• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Proces kapitana Steny Spirit: obrońcy oskarżają biegłego o stronniczość

Piotr Weltrowski
3 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Stena Nordica wraca na linię Gdynia-Karlskrona
Krzysztof R. stawił się po kilku miesiącach w sądzie. Swoje wyjaśnienia ma złożyć po zakończeniu przesłuchiwania biegłych. Krzysztof R. stawił się po kilku miesiącach w sądzie. Swoje wyjaśnienia ma złożyć po zakończeniu przesłuchiwania biegłych.

W procesie kapitana Steny Spirit, który blisko trzy lata temu zahaczył dziobem statku o nabrzeże i przewrócił suwnicę, raniąc przy okazji trzy osoby, nastąpił nagły zwrot. Obrońcy oskarżonego domagają się powołania nowych biegłych, bo jeden nich może nie być bezstronny, zna bowiem od lat Krzysztofa R. i jest z nim skonfliktowany. Sąd decyzji w tej sprawie na razie nie podjął.



Jaką decyzję powinien podjąć sąd w sprawie biegłych?

Do wypadku doszło 17 maja 2012 r. przy nabrzeżu BCT zobacz na mapie Gdyni. Prom Stena Spirit uderzył w nogę suwnicy stojącej na nabrzeżu Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego. Suwnica przewróciła się na drugą suwnicę oraz na ustawione w sąsiedztwie kontenery. W wyniku wypadku trzy osoby - pracownicy terminalu - zostały ranne, w tym jedna ciężko (trafiła do szpitala ze złamanym kręgosłupem). Ogromne, bo sięgające aż 25 mln zł, okazały się także straty materialne.

Według prokuratury wypadek spowodował Krzysztof R., kapitan promu. Zdanie to podzieliła zresztą także Izba Morska, która pod koniec zeszłego roku wydała orzeczenie, w którym wylicza popełnione przy wyprowadzaniu statku błędy. Najpierw ster główny promu został wychylony w lewo, później, już po zauważeniu błędu, kapitan skierował w lewo (zamiast w prawo) także ster strumieniowy, co miało spowodować uderzenie w nabrzeże i zahaczenie suwnicy. W orzeczeniu mowa jest także o tym, że Krzysztof R. rozpoczął manewr odcumowywania bez obecności sternika manewrowego na mostku.

Wszystko to zostało wypunktowane w kluczowej dla całego postępowania opinii zespołu biegłych. Przeprowadzili oni nawet eksperyment z użyciem modelu promu (szesnastokrotnie mniejszego od oryginalnej jednostki), którym wykonywali manewry tożsame z tymi, które zapisała czarna skrzynka Stena Spirit. Model zachował się praktycznie identycznie jak prawdziwy prom.

Co ciekawe, taki sam eksperyment wykonali oni też kierując się zapisem manewrów, które kapitan umieścił w dzienniku pokładowym i raporcie. W tym wypadku model nie uderzył w nabrzeże. Stąd wniosek, że dane oficjalnie podane przez oskarżonego nie odpowiadały rzeczywistości.

Zanim jednak biegli przedstawili swoją opinię, obrońcy Krzysztofa R. złożyli wniosek o wyznaczenie zupełnie nowego zespołu, który zbadałby sprawę i stworzył nową opinię, co, w praktyce, przedłużyłoby proces przynajmniej o kilkanaście miesięcy.

Biegły od lat skonfliktowany z oskarżonym?

Zdaniem obrońców R., jeden z biegłych, Jerzy Ananiew, nie jest bowiem bezstronny, zna bowiem od wielu lat R., który przez trzy lata był jego podwładnym, co zakończyło się konfliktem między panami. Konfliktem, który miał też przekładać się na ich późniejsze relacje.

Przewrócona suwnica widziana z lotu ptaka, film wykonany po wypadku.


Historia znajomości R. i Ananiewa miała zacząć się kilkadziesiąt lat temu, kiedy to R. był oficerem na statku, którego kapitanem był Ananiew.

- W pewnym momencie zwolniło się miejsce starszego oficera. Miałem wszystkie kompetencje, aby awansować, wykonywałem przez jakiś czas obowiązki starszego oficera, zgłosiłem się nawet do kapitana i zapytałem się, czy będzie rozpatrywał moją kandydaturę. Stwierdził, że nie, bo bał się, że gdy mnie awansuje, to zagrożę jego pozycji. W efekcie starszym oficerem został jego kolega, który nie miał odpowiednich kompetencji - stwierdził przed sądem R.
Ananiew przyznał z kolei, że faktycznie R. służył na jego statku i chciał zostać starszym oficerem, ale ujawnił, że powody jego decyzji były zupełnie inne i miały związek... z alkoholem. Raz R., kompletnie pijany, miał zostać wyniesiony z sali balowej statku, gdzie w teorii nie miał prawa przebywać, a drugi raz miał być przyłapany przez kapitana pijany na wachcie. Problem w tym, że kapitan o wydarzeniach tych nie poinformował firmy, do której należał statek, nie ujął ich także w dzienniku pokładowym, co zdecydowanie obniża wiarygodność jego obecnych zeznań.

Konflikt między nim a R. trwać miał jednak dalej. Kilka lat później R. miał znajdować się w komisji rekrutacyjnej, która miała zatrudnić kapitana dla innej z firm. Zdaniem R. i jego obrońców, Ananiew złożył aplikację, a R. ją odrzucił, za co - rzekomo - biegły miałby się teraz mścić.

Całej sytuacji dodatkowego smaku nadaje fakt, że w 2005 roku R. był sądzony przez Izbę Morską w związku z wypadkiem innego statku, który prowadził. Na ławnika powołano wówczas Ananiewa, ale ten, po protestach R., wyłączył się - właśnie jako osoba, która mogłaby nie być bezstronną - z postępowania.

Co zrobi sąd?

Co prawda rola Ananiewa w przygotowaniu opinii (miażdżącej dla R.) była niewielka (zajmował się konsultowaniem wniosków i pomocą przy przeprowadzeniu eksperymentu), ale sąd będzie miał nie lada problem do rozwiązania. Przyjmując opinię biegłych narazi się na zarzut obrony i - w konsekwencji - apelację. Nie przyjmując jej - spowoduje z kolei wielomiesięczne przedłużenie procesu.

Sędzia Monika Jobska póki co nie podjęła w tej sprawie decyzji. Stwierdziła, że najpierw wysłucha całej opinii. Tę biegli wygłosili w czwartek. Na kolejnym posiedzeniu, pod koniec października, biegli będą odpowiadać na pytania obrony, wyjaśnienia ma też złożyć sam R., dopiero wówczas sąd zadecyduje, co zrobić z biegłymi i ich opinią.

Warto pamiętać, że biegli zeznawać mieli już kilka miesięcy temu, ale nie doszło do tego, gdyż oskarżony kapitan... przebywał akurat w rejsie. Co prawda Izba Morska ukarała go za wypadek Stena Spirit pozbawieniem uprawnień wynikających z posiadania dyplomu kapitana żeglugi wielkiej na trzy lata, ale R. od tej decyzji się odwołał i - póki co - nie jest ona prawomocna. I prawdopodobnie nie będzie, póki nie zakończy się proces karny.

Opinie (48) 4 zablokowane

  • Można więc przywalić i pływać dalej (1)

    Wystarczy się odwoływać i tyle

    • 78 3

    • Do pudła partacza !

      I dożywotni zakaz zbliżania się do morza, o wejściu na statek nie wspomnę.

      • 16 2

  • co za bolandia nawet takiego procesu nie potrafią przygotować właściwie...

    • 27 7

  • Smarkacze

    a nie marynarze

    • 33 2

  • Dawniej byl kapitan Zbik i wszystko szlo gladko )

    byl funkconariuszem Milicji Obywatelskiej i on by kazda sprawe roztygnal szybko . MO czuwa .

    • 10 7

  • Kapitan schodzi ostatni .....

    Więc dalej hula po morzach i oceanach ...

    • 37 0

  • ahoj

    Kapitanie

    Schetino czy jak mu tam ten z italii tez popelnil blad i sciemnial ze to nie on,ten pewno tak samo

    • 56 2

  • do pudła z tym aroganckim typem i max czym moze pływac to kaczuszka w wannie

    Hej, ha! Kolejkę nalej!
    Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
    To zrobi doskonale
    Morskim opowieściom.

    • 58 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane