• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ken ju help mi? Pliss, pliss

REM
11 kwietnia 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
"Yyy", "hmm", "no", "eee", "aaa", "sorry". Kto w Trójmieście pomoże zagranicznemu turyście? Postanowiliśmy sprawdzić. Wcieliliśmy się w rolę zagubionych obcokrajowców.

Przygodę rozpoczęliśmy na gdańskim lotnisku. Wsiadamy do taksówki.

- Uuuulyca, hotel Kuracyjny Gdyyna, please - udając Anglików łamaną polszczyzną, wskazujemy kierunek jazdy.

- Okey - słyszymy od taksówkarza.

- How far away is it from here? (Jak daleko stąd jest do hotelu?) - pytamy.

- Yyyyy, eeee, Gud... Okey? - odpowiada kierowca.

Taksówkarz kombinuje

Okey to okey. Tylko dlaczego jedziemy jakby naokoło? Taksówkarz zdaje się wyczuwać naszą irytację. Odwraca się i stwierdza: - Gdynia biutiful... werrry biutiful. Rozradowany serwuje nam małe "tour de Trójmiasto". Przy płaceniu przekonujemy się, że nie było ono zupełnie "for free" (za darmo).

Żadnych problemów nie mamy w hotelu. Kłopoty wracają, gdy wybieramy się kolejką miejską do Gdańska. Pani w kasie na gdyńskim dworcu rozumie jedynie słowo "ticket" (bilet).

- Does anybody speak English out here? (Czy ktoś mówi tu po angielsku?) - szukamy pomocy. I nic.

Z problemami, ale docieramy do Gdańska. W Empiku kupujemy mapę.

Szkolimy język

W sklepie z kosmetykami Sephora robimy pachnące zakupy. W obu miejscach, jak się okazuje, możemy raczej podszkolić swój angielski. Obsługa włada nim "just perfect".

Po udanych zakupach zaglądamy do Muzeum Narodowego w Gdańsku. Pytamy, o czym jest wystawa. Bez skutku. Panie z muzeum dochodzą do wniosku, że może publikacja na temat wystawy rozwiąże problem, i wręczają nam książkę... po polsku.

Zmęczeni zwiedzaniem idziemy się posilić. O wskazanie miejsca prosimy przechodniów. Jedni wymachują rękami, inni miło się uśmiechają, ale trudno czegokolwiek się dowiedzieć. Po kilkunastu nieskutecznych próbach trafiamy na studenta. Poleca nam kilka "smacznych" lokali. W restauracji Cafe Ferber czujemy się jak w domu. Menu po angielsku, kelnerka sprawnie włada "naszym" językiem.

Wracamy do Gdyni. Z pełnymi brzuchami i pustą głową o pomoc prosimy strażników miejskich.

- Excuse me, can you help us, please? We"ve got lost. (Zgubiliśmy się) - pytamy.

Zakręcony strażnik

- Get lost? Got lost, gotten, geten, losten... - strażnik próbuje sobie przypomnieć znaczenie słowa.

Na słowo Sopot szeroko się uśmiecha. Chwyta nas za rękę i prowadzi na dworzec. O zgrozo, znowu musimy kupić bilet - pomyśleliśmy. Pomyłka. Pani w gdyńskiej kasie SKM zna angielski na tyle, by sprzedać bilety i wskazać drogę na peron.

Dobre bo polskie

Punkt kulminacyjny wycieczki to wieczorna impreza. W sopockim klubie Sfinks szybko dołącza do nas młody, sympatyczny Polak. Jego angielski jest lepszy niż nasz. Pijemy kilka drinków, jak zapewniał, z najlepszą wódką na świecie, bo polską.

W drodze powrotnej do hotelu suszy nas nieco. Wstępujemy do spożywczego. Sprzedawca nie rozumie praktycznie nic. Reaguje dopiero na "mineral water". - Mineral Wasser? - upewnia się po niemiecku. Ostatecznie dostajemy polską wodę.
Echo MiastaREM

Opinie (74) 1 zablokowana

  • ; -)

    moi drodzy jakis czas temu byłam we Florencji i probowałam znaleść kogoś kto mowi po angielsku i chyba było to nierealne;-) po nie niemiecku tez nikt nic nie rozumiał a po polsku to już myśleli chyba ze po chnsku mowie;-)

    Uczmy sie dlatego jezyków.
    pozdrawiam

    • 0 0

  • stratyfikacja językowa

    Angielski nie byłby taki popularny bez internetu. Dawniej francuski był bardzo ważny. Uważano go za bardzo przydatny w dyplomacji, ważniejsze dokumenty były pisane po francusku ze względu na (podobno) niedoścignioną precyzję. Obecnie po rozpadzie imperium kolonialnego (po którym zostały tylko watahy rozwydrzonych podpalaczy samochodów na przedmieściach dużych miast), ten język traci znaczenie. Może i dobrze, bo bardzo trudny.

    Zawsze istnieje asymetria w znaczeniu języków krajów bogatych i biednych. Jeśli mieszkańcy bogatego kraju widzą u siebie biednych gastarbeiterów, to nikt ich nie skłoni do uczenia się ich języka. Skoro są materialnie podrzędni, to ich język także. Tak przebiega proces "stratyfikacji lingwistyczno-międzynarodowej" (wczoraj dzięki Miou-Miou nauczyłem się nowego słowa). Jest rejonizacja, ale nie ma punktów za pochodzenie.

    • 0 0

  • polskie kompleksy

    Boze,dlaczego my jestesmy tacy zakompleksieni?Moj maz jest cudzoziemcem,mieszkmy przez pol roku w Gdansku przez pol za granica.I wiecie co?Moj maz nie mowi po polsku a jezdzi sam skm-ka,robi w sklepach zakupy itd.i jakos sobie radzi.Przede wszystkim dlatego,ze wiekszosc ludzi w Trojmiescie(szczegolnie mlodych)mowi po angielsku.Od poczatku byl pod wrazeniem,jak latwo jest poruszac sie po miescie.Ujety nasza checia niesienia pomocy,otwartoscia,naszym(jak to sam okreslil)zaawansowaniem cywilizacyjnym i czystoscia.Ten artykul to jakas kompletna bzdura.Pewnie dziennikarze poligloci tak "dobrze"mowili po angielsku.,ze nikomu nie chcialo sie im odpowiadac

    • 0 0

  • kompleksy wobec zagranicy są trendy:)

    no i też przeszło mi przez myśl, że może dziennikarze tak dukali, że znający angielski ich nie zrozumieli:)

    Młodsze pokolenia znają cześciej jęz. angielski, starsze rzadziej, a jak ludzie chcą się porozumieć, to zawsze się porozumieją.

    • 0 0

  • E tam w Paryżu też nikt nie rozumie w obcym języku

    Nie ma się czym przejmować:)

    • 0 0

  • tom

    tak tak,w Gdansku na dworcu w informacji siedza starsze babki i ani slowa w innym jezyku.
    a info to takie miejsce gdzie kazdy zagubiony turysta (patrz obcokrajowiec) skieruje sie najpierw tam,bo mozna sie czegos w tym miejscu dowiedziec.
    czekalem sobie pewnego razu obok tego okienka na pociag, podszedl sobie jakis anglojezyczny facet,na wystawie lezal rozklad jazdy wiec pokazal, ze go chce,wzial do reki i sie spytal czy jest rozklad na cala Polske i gestykulowal przy tym rekoma,a babka za okienkiem:tak tak,cale Pomorze to jest.
    smiac mi sie chcialo z tego i choc nie umiem bardzo angielskiego,to zaproponowalem swoja pomoc i sie dogadalismy jakos,chociaz lamanym angielskim,ale dalo rade.
    spytalem sie babki,czy ma rozklad na cala Polske,a ona: na całą Polske??ale on kosztuje 50 zł!!!-z oburzeniem dodala.
    haha
    no tak to jest w tej Polsce,gdzie jak gdzie,ale w punkcie informacyjnym,obsluga powinna znac chociaz podstawowe slownictwo po angielsku i niemiecku,gdyz te jezyki sa najczesciej uzywane,nie mowie o czyms "just perfect",ale minimum o czyms takim, co ja posiadam:)

    • 0 0

  • Gdy jeżdziłem do pracy w Szewcji to uczyłem się szwedzkiego i brałem ze soba rozmówki. Niech turyści nauczą się polskiego i też sprawią sobie rozmówki. Wielki problem...
    To nie nasza wina,że uczono nas rosyjskiego. Czego mamy się wstydzić - najwyżej komunizmu.

    • 0 0

  • Ryback,

    przeciez nie chodzi tu o to , ze ogol spolecznosci musi plynnie porozumiewac sie w jezyku angielskim .
    Taka sytuacje spotkasz glownie w krajach anielskojezycznych .
    W Paryzu akurat , na stacji kolejowej przy lotnisku , gdzie turysci kupuja bilety na komunikacje , mozna sie z mlodymi ludzmi siedzacymi w kasach super dogadac w paru jezykach .
    I to jest wlasnie problem pani z okienka z biletami w Gdansku , Warszawie , czy gdziekolwiek w Polsce.

    • 0 0

  • Nie tylko u nas...

    Brak umiejętności porozumiewania się w językach obcych to nie jest tylko problem Polski. Jestem anglistką i uważam, że każdy wykształcony człowiek powinien znać języki ale niestety tak nie jest: i to nie tylko u nas. We Francji jak nie znasz francuskiego zdarza się, że usłyszysz co na ten temat myśli tubylec ("Do Francji?? I nie umiesz po francusku??!!), w Anglii oczywiście rodowity Anglik nie zna innego języka niż ojczysty, we Włoszech ciężko porozumieć się w jakimkolwiek innym języku niż Włoski. W Polsce, po licznych podróżach po Europie i świecie, wydaje mi się, że wbrew pozorom nie jest aż tak tragicznie. Gorzej z tym kombinatorstwem: to chyba nasz znak rozpoznawczy. Dorównuje nam tylko południe Włoch. Tam kupisz kamerę, a w pociągu w paczce odkrywasz same kamienie... Głowy do góry!!!

    • 0 0

  • Problem pani z okienka to pewnie są jej zarobki.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane