mamy grupę, która nie identyfikuje się z jego poglądami w tej sprawie.

    Steinbach zaliczana jest do najważniejszych polityków prawego skrzydła opozycyjnej CDU. A ton wypowiedzi Angeli Merkel, przewodniczącej tej partii, zależy od miejsca, w którym występuje. 2 maja 2003 r. na konwencji Platformy Obywatelskiej w Warszawie Merkel zapewniała: – Żaden niemiecki rząd, ani dzisiejszy, ani przyszły, nie będzie popierał roszczeń wobec Polaków o zwrot majątku na ziemiach zachodnich.

    Ale nie wahała się użyć sprawy roszczeń do wewnątrzniemieckiej rozgrywki, zarzucając kanclerzowi Schröderowi „fałszywą świadomość historyczną” i żywienie nieuzasadnionych podejrzeń wobec Związku Wypędzonych.

    Podobne różnice da się dostrzec także w ramach SPD. Kanclerz Gerhard Schröder 13 sierpnia 2003 r. zdecydowanie opowiedział się przeciwko budowie Centrum w Berlinie, w podobnym duchu mówił minister spraw zagranicznych Joschka Fischer. Ale lansowana w Bundestagu przez tę partię uchwała była kompromisem pomiędzy poparciem żądań Steinbach a ich krytyką.

    Prusacy chcą 6 miliardów?

    Z polskiego punktu widzenia niebezpieczniejsza od Związku Wypędzonych jest dziś działalność organizacji o znacznie krótszym stażu – tzw. Pruskiego Powiernictwa. Ta organizacja stawia sobie za cel sądowe odzyskanie prywatnych majątków (w tym ziemi) Niemców pozostawionych za Odrą i Nysą.

    Pruskie Powiernictwo to spółka komandytowa, zarejestrowana jesienią zeszłego roku. Zbiera informacje o dawnych niemieckich dobrach i zapowiada koordynację działań prawnych na rzecz ich odzyskiwania. Zapowiedziało wnoszenie skarg do europejskich trybunałów w Luksemburgu i Strasburgu. Innym pomysłem ma być kierowanie pozwów do sądów w USA w przypadku tych Niemców, którzy po wojnie uzyskali obywatelstwo amerykańskie lub mają je ich potomkowie.

    Pruskie Powiernictwo solidnie przygotowuje się do procesów. Profesor Dieter Blumenwitz z Uniwersytetu w Worzburgu tworzy uzasadnienia prawne roszczeń, budowane na tezie, że Niemcy są dyskryminowani z powodów etnicznych w reprywatyzacji majątku na terenie Polski, co jest sprzeczne ze standardami europejskimi. Tygodnik „Der Spiegel” ocenia, że roszczenia byłych właścicieli opiewać mogą na sumę 6 miliardów euro.

    Oficjalnie Pruskiego Powiernictwa nie popiera żadna poważna niemiecka partia polityczna. Odżegnują się od współpracy z nim wszyscy czołowi niemieccy politycy. Ale Powiernictwo zapowiada podejmowanie kroków prawnych, na które, przynamniej w teorii, politycy mają niewielki wpływ. – A prawnie sprawa nie jest jednoznaczna. Mamy wiele ekspertyz za i przeciw, i to zarówno ze strony prawników polskich, jak i niemieckich – mówi prof. Anna Wolff-Powęska.

    Wbrew temu, co mówią niemieccy politycy, Powiernictwo nie jest w politycznej izolacji. Liderem jest lokalny polityk CDU Rudi Pawelka, lider Ziomkostwa Śląskiego, działającego w ramach Związku Wypędzonych. Współzałożycielem Powiernictwa został jeden z zastępców Steinbach, Hans-Günter Parplies (w tym samym czasie przewodnicząca BdV twierdziła, że kierowana przez nią organizacja nie została poinformowana o planach utworzenia Pruskiego Powiernictwa). Także niektóre znaczące niemieckie media przyznają, że sprawy odszkodowań nie uważają za zakończoną. Gdy polski sejm – w odpowiedzi na wspomnianą rezolucję Bundestagu – stwierdził, że w sprawie niemieckich roszczeń nie będzie czuł się związany orzeczeniami przyjętymi przez instytucje europejskie i uważa sprawę za ostatecznie zakończoną, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zarzucił polskim posłom „zadziwiającą ignorancję”.

    Nie zrezygnują

    Od samej idei odszkodowań dla osób prywatnych nie odcinają się zdecydowanie niemieckie władze. Na łamach dziennika „Der Tagesspiegel” ukazał się komentarz uznawanego za życzliwego Polsce publicysty Christopha von Marschalla. Marschall napisał, że ani kanclerz, ani prezydent nie powiedzą, iż obywatele Niemiec nie będą już zgłaszali roszczeń majątkowych wobec Polski. „Trybunał konstytucyjny Niemiec uznał traktaty Willy'ego Brandta z krajami wschodnioeuropejskimi za zgodne z niemiecką konstytucją dlatego, że rząd Niemiec nie zrezygnował w nich z prywatnych roszczeń własnościowych Niemców w stosunku do mienia na utraconym wschodzie; rząd zresztą nie może tego uczynić. Dlatego we wszystkich polsko-niemieckich układach jest zdanie, że nie dotyczą one kwestii własnościowych” – napisał publicysta.

    Analogiczna do Powiernictwa Pruskiego organizacja reprezentująca Niemców sudeckich złożyła już w Trybunale Europejskim w Strasburgu pierwszy zbiorowy pozew przeciwko państwu czeskiemu o zwrot mienia pozostawionego po II wojnie światowej.

    Jarosław Kaczyński: to nowa, nieprawdziwa wersja historii
    (fragment przemówienia w sejmowej debacie nad konstytucją europejską)

    – Unia Europejska, co prawda na tym najsłabszym poziomie, ale wchodzi w takie sfery, jak kultura czy edukacja. Zwróćmy uwagę choćby na to wszystko, co dzisiaj wiąże się z edukacją historyczną, z tym sporem, który teraz jest tak gorący, z wezwaniem Parlamentu Europejskiego, żeby tworzyć wspólną wizję historii, wizję, w ramach której za holocaust są odpowiedzialni Europejczycy, a nie Niemcy, w ramach której mamy do czynienia z symetrią zbrodni dokonanych przez różne państwa, czy różne narody raczej, wobec przedstawicieli różnych narodów – czyli, krótko mówiąc, nasza sytuacja jest symetryczna wobec sytuacji niemieckiej itd. (...)

    Naród niemiecki wybrał Hitlera, naród niemiecki, wbrew własnemu interesowi, z tchórzostwa i głupoty popierał go do ostatniego momentu. I naród niemiecki zasłużył na karę. Myśmy na karę nie zasłużyli. Myśmy zasłużyli na ordery, bo walczyliśmy także w sytuacji beznadziejnej, mimo że mieliśmy wybór, że mieliśmy propozycje ze strony hitlerowskich Niemiec, żeby zawrzeć sojusz. My ponieśliśmy w tej walce ogromne ofiary, o których się dzisiaj próbuje zapominać czy już się w gruncie rzeczy zapomniało, bo próżno szukać uchwały Parlamentu Europejskiego, która by mówiła o polskich stratach, o polskich cierpieniach, o zbrodniach popełnionych na Polakach.

    Płacimy Zabużanom, wy zapłaćcie wypędzonym

    Polska strona także ponosi część winy za to, że nasze zwycięstwo w trybunale w sporze z Powiernictwem nie jest wcale przesądzone. Nasz parlament nigdy nie uchwalił ustawy o reprywatyzacji, która stwierdzałaby jednoznacznie, że zwrot własności przysługuje tylko obywatelom polskim. Nie stworzył też uregulowań porządkujących sprawę dawnej niemieckiej własności.

    Także MSZ było krytykowane za mało energiczną postawę, np. brak reakcji na wypowiedź kandydata na kanclerza Edmunda Stoibera, który nawoływał Polskę do odwołania dekretów o powojennym wypędzeniu Niemców. W sprawie Pruskiego Powiernictwa urzędnicy MSZ ograniczają się do zapewnień, że tego typu roszczenia są bez szans.

    Politycy opozycyjnej prawicy apelują o energiczniejsze zajęcie się sprawą. Jak mówi Marek Jurek z komisji spraw zagranicznych (PiS), niemieckie ministerstwo finansów masowo wysyła teraz wezwania do rodzin niemieckich, żeby zwracały kwoty, jakie im przyznano po wojnie. Ta pomoc miała być pożyczką udzieloną do czasu, aż Niemcy będą miały możliwość odzyskania własności bądź wysunięcia roszczeń wobec państw, w których znalazły się ich majątki. – Te wezwania to zarazem sygnał, żeby wysuwać roszczenia wobec Polski. Jest absolutnie konieczne, żebyśmy uzyskali od strony niemieckiej niedwuznaczną deklarację, że roszczenia wypędzonych są dzisiaj bezzasadne, a własność Polaków jest nienaruszalna – mówi poseł.

    – O ile Polska przejęła odpowiedzialność za majątki utracone przez Polaków na Wschodzie (inna sprawa, jak wygląda praktyka), o tyle Niemcy takiej odpowiedzialności nie przejęły. Uważamy, że państwo niemieckie powinno postępować wobec swoich obywateli tak, jak Polska wobec Zabużan. Jest rzeczą jasną, że państwo polskie musi ochronić obywateli przed skutecznością jakichkolwiek roszczeń – mówi Jan Rokita.

    Po wakacyjnej przerwie sejm ma głosować rezolucję wzywającą polski rząd do stanowczej reakcji na wystąpienia polityków niemieckich, kwestionujące powojenny ład własnościowy. Jest to jednocześnie protest przeciwko próbom fałszowania historii przez niektórych Niemców. Projekt został zgłoszony jeszcze rok temu.

    – Uważam, że teraz ta rezolucja jest jeszcze bardziej aktualna niż na początku, bo roszczenia Niemców stają się coraz bardziej realne – mówi autor projektu, Marek Jurek.

    • 0 0

  • niby dosia a nie samosia

    skoro miś to gdzie bajka?? pani mądralińska??
    jakbyś była taka mUndralińska za jaką chcesz uchodzić napisałabys pare zdań od siebie a nie wklejała tu kobyły, których jak podejrzewam Michi by nie doczytał
    chyba, że o markowych ciuszkach i fatałaszkach
    rodziny sie Michi nie wybiera ale się ją ma
    twój "przekąs" jest troche nie na miejscu bo nie ma chyba w Polsce rodziny, która by nie straciła bliskich

    • 0 0

  • Może Dosi chodziło o coś innego niż przekąs ?

    może chciała tym samym dać coś komuś do zrozumienia ?
    bo mnie się wydaje, że Dosia po prostu nie jest Eurooszołomką i słusznie udowadnia jakieś tezy z przeszłości...
    (może się mylę ???)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane