• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni dzień jego życia". Śmierć 12-latka na torach

Maciej Korolczuk
11 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem. Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Nie doszła, bo nie miała siły.



Stracił równowagę? Chciał się podciągnąć? Złapał odruchowo za drut? A może w ogóle go nie dotknął, tylko znalazł się zbyt blisko przewodów?

Tego już się nie dowiemy.

Wiadomo, że wcześniej się wygłupiali. Wymyślali zabawy, by zabić nudę. I to w ramach zabawy wspiął się na stojący na bocznicy kolejowej wagon. Chwilę później trzask, krzyk. A potem już nie żył.

Piątek, 18 marca



Tego dnia się pokłócili. Miała do niego pretensje, że spotyka się z nieodpowiednimi kolegami. Że wpadnie w kłopoty, zawali szkołę. Po co to komu? Wolała mieć nad tym kontrolę, wiedzieć, co i gdzie robi jej syn. Miała z nim dobry kontakt. Gdy wychodził, brał ze sobą telefon i mały portfel, w którym nosił legitymację szkolną i bilet na autobus.

Lampka ostrzegawcza pierwszy raz zapaliła się trzy miesiące wcześniej. Grudniowego popołudnia wrócił do domu w mokrym ubraniu. Zabroniła mu, ale poszedł z kolegą na łyżwy. Nie na lodowisko, a na zamarznięty staw. Lód się załamał, obaj wpadli do wody. Miał szczęście. Na co dzień chodził do sportowej klasy, był silny i wysportowany. Uratował siebie, wyciągnął też kolegę. Po powrocie przyznał, że miała rację.

Przyszła wiosna. Piątkowe popołudnie postanowił spędzić z kolegami. Gdy wychodził z domu, ona źle się czuła. Przechodziła COVID, leżała w łóżku z wysoką temperaturą. Akurat rozmawiała przez telefon z babcią. Widząc, że zbiera się do wyjścia, zawołała go i podała telefon, by się przywitał i chwilę z nią porozmawiał. Zawsze chciała, żeby miał dobry i regularny kontakt z dziadkami.

Po krótkiej rozmowie rzucił jeszcze w drzwiach: Przekaż dziadkom, że bardzo ich kocham. Z Bogiem, mamo!

To był ostatni raz, kiedy się widzieli.

Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców. Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców.

Nie chcę zobaczyć tam innej matki nad dzieckiem



Spotykamy się pod koniec czerwca. Nie w domu, bo tam emocje wciąż są żywe. Na początek prosi o chusteczki, bo pewnie znów poleją się łzy. W ręku trzyma różową filcową teczkę. W środku dokumenty. Niewyraźne zdjęcia, akta, protokół z sekcji zwłok.

Musiałam się z panem spotkać - mówi. Przeczytałam artykuł o płocie, jaki powstaje wzdłuż torów między Letnicą a Brzeźnem. Potem zajrzałam do komentarzy. Byłam załamana tym, co ludzie tam wypisywali. Że płot niepotrzebny, że teraz trzeba będzie chodzić dookoła, że kolejarze wymyślają. Ogólnie - że bez sensu.

A ja straciłam tam syna. Wraz z nim umarł kawałek mojego serca, skończyło się czyjeś życie. Ktoś narzeka, że nie będzie mógł chodzić po torach i skrócić sobie o kilka minut drogi na plażę? Nie darowałabym sobie do końca życia, gdybym - po tym, co mnie spotkało - zobaczyła tam inną matkę klęczącą nad swoim dzieckiem.

Sobota, 19 marca



Nie wrócił do domu, a od rana nie mogła się do niego dodzwonić. Telefon nie odpowiadał, tak jakby numer został zablokowany. Próbowała ona, próbowali inni synowie. Bez skutku.

Ponieważ jednak wyszedł z kolegą, u którego już wcześniej nocował, uznała że porozmawia z nim po powrocie.

A oni "poszli na wagony". Chcieli wykorzystać pierwsze tej wiosny ciepłe popołudnie. Początkowo bawili się w czwórkę. Wchodzili na górki, chcieli przewrócić toi-toia. Dwóch wróciło do domu. Dwaj zostali.

On wspiął się na wagon. Drugi - jak potem zeznał - wszedł za nim dopiero, gdy usłyszał krzyk. Na dachu zobaczył go klęczącego. Miał otwarte, przekrwione oczy. Odchylał się do tyłu. Na prawej ręce miał ślad po silnym oparzeniu.

Ten drugi nie był w stanie mu pomóc. Zwłaszcza że przy sobie nie miał telefonu. Szukał w kieszeni tracącego przytomność kolegi, ale w nerwach nie znalazł aparatu. W szoku poszedł na przystanek, skąd autobusem pojechał do kolegi, z którym się wcześniej bawili. Tam powiedział, co się stało.

Z nim i jego mamą wrócili na miejsce. Kobieta weszła na górę i gdy zorientowała się, co się stało, wezwała pomoc.

Na miejsce przyjechali policjanci, straż pożarna, lekarz. Gdy potwierdzono zgon, zjawił się prokurator i policyjny technik.

***

Telefon zadzwonił dopiero po godz. 20. Mam dla pani przykrą wiadomość, usłyszała w słuchawce.

Telefon od matki kolegi przejmuje policjant i dopytuje o adres zamieszkania. Po chwili zapowiada, że za chwilę będzie tam radiowóz.

Mijają kolejne długie minuty.

Pani syn spadł z wagonu i skręcił kark. Przykro mi - słyszy od policjanta, gdy ten przyjeżdża w końcu pod jej dom. Wcześniej razem z młodszym synem i dziadkami schodzi na dół i czeka przed budynkiem. Trzęsie się, ale nie wie, czy z powodu gorączki, zimna czy nerwów.

W szoku, nie wierząc w to, co słyszy, wraca na górę. Ciało syna zobaczy dopiero za kilka dni. W kaplicy, tuż przed pogrzebem.

To nie były żarty



O tym, co się stało na torach, wiedzą nieliczni. Wypadek przechodzi bez echa w mediach, jedyna wzmianka o interwencji na torach służb ratunkowych pojawia się na zamkniętym forum internetowym mieszkańców Letnicy.

Rusza postępowanie, które ma wyjaśnić "przyczyny i okoliczności zdarzenia". To sucha formułka, którą posługują się śledczy, a dla matki - ostatnie chwile życia jej syna. Chwile, które do dziś pozostają dla niej zagadką.

Zeznania świadków, a w zasadzie jedynego - kolegi - wnoszą niewiele. Nie widział samego wypadku, usłyszał tylko krzyk. Początkowo myślał, że jego kolega się wygłupia, "robi sobie jaja". Dopiero po chwili zorientował się, że to nie żarty.

Przełomu nie było też po przesłuchaniu dyżurnego ruchu.

Szybko reaguje szkoła. Zapewnia pomoc i wsparcie psychologów. System jest przeciążony, więc trzeba korzystać z opieki prywatnej. Wszystkie koszty bierze na siebie dyrekcja.

Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.

Zawiniątko od bociana



Za miesiąc miała być Wielkanoc. Obiecałam mu, że razem kupimy nowego laptopa, wspomina. To miał być prezent na święta. Ten obraz wrócił do mnie w zakładzie pogrzebowym. Miałam wybrać mu komputer, a teraz zastanawiałam się, w jakiej trumnie go pochować. Nie dałam rady. Wybrałam tylko biały kolor, a resztę załatwiła moja przyjaciółka.

W kaplicy nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tłumaczyłam sobie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzę, otworzę oczy i zobaczę go, jak śpi w swoim łóżku. Wróciły do mnie wszystkie obrazy z jego życia. Przypomniał mi się dzień porodu, jak go pierwszy raz wzięłam na ręce. Był takim małym zawiniątkiem, jakby go bocian Kajtek przyniósł. I tak na niego mówiłam. To był mój Kajtek.

***

Dziś wciąż wie niewiele. Czyta akta, szuka luki i chwili, którą przeoczyła. Ale nie może zrozumieć.

Nie widziała zapisu z kamer monitoringu zainstalowanego wzdłuż linii kolejowej. O jego istnieniu wie z zeznań dyżurnego ruchu. Śledczym mówił, że teren jest prawidłowo oznakowany i tabliczki ostrzegają postronne osoby, że wejście na obszar kolejowy jest zabronione.

Nie umie wytłumaczyć sobie, dlaczego policja potrzebowała kilku godzin, by powiadomić ją o tragedii, a potem wprowadziła ją w błąd, przekazując nieprawdziwą informację o przyczynach śmierci.

Nie rozumie, dlaczego w protokole oględzin i sekcji zwłok lekarze napisali o cechach śmierci nagłej, choć kolega syna zeznał, że on nie umarł od razu.

Nie mieści jej się w głowie, że nikt ze służb na kolei nie zauważył wcześniej, że po torach chodzą osoby postronne, że dzieci biegają po wagonach.

Nigdy nie pomyślała, by ostrzec syna przed zagrożeniem. Zagrożeniem, z którego nawet ona nie zdawała sobie sprawy, bo nigdy wcześniej chłopcy nie mówili, że chodzą się bawić na torach kolejowych.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Początkowo nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Miejscami przedzierała się przez krzaki, bo bała się, że gdy przekroczy szyny, porazi ją prąd i osieroci czterech pozostałych synów. Chciała sprawdzić, czy teren jest rzeczywiście oznakowany. Na więcej nie miała siły.

Pierwszy i ostatni dzień życia



Dziś próbuje otrząsnąć się z szoku, bólu i rozrywającej tęsknoty. Nie jest w stanie jeszcze wrócić do pracy. Nie jest w stanie uporządkować rzeczy po zmarłym synu. Na szafce wciąż stoi jego hulajnoga. Ostatnio znalazła też jego ulubioną czapkę, która wiosną się gdzieś zapodziała, a teraz nagle odnalazła. Ma też jego telefon, zablokowany przez policjantów, być może skrywający odpowiedź na wszystkie pytania, jakie sobie zadaje.

Na cmentarz jeździ codziennie. Mogiła jest niewielka, póki co drewniana. Obsadzona kwiatami, które codziennie podlewa. Rozmawia z synem, chciałaby go przytulić. Znów zobaczyć, jak wyprowadza na spacer swoje ukochane psy. Pamięta, jak mówił, że chce zostać wolontariuszem w schronisku. Ale żeby pomagać zwierzętom, najpierw musiał skończyć 14 lat. Dziś to one wchodzą do jej łóżka. To do nich się przytula. To one koją jej ból.

Uznałam - mówi - że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, co tam się stało. Wiem, jak wyglądał jego pierwszy dzień życia, i muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni.

***

W połowie czerwca, po przeanalizowaniu zebranego materiału i wysłuchaniu zeznań świadków, prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Śledczy uznali, że był to nieszczęśliwy wypadek.

W lipcu prace nad wzniesieniem płotu między Letnicą a Brzeźnem mają być kontynuowane.

30 czerwca od porażenia prądem z sieci trakcyjnej zginął we Wrzeszczu 21-latek. Chciał sobie zrobić selfie na wagonie kolejowym.

Opinie (331) ponad 50 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • świadek zdarzenia pojechał autobusem do kolegi, a potem wrócili na miejsce wypadku z matką....

    taka strata czasu i nieodpowiedzialność !!!

    • 1 0

  • Współczucie (4)

    Wyrazy współczucia dla Pani . Teraz niech Pani ,zajmie się czwórką swoich pozostałych dzieci , i tłumaczy o niebezpieczeństwach ,żeby już nigdy w tej rodzinie nie było ,więcej nieszczęść . Mówią czas leczy rany , syn zostanie w Pani pamięci do końca życia , i nie ma co teraz ,roztrząsać co i jak . Życia dziecka pani nie przywróci a żyć trzeba dalej i wychowywać uważnie pozostałe dzieci . Pozdrawiam .

    • 38 2

    • Czwórk???? omg

      • 1 0

    • Otóż to (2)

      Matka powinna wykorzystać sytuację i propagować bezpieczeństwo dzieci. To by zadziałało terapeutycznie na nią i przyniosło pożytek społeczeństwu. Trzeba reagować, a nie bezproduktywnie rozpamiętywać i popadać w rozpacz.

      • 11 1

      • (1)

        No właśnie z artykułu wynika, że Pani nie chce, żeby ktokolwiek inny taką tragedię przeżywał. Rozumiem, że jej dociekania sprawiają, że właściciel terenu postanowił zadziałać.

        • 1 2

        • Niech pani nie myśli o innych ,tylko zajmie się swoimi pozostałymi dziećmi ! Uniknie w ten sposób następnej tragedii w swojej rodzinie !

          • 1 0

  • Czyli tak (6)

    - monitoring jest psu na budę, bo i tak nikt nie reaguje
    - wstęp na tory i dostęp do wagonów jest swobodny
    - nawet niezwyczajne zachowanie na torach, zabawa, przebywanie tam osób NIE wzbudzają reakcji służb
    - fajny kolega, zobaczył, że kumpel został porażony prądem i nic nie zrobił, tylko pojechał gdzieś i pozwolił kumplowi spaść z wagonu...
    - śmierć następiła z powodu upadku a nie samego porażenia.
    Wnioski kto jest winny wyciągnijcie sami. Ja tylko przypomnę, że nieudzielenie pomocy....itd...

    • 17 31

    • Nie zapomnij o winie matki

      • 0 0

    • (4)

      Nie wymagaj od 12latka racjonalnego myślenia w trakcie takiego zdarzenia. Był w szoku.

      • 21 9

      • (1)

        No to w szoku powinien biegać przy blokach i drzeć japę. Wiele ludzi tam mieszka

        • 15 2

        • Pewnie współwinny..

          • 1 2

      • Hmmm...

        12 lat to powinna być 6 klasa Szkoły Podstawowej - z tego co pamiętam to potrafiłem już wtedy udzielić pierwszej pomocy (podstawy) ale to były inne czasy (Zuchy, Harcerstwo, Obozy itp ...)
        Ale tak to jest jak obecnie wychowujemy sobie społeczeństwo kalek, które bez smarfkona ani rusz ...

        • 8 1

      • Czterolatka potrafiła zadzwonić na 112 i powiedzieć, że jej matka się nie rusza

        a 12-to latek był w szoku i gdzies pokechał

        • 18 4

  • Płot nic nie pomoże.
    Nie rozumiem dlaczego matka ma pretensje do słuzby ochrony kolei...naprawde nie chcę tego dalej komentować bo tragedia ja spotkała

    • 0 0

  • czyli musial mlody chlopina zginac zeby wzieto sie za edukacje zagrozen. Pytanie czy zignorujemy czy rzeczywiscie wdrozymy taka edukacje?

    • 1 0

  • Opinia wyróżniona

    Nie pierwszy raz... (9)

    Płot jest potrzebny by małe, nieświadome niebezpieczeństwa dzieci, nieświadome zwierzęta nie trafiły pod koła pociągów. Dla myślącego, młodego człowieka nie jest przeszkodą. Jeśli zechce zrobić coś głupio to i tak zrobi. Sam też robiłem głupoty gdy byłem młody. Nie szukajcie wytłumaczenia w braku ochrony, monitoringu , zabezpieczeń. To nigdy nie będzie chronić przed głupimi decyzjami. Głupim decyzjom trzeba zapobiegać w szkole, w domu, wśród mądrzejszych kolegów. To zawiodło.

    • 318 16

    • małe, nieświadome niebezpieczeństwa dzieci,

      siedzą przy rodzicach

      • 0 0

    • (3)

      niedaleko tego miejsca dokładnie na ul Reja jest przejście przez tor kolejowy(dawniej były dwa tory gdy kursowała jeszcze SKM). Obok spore osiedle i z pewnością dużo dzieciaków i młodzieży. Nie słyszałem o żadnym wypadku w tamtym miejscu mimo że dodatkowo była tam bocznica. Ktoś powie - nie było możliwości wejścia na wagon? Nie do końca prawda gdyż był jeszcze tor wyciągowy( między przystankiem Gdańsk Kolonia a właśnie przejściem na Reja) i czasem stały tam wagony.

      • 10 0

      • W latach 90 tych pod koniec był wypadek śmiertelny właśnie tam (2)

        Ktoś mądry podobno wchodził na słup kolejowy i złapał się przewodu

        • 2 0

        • (1)

          Równie dobrze może ktoś wchodzić na słup tramwajowy i w związku z tym mamy ogrodzić torowiska tramwajowe?

          • 10 1

          • Nie napisałem żeby coś ogradzać bo to nierealne

            Tylko napisałem że na Reja był śmiertelny wypadek . I tyle

            • 2 1

    • Osmieszyles sie

      Byles tam? Zdajesz sobie sprawe, jak wyglada tamtejszy ruch kolejowy?
      A na plotek szybko ulegnie rozbiorce, bo sa tacy ktorzy ostrza na niego zeby, a noca tam cisza i spokoj, hehe.

      • 11 2

    • > Płot jest potrzebny by (.), nieświadome zwierzęta nie trafiły pod koła pociągów

      W Polsce, jak podejrzewam, parę tys. km linii kolejowych przebiega przez las.
      Jesteś producentem siatki ogrodzeniowej? ;>

      • 31 10

    • Małe, nieświadome dzieci (1)

      nie powinny same bawić się w tym miejscu. Tyle w temacie.

      • 44 8

      • Większe, świadome też nie powinny.

        • 36 0

  • Mama Kajtka

    Kochani dziękuję za wsparcie,krytykę i wyrażanie swoich opini,dziękuję Panu Łukaszowi za to,jak bardzo emocjonalnie w czuł się w moją sytuację.Szanowni czytelnicy każdy z Was ma rację aczkolwiek nie dokońca zgodzę się z tymi którzy swoimi przytykami o 500 plus i ze 5 ka dzieci próbują zrobić z mojej rodziny patologię. Jestem mamą 5 chłopców ,2je,a prawie 3 jest pełnoletnich,pracują Jestem z nich dumna,3-ci 19.07 kończy 18 lat,jest w 4 kl.technikum więc żadnych kokosów 500 plus nie mam,zawsze ciężko pracowałam żeby teraz być znich dumna.Nie szukam winnych chociaż przychodzi taki czas żałoby że wszystkich obwiniać.Kajtek był uczniem czerwono paskowym,a najmłodszy,cudownym malarzem do czego zmierzam,wydaje nam się że świetnie znamy swoje dzieci że mamy super kontakt ze przekazujemy im wszystko co powinni wiedzieć, niestety ja nigdy w życiu nie pomyślałabym że mój syn zginie na torach,nigdy żadno z dzieci nie dało mi powodu żeby przed tym ustrzec,szerze po tej tragedii sama wiem więcej o czym powinny wiedzieć dzieci .Odnośnie płotu Jestem spokojna że powstaje wbrew sceptykom,nie którym się zdaje że tylko pod pociąg można wpaść,który rzadko tam jeździ,niestety nie tylko. Pomimo wszystko proszę kolej jeżeli tory i torowiska są tak blisko nas o szersze tabiczki inf.o zagrożeniu bo istotną inf.jest łuk prądu a mało które dziecko o tym wie jak widać i czytać również dorośli Historia ta również pokazuje empatię i nieudolnośc policji w takich sytuacjach(nie życzę nikomu)Poprostu nech nam się nie wydaje że jesteśmy najmądrzejsi,ufamy i wiemy co robi nasze dziecko bo w pewnym momencie można być w szoku.Tez byłam dzieckiem i cieszę się że moje dzieci nie poszły w moje ślady. Po tej tragedii wiem wiecej gdybym mogła cofnąć czas inaczej by się wszystko potoczyło. Bolesna jest to nauczka,dziękuję .

    • 4 0

  • (8)

    Nie obwiniam. Ale ten kolega to powinien jak najszybciej wezwać pomoc prosząc pierwszą napotkaną osobę o zadzwonienie na 112 a nie jechać do domu i dopiero powiadamiać kogokolwiek o tej tragedii.

    • 32 6

    • Dokładnie! Szybka pomoc mogła by chłopca uratować. Pewnie drugi kolega był w szoku.

      • 0 0

    • Młody pewnie zmarł kilka chwil później. Kolega spanikował, trudno w tym wieku oczekiwać rozsądku. (3)

      Na pewnie nie powinno być tak, że w tym wieku łażą bez nadzoru całymi dniami sami. Co to znaczy, że dzieciak w wieku 12 lat bez informacji na całą noc znika i nocuje u kolegi? Z drugiej strony domyślam się jak trudno ogarnąć piątkę dzieci, może Pani nie ma na miejscu pomocy w postaci rodziny. Bardzo współczuję i życzę wyciszenia, tu i tak jesteśmy tylko na chwilę, on czeka tam, gdzie nie ma już cierpienia.

      • 4 2

      • (2)

        Bez przesady. Miał siłę iść do autobusu i jechać do kolegi, a nie mógł po drodze nikomu powiedzieć? Nie obwiniam ale to chyba logiczne skojarzenie. Wystarczyło kierowcy autobusu powiedzieć chociażby jeśli nawet nikogo nie spotkał po drodze. Po prostu bał się, że będzie miał problemy jak komuś powie gdzie byli. Niezły gagatek i może to właśnie on młodego namówił na te wagony. Nie byłbym też taki pewien czy młody zmarł kilka chwil później bo może leżał tam ileś godzin nieprzytomny.

        • 3 0

        • kierowca by nie uwierzył, myślałby, że wkręca go; ponadto ma plan odjazów...

          • 0 1

        • Nie odgadniesz myśli nastolatka..... Mógł być przerażony, że oskarżą go o śmierć kolegi i wolał iść po pomoc do ludzi, którym ufał - niż prosić przypadkowe osoby...... Na pewno też taki tragiczny wypadek to trauma, mógł się włączyć mechanizm wsparcia czy odwrotnie: pewność, że koledze i tak już nic nie pomoże i trzeba ratować własną skórę. Nauczka dla innych rodziców...... Urodzić, a potem jeszcze dobrze wychować i czuwać ograniczając niestety wolność dzieciakom.

          Pozostaje wierzyć prokuratorowi, że młody nie cierpiał i śmierć była szybka. Ale te myśli matce już na pewno nie pomogą. Teraz trzeba przetrwać żałobę i w mądry sposób skupić się na pozostałych synach.

          • 3 0

    • Powinien, powinien itd.

      Wszyscy wielce mądrzy. Przecież ten kolega - rówieśnik był totalnie przerażony tym co się stało i zupełnie podświadomie starał się odciąć od tej sytuacji. Teraz powinien z nim popracować dobry psycholog dziecięcy, żeby to doświadczenie w jak najmniejszym stopniu odbiło się na jego psychice.

      • 13 8

    • Dokładnie

      • 6 3

    • Ciężko obwiniać dzieciaka za strach.

      • 9 6

  • Jak do tego w ogóle mogło dojść!? (11)

    Gdzie byli SOKiści!? Przecież oni odpowiadają za bezpieczeństwo na kolei. Tam są kamery monitoringu i ktoś w to patrzy, więc dlaczego nie wysłał patrolu SOK, żeby temu zapobiec?

    • 31 252

    • (7)

      Przestań już pisać takie bzdety. Wydarzyła się tragedia a ty swoje mądrości tu wypisujesz.
      Myślisz, że jest milion sokistów w kraju, żeby każdy kilometr torów zabezpieczać?
      Jak masz czym to pomyśl trochę.

      • 101 5

      • Ty nie rozumiesz dalej! (3)

        Przecież wiem że nie można postawić strażnika wzdłuż torów co kilometr albo dwa, ale tam są kamery i pewnie gość który bierze hajs za to że się w nie gapi, w tym czasie pił kawę jadł pączka albo spał! Teraz rozumiesz, czy mam ci to narysować?

        • 0 49

        • Postawiłeś tezę i jej uparcie bronisz (1)

          A weź pod uwagę, że monitoring może służyć nie po to aby w czasie rzeczywistym monitorować teren (do tego potrzeba ludzi, i to nie jednego jeśli ma być to 24/h) ale tylko po to żeby miec materiał dowodowy w razie kradzieży.

          • 20 2

          • Taa, jasne,

            A policja ma zapobiegać morderstwom i kradzieżom. Jak cię napadnie łobuz to go grzecznie poproś o cierpliwość i dzwoń po policję

            • 0 1

        • Kamer nikt na takich zad...iach

          Nie obserwuje. Odkopuje się zapis już po zadarzeniu. O ile jest, bo może detekcja ruchu byla źle ustawiona

          • 20 0

      • (2)

        To kamery są po co? NIe trzeba miliona sokistów, wystarczy reakcja operatora monitoringu. Serio tego nie widzisz?

        • 7 56

        • Kamera nie zapobiegnie zdarzeniu tylko je udokumentuje

          ot, i wszystko

          • 1 0

        • Myślisz, że jeden operator jest w stanie wyłapać co się dzieje na setkach kamer? Chyba nie wiesz o czym piszesz...

          • 39 3

    • Co 100 metrów mają stać wzdłuż torów i pilnować czy jakiś i**ota nie chce dotknąć trakcji?

      • 17 0

    • Sokiści mieli pilnować czyjegoś dzieciaka? Zastanów się co piszesz!

      • 74 1

    • Troll ?

      Nawet się nie podpiszesz ?

      • 7 7

  • Opinia wyróżniona

    Tej tragedii nic nie cofnie.O zagrozeniach i ich przykladach dzieci powinny byc j zaznajomiane juz w szkole. (9)

    Wiadomo ,ze wszystkiego nie da sie przewidziec ale kilka przykladow mozna podac.Czy to wezma sobie do serca czy zignoruja to juz inna historia,No i oczywiscie zajecia z pierwszej pomocy w takich przypadkach i sposoby na najszybsze sprowadzenie pomocy.

    • 160 8

    • Nie w szkołach tylko w domu

      Szkoła ma przekazać wiedzę lub nauczyć jak ją zdobywać. Rodzice powinni nauczyć życia (i przeżycia).

      • 1 0

    • Covid musi być uwzgledniony

      Śmieciowe media już zaczynają dogrywkę

      • 1 1

    • Najlepiej wszystko zwalić na szkołę

      Po co dziś rodzicom dzieciaki skoro wszystkim obarczają szkołę? Kto jest odpowiedzialnym za wychowanie w pierwszej kolejności? A jak matka mogła spać jak 12 latek nie wrócił do domu? Ja miałam 18 lat a jak była 23 to rodzice już wydzwaniali i gdybym nie odbierała to by na bank spać nie poszli jak gdyby nigdy nic.

      • 18 0

    • Szkoła ma uczyć, a nie wychowywać dzieci za ciebie.

      • 14 0

    • Szkoły mają to gdzieś. (3)

      Tam się liczy program.No i punkty karne .

      • 7 14

      • (1)

        W szkołach się o tym tłucze cały czas!!! Czy to coś daje? Teren nie zabezpieczony, nie kontrolowany. Ale winna szkoła

        • 14 3

        • W której szkole

          ?

          • 1 6

      • Współczuję, ale jak matka mogła spać, skoro syna (12 lat) na noc nie było w domu. Jak dziecko idzie nocować do kolegi, to najpierw rodzice powinni to uzgodnić. Rodzice, u których nocuje obce dziecko odpowiadają za niego, nie mogą go przyjąć bez zgody opiekunów.

        • 26 0

    • W latach 80 tych normalne było że chodzi się,, na wagony,,

      Każdy wiedział żeby przewodów wysokiego napięcia nie dotykać i nie stawać na niczym stalowym. Wtedy byli tzw. Sokiści czyli mundurowi SOK. Ich baliśmy się najbardziej. Nikomu nic złego się nie stało. Najglupsza z perspektywy lat była zabawa żeby przebiegać pod wagonami gdy pociąg rusza. No cóż widocznie mieliśmy żyć i żyjemy do dziś. Historia tej Pani jest straszna.

      • 11 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane