• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Orunia oczami przedwojennej mieszkanki

wysłuchał Jakub Gilewicz
18 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Rodzina na podwórku w 1937 roku. Siedzą m.in. dziadek Alex i babcia Anna. Trzecia od lewej stoi mama Gertruda, a drugi od prawej stoi ojciec Bruno wraz z małą Anitą na rękach. Rodzina na podwórku w 1937 roku. Siedzą m.in. dziadek Alex i babcia Anna. Trzecia od lewej stoi mama Gertruda, a drugi od prawej stoi ojciec Bruno wraz z małą Anitą na rękach.

- Siedzieliśmy w piwnicy domu przy Dworcowej, a ojciec wychodził na zewnątrz patrzeć, czy nie nadlatują samoloty. Kiedy pewnego dnia w pobliski budynek trzasnęła bomba, to nasz aż się podniósł - opowiada 80-letnia Anita Charlotta Alot. W dziewiątym odcinku cyklu Trójmiejskie opowieści wspomnieniami dzieli się przedwojenna mieszkanka Oruni.



Wygonieni ze schronu, musieliśmy nocować w Parku Oruńskim. Ojciec stał pod drzewem. Obserwował, czy nie nadchodzą Rosjanie. On i dziadek byli jedynymi mężczyznami w grupie. Wokół same kobiety i dzieci. Był marzec 1945 roku. Śniegu nie było, ale dokuczał mróz.

Rano ojciec zdecydował, że nie możemy dłużej tu zostać. Wracaliśmy więc w kierunku ulicy Dworcowej zobacz na mapie Gdańska, gdzie mieliśmy mieszkanie. Ale na moście nad Kanałem Raduni stali Rosjanie z pepeszami i legitymowali mężczyzn. Tata oddał swój plecak dziadkowi.

- To nie potrwa długo, bo ja nie byłem w wojsku - powiedział na pożegnanie, po czym go zabrali.
Wielka pralnia i farbiarnia

Tak wyglądała niegdyś pralnia i farbiarnia Maxa Kraatza. Firma mieściła się przy Kanale Raduni. Tak wyglądała niegdyś pralnia i farbiarnia Maxa Kraatza. Firma mieściła się przy Kanale Raduni.
Mój ojciec Bruno Rawalski był farbiarzem i pracował w zakładzie Maxa Kraatza. To była potężna pralnia i farbiarnia, która mieściła się nad Kanałem Raduni zobacz na mapie Gdańska. W przednim budynku były między innymi prasowalnie i kuchnia, a w tylnym farbiarnia. Praktycznie codziennie widywałam tu ojca, bo przechodziłam obok idąc do szkoły. Wiedział, w jakich godzinach mam lekcje, więc stawał przy furtce i obserwował czy nadchodzę. Czasami chwilę porozmawialiśmy, czasami tylko mnie pozdrowił i wracał do obowiązków.

Pracował u Kraatza od 1924 roku. Zaczął już jako 14-latek, a po latach stał się mistrzem w swoim fachu. Znał się na chemii, ale też ciężko pracował fizycznie. Bo do farbowania trafiały potężne bele materiałów, a do tego musiał posługiwać się długim drewnianym drągiem podczas mieszania w kadziach. Czuł się głową rodziny i dbał o to, aby w domu były pieniądze.

Z mamą Gertrudą pobrali się w 1933 roku. Ojciec miał niemieckie korzenie. Rodzina mamy, która mieszkała w domu przy ulicy Dworcowej, kaszubskie i polskie. Dziadek Alex, babcia Anna, mama i sześciu jej braci. A w kolejnym roku przyszłam na świat ja. Tata przed szóstą rano przyjął poród. I dopiero potem poleciał do akuszerki.

- Teraz pan przylatuje?! - nie mogła wyjść ze zdziwienia. Po czym przyszła i dokończyła, co trzeba.
Mama była spokojną osobą. Zajmowała się mną i domem. Miałyśmy blisko do rzeźnika, piekarni i do sklepu kolonialnego. Na zakupy jeździłyśmy też do Gdańska. A wracając ze szkoły odwiedzałam babcię Julię. Mieszkała w domu przy ul. Nakielskiej, co miał szerokie drzwi. Otwierało się je w połowie wysokości i wyglądało przez nie, jak przez okno. Babcia zawsze miała bułeczki. Piekła je w dużym piecu na węgiel. I jeszcze wafle wypiekała w stalowej wafelnicy.

Mama smażyła końską wątrobę na kozie

Farbiarnia z kadziami - miejsce pracy Bruno Rawalskiego (na zdjęciu widać jego rozmazaną postać). Farbiarnia z kadziami - miejsce pracy Bruno Rawalskiego (na zdjęciu widać jego rozmazaną postać).
Kiedy wybuchła wojna, wysiudali rodzinę mamy z domu przy Dworcowej. Część braci mamy zdążyła uciec, część trafiła do obozów. Dziadka wywieźli do Stutthofu. Babcię, z najmłodszym jej synem, a moim wujem przenieśli z kolei do jakiejś klitki.

W czasie wojny ojciec dalej pracował u Kraatza. Przed wzięciem do wojska uchroniły go problemy z kręgosłupem i szef. Tłumaczył, że ojciec jest bardzo potrzebny, bo farbuje między innymi dla wojska. W książeczce wpisano więc ojcu, że nie nadaje się do służby. I ten wpis później go uratował.

Kiedy w 1945 roku Rosjanie byli już blisko i odbywały się naloty, schroniliśmy się jak inni w piwnicy. Były tu kartofle, mąka, ocet. Tata przyniósł też rodzynki ze sklepu, a któregoś dnia mięso. Bo koń padł niedaleko naszej ulicy i razem z woźnicą go rozebrali. Pamiętam, jak mama smażyła w piwnicy wątrobę tego konia na kozie. Bo ojciec wcześniej podłączył piecyk, a i węgiel był przygotowany.

Siedzieliśmy więc w piwnicy, a ojciec wychodził na zewnątrz patrzeć, czy nie nadlatują samoloty. Zdarzyło się, że w pobliski budynek trzasnęła bomba, to nasz aż się podniósł. Rozkazano więc nam przenieść się do schronu. Wszyscy musieli iść. Została tylko sąsiadka z góry - samotna, starsza kobieta. Powiedziała, że nigdzie nie idzie. Kiedy wróciliśmy z tułaczki, nie żyła.

W schronie, do którego trafiliśmy, oprócz ojca i dziadka były same kobiety i dzieci. W pewnym momencie ktoś otworzył drzwi i zobaczyłam pepeszę. Po schodach szli Rosjanie. Kobiety były przerażone. Pierwsze słowa, jakie padły, to było: ury, ury, ury. Kobiecie bliżej wejścia zerwano z ręki zegarek. Mama zdążyła zdjąć i założyć na kostkę. Kiedy zbliżyli się do niej, pokazała, że nic na ręce nie ma.

Po czym żołnierze zobaczyli ojca i dziadka. Wyprowadzili więc wszystkich ze schronu i kazali po prostu iść. Ojciec zdecydował, że grupa pójdzie przez mostek, pralnię i dalej na Raduńską. Każdy miał swój tobołek. Mama uszyła nam wcześniej worki, które ojciec ufarbował na czarno. Można je było zawiązać sznurkiem u góry i założyć na plecy. Ja miałam mały, mama trochę większy, a tata największy. Ostatecznie doszliśmy przez pola do parku. Tam spędziliśmy mroźną noc. Po czym kolejnego dnia, kiedy wracaliśmy, Rosjanie zabrali na moście ojca. Nam kazali iść w kierunku parku.

Drut kolczasty na kobiety

Szliśmy więc ulicą i dalej polami aż dotarliśmy prawie że do Starogardzkiej. Był tam wielki stóg siana. Prawie jak dom. Dookoła niego siedziały przeważnie kobiety. Mamę wepchnęliśmy bardziej w stóg i przykryliśmy kocem. A dziadek ze mną usiadł na brzegu. Bo dziadek bardzo szybko się zorientował, o co tu chodzi.

Po drugiej stronie ulicy stał jednopiętrowy dom. Usłyszałam krzyki, więc zapytałam, co się dzieje.

- Ty nic nie pytaj, tylko siedź cicho - odpowiedział dziadek.
Dwóch z dużymi latarkami szło wokół stogu. I tak sobie wybierali. Zatrzymali się też przy mnie. Miałam na sobie czarny płaszcz i kołnierz z białego królika, a na głowie czapkę. Kazali mi wyjść. Na co dziadek z grubej rury po polsku:

- Jesteście ślepi?! Co wy w ogóle chcecie od tego dziecka?! Ona ma dziesięć lat!
Byli zdumieni. Pogadali jeszcze z dziadkiem, a że mówił po polsku, to mnie zostawili. Pytałam się potem dziadka, co oni chcieli ode mnie. A on oczywiście nie mógł mi powiedzieć. Mówił tylko, że mam milczeć i że mama jest ocalona.

Z domu dalej dochodziły krzyki. Kiedy Rosjanie świecili latarkami, widziałam z daleka schody.

- Co to za kółka? - zapytałam dziadka, bo widziałam coś przy poręczy.
- To drut kolczasty.
Kobiety nie miały jak uciec.

Dziadek idzie na zwiady, ojciec gotuje

Bruno i Getruda Rawalscy oraz Anita Charlotta Alot z córką w wózku. Zdjęcie wykonano na ul. Jedności Robotniczej w 1958 roku (dziś Trakt Świętego Wojciecha). Bruno i Getruda Rawalscy oraz Anita Charlotta Alot z córką w wózku. Zdjęcie wykonano na ul. Jedności Robotniczej w 1958 roku (dziś Trakt Świętego Wojciecha).
Kiedy nastał ranek, kazali nam wstać i iść. Prowadzili nas Traktem Świętego Wojciecha. W Lipcach był taki jednopiętrowy żółty dom z szeroko otwartymi oknami. Tam byli wszyscy mężczyźni, których złapali. Tata też. Kiedy zobaczył naszą kolumnę, dostał się do okna.

- Czekajcie na mnie, bo ja i tak wrócę - zdążył powiedzieć.
A nas prowadzono dalej. Dotarliśmy do ogrodnictwa, gdzie było wiele szklarni z dużymi stołami. Ludzi postawiano pod płot. A że my późno przyszliśmy, staliśmy w pierwszym rzędzie. I znów chowaliśmy mamę. A oni ciągle przychodzili po kolejne.

Zabrali też młodą, przystojną kobietę, która była matką. Później dowiedzieliśmy się, że została z rosyjskim oficerem. Nie chciała być dalej maltretowana przez żołnierzy.

Nas popędzili dalej i doszliśmy do Gościnnej. Dziadek zdecydował, że odłączamy się od grupy. I we dwie rodziny próbowaliśmy wrócić do domu. Na zwiady poszedł dziadek. Długo nie wracał. Zatrzymali go, ale wytłumaczył się i trafił do komendantury w budynku przy Dworcowej 8 zobacz na mapie Gdańska. Udało mu się załatwić przepustkę dla dwóch rodzin.

W domu wszystko było splądrowane. Ci, którzy tu byli pod naszą nieobecność, załatwiali potrzeby gdzie popadnie. Nawet w szufladach regału sąsiadki. Na szczęście już podczas nalotów, zapakowaliśmy serwisy i szkło, a ojciec zaniósł je na strych i zamknął drzwi na klucz. Przedmioty ocalały.

Podobnie jak inni mężczyźni ojciec dalej przebywał w Lipcach. Wozili ich do lasu i na pola. A mojego ojca zapytali, czy umie padłe konie rozbierać. Gotował im więc koninę i peluszki. Któregoś dnia jakichś Rosjanin przyprowadził go do domu. Pozwolił nawet ojcu zabrać ze sobą kawałek koniny. Żołnierz został w pokoju, a ojciec poszedł do kuchni.

Tata miał wielki czyrak na plecach w okolicy kręgosłupa. Bardzo cierpiał. Mama rozcięła mu go i wycisnęła to, co było w środku. Później założyła opatrunek. Ojciec poczuł się trochę lepiej. Rano wrócił z Rosjaninem do Lipiec.

Tu się urodziłem, tu będę umierał

Bruno, Anita i jej teściowa na stacji kolejowej w Oruni. Zdjęcie powojenne. Bruno, Anita i jej teściowa na stacji kolejowej w Oruni. Zdjęcie powojenne.
Kiedy ojca nie było, siedzieliśmy w domu. A mama pracowała jako kucharka w kuchni polowej, która mieściła się w budynku po drugiej stronie ulicy. Potem okazało, że Rosjanie poszukiwali kogoś więcej niż tylko kucharki. Mama musiała uciekać przed Kozakiem przez okno. Zgubiła go wpadając w korytarz pod "szesnastką". Później poleciała na schody i schowała się u nas.

Kilka dni po tym jak odwiedził nas ojciec, Rosjanie zaczęli szykować się do wyjazdu. Na Dworcowej stanęły samochody i przyczepy. Żołnierze zrobili sobie bal. Była muzyka, panie w mundurach i tańce na platformie samochodowej. Wyszliśmy na balkon. Moja mama chowała się z tyłu. Zauważył ją jednak Kozak. Chciał strzelać.

- Czy wyście zgłupieli?! Do środka! - krzyczała sąsiadka.
Już nie patrzyłyśmy, co dzieje się na ulicy. A Rosjanie ładowali wszystko, co znaleźli i uznali za przydatne. Straciliśmy maszynę do szycia Singera i akordeon ojca. Z domu zginęły też wszystkie materace i dywany. Te drugie znaleźliśmy w Kowalach. Tam po prostu leżeli na nich ranni.

Kilka godzin po tym, jak wyjechali Rosjanie, wrócił ojciec z wózkiem koniny. Choć prawie cała rodzina wyjechała później z Oruni do Niemiec, postanowił, że zostaniemy.

- Tu się urodziłem, tu będę umierał - zawsze mówił.
Po wojnie ojciec odgruzowywał zakład Kraatza. Następnie pracował w pralniach u prywaciarzy. Najpierw w Gdyni, a później we Wrzeszczu. Po czym otworzył farbiarnię i pralnię na Oruni. Prowadził ją razem z panem Mienikiem. Wyposażenie sprowadzane było nawet z Poznania. Na parterze stał wielki piec i kadzie. Pamiętam też maszynę do wyżymania na korbę. Trzeba było mieć sporo siły, żeby jej używać. Pralnia działała do połowy lat 70.

A ja we wrześniu 1945 roku poszłam do polskiej szkoły. Klasa koedukacyjna, dzieci w różnym wieku. Niemcy, przyjezdni z Wileńszczyzny i z centralnej Polski. Nauczono mnie doskonale pisać i przekazano wiedzę matematyczną. Do dziś słupki mogę podliczać i nie potrzebuję do tego żadnego komputera. Ciągle dziękuję Bogu, że jestem w takiej formie. Niedługo będę świętować swoje 81. urodziny.

Trójmiejskie opowieści to cykl, w którym mieszkańcy prezentują stare fotografie z terenu Gdańska, Gdyni i Sopotu oraz wspominają związane ze zdjęciami historie. Jeśli chciał(a)byś podzielić się swoimi opowieściami i fotografiami, napisz na adres j.gilewicz@trojmiasto.pl

Poznaj też historią oruńskiego kościoła. Materiał archiwalny

wysłuchał Jakub Gilewicz

Opinie (106) 3 zablokowane

  • i weź tu mów i pisz dobrze o caru putinu i ruskich.... nawet ss i gestapo bywało bardziej humanitarne..., (8)

    nic nie zmusi polaka do kochania tych bandytów. Niemcy przynajmniej się zmienili po II wojnie, ruskie nadal mordują i zabierają, co chcą jak widać na całym świecie.

    • 90 31

    • Co za brednie wypisujesz! Na mózg ci padło? (1)

      Poczytaj najpierw i nie pisz idiotyzmów. Poczytaj o zbrodniach SS i Gestapo na narodzie polskim.Obozy koncentracyjne i mordowanie całych wsi ,tortury i pacyfikacje . To jest bardziej humanitarne?

      • 16 6

      • Ogarnij się

        To nie są przemyślenia Gilewicza to wspomnienia kobiety która przez to przeszła . Nikt nie mówi że Niemcy byli bardziej humanitarni . Posłuchaj tych którzy poznali przyjaźń rosyjskich tzw przyjaciół . I nie chodzi tu tylko o mieszkańców Gdańska . Rosjanie traktowali Gdańsk i jego mieszkańców jako miasto Niemieckie . To oni zniszczyli to miasto gwałcili i mordowali . To oni rozkradli i wywieźli do rosji co tylko się dało i co stanowił jakąkolwiek wartość . Robili to wówczas i robią to teraz na Ukrainie . Nic się nie zmienili .

        • 1 0

    • Prawda

      W pełni się z tobą zgadzam

      • 0 0

    • nie masz racji ludzie sie nie zmieniają...

      niestety... a pisanie że Niemcy byli bardziej humanitarni niż Rosjanieświadczy o niewyobrażalnej sile mediów i tylko... Oraz o kompletnej nieznajomości tego co niemcy robili w Polsce podczas wojny! Moja rodzina pochodzi z Łodzi i kiedy babcie (bardzo niechętnie i niekiedy przypadkowo - na skutek traumy) albo rodzice opowiadali jak żyli w czasie wojny i co robili niemcy to łzy płyną mi na samo wspomnienie! Obozy, więzienia, głód i choroby, zimno i strasznie! Rosjan witano jak wybawicieli!

      • 1 1

    • Powiedz to obrońcom Poczty Polskiej spalonych miotaczem płomieni i rozstrzelanych. (2)

      przez SS. Powiedz to Powstańcom Warszawskim wymordowanym z zimną krwią .

      • 16 4

      • Gdyby nie szczynali tego nie potrzebnego powstania to 90% z nich by żyła po wojnie. (1)

        A tak przez grupę nieodpowidzialnych ludzi zginęły niepotrzebnie setki tysięcy warszawiaków.
        A wymordowanie pracowników poczty zostało uznane za mord wojenny.

        • 9 8

        • Chcieli iść z pałkami na czołgi, to dostali za swoje. Taki los powstańca-romantyka.

          • 7 6

    • Jak możesz właśnie dziś (18.10) pisać, że Niemcy byli bardziej humanitarni?

      Radio Gdańsk zachęca do upamiętnienia Polaków, którzy zginęli w czasie II wojny światowej na terenach siłą przyłączonych do III Rzeszy. W niedzielę 18 października zapalmy znicze w miejscach ich kaźni. Już po raz siódmy znicze zapłoną w miejscach pamięci narodowej związanych z II wojną światową w ramach akcji "Zapal znicz pamięci. We wrześniu 1939 roku na terenach siłą włączonych do III Rzeszy zginęło 40 tysięcy Polaków, a prawie 450 tysięcy zostało wysiedlonych. Na Pomorzu od kilku lat mieszkańcy regionu zapalają je m.in w Piaśnicy, Sztutowie i innych miejscach, gdzie ginęli Polacy. Oprócz Radia Gdańsk do akcji zachęcają IPN oraz inne rozgłośnie regionalne m.in Radio Merkury z Poznania, Radio Pomorza i Kujaw, nadające z Bydgoszczy, Radio Katowice i Radio Łódź.

      • 16 1

  • Piękna dzielnica

    Kiedyś piękna dzielnica z pięknymi kamienicami zajezdnią tramwajową . Nie zapomnę sklepu u Witkowskiego z pysznymi lodami i piwem z kija . Pasmanterii u Kuligowskiej . Wesołego miasteczka przy 10-siątce . Klubu piłkarskiego Start późniejszego Stoczni Północnej w którym zresztą grałem . Dyskoteki w Domu Kultury przy Gościnnej . Piękne czasy piękna dzielnica .

    • 2 0

  • Farbiarnia z kadziami

    Bardzo dobre zdjęcie!

    • 0 0

  • Wiele jest takich historii lecz pokazuja jedno czego Polacy nie chca zrozumiec.!!! (12)

    Polacy nie sa spoleczenstwem racjonalnym i nie mysla logicznie !. W PL sa zawsze krzykacze , powstancy ktorzy co jakis czas narodowi wmawiali ''' ach co to my zrobimy , ach jak to powstanie zmieni wszystko na korzysc , ach musimy komus cos udowodnic , ach jestesmy potega itd''. Nie ! nie jestesmy potega i nie bedziemy bo mamy zbyt maly kraj i zbyt malo ludnosci i lezymy w miejscu innych niz np. Szwajcaria !. Wszelkie zapedy krzykaczy powstancow konczyly sie tym ze wrog wchodzil a ci co tak namawiali do powstan szybko jako pierwsi uciekali a ciepieli zwykli ludzie lecz jak pokazuje historia sami sie dali krzykaczom omamic. Polska pierwszy raz ma glos lecz musimy sobie zdac sprawe iz mozemy to miec bedac tylko czescia globalnego mocarstwa jakim jest UE i NATO . I niech nikt nie da sie omamic znowu krzykaczom ze Polska moze cos zrobic jako maly samodzielny byt poza czescia UE i NATO bo niestety nic nie moze. Swiatem rzadza od wiekow potegi i mocarstwa ktore sa wieksze , ludnosciowo liczebniejsze i leza w innym miejscu na mapie . Wada Polakow od setek lat bylo iz tego nie pojmowali z jakiejs narodowej chorej dumy za ktora potem placa inni a ci namawiacze szybko uciekaja jak przegrywamy . Polska nie ma innej alternatywy niz byc czescia UE i NATO bo wszystko inne koczylo sie zawsze zle i nadal moze skonczyc sie zle a zeby bylo lepiej nalezy wyciagac wnioski ktorych nikt wczesniej nie wyciagal. UE i NATO daje nam '' kawalek tortu '' wiec lepiej miec kawalek tortu i jesc przy stole z mocarstwami niz byc kopanym pod stolem . Jestesmy czescia od zawsze cywilizacji Zachodniej a nie zadnej rosyjskiej czy mongolskiej i UE oraz NATO to nie jest cos obcego lecz to nasz naturalny swiat i dom.

    • 74 67

    • Pitolisz jak Tokarczuk i Gross (1)

      Jesteś zwykłą podległą, bezmyślna istotą, taką zwyczajną świnią w korycie, chcącą jedynie się nażreć.
      Gdyby nie megalomański palant z wąsikiem, mający wsparcie idiotów z dawnych junkierskich rodzin nabuzowanych za czasów Wilhelma II (a i wcześniejszych władców także) debilną ideologia zdobywców świata, nie wiadomo by było czy 1 września w ogóle by nastąpił.
      Całą twa narracja jest ideologią śmietnika, śmietnika historii rzecz jasna.

      • 10 12

      • Poproś kogoś by napisał o co Ci w tej wypowiedzi chodziło. Bo zakładam, że oprócz inwektyw próbowałeś przekazać jakąś myśl.

        • 0 0

    • Zgadzam się. (3)

      Napiszę nawet więcej. To nie tylko dla Polaków szansą rozwojową jest zjednoczona Europa. Ona jest potrzebna dla każdego Europejczyka, bez względu na narodowość. W obecnym świecie liczą się tylko wielkie organizmy gospodarczo- polityczne, a jakiekolwiek państwo europejskie jest za małe, żeby odgrywać taką rolę. Przykładowo, nawet Niemcy mogą próbować być miejscowym liderem, ale nie będą odgrywać w świecie istotnej roli samodzielnie. Jakiekolwiek myślenie o samodzielnym sukcesie międzynarodowym państw Europy jest skazane na niepowodzenie. Tylko Europa jako zjednoczona całość będzie się liczyć w świecie. Bez zjednoczenia stanie się historycznym skansenem.
      Dlatego, też dla Polski, szkodliwe są wszelkie narodowe tendencje odśrodkowe, ale również, będące objawem konsumpcyjnej degeneracji, tendencje rezygnacji z europejskiej jedności kulturowej, spajającej Europę w dobrze zorganizowaną całość.

      • 13 8

      • problem w tym, że Niemcy dalej próbują zdominować Europę (2)

        Tym razem w bardziej "przyjazny" sposób. Wszystkie unijne prawa musza być korzystne dla Niemców, a dla innych mniej znaczących państw już nie koniecznie. Udają, że przeciwstawiają się Rosji a za plecami zacieśniają z nimi współpracę gospodarczą, zapraszają imigrantów a potem chcą ich wciskać siłą innym, wymyślają jakieś przepisy żeby dowalić naszym firmom transportowym a ułatwić swoim itp. itd.

        Nie jestem przeciwnikiem federalizacji UE ale pod warunkiem, że będzie zorganizowana na równych zasadach, korzystnych dla wszystkich członków a nie tylko tych i tak już najbogatszych.

        • 11 2

        • W Europie niemożliwa jest federacja na równych zasadach.

          Dlatego, że w Europie nie ma "równych" państw, a w polityce ZAWSZE ostatecznie rządzi prawo dżungli, czyli silniejszego. Wniosek: świetlana Unia Europejska będąca czymś więcej niż unią handlową, budowana na gruzach historii, która - jak nam wmawiano - już się skończyła, jest mrzonką służącą do ogłupiania ludzi tak samo jak kiedyś ideologia komunistyczna (zresztą UE czerpie z tej ideologii garściami).

          • 4 2

        • Zgadzam się co do oceny zachowywania się Niemiec jako egoistycznego i ostatnio wręcz aroganckiego wobec państw, które uważają za słabsze, podczas gdy polityka Niemiec sama do błyskotliwych nie należy, delikatnie rzecz nazywając.

          • 5 2

    • Merytoryka (1)

      To ciekawe co mówisz, bo wśród 46 państw Europy Polska jest 10. co do liczby ludności, a wśród członków UE odpowiednio 8. z 26 państw członkowskich. Pod względem powierzchni jesteśmy 8. państwem w Europie i 6. w Unii Europejskiej. Nie podważam Twojej opinii, tylko chcę zwrócić uwagę na brak merytoryczności Twoich argumentów. Następnym razem proponuję sprawdzić fakty zanim się o nich napisze.

      • 5 4

      • mowa '' W '' o mocarstwach a nie o miejscu .

        Aby byc mocarswem nalezy wspomniec jakie cechy maja mocarstwa i jak powstawaly . Otoz mocarstwa tworzy sie sila miliarna , mordami ,grabiezami i to zadna nowosc lecz zwykly rys historyczny bo tak powstawaly wszelkie mocarstwa.Co komu po kraju jak np. Argentyna czy Slowacja skore one nigdy nie budowaly mocarstw . Kto chcial byc mocarswem musial napadac , wojowac , kolonizowac ,mordowac i grabic i sila tworzyc swoj status kosztem innych i zadna to filozofia lecz zwykla prawda. Oslabianie innych jest zwykla taktyka aby samemu z tego korzystac . Ograbianie innych krajow dawalo tworzenie w rok majatkow ktore inni by gromadzili 100 lat i w ten sposob zagrabione dobra przyspieszaly rozwoj mocarstw , inwestycje mocarstw i ich przewage. Polska w historii byla statyczna i to nas ograbiano bo zawsze mielismy patologicznych przywodcow i ludzi ktorzy sami rozgrabiali swoj kraj zamiast gromadzic majatek panstwa w celu budowy szybszego rozwoju. Zaraz ktos powie .Ale Niemcy napadali ,byli mordercami itd , Francja kolonizowala i napadala , Ameryka niewolnikami handlowala itd itd itd ....tyle ze tak sie budowalo mocarstwa i dzis oni sa potezni gospodarczo i zamozni a my nie i tyle. Cala filozofia. Tez moglismy 100 lat temu grabic i podbijac slabszych lecz teraz jest juz po fakcie i kiszka. UK, Francja,Niemcy maja zgromadzony ostatnimi 100 laty taki majatek i tak zbudowana gospodarke ze my nie dogonimy ich nawet za 300 lat chocbysmy tyrali po 24 godziny na dobe bo to nalezalo robic kiedys a nie dzis. Teraz to mozemy sobie tylko gdybac co by bylo i snuc iluzje. Nie ma szans dzis na pozyskanie najnowszych technologi bo zwyczajnie nikt nam ich nie udostepni bo tylko idiota by dal najnowsze technologie a i nie stac nas na to. Co PL mogla zrobic ? mogla np. w czasie ZSRR sila przejac bron atomowa ktora sowieci trzymali w Polsce tyle ze nalezalo to zrobic sila i zaryzykowac nawet wojne ! ..tyle ze brak nam nawet do tego bylo jaj.i zaraz ktos powie ;;; wojne z ruskimi mielismy ryzykowac ? ..nie wojne tylko podjac ryzyko zagarniecia sila broni atomowej a to by sie wiazalo moze, moze z zbrojna interwencja tyle ze w latach 88 ,89 rosja byla slaba i wtedy nalezalo to zrobic. Tylko kto by mial zabrac sowietom bron atomowa na terenie Polski skoro wiekszosc POlakow to miekie faje i tchorze. Niestety budowa sily i mocarstwa nawet regionalne to podejmowanie ryzyka a POlacy to cieniasy co jak slysza o wojenka to zara chca uciekac do UK bo tam jest mocarstwo. To czego wy miekie faje chcecie jak sie wszystkiego boicie cieniaski ? na terenie Polski byly duze sklady sowieckiej broni atomowej i pod koniec lat 80 nalezalo to sila zajac i przejac lecz do tego jest potrzebna szybkosc i mozg a nie strach. Ruscy by w gacie zrobili i by nic nie mogli zrobic jakbysmy im sklady broni atomowej zabrali a jakby fikali to nalezalo zagrozic uzyciem tej broni i wszystko i dzis bysmy mieli atom i by nas szanowali wszyscy ze strachu..

        • 2 6

    • Ciekawe ,ciekawy wywód,tylko dlaczego te Potęgi traktują nas jak Mongolię .

      • 7 7

    • I co, (2)

      ulzylo Ci ?

      • 8 10

      • Gdakes slyszales co powiedzial guz
        z Solidarnosci gon sie .

        • 0 4

      • Idź zrób putinowi

        • 11 7

  • Sąsiadka

    Też mieszkałam w tym samym budynku co pani A
    lot na Dworcowej 14 ale w latach 80- 90 tych Orunia to moje dzieciństwo, młodośc.

    • 1 0

  • Orunia ma ciekawa historie. (1)

    Orunia to dzielnica o bardzo ciekawej historii. Jest wielu milosnikow tej dzielnicy. Wiele ciekawych zdjec mozna zobaczyc na fejsie - orunski bedeker

    • 2 0

    • Sąsiadka

      Też mieszkałam w tym samym budynku na Dworcowej 14 ale w latach 80-90tych. Orunia to moje dzieciństwo.

      • 0 0

  • Tu się urodziłem, tu będę umierał.

    • 0 0

  • eh to były czasy (8)

    nie to co dzisiejsze :/

    • 32 77

    • ale te obecne tez nie ma co narzekac

      ma sie wladze i pochodne jej
      nie trzeba uciekac

      • 0 0

    • szkopy lamentują co stracili przez całowanie Hitlera po rękach

      a taki ładny był, faszystowski, szkłoda

      • 5 3

    • Faszysta (1)

      Za Hitlerem tęsknisz?

      • 8 11

      • za stalinem też i za gwałtami ruskich

        • 9 7

    • Artykuł obejmuje epizody z międzywojnia, wojny i okresu wczesnego stalinowskiego PRL (2)

      I ty masz jakikolwiek sentyment do tego okresu?

      • 44 4

      • tu nie chodzi o politykę czy międzywojnie

        tu chodzi o stosunek ludzi do siebie i znajomość słowa rodzina w tamtych czasach,w takiej dzielnicy jak była kiedyś Orunia i nie tylko tam.W czasach kiedy człowiek cieszył się tym,że ktoś zrobi mu zdjęcie chociaż sam mógł tylko marzyć o aparacie fotograficznym.Czasy były niepewne i ciężkie ale ludzie cieszyli się tym co mieli i dbali o to.

        • 34 5

      • wytarczy spojrzeć na zdjęcie

        następnie wyjdź na ulicę i zrób fotkę swoim super zaje.istym jabułkiem i może zauważysz różnicę

        • 20 4

    • Faszysta

      Za Hitlerem się teskni?

      • 11 15

  • czy farbiarnia spelaniala wymogi ue?

    • 4 2

  • Sowieci

    Tylko tak można skomentować:
    https://www.youtube.com/watch?v=xuK0gUmLnt8

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane