• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Między Karolem Marksem a Marilyn Monroe

Wiesław Bielawski, zastępca Prezydenta Gdańska ds. Polityki Przestrzennej
11 lutego 2008 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 16:34 (11 lutego 2008)
Najnowszy artykuł na ten temat 148-metrowe wieżowce powstaną w Letnicy
Wieżowce Baltic Center powstaną na Przymorzu, przy skrzyżowaniu al. Rzeczpospolitej i ul. Kołobrzeskiej. Wieżowce Baltic Center powstaną na Przymorzu, przy skrzyżowaniu al. Rzeczpospolitej i ul. Kołobrzeskiej.

W artykule "Wymiary Gdańska" Mariana Kwapińskiego opublikowanym w portalu Trojmiasto

(3 lutego, "Wymiary Gdańska") są dwie interesujące tezy dotyczące wizerunku miasta - pisze Wiesław Bielawski w polemice z tekstem wojewódzkiego konserwatora zabytków na temat wieżowców w Gdańsku. To kolejny głos w naszej dyskusji o wieżowcach w Gdańsku.

Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. przestrzennych. Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. przestrzennych.
Pierwsza to taka, że istnieją dwa wizerunki, wzajemnie ze sobą sprzeczne, a my stoimy przed koniecznością wyboru jednego z nich. Mamy wybierać pomiędzy nowoczesnością, której przejawem są wysokie budynki zlokalizowane w historycznym centrum Gdańska, a wizerunkiem miasta, jak to określił Marian Kwapiński, pomorski wojewódzki konserwator zabytków, z charakterem, kiedy to przywoływał główne przesłanie treści wniosku o wpisanie Gdańska na światową listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, miasta "wolności i solidarności".

Otóż sprowadzenie problematyki kreowania wizerunku do takiego wyboru jest kompletnym nieporozumieniem. Być może jest to teza, z punktu widzenia historiozoficznego szalenie ekscytująca, ale z punktu widzenia pragmatycznego - fałszywa (pomijam kwestię utożsamiania nowoczesności tylko z realizacją obiektów wysokich, bo już w tej tezie, poprzez zawężenie pojęcia "nowoczesność", brzmi fałszywa nuta)!!!

Problem trzeciego wymiaru miasta nie polega na wyborze jednego z dwóch wzajemnie przeciwstawnych wizerunków, ale na konieczności współistnienia ich obok siebie, na koegzystencji wzajemnie uzupełniających się treści i znaczeń, a nie na fałszywej rywalizacji. Dyskusja o konieczności wyboru wprowadza jej uczestników w ślepą uliczkę, nie próbuje szukać kompromisu, a temperaturę sporu doprowadza do temperatury wrzenia, nie dając szansy na dojście do porozumienia między stronami.

Tak stawiając sprawę będziemy świadkami świętej wojny, dżihadu, a znając zaciekłość i zawziętość jej uczestników, będzie to wojna na wyniszczenie nie doprowadzająca do konstruktywnych wniosków i rozwiązań. Nie jest przecież tak, że nowoczesność wraz z budynkami wysokimi koniecznie musi zniszczyć miasto z charakterem. I nie jest tak, że miasto z charakterem uniemożliwia realizację czegoś więcej niż tylko architektury historyzującej. W przypadku Gdańska mamy przecież do czynienia z miastem na tyle dużym i w swej budowie tak bogatym, że możemy poszukiwać różnorodnych rozwiązań, nie ograniczając się tylko do pierwszej tezy, o której mowa wyżej.

Druga teza, w moim przekonaniu bliższa prawdzie, jest następująca: "pieniądze szczęścia nie dają". Jakże obrzydliwa rzecz te pieniądze. Ich zdradziecką i niszczycielską siłę odkrył Karol Marks. Przez wieki, odkąd Fenicjanie zaczęli je stosować, ludzie nieświadomi byli zagrożeń płynących z ich strony. Jakież to z kolei dziwne i zaskakujące, że mimo niszczycielskiej siły tak zwanej "kasy", cywilizacja czy kultura (jak kto woli) rozwijała się, a jej materialne dziedzictwo możemy podziwiać w wielu miejscach na świecie.

Czytając artykuł Mariana Kwapińskiego, zastanawiam się, jak to się stało, że w Gdańsku kupcy budowali wspaniałe kamienice, władza świecka budowała obiekty publiczne (na przykład ratusz), a władza kościelna wspaniałe świątynie. Zapewne udało się to bez pieniędzy, bo czyż tak okropna rzecz mogła leżeć u źródła powstania tak wspaniałego miasta?

Rozumiem ten punkt widzenia, tym bardziej, że jest on przytaczany z pozycji osoby wyciągającej tylko rękę po "kasę" z publicznego budżetu. Wszak nigdy, ta część administracji publicznej, nie musiała martwić się o przychody. Po tej stronie były tylko wydatki, a inwencja w tym zakresie jest nieograniczona. Jest to po części konsekwencja okresu wielu zaniedbań, w którym wielu ludzi, dzięki wspomnianemu Karolowi Marksowi, poznało się na prawdziwym obliczu pieniądza. Nie negując konieczności nakładów na rzecz szczytną i bezdyskusyjną, jaką jest ochrona dziedzictwa kulturowego, nie można wszak zapominać o tym, że na wszystko nie starczy... Czego? A no pieniędzy właśnie!

Przekonanie do teorii Karola Marksa i jego następców (nie muszę chyba ich wymieniać) przejawia się dodatkowo w trosce o portfel prywatnego inwestora. Pytanie o to, czy znajdą się nabywcy realizowanych projektów, oraz kto ma zamieszkiwać wysokie budynki, jest przejawem najwyższej troski o portfel inwestora, który podejmuje decyzje nie znając jednej z najbardziej odkrywczych myśli urbanistycznych XXI wieku, będącej twórczym rozwinięciem idei marksistowskiej. Widać inwestor nie czytuje tak znakomitego pisma jak "Zabytki. Heritage", a zna natomiast zdanie wypowiedziane przez Marilyn Monroe, znacznie mniej utytułowaną postać niż przywoływane w artykule Mariana Kwapińskiego autorytety, które brzmi mniej więcej tak: "Pieniądze szczęścia nie dają, za to zakupy..."
Wiesław Bielawski, zastępca Prezydenta Gdańska ds. Polityki Przestrzennej

Opinie (166) 5 zablokowanych

  • sponsor biznesmenów się znalazł... (4)

    Jak dla mnie pieniądze są OK, tylko, że wg mnie wieżowce stawia się z powodu...braku pieniędzy, a konkretnie dlatego że developer skąpi na większą działkę, i stara się osiągnąć jak największą powierzchnię użytkową przy jak najmniejszym polu podstawy budynku.
    A stawianie wieżowców na przekór woli społeczeństwa, na Głównym Mieście, czy w Parku Nadmorskim, wbrew woli większości mieszkańców, zawsze będzie rodzić podejrzenia, że KTOŚ WZIĄŁ W ŁAPĘ.
    Jeśli chodzi o pieniądze pan Kwapiński miał chyba to na myśli, chociaż też lekko przesadza. Wieżowce na przymorzu, zaspie czy terenach postoczniowych - jak najbardziej - blokowisk bardziej zeszpecić się i tak nie da...

    • 0 0

    • (3)

      Jasne... wieżowce na wieś, w miastach pola buraczane!

      • 0 0

      • poraża merytoryczność Twojej argumentacji

        ale skoro nie masz innych argumentów, prócz osławionych już buraczanych...

        • 0 0

      • MC (1)

        A czy nie zauważyłeś, że polska wieś zanika. W Polsce buduje się teraz wszędzie na potęgę. Pojedż sobie na Kaszuby. I wmiastach i na wsi. Więć nie p... farmazownów o polach buraczanych. Może nie stawia się tam jeszcze apartamentowców, tylko gargamele-potworki, ale i na to przyjdzie czas. Co wtedy będziesz nazywał wsią?

        • 0 0

        • Miasta (lub wsie) bez wieżowców! :o)

          • 0 0

  • Dymisja dla Bielawskiego! (2)

    Do tej pory zastanawiałam się, kto jest źródłem tych kretyńskich pomysłów, żeby między zabytkowe pałacyki - wille wstawiać wieżowce (Jaśkowa Dolina), między kamienice wysokościowce (teren koło NOTu, na szczęście konserwator to powstrzymał) lub zmieniać lokalne plany zagospodarowania pod inwestorów (znowu NOT, nowe osiedle na Pieckach). Teraz już wiem, że to Pan Bielawski jest tym "geniuszem".

    "Nie jest przecież tak, że nowoczesność wraz z budynkami wysokimi koniecznie musi zniszczyć miasto z charakterem." Nie jest tak? A Zieleniak taki jest piękny? A budynek, w którym jest bank PEKAO SA we Wrzeszczu śliczny? A City Forum dodaje uroku starówce tymi swoimi tunelami i dyskomulską muzyką? A falowce (kiedyś przecież to był szał i szczyt nowoczesności) takie są śliczniunie? A Morena to taka miła dzielnica do mieszkania? Myślę, że mogę się określić jako osobę szanującą przyrodę (czyli dla wielu osób ekoświr) i lubiącą kameralny urok zabytkowych dzielnic (konserwa) a mimo to chętnie bym zobaczyła wreszcie na terenach byłej Stoczni super nowoczesną dzielnicę wieżowców . Bo problem nie jest w tym, że ludzie myślący podobnie jak ja nie chcą, żeby Gdańsk był nowoczesny, ale w tym, żeby poszczególne dzielnice miały swój charakter. Ten antagonizm stworzony przez p. Bielawskiego jest sztuczny i ukrywa nieudolność władz Gdańska. Więc, drogie władze, bierzcie się za zabudowę terenów postoczniowych, tam pokażcie co potraficie, zrealizujcie śmiałe i piękne projekty, a pozostałe dzielnice zostawcie w spokoju. Chociaż uszanujcie plany zagospodarowania, które sami tworzyliście!

    Na koniec: zawsze w przypadku artykułu o nowej inwestycji, która może wzbudzać kontrowersje kilka pierwszych artykułów jest dziwnie przychylnych autorowi. Czyżby urzędnicy z UM miasta mieli przykaz bycia klakierami?

    • 0 0

    • gaba (1)

      w pełni popieram Twoje stanowisko. urzednicy nie widza tego co widzimy my, bo wygodnie jest im nie widziec.
      nikt nie mówi NIe, wszyscy mówia Tak, ale z głowa, w odpowiednich miejscach, a od jakiegoś czasu mam nieodparte wrażenie ze nasi urzenicy ida na smyczy deweloperów.

      • 0 0

      • zgadzam się z przedmówcami

        w całej rozciągłości
        co na to Prezydent Adamowicz?

        • 0 0

  • Gdańsk ! odważnie !! bo umierasz

    Panowie uprawiają szermierkę słowną a tu trzeba się sprężać - budować . dynamizować, miasto umiera !!!

    • 0 0

  • dużo słów a gdzie temat?

    Miło się to czytało, ale mam wrażenie, że jedynym argumentem powodującym tym Panem są pieniądze. Jeśli to ma być jedyna przesłanka to pięknie. Jednak uważam, że wieżowce mogą sobie być, ale w odpowiednim miejscu. Na przymorzu, zaspie, mornie, tam, gdzie już są i nie będą wyglądać jak słonie wmrowisku

    • 0 0

  • Przeczytałem ten artykuł i strasznie jest mi przykro,

    że osoba o tak ograniczonej wyobraźni ma cokolwiek do powiedzenia w jakejkolwiek sprawie. Jak można tak mieszać pojęcia, nadużywając przy tym języka marketingu i agitacji? Nad każdym akapitem można by długo załamywać ręce, dlatego tylko w ramach podsumowania: Jak można twierdzić, że nowoczesność w architekturze lub urbanistyce oznacza budowanie coraz wyższych budynków? Przecież to fałsz. Jak można twierdzić, że ludzie masowo "chcą", a nie że "są zmuszani" sytuacją finansową, mieszkać w coraz wyższych budynkach? To kolejna nieprawda.
    I tak dalej.

    • 0 0

  • OBLUDA

    Prosze Panstwa
    Czy po lekturze tego artykulu kogos dziwi jeszcze prowincjonalna pozycja Gdanska? Czy to nie zadziwiajace, ze z ust osoby odpowiedzialnej za wizerunek miasta - pozyskiwanie inwestycji i zrownowazony rozwoj - prawem narzucony - padaja takie slowa. Kasa, kasy mu trzeba...!
    A o czyje to pieniadze troszczy sie Pan Bielawski - o swoje? Z jakiej racji i jaki to ma zwiazek? jest przeciez oplacany z naszych podatkow - mysle, ze godziwie. A moze troszczy sie o pieniadze prywatnych przedsiebircow? Pozostawiam bez odpowiedzi...
    Skad wogole ta dyskusja na forum i po co? Przyjrzyjmy sie stronom sporu.
    Tzw oponenci lub raczej zalecajacy ostroznosc w podejmowaniu pochopnych decyzji lokalizacyjnych dla wysokiej zabudowy, wcale jej nie wykluczaja. Ich stanowisko jest w pelni uprawnione a zadania dotyczace PRZEJRZYSTOSCI w zagospodarowaniu przestrzeni Gdanska - jak najbardziej uprawnione. Nazywa sie ich "hamulcowymi, dziadami, historykami".
    Kim sa postepowi? Komu zalezy na chaosie i balaganie, prowizorkach w centrum miasta (vide Plac Weglowy) Komu zalezy na "wspolistnieniu" form i funkcji wzajemnie sie wykluczajacych? Ano tym, ktorzy nie wiedza o czym mowia i tym ktorzy wrecz przeciwnie swietnie sie orientuja jakie "mozliwosci " daje brak ustalen i latwosc dostosowywania sytuacji do potrzeb inwestorow.
    Dzisiaj czy sie to komus podoba czy nie, czy ktos w to wierzy i czy uwierzyc nie chce - Gdansk jest miastem prowincjonalnym. Lecz w tej prowincjonalnosci moglby byc piekny i bardzo nowoczesny. Dlaczego nie jest? Bo nie buduje sie wiezowcow? Prosze Panstwa nie dajmy soba manipulowac. kto jest odpowiedzialny za poziom zycia w miescie? Komunikacje, porzadek, stan infrastruktury, kulture, stwarzanie przyjaznego srodowiska dla zycia mieszkancow? Kto? pytam sie?

    • 0 0

  • Wiezowce - wyjatkowe rozwiazanie

    prawda jest taka, ze wzdecydowana wiekszosc budowanych u nas (i nie tylko) wiezowcow jest brzydka - zwlaszcza tych z nizszych pulek cenowych. Stopien i zasieg ich ekspozycji jest za to wielokrotnie wiekszy niz budownictwa niskiego wiec wymagania co do ich estetyki sa znacznie wieksze. O ile przyjemnie jest z wiezowca patrzec na zewnatrz, to rzadko bywa na odwrot. Znamienne, ze firmy sprzedajace mieszkania w wiezowcach na Przymorzu na swoich wizualizacjach pokazywaly... wylacznie swoj wiezowiec bez sasiadujacych wysokosciowcow. Ze wzgledu na kumulacje bardzo duzej liczby ludzi w jednym miejscu (znaczmie powyzej "zlotego srodka") powoduja klopoty komunikacyjne itp. Dodatkowo zazwyczaj nie tworza zwartej zabudowy polaczonej w pierzeje tylko jakies rozrzucone punktowce osiedlowe - w ten sposob nie tworza zadnego metropolitalnego centrum.
    Pozostale argumenty sa proste:
    - zabieraja swiatlo - znaczace skrocenie czasu oswietlenia swiatlem dziennym w sasiednich nizszych budynkach to bardzo realna strata, za ktora czasami na szczescie developerzy musza zaplacic (Zlota w Warszawie)
    - anonimowosc mieszkancow gorsza niz w falowcu wspolnoty w wiezowcach ze wzgledu na wielkosc

    Plusy wiezowcow (dla mieszkancow miasta) wystepuja gdy budynek jest ladny (rzadko) i zageszczenie ludnosci miasta jest duzo (to nie Gdansk).

    • 0 0

  • ##############################################

    Czy nie zadużo piszemy i gadamy a nie robimy !!!

    ps baltic center nie wyrużnia sie architekturą :( klocki i tyle.
    Lecz wola duże klocki niż niskie baraki!!!.

    • 0 0

  • Popieram Bielawskiego

    Współistnienie to słowo klucz. tym bardziej że nikt nie chce budowac wysokiościowców na Długiej. Tacy ludzie jak Pan Kwapiński są wszędzie. jeszcze w niektórych szkołach, instytucjach. Mysla że czas sie zatrzymał i pykając fajeczką zastanawiaja się jak to drzewiej bywało. uczciwie powiem nie jestem entuzjasta wiezowców, ale rozwój ma swoje wymagania i trzeba iśc do przodu by jak słusznie zauważyl młody Tusk nie byc prowincją. nie jestem już człowiekim młodym ale chciałbym żeby moja córka zyła już w naprawde nowoczesnym mieście, gdzie normalnie będe współistniały różne formy kultury architektury itd. Dlatego sadze, że tacy ludzie jak Pan kwapiński - kiedys myślałem, że nic gorszego niz jego poprzednik nas jnie spotka- powinni odejść.

    • 0 0

  • (3)

    Jeżeli ktoś pojmuje nowoczesność i postęp poprzez budowę wysokościowców... to jest idiotą.

    • 0 0

    • Qwert (2)

      Tak właśnie pojmują nowoczesność: Pan Bielawski, Pan redaktor Tusk i niektórzy internauci. W latach pięćdziesiątych wieku XX nowoczesność pojmowali by przez dymiące kominy i brudne rzeki, a w w. XIX masowe wycinanie lasów pojmowaliby jako postęp i nowoczesność. Pan Bielawski i pan redaktor mentalnie tkwią głęboko w wieku XX. moim zdaniem. No chyba, że chodzi o coś innego...

      • 0 0

      • Nie. (1)

        W takim razie, co jest według Ciebie nowoczesnością? I w jaki sposób chcesz ją sprowadzić do Gdańska (bo chyba jesteś za nowoczesnąścią), jak zdołasz wymusić na inwestorach kreowanie rzeczy, które nie mają żadnego odwołania do współczesnego trendu inwestycji?

        • 0 0

        • jolaos

          Wg mnie nowoczesność na miarę XXI w. to inwestowanie nie ingerujące w środowisko naturalne. Rozwój jakościowy (intensywny), a nie ilościowy (ekstensywny, rabunkowy). A jedną z oznak rozwoju ekstensywnego jest właśnie budowanie byle gdzie i byle jak, bez ładu i składu, szczególnie na terenach atrakcyjnych przyrodniczo. Podobnie w Bombaju albo Rio de Janeiro. Tylko, że tam chaotycznie rozrastają się slumsy, a w Polsce, apartamentowce i osiedla i zamknięte yuppiegetta.Jeśli chodzi zaś o ład architektoniczny to jest to inna sprawa. W Polsce coś takiego jak architektura krajobrazu nie istnieje. My Polacy nie mamy zupełnie gustu, ani poczucia ładu przestrzennego, Stąd buduje się u nas gargamele i to w miejscach psujących krajobraz. Stąd pomysły pana Bielawskiego i innych i stąd orgazmy niektórych internautów.
          W takim razie, co jest według Ciebie nowoczesnością?
          W Gdańsku powinniśmy zadbać przede wszystkim o zabytki i zieleń, gdyż to będzie przyciągać ludzi w XXIw. Zresztą już przyciąga. Betonowe klocki to oznaka rozwoju, ale w w. XX.

          „jak zdołasz wymusić na inwestorach kreowanie rzeczy, które nie mają żadnego odwołania do współczesnego trendu inwestycji?”

          Inwestorzy kierują się wyłącznie zyskiem, a nie odziaływaniem na środowisko, ani ładem przestrzennym. W Polsce jest im łatwo inwestować, gdyż, jak wspomniałem, my Polacy nie mamy gustu, w rozwoju architektury jesteśmy sto lat za murzynami (nie obrażając murzynów), cieszymy się na każdy klocek postawiony na trawniku albo placu zabaw dla dzieci albo wręcz w parku, nazywając to szumnie rozwojem. Do tego dochodzą niejasne powiązania deweloperów z niektórymi radnymi, ale to na marginesie. Musi jeszcze upłynąć wiele czasu zanim się nauczymy doceniać inne aspekty naszych miast.

          Powtarzam rozwój jakościowy, a nie ilościowy.

          • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane