• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na kogo najchętniej donosimy skarbówce?

Michał Sielski
17 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Gdy zaczyna się kontrola skarbowa, inspektorzy badają wszystko - nie tylko zakres wskazany w donosie. Gdy zaczyna się kontrola skarbowa, inspektorzy badają wszystko - nie tylko zakres wskazany w donosie.

W 2013 roku do gdańskiego Urzędu Kontroli Skarbowej wpłynęło 465 donosów - to najmniej od pięciu lat. Większość z nich tradycyjnie była bezzasadna, choć urzędnicy sprawdzają wszystkie, także te anonimowe. Na co najczęściej skarżą się mieszkańcy Trójmiasta? Wbrew powszechnej opinii wcale nie na sąsiadów, lecz na pracodawców, kontrahentów i byłych małżonków.



Podejrzewasz, że ktoś z twoich znajomych/sąsiadów może mieć choć część nieopodatkowanych dochodów?

W 2011 roku donosów było 522, rok później 471, a w mijającym roku 465. W większości polskich miast tendencja jest odwrotna. W Warszawie było to odpowiednio 483, 792 i 990. Liczba zgłoszeń rośnie też szybko w Krakowie czy we Wrocławiu. Najszybciej - aż o 40 proc. - liczba zgłoszeń wzrosła w ostatnim roku w Lublinie. W Trójmieście spada natomiast od czterech lat, choć wcześniej tendencja była zwyżkowa. Skąd ta zmiana?

- Szacujemy, że 480-530 zgłoszeń rocznie to mniej więcej średnia, która utrzymuje się od jakiegoś czasu. To wszystkie informacje: od firm o kontrahentach, specjalistów od windykacji o firmach oraz oczywiście osób fizycznych o byłych wspólnikach, byłych małżonkach czy sąsiadach. Sprawdzamy wszystkie, nawet anonimowe - mówi rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku, inspektor Andrzej Bartyska.

Zdecydowana większość - ok. 75 proc. informacji - pochodzi od osób fizycznych. Coraz częściej nie są to anonimy, zgłoszenia są nie tylko podpisane, jest też e-mail, numer telefonu i deklaracja o chęci udzielenia dodatkowych informacji. Zdarzają się też podpisy w stylu "porządny obywatel" czy "życzliwy".

Jest grupa informacji, które sprawdzają się praktycznie zawsze. To część dotycząca paragonów fiskalnych. Każdy taki donos sprawdzany jest przez inspektorów, którzy obserwują wskazany lokal czy sklep, albo po prostu korzystają z jego oferty. Jeśli paragonu nie otrzymają, sprzedawca może mieć spore kłopoty. Za niewystawienie paragonu dostanie mandat w wysokości od 168 zł do 3360 zł. Takiej samej karze podlegają również osoby sprawujące nadzór nad zatrudnionym personelem, czyli najczęściej właściciele firmy.

Czytaj więcej: Mandaty na ponad 40 tys. zł za brak paragonów.

- W minionym roku dostaliśmy informację od mężczyzny, który dorobił klucze do mieszkania. Paragonu nie dostał, poszedł do domu, ale klucze nie działały. Gdy wrócił, reklamacja nie została uwzględniona, bo... nie miał paragonu. Napisał do nas i informacja się potwierdziła - paragony nie były wystawiane, więc właściciel punktu został ukarany - opowiada Andrzej Bartyska.

Zobacz także: Brak paragonu? Jadłeś za darmo!

Najczęściej jednak informacje się nie potwierdzają. Zaledwie 10 proc. trafia do sprawdzenia, a 3-5 proc. kończy się kontrolą. Wtedy urząd przeczesuje jednak firmę lub człowieka bardzo dokładnie. Może sprawdzić wszystkie PIT-y, by policzyć czy mógł dorobić się przez lata. Bada też bazy samochodów, informacje o działalności gospodarczej i wiele innych. Ale część informacji docierających do inspektorów jest zupełnie absurdalna. Oto niektóre z nich:

"Sąsiad cyklinuje podłogę i zaczyna prace dopiero jak wróci z pracy, ok godz. 20. Chyba coś tu jest nie tak" - czytamy w jednym z donosów do Urzędu Kontroli Skarbowej. "Szef kupuje towar z niepewnego źródła. Wszystko idzie na lewo, cała firma to jeden wielki przewał. Zatrudnili mnie na trzy miesiące, a zwolnili po trzech tygodniach. Pewnie dlatego, że widziałem, że towar jest z kradzieży" - informuje inny.

Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka

Inspektorzy byli jednak najbardziej zdziwieni, gdy otrzymali list, w którym zgłaszający wręcz przepraszał, że musi donieść: "Przepraszam, że piszę, źle się czuję z tym donosem, ale muszę to uczynić. Miałem kontrolę Urzędu Skarbowego, którą nasłała na mnie eksżona i szwagier. Oczywiście nic nie wykazało, ale czuję się zobowiązany do rewanżu i chciałbym poinformować o ich działaniach (...)" - i tu nastąpił opis rzekomych nadużyć, które się jednak nie potwierdziły.

Bywa też tak, że zgłaszający największą krzywdę robi sam sobie. Jeden z byłych pracowników i udziałowców spółdzielni pracy w Gdańsku opisał obszernie i ze szczegółami, jak rzekomo omijane są tam przepisy podatkowe. Kontrola nie potwierdziła zarzutów, ale inspektorzy sprawdzili również wypłaty dywidendy, która trafiła do członków spółdzielni. Wszyscy zamieścili informacje o tych dochodach w PIT-ach i zapłacili podatek. Wszyscy, oprócz zgłaszającego, który musiał go zapłacić wraz z grzywną.

Miejsca

Opinie (141) ponad 10 zablokowanych

  • No dajcie spokój...

    A gdzie ma być donos na bandyckie państwo???

    • 4 0

  • jacy ludzie takie panstwo

    ten system zrobil z porzadnych obywateli DENUCJANTOW.
    "Gdzie dwoch sie kloci tam trzeci korzysta"

    • 0 0

  • Kiedys Król brał 10 % tzw. Dziesięcinę. Dzisiaj samym VAT walą was na 23 %

    A inne podatki , akcyzy opłaty skarbowe , grzywny , mandaty i nie wiadomo co jeszcze...

    Ponadto biorą wasze surowce naturalne , cła itp.

    Za wasze utrzymują aparat nadzoru i przymusu.

    i jeszcze za darmo im donoście na samych siebie...

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane