- 1 Jesienią zamkną węzeł Gdańsk Południe (78 opinii)
- 2 Obława w Letnicy. Nowe fakty (70 opinii)
- 3 Śmierć na hulajnodze. Sprawa wraca do sądu (158 opinii)
- 4 Promenada po remoncie hitem sezonu (102 opinie)
- 5 Duża podwyżka opłat za wodę w Sopocie (155 opinii)
- 6 Bałagan po wyborach musi sprzątać miasto (69 opinii)
Między Karolem Marksem a Marilyn Monroe
W artykule "Wymiary Gdańska" Mariana Kwapińskiego opublikowanym w portalu Trojmiasto
(3 lutego, "Wymiary Gdańska") są dwie interesujące tezy dotyczące wizerunku miasta - pisze Wiesław Bielawski w polemice z tekstem wojewódzkiego konserwatora zabytków na temat wieżowców w Gdańsku. To kolejny głos w naszej dyskusji o wieżowcach w Gdańsku.Otóż sprowadzenie problematyki kreowania wizerunku do takiego wyboru jest kompletnym nieporozumieniem. Być może jest to teza, z punktu widzenia historiozoficznego szalenie ekscytująca, ale z punktu widzenia pragmatycznego - fałszywa (pomijam kwestię utożsamiania nowoczesności tylko z realizacją obiektów wysokich, bo już w tej tezie, poprzez zawężenie pojęcia "nowoczesność", brzmi fałszywa nuta)!!!
Problem trzeciego wymiaru miasta nie polega na wyborze jednego z dwóch wzajemnie przeciwstawnych wizerunków, ale na konieczności współistnienia ich obok siebie, na koegzystencji wzajemnie uzupełniających się treści i znaczeń, a nie na fałszywej rywalizacji. Dyskusja o konieczności wyboru wprowadza jej uczestników w ślepą uliczkę, nie próbuje szukać kompromisu, a temperaturę sporu doprowadza do temperatury wrzenia, nie dając szansy na dojście do porozumienia między stronami.
Tak stawiając sprawę będziemy świadkami świętej wojny, dżihadu, a znając zaciekłość i zawziętość jej uczestników, będzie to wojna na wyniszczenie nie doprowadzająca do konstruktywnych wniosków i rozwiązań. Nie jest przecież tak, że nowoczesność wraz z budynkami wysokimi koniecznie musi zniszczyć miasto z charakterem. I nie jest tak, że miasto z charakterem uniemożliwia realizację czegoś więcej niż tylko architektury historyzującej. W przypadku Gdańska mamy przecież do czynienia z miastem na tyle dużym i w swej budowie tak bogatym, że możemy poszukiwać różnorodnych rozwiązań, nie ograniczając się tylko do pierwszej tezy, o której mowa wyżej.
Druga teza, w moim przekonaniu bliższa prawdzie, jest następująca: "pieniądze szczęścia nie dają". Jakże obrzydliwa rzecz te pieniądze. Ich zdradziecką i niszczycielską siłę odkrył Karol Marks. Przez wieki, odkąd Fenicjanie zaczęli je stosować, ludzie nieświadomi byli zagrożeń płynących z ich strony. Jakież to z kolei dziwne i zaskakujące, że mimo niszczycielskiej siły tak zwanej "kasy", cywilizacja czy kultura (jak kto woli) rozwijała się, a jej materialne dziedzictwo możemy podziwiać w wielu miejscach na świecie.
Czytając artykuł Mariana Kwapińskiego, zastanawiam się, jak to się stało, że w Gdańsku kupcy budowali wspaniałe kamienice, władza świecka budowała obiekty publiczne (na przykład ratusz), a władza kościelna wspaniałe świątynie. Zapewne udało się to bez pieniędzy, bo czyż tak okropna rzecz mogła leżeć u źródła powstania tak wspaniałego miasta?
Rozumiem ten punkt widzenia, tym bardziej, że jest on przytaczany z pozycji osoby wyciągającej tylko rękę po "kasę" z publicznego budżetu. Wszak nigdy, ta część administracji publicznej, nie musiała martwić się o przychody. Po tej stronie były tylko wydatki, a inwencja w tym zakresie jest nieograniczona. Jest to po części konsekwencja okresu wielu zaniedbań, w którym wielu ludzi, dzięki wspomnianemu Karolowi Marksowi, poznało się na prawdziwym obliczu pieniądza. Nie negując konieczności nakładów na rzecz szczytną i bezdyskusyjną, jaką jest ochrona dziedzictwa kulturowego, nie można wszak zapominać o tym, że na wszystko nie starczy... Czego? A no pieniędzy właśnie!
Przekonanie do teorii Karola Marksa i jego następców (nie muszę chyba ich wymieniać) przejawia się dodatkowo w trosce o portfel prywatnego inwestora. Pytanie o to, czy znajdą się nabywcy realizowanych projektów, oraz kto ma zamieszkiwać wysokie budynki, jest przejawem najwyższej troski o portfel inwestora, który podejmuje decyzje nie znając jednej z najbardziej odkrywczych myśli urbanistycznych XXI wieku, będącej twórczym rozwinięciem idei marksistowskiej. Widać inwestor nie czytuje tak znakomitego pisma jak "Zabytki. Heritage", a zna natomiast zdanie wypowiedziane przez Marilyn Monroe, znacznie mniej utytułowaną postać niż przywoływane w artykule Mariana Kwapińskiego autorytety, które brzmi mniej więcej tak: "Pieniądze szczęścia nie dają, za to zakupy..."
Opinie (166) 5 zablokowanych
-
2008-02-11 17:33
oszołomem jest ten
kto nie zgadza się na budowę wieżowców z zachowaniem ładu architektonicznego
- 0 0
-
2008-02-11 17:28
tendencyjnie
i żałośnie... czemu każdy kto nie zgadza się z planami budowania wieżowców "tu i ówdzie" jest uważany za oszołoma?
- 0 0
-
2008-02-11 17:18
albo Pan Wiesław Bielawski jest od niedawna zastepca prezydenta, albo nie ma wplywu na podejmowane decyzje, albo mimo, ze jest ds przestrzennych jego praca nie ma zwiazku z zagospodarowaniem przestrzennym, albo...
...albo ten artykul jest bezczelny, sarkastyczny i jest jednym wielkim teoretyzowaniem:
"Problem trzeciego wymiaru miasta nie polega na wyborze jednego z dwóch wzajemnie przeciwstawnych wizerunków, ale na konieczności współistnienia ich obok siebie, na koegzystencji wzajemnie uzupełniających się treści i znaczeń, a nie na fałszywej rywalizacji"
to prosze mi, mieszkancowi wrzeszcza, wyjasnic w jaki sposob trzy kilkunastopietrowe bloki niosa uzupelniajaca tresc i znaczenie dla otaczajacych je willi!!!- 0 0
-
2008-02-11 17:09
Prywaciarz Bielawski
A więc stało się: niedobry budżetowy konserwator i od zawsze walczący na wolnym rynku o środki Urząd Miejski w Gdańsku i jego niezłomny wiceprezes zarządu, który nigdy nie wyciąga ręki po czyjeś pieniądze. Zaprawiony w walce o nowych klientów, który zawsze wiedział, czym jest ryzyko. Biznesmen się znalazł. Czytałem obydwa artykuły: teza pierwszego-budować, ale nie wszędzie. Teza drugiego (z którym się nie zgadzam całkowicie i uważam, że troska p. Bielawskiego o niektórych inwestorów zepsuje pewne elementy krajobrazu na lata): zbliża się dżihad i marksiści, kto jeszcze z grona znanych nam 5-8 deweloperów ma ochotę zmienić wysokość zabudowy w obowiązującym planie z 12 na 120 metrów i procent zabudowy z 30 na, powiedzmy 80%?
- 0 0
-
2008-02-11 17:04
jakby konserwa sam miał na siebie zarobić to by inaczej śpiewał
I to cieniutkim głosem hehe.
- 0 0
-
2008-02-11 17:01
mądrze powiedziane panie Bielawski
trzeba szukać kompromisów, szkoda, że dla konserwy istnieje tylko białe i czarne
- 0 0
-
2008-02-11 16:58
no tak, oczywiście jak chodzi o pieniądze to jest źle
Ludzie powinni dostawać mieszkania charytatywnie na obrzeżach miasta a nie kupować za ciężkie pieniądze mieszkania na ostatnich piętrach i płacić te jakże złe podatki. A taki zły inwestor to tylko by chciał zapłacić miastu kupę kasy za postawienie wieżowca i późniejsze opłaty za teren... zły inwestor, płacić miastu nie można.
Miasto pieniądze powinno sobie samo drukować, bo przecież nie oddawać tereny pod inwestycje...
Bardzo dobrze napisany artykuł.- 0 0
-
2008-02-11 16:43
POPIERAM
NIC DODAĆ NIC UJAĆ...
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.