• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pojednanie najważniejsze

JG
30 października 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Pod znakiem polsko-niemieckiego pojednania minęła wczorajsza wizyta prezydentów Polski i Niemiec.

Johannes Rau oraz Aleksander Kwaśniewski przybyli wczoraj do Gdańska z okazji wręczenia Gdańskowi i Bremie nagrody im. Ericha Brosta. Uroczystość ta powiązana była z obchodami stulecia urodzin człowieka, którego osoba jednoznacznie kojarzy się z polsko-niemieckim pojednaniem.

- Podczas mojego urzędowania żadnego innego kraju nie odwiedzałem tak często jak Polski - powiedział w swoim przemówieniu prezydent Rau. - Gdańsk, jak żadne inne miasto zasłużył na przyznanie nagrody im. Ericha Brosta. Cały czas pamiętamy, że właśnie tu swoje korzenie miał ruch wolnościowy, który umożliwił nam zjednoczenie państwa.

Prezydent Niemiec zwrócił uwagę na to, że już 1 maja 2004 roku Polska znajdzie się w Unii Europejskiej.

- Z całych sił dążyliśmy do tego, aby wasz kraj znalazł się w pierwszej grupie państw Europy Wschodniej, które zostaną przyjęte do UE. Leżało to w interesie Niemiec, była to jednak również kwestia naszej historycznej odpowiedzialności.

Aleksander Kwaśniewski stwierdził z kolei, że Gdańsk jest miejscem, gdzie historia schodzi z kart podręczników.

- Ranga nagrody im. Ericha Brosta z roku na rok rośnie. Partnerstwo Gdańska i Bremy może poszczycić się 27-letnią historią. Obejmuje ona współpracę gospodarczą, kulturalną oraz naukową. Miasta te podejmują wspólne przedsięwzięcia w zakresie ochrony środowiska. Dzięki partnerstwu rozwija się wymiana studentów i lekarzy. Są to jedynie przykłady wielu osiągnięć, jakich Brema i Gdańsk dopracowały się dzięki współpracy.

Po uroczystości związanej z wręczeniem nagrody przedstawicielom obu miast prezydenci złożyli kwiaty pod tablicą upamiętniającą postać Ericha Brosta.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Podpatrzone, podsłuchane...

Prezydent Kwaśniewski przechodząc z Dworu Artusa do Ratusza Głównomiejskiego zatrzymał się przy parze młodych ludzi, którzy pochylali się nad swoim malutkim dzieckiem. Po krótkiej rozmowie, prezydent życzył im, aby pielęgnowali swoje uczucie i troszczyli się o swoje potomstwo. Młodzi rodzice odpowiedzieli prezydentowi, żeby troszczył się o Polskę.

- Robię to, robię... - odparł prezydent Kwaśniewski. - Ale wy również coś musicie robić...

- Właśnie zrobiliśmy - powiedział ze śmiechem młody mężczyzna, pokazując na niemowlę.
Prezydent uśmiechnął się, odszedł parę kroków, po czym zawrócił i powiedział młodym ludziom, że najbardziej żałuje tego, iż ma tylko jedno dziecko.

- Panie prezydencie, przecież nic straconego - zauważył mężczyzna.
- Proszę państwa, ja tylko tak młodo wyglądam - odparł z uśmiechem prezydent.
Głos WybrzeżaJG

Opinie (148)

  • bolo - gallux zaraz ci wyjasni,ze nie jest katolikiem i
    bedziesz mial sie z pyszna.
    Zreszta od kwacha malo zalezy. On sie nie zajmuje gospodarka.

    • 0 0

  • najśmieszniejsze jest to, że gdyby to do was podszedł Prezydent to uszczęśliwieni obdzwonilibyście pewnie całą rodzine, bo w końcu Prezydent do was podszedł. Ale, ze wykonał sympatyczny gest w strone innej osoby to juz musicie psy na nim wieszać... Poza tym Kwaśniewski jest najlepszą wizytówką Polski od lat, więc może troszkę zastanówcie się co piszecie. Jest szanowany, zna się na tym co robi i wpsaniale reperezentuje nasz kraj. Bo od tego jest - reprezentacji na arenie międzynarodowej. I wywiązuje się z tego zadania bardzo dobrze.

    • 0 0

  • Jeżeli ktoś oczekiwał, że jemyu da Kwaśniewski

    mieszkanie a Wałęsa 100 mln. to znaczy, ni mniej ni więcej, że jest kompletnym idiotą. Jak również znaczyć by to miało, że spodziewa się większej komuny niż była.Jesteśmy niestety społeczeństwem gdzie głupota wiedzie prym.Wszyscy myślą., że władza jest po to, żeby społeczeństwu robić dobrze obdarowując je to mieszkaniami i to jeszcze za darmo, milionami itd. Ludzie do szkół.

    • 0 0

  • gallux dla ciebie to nieoblikatoryjne -jestes w temacie

    Agresja prawna
    Tygodnik "Wprost", Nr 1092 (02 listopada 2003)


    Już ponad 30 tys. Niemców żąda zwrotu mienia pozostawionego w Polsce

    Niemcy nigdy nie zrezygnują z dążenia do odzyskania stanu posiadania z 1937 r. - już trzydzieści lat temu przestrzegał Henry Kissinger. Ten urodzony w Niemczech amerykański sekretarz stanu w administracji Richarda Nixona dobrze wiedział, że "nawet jeśli Niemcy uznają swoją winę za rozpętanie wojny, nie godzą się na karę, czyli utratę dawnych wschodnich terenów. I gdy tylko nadarzy się okazja, spróbują tę stratę odwojować". Jeśli przez lata nie podnosili roszczeń publicznie, to głównie ze względów taktycznych. Obecnie już ponad 30 tys. Niemców ubiega się o odzyskanie majątku pozostawionego na terenach przyznanych Polsce po 1945 r. Koordynacją tych roszczeń zajmuje się specjalnie utworzona w tym celu organizacja - Pruskie Powiernictwo (Preussische Treuhand GmbH & Co. KG a.A.). Deklarację opodatkowania się na jej rzecz zgłosiły już władze trzech niemieckich landów oraz czterystu miast.

    Polska i Czechy na celowniku
    Pruskie Powiernictwo to spółka komandytowa zarejestrowana w Izbie Przemysłowo-Handlowej w Bonn (pod numerem: B 12224). Erika Steinbach, przewodnicząca Związku Wypędzonych (BdV), stwierdziła na łamach "Die Welt", że "Pruskie Powiernictwo nie ma z BdV nic wspólnego". Innego zdania jest założyciel i szef spółki Rudi Pawelka. Zastępcą Pawelki jest zresztą Hans-Günther Parplies, wiceprezydent BdV, czyli zastępca Steinbach.
    Jest ironią historii (jeśli nie prowokacją), że Pruskie Powiernictwo (jego twórcy używają też angielskiej nazwy Prussian Claims Society), wymyślono na wzór Jewish Claim Conference, organizacji walczącej o odzyskanie mienia żydowskiego zrabowanego przez nazistów. Głównymi udziałowcami PP są ziomkostwa Ślązaków i Prusaków Wschodnich (po 50 proc. akcji), wspierane przez Pomorzan. Na początek PP tworzy komputerową bazę danych o "majątkach wysiedleńców z Polski, Czech i Rosji (Kaliningradu) - państw, które dokonały wypędzenia". Dołączenie Rosji jest wybiegiem mającym ukryć fakt, że chodzi wyłącznie o majątki w Polsce i Czechach, bo od Rosji Niemcy nigdy nie odważyli się domagać odszkodowań. Jeśli żądania wysiedleńców zostaną odrzucone przez polskie i czeskie sądy, wytoczą oni procesy przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

    Powrót Krzyżaków?
    Zanim jeszcze Pruskie Powiernictwo zaczęło działać, do polskich urzędów na Dolnym Śląsku, Pomorzu Zachodnim, Pomorzu Gdańskim oraz na Warmii i Mazurach trafiło ponad 20 tys. wniosków o zbadanie obecnego statusu dawnych majątków Niemców. Tylko w tym roku takich wniosków było prawie 6 tys. Urząd Miasta w Malborku w ubiegłym tygodniu otrzymał od tamtejszej mniejszości niemieckiej propozycję przekazania zniszczonego budynku Szpitala Jerozolimskiego dawnym włodarzom miasta - Krzyżakom. Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie istnieje i działa w Austrii oraz południowych Niemczech. Brunon Platt, obecny wielki mistrz, z zadowoleniem przyjął tę propozycję.
    Niemcy, którzy starają się o odzyskanie mienia, odwiedzają lokalne archiwa, poszukując tam zapisów, że dana nieruchomość należała do ich przodków. - Przybysze z Niemiec sami kserują stosowne dokumenty albo proszą listownie o ich skopiowanie i odesłanie - mówi Aniela Przywuska, dyrektor Archiwum Państwowego w Gdańsku. - O niektórych zainteresowanych przeszukiwaniem archiwów możemy nic nie wiedzieć, bo część wniosków trafia przez konsulat niemiecki do urzędu miasta. Wówczas nie wiemy, czy wnioskodawcą jest cudzoziemiec, czy polski obywatel - dodaje Janusz Gołaszewski, dyrektor Archiwum Państwowego we Wrocławiu.

    Strategia małych kroków
    Do lokalnych urzędów w Polsce trafiają też już pierwsze wnioski o zwrot mienia. Władze Legnicy otrzymały wnioski o zwrot Niemcom gospodarstw rolnych w Słupie koło Jawora oraz podlegnickich Krotoszycach. Spadkobiercy rodziny Steinbrück złożyli wniosek o zwrot dwóch kamienic przy alei Zwycięstwa i przy ulicy Kartuskiej w Gdańsku oraz terenu po spalonym budynku przy Podwalu Staromiejskim.
    Urząd Miejski w Szczecinie w ubiegłym miesiącu odesłał nadawcy z Niemiec napisany po niemiecku wniosek z żądaniem zwrotu nieruchomości. - Przypomnieliśmy wnioskodawcy, również po niemiecku, że w polskich urzędach obowiązuje język polski - mówi Monika Streich, pracownica kancelarii prezydenta miasta. Starostwo Powiatowe w Szczytnie odesłało niedawno do Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie dwa wnioski Niemców o zadośćuczynienie za utracone majątki. - Mieszkańcy tych terenów informują nas też, że w ostatnim czasie bardzo często odwiedzają ich goście z Niemiec, którzy oglądają swoje dawne domy i gospodarstwa - podkreśla Ryszard Dzwonkowski, sekretarz Starostwa Powiatowego w Szczytnie.
    Tygodnik "Der Spiegel" opisał niedawno sposób działania Niemców starających się o zwrot mienia w Polsce. Przed dziesięcioma laty do gospodarstwa Jerzego Gawła na Pomorzu przyjechał z rodziną Niemiec, który wyjaśnił, że chce obejrzeć miejsce, gdzie przed wojną żyli jego rodzice. Rodziny zaprzyjaźniły się - niemal każde wakacje Niemcy spędzali w domu Gawła. Jednak przed kilkoma miesiącami kontakt urwał się, a do miejscowego urzędu zaczęły przychodzić listy sygnowane pieczęciami kancelarii prawniczych, w których pojawiły się żądania zwrotu majątku Gawła potomkowi dawnych właścicieli oraz groźby skierowania pozwu do sądu.
    W miastach na zachodzie i północy Polski (na przykład we Wrocławiu, Legnicy czy Szczecinie) lokatorów mieszkań komunalnych odwiedzają Niemcy lub reprezentujący ich Polacy. Proponują oni przekazanie praw do tych mieszkań po śmierci najemców (płacą za to 5-7 tys. zł). Umowy te są w świetle polskiego prawa nieważne, bo lokatorzy nie mogą dysponować mieniem komunalnym.

    Urabianie opinii
    Według prawników, z którymi rozmawialiśmy, m.in. prof. Jana Sandorskiego z Katedry Prawa Międzynarodowego UAM w Poznaniu oraz prof. Władysława Czaplińskiego z Polskiej Akademii Nauk, udziałowcy Pruskiego Powiernictwa nie mają na co liczyć. W świetle prawa międzynarodowego kwestie nieruchomości w Polsce podlegają wyłącznie jurysdykcji polskich sądów. Trybunały w Strasburgu i w Luksemburgu nie mogą orzekać w tych sprawach. Poza tym prawo nie działa wstecz (ewentualne roszczenia uległy przedawnieniu). Pomijając fakt, że wysiedleńcy otrzymali już odszkodowania od rządu RFN (w latach 50.), właściwym adresatem, do którego powinni kierować swoje żądania, jest kancelaria kanclerza Schrödera. Jeśli ten ich nie spełni, mogą sprawę skierować do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Tak samo jak polscy wysiedleńcy z Kresów Wschodnich mogą skarżyć o zadośćuczynienie tylko rząd RP.
    Szefowie Pruskiego Powiernictwa odrzucają te argumenty, a związki wysiedleńców zachęcają Niemców z dawnych terenów Rzeszy i ich potomków do "materialnego i duchowego poparcia inicjatywy". Już rok przed rejestracją Preussische Treuhand GmbH & Co. KG a.A. na łamach "Ostpreussenblatt" agitowano do "utworzenia organizacji samopomocy wypędzonych lub ich spadkobierców w celu zabezpieczenia roszczeń i odzyskania niemieckiego mienia z terenów wygnania". Opublikowano też instrukcję, gdzie szukać wyciągów z ksiąg wieczystych. Obecnie PP prowadzi medialną ofensywę i rozdaje formularze dotyczące "własności gruntów we Wschodnich Niemczech". "Ostpreussenblatt" przy okazji poucza: "Wypędzeni i Pruskie Powiernictwo powinni oddziaływać na opinię publiczną. Można to osiągnąć za pomocą mediów elektronicznych, na przykład Internetu".

    Ministerstwo skarbu III Rzeszy w RFN
    Według dziennika "Süddeutsche Zeitung", w maju 2003 r. żądania odszkodowawcze Niemców poparł Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych w rządzie Schrödera - dotyczyły one Niemców sudeckich. Fischer miał wysłać list do premiera Bawarii Edmunda Stoibera, największego rzecznika wysiedleńców, w którym popierał "humanitarny gest wobec najbardziej poszkodowanych Niemców sudeckich". Rzecznik prasowy ministra zdementował informację dziennika, nazywając ją "błędną interpretacją".
    W Bundestagu można usłyszeć, że wypędzeni i Pruskie Powiernictwo złożyły w federalnym ministerstwie finansów żądania wypłaty odszkodowań za utracone mienie w wysokości 6 mld euro. Rzeczniczka resortu twierdzi, że nic o tym nie wie. - Jeśli takie roszczenia wpłynęły, to tylko do MSZ - zasugerowała w rozmowie z "Wprost". W biurze ministra Fischera również nie potwierdzono tych informacji: "Ministerstwo otrzymuje miliony listów i być może jakiś dotyczył odszkodowań", ale "rząd Niemiec nie wspierał i nie będzie wspierał wysiedleńców lub ich potomków w kwestii odzyskania utraconych w wyniku wojny nieruchomości".
    W Polsce można się niebawem spodziewać fali pozwów o zwrot utraconego przez Niemców mienia, składanych przez adwokatów Pruskiego Powiernictwa oraz 21 ziomkostw należących do Związku Wypędzonych. W Niemczech dążenia do cofnięcia historii do 1937 r. są silniejsze, niż można sądzić po publicznych wypowiedziach ograniczonych wymogami politycznej poprawności. Gdyby przyjąć sposób rozumowania historyka Richarda Chesnoffa, który uznał Związek Wypędzonych za swego rodzaju ambasadę III Rzeszy w RFN, można powiedzieć, że Pruskie Powiernictwo to zastępcze ministerstwo skarbu III Rzeszy w RFN. Powstanie PP świadczy o tym, że w Niemczech pękła psychologiczna bariera przed wysuwaniem roszczeń wobec Polski i Czech. Spełnia się przepowiednia prof. Leszka Kołakowskiego: "W wypadku Niemiec to, co wczoraj wydawało się niemożliwe, dzisiaj staje się realne".

    Piotr Cywiński
    Berlin
    Sławomir Sieradzki
    PAWEŁ PISKORSKI
    poseł Platformy Obywatelskiej, członek sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych
    Wszystkie dostępne ekspertyzy prawne mówią, że Niemcy nie mają żadnych praw do obecnych ziem polskich i majątków naszych obywateli. Trzeba dać zachodniemu sąsiadowi wyraźny sygnał, że nie czujemy się ubezwłasnowolnieni. Mogę zagwarantować, że jeśli Niemcom uda się jakimś sposobem uzyskać w trybie roszczeniowym choć kawałek polskiej ziemi, znajdziemy adwokatów i ekspertów, którzy przygotują pozwy przeciwko Niemcom, sprawcom morderstw, zaborcom polskich majątków. Rząd niemiecki ma świadomość takiego scenariusza. Wie, że nie można bezkarnie naruszać powojennych rozwiązań.
    ZBIGNIEW KUŹMIUK
    poseł PSL, przewodniczący sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej
    Można było przewidzieć, że w miarę zbliżania się terminu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej byli właściciele majątków na ziemiach zachodnich i północnych będą podważać polskie prawa do nich. Zrobiliśmy niemal wszystko, co można było zrobić w kwestii zabezpieczenia polskich praw majątkowych, uchwalając odpowiednie ustawy jeszcze przed unijnym referendum. Teraz nadeszła pora na dyplomację: ten kanał powinniśmy wykorzystać do tego, by zatrzymać narastającą falę niemieckich roszczeń.
    LUDWIK DORN
    poseł Prawa i Sprawiedliwości, członek sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji
    Przedstawiciele państwa niemieckiego oficjalnie zapewniają, że pozwy o zwrot majątków lub wypłacenie zadośćuczynienia nie mają szans w sądach. Musimy się jednak przygotować na ich odparcie, czyli najlepiej zagwarantować Polakom własność na ziemiach zachodnich. Trzeba po prostu przygotować zmiany prawne, które zabetonują polskie prawa majątkowe.
    MAREK DYDUCH
    sekretarz generalny SLD, poseł
    Zdajemy sobie sprawę, że problem z Niemcami chcącymi odebrać swoje dawne majątki lub otrzymać za nie odszkodowanie będzie narastał. Państwo polskie ma jednak mocne argumenty potwierdzone powojennymi traktatami. Nie sądzę więc, aby sądy polskie czy europejskie wydawały wyroki niezgodne z naszymi interesami. Mimo to - jeszcze przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej - trzeba przejrzeć nasze wewnętrzne prawo i w razie konieczności poprawić, by polscy obywatele mogli się czuć w pełni zabezpieczeni przed roszczeniami Niemców.


    Choć kilka metrów kwadratowych
    Rozmowa z Rudim Pawelką, szefem Pruskiego Powiernictwa
    Piotr Cywiński: Czy Pruskie Powiernictwo chce cofnąć historię do 1937 r.?
    Rudi Pawelka: Niemcy mają poczucie zaistniałego bezprawia i krzywdy, która musi być zrekompensowana. Są ludzie, którzy chcieliby dostać choć kilka metrów kwadratowych ziemi w gospodarstwach, które od stuleci były w posiadaniu ich rodzin. A tu nawet kupno nie jest możliwe. Chcemy poruszyć kwestię wypędzeń i znaleźć rozwiązanie znośne dla wszystkich. To także jest szansa dla Polski, bo Niemcy bardziej zaangażują się na jej terenie. Chcemy rozmawiać z polskim rządem. Jeśli nam to nie wyjdzie, wkroczymy na drogę prawną. Najpierw w Polsce, a gdy nie osiągniemy pożądanego rezultatu, wtedy zostaje sądownictwo międzynarodowe. Prawo do ojczyzny wiąże się z prawem własnościowym. Chcemy też wystąpić w imieniu tzw. późnych przesiedleńców - żyjących w RFN czy Niemców w Polsce - których wywłaszczono na podstawie dekretów. Rozpoczęliśmy już zbieranie dokumentów własnościowych i roszczeń.
    - Jakimi środkami dysponuje Pruskie Powiernictwo?
    - Jeszcze zbyt małymi, ale sądzę, że dzięki reklamie i publikacjom w gazetach wypędzonych wkrótce zdobędziemy potrzebny milion euro. Chcemy uniknąć wielkiej fali pozwów i być jedynym reprezentatywnym partnerem negocjacji. Formy rekompensaty mogą być różne. Wypłaty odszkodowań byłyby dla Polski gorszym rozwiązaniem od zwrotu majątków lub przyznawania innych nieruchomości za utracone mienie. Niektórzy Polacy dostrzegli już potrzebę uregulowania tych spraw. Prezydent Bytomia zaoferował zwrot kamienicy Niemcowi Schlögerowi. Ale on tego nie chciał. Takich przykładów będzie coraz więcej. Sam nie mam nieruchomości w Polsce. Moi rodzice wynajmowali mieszkanie we Wrocławiu. Mnie interesuje jedynie zamknięcie tego rozdziału, by w przyszłości nikt nie mógł mówić, że Polacy i Niemcy mają jakieś rachunki do uregulowania.
    - Czy Pruskie Powiernictwo ma poparcie Związku Wypędzonych i Eriki Steinbach?
    - Oczywiście! Przecież wszyscy jesteśmy członkami tego związku. To są stare roszczenia BdV - uchwalono na ten temat wiele rezolucji. Jako przewodniczący ziomkostwa omawiałem naszą inicjatywę na posiedzeniu zarządu federalnego BdV i nikt się temu nie sprzeciwił.
    - Czy powołanie Pruskiego Powiernictwa nie będzie ciosem w pojednanie Polaków i Niemców?
    - Między Europejczykami, między przyjaciółmi trzeba to wyjaśniać, bo i tak problem kiedyś wyszedłby na jaw. Jeśli się go nie załatwi, spór będzie trwał. W ostatnich dwunastu latach wiele spraw wmieciono pod dywan. Teraz znów zaczyna się o nich mówić. A my chcemy pomóc je rozwiązać.

    Rozmawiał Piotr Cywiński

    • 0 0

  • carillion - nie przesadzaj . Ja np nie podaję ręki starym
    komuchom :) byłym ministrom sportu w rządzie Jaruzelskiego.
    Więc bym nie obdzwaniał.

    • 0 0

  • MOIM SKROMNYM ZDANIEM..

    Kwaśniewski to bardzo mały pionek w rękach komuchów którzy nadal robią z Polską co chcą.... niestety

    • 0 0

  • A Czechy

    Artykuł nic nie wspomina o wpadce z wypędzeniami w Czechosłowacji po wojnie. Wczoraj mówiono o tym podobno w dzienniku. Czy ktoś o tym coś wie ?

    • 0 0

  • Ocena

    Ja tam oceniam prezydenturę A. Kwaśniewskiego zdecydowanie negatywnie. Wykonuje on tylko serie ruchów pozorowanych mających przedstawiać go w jak najlepszym świetle. Co mu się świetnie jak widać , wraz z małżonką udaje. Niestety za tą fasadą niewiele stoi. Ot po prostu filozofia "trzymania się stołka". W obowiązującym w Polsce systemie, prezydent jednak sporo w polityce zrobić może, a ogranicza się właśnie do takiej jedynie reprezentacyjnej funkcji jak opisana w tym artykule. A że popija? Winston Churchill też pił, tyle tylko że wielkim politykiem był i do dziś Brytyjczycy wymieniają go na początku listy największych postaci swego kraju. Tego prezydenta historia z pewnością tak nie zapamięta, bo samymi sloganami i fotkami ze znanymi ludźmi (Papież, Małysz, Gołota) można się przewijać jak piskorz od wyborów do wyborów, ale na karty historii się nie wchodzi.

    PS: A jakiego grzyba były te wypowiedzi w sprawie Niemców Sudeckich? Co to my jakąś stroną w tej sprawie jesteśmy? A jak byśmy się czuli, gdyby prezydent Czech, lub np. Bułgarii ni z gruszki ni z pietruszki potępił publicznie, Polaków mordują Żydów (Jedwabne)?

    • 0 0

  • No właśnie. Od Kwacha mało zależy, bo nie zajmuje się gospodarką. Ale może to i dobre, że nie ma u nas jak niektórzy chcą, silnej władzy prezydenckiej. Jak po Kwachu nastanie któryś z prawicowych oszołomów i dostałby do ręki władzę to wtedy społeczeństwo zobaczyłoby...
    I byłoby: Kwachu wróć....

    • 0 0

  • Gruby 64

    A może by tak Wałęsa zrobił chociaż gimnazjum nie mówiąc już o maturze? No co ty na to mój grubasku?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane