- 1 Brak koalicji w Radzie Miasta w Gdyni (213 opinii)
- 2 Trzy przejścia na odcinku 130 metrów (58 opinii)
- 3 Borawski i Lodzińska wiceprezydentami? (150 opinii)
- 4 Podpalacz z Gdyni w rękach policji (69 opinii)
- 5 Mieczysław Struk wybrany marszałkiem (145 opinii)
- 6 Sprawa zgubionego karabinu trafiła do Gdyni (133 opinie)
Przez kilka godzin rodzina szukała informacji o operowanej pacjentce
W przykrej sytuacji znalazła się rodzina pacjentki operowanej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Przez 10 godzin bezskutecznie staraliśmy się ustalić przebieg operacji, stan zdrowia babci, a nawet miejsce jej pobytu. Nikt nic nie wiedział - skarży się pani Joanna, wnuczka.
Przekonała się o tym pani Joanna, która informacje o stanie swojej babci uzyskała dopiero po jej... śmierci.
- U mojej babci rozpoznano tętniak tętnicy środkowej mózgu, a do kliniki UCK w Gdańsku przyjęta została celem leczenia operacyjnego, które nadzorowane było przez ordynatora neurochirurgii - mówi pani Joanna z Gdańska. - Operacja była skomplikowana, składała się z dwóch części: neurochirurgicznej i kardiochirurgicznej, dlatego babcię operował zarówno neuro- jak i kardiochirurg.
Być może właśnie to sprawiło, że pracownicy żadnego z oddziałów nie wiedzieli, dokąd trafi pacjentka po operacji.
Operacja rozpoczęła się ok. godz. 8:15, a po czterech godzinach wciąż trwała. Około południa rodzina uzyskała od pielęgniarek informację, że po zabiegu pacjentka trafi prawdopodobnie na oddział kardiochirurgii i tam należy dowiadywać się o jej stan. Tam jednak o pacjentce nic nie wiedziano, podobnie zresztą jak na pierwszym oddziale. O godzinie 15 kolejna próba zasięgnięcia informacji spełzła na niczym.
- Kilka minut później personel zawiadomił nas, że część neurochirurgiczna dobiegła już końca, ale nie udało się porozmawiać z lekarzem, bo ten udał się do domu. Niestety, nic nam nie powiedział o stanie babci - opowiada pani Joanna.
Ok.15:30 pielęgniarki z neurochirurgii zasugerować miały rodzinie, by ta poszła zapytać o pacjentkę na oddział kardiochirurgii.
- Tam pielęgniarka poinformowała nas, że faktycznie czekają na taką pacjentkę, ale ta jeszcze nie została przywieziona - relacjonuje nasza czytelniczka.
Rodzina wróciła do domu. O godz. 18 udało się dodzwonić do lekarza dyżurnego kardiochirurgii. Od niego krewni dowiedzieli się, że babcia zmarła. Lekarz dodał jednak, że kobieta była pacjentką neurochirurgii i to personel tego oddziału powinien udzielić informacji na jej temat.
- Nie rozumiem, dlaczego przez niemal 10 godzin nie udzielono mi informacji o tym, na którym oddziale przebywa babcia, jak się czuje i czy operacja się powiodła. Ostatecznie, dopiero 2 godziny po fakcie dotarliśmy do informacji, że babcia zmarła - żali się pani Joanna.
Choć brak jest jednoznacznej wykładni prawnej, mówiącej o tym, w jakim dokładanie terminie lekarz powinien informować rodzinę o stanie pacjenta czy przebiegu operacji, kwestię tę reguluje Art. 28 ustawy o działalności leczniczej.
- Zgodnie z jego treścią szpital w razie pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta, powodującego zagrożenie życia lub w razie jego śmierci, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym wskazaną przez pacjenta osobę lub instytucję - mówi Aleksandra Kosiorek, radca prawny Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Przepisy nie wskazują, w jakim czasie ma to nastąpić, więc przy ocenie prawidłowości postępowania zawsze należy mieć na uwadze specyfikę szpitala i jego organizację.
O to, dlaczego rodzinie nie udzielono ważnych informacji, zapytaliśmy dyrekcję Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
- Skargę otrzymałam w zeszłym tygodniu, ale nie umiem na razie się do niej odnieść - informuje Ewa Książek-Bator, dyrektor UCK. - Jesteśmy w fazie wyjaśniania sprawy. Poprosiłam lekarzy z Oddziału Kardiochirurgii i Neurochirurgii o złożenie wyjaśnień do środy, 4 marca. Jeśli jednak personel nie umiał właściwie poinformować rodziny, bardzo mi przykro. Tak nie powinno być. Chciałabym dodać, że zawsze, kiedy pojawia się problem z personelem szpitala, należy zgłosić się do lekarza naczelnego - dyrektora do spraw medycznych, który powinien pomóc rodzinie w jego rozwiązaniu.
Opisywana sprawa trafiła też do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, który również jest na etapie jej wyjaśniania.
- Skargę w tej sprawie otrzymaliśmy kilka dni temu - mówi dr Maria Deptulska, rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Gdańsku. - Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie zaniechania poinformowania rodziny pacjentki o pogorszeniu się stanu jej zdrowia w trakcie operacji i o jej śmierci, w sprawie naruszenia sposobu postępowania podmiotu leczniczego ze zwłokami pacjentki w przypadku śmierci pacjentki przez opóźnienie w wystawieniu karty zgonu, co mogło mieć wpływ na opóźnienie pochówku, oraz w sprawie braku zrozumienia i współczucia dla rodziny zmarłej, o których mówi art. 19 kodeksu etyki lekarskiej. Zamierzamy też skontaktować się z rodziną celem dalszych wyjaśnień i pozyskania pełnej dokumentacji medycznej.
Miejsca
Opinie (167) ponad 20 zablokowanych
-
2015-02-27 11:53
wnuczka uśmiecha się pod nosem,bo chata przepisana pewnie :D (2)
- 12 14
-
2015-02-27 14:46
Ostatnio na BBC czytałem,że psy umieją odczytywać wyraz twarzy człowieka. Jeżeli wg. Ciebie osoba na zdjęciu jest uśmiechnięta, to sugeruję udanie się do Burka po korepetycje.
- 4 0
-
2015-02-27 13:59
Pokazałeś mamie ten wpis? Uśmiechnęła się dumnie?
- 4 1
-
2015-02-27 14:28
bo UCk- Uniwer.Centr. -bo wielki bur.del,nikt nic nie wie!!!!czas to zmienic !!!
na oddziale dot. operacji twarzy- byla kilka lat temu zastep, pana prof.Wlodarczyka - w sztok pijana- odrzucila moja operacje mimo ze juz dostala . zastrzyk przed operacja,uspokajajacy. Odrzucila ta operacje pomimo ze lekarz sie juz przygotowal i kazala mi isc do innego szpitala by tam ja wykonano...nie mam zdrowia walczyc z pijaczkami lekarkami i trafilam do szpitala w Wejherowie !!!
- 1 4
-
2015-02-27 09:32
glowa (1)
Liczba zachorowań na nowotwory mózgu wykazuje wzrost zachorowań z wiekiem, przy czym u dzieci i młodych dorosłych liczba zachorowań utrzymuje się na poziomie około 20-30 u obu płci. Najwięcej zachorowań notuje się między 50 a 64 rokiem życia (około 40% u mężczyzn i 30% u kobiet). Nowotwory mózgu należą do jednych z częstszych nowotworów wieku dziecięcego ponad 15% zachorowań u osób poniżej 19 roku życia. Ryzyko zachorowania na nowotwory mózgu wśród dzieci i młodych dorosłych utrzymuje się na poziomie około 2/105, natomiast po 50 roku życia następuje wzrost ryzyka wraz z przechodzeniem do starszych grup wiekowych (20-25/105)
Do tych co bronia lekarza i szpitala, mam nadzieje, ze na was to nie trafi lub kogos z waszej rodziny i ciekawe co w tedy bedziecie pisali i mowili.
Najlepiej oczywiscie miec chorobe pod kontrola i wybrac inny osrodek niz Gdansk w celu operacji.
Co do izby lekarskiej to jedna klika i nikt ordynatora czy kierownika katedry nie bedzie oczernial. Z drugiej strony zawsze sie wykpi, ze dla dobra pacjenta nie wycial, nie zrobil wiecej.
Jesli nowotwor mozgu to z dala od Gdanska.- 5 9
-
2015-02-27 14:17
Bzdura!
Operowali u mnie guza mózgu i wyszłam cała i póki co nawrotu nie ma po 4 latach. Znajoma pojechała do Bydgoszczy bo UCK beee i teraz jest kaleka i bedzie ich sadzić. Opiekę wspominam bardzo dobrze.
- 2 0
-
2015-02-27 14:02
Coś wicie.. nie powicie..idźcie do prokuratury i po sprawie!
- 6 0
-
2015-02-27 08:28
Ale się podoba (8)
Były wybory parę miesięcy temu. Wygrali ci sami co rządzą od dawna, znaczy się podoba jak jest i koniec
- 22 5
-
2015-02-27 09:13
(2)
Jakie wybory? Lekarza pierwszego kontaktu?
- 9 0
-
2015-02-27 11:28
Nie lakarzy (1)
tylko tych co rządzą szpitalami
- 2 0
-
2015-02-27 13:58
Ordynatorów?
- 0 0
-
2015-02-27 08:35
Masz rację Jarosław by postawił towarzystwo do pionu (4)
biorąc w kamasze.
- 5 5
-
2015-02-27 08:50
a Ty tylko widzisz Jarosława... (3)
i tak się babrzemy od lat w tym samy gów...nie.... może czas na innych...a jak ich nie ma to może czas żeby przestać wybierać między mniejszym złem... może czas przestać chodzić na wybory... i niech to samo rąb....nie jeśli rządzący nie potrafią niczego...
- 7 0
-
2015-02-27 09:14
Jest jeszcze Korwin i Palikutka. (2)
Ale to w kategorii kabaret.
- 2 2
-
2015-02-27 10:15
(1)
Korwin zwycięży !!! ...w kategorii elegancko ubrany
- 2 0
-
2015-02-27 11:50
Ten co zapladnia tyle kobiet ile moze.
Facet ma 8mioro dzieci, ostatnie z 29 letnia podwladna w partii, za co go wyrzucono.
- 1 0
-
2015-02-27 10:48
ale zdjęcie za to... (3)
klimatyczne
- 16 1
-
2015-02-27 12:14
(1)
Foch na szpital
- 13 0
-
2015-02-27 13:40
zaplusowałem dwa razy (jeszcze z komórki)
- 4 0
-
2015-02-27 11:10
klimat
lans musi byc
- 7 2
-
2015-02-27 10:33
nie byc może dltago, po prostu to KMIOTY które biora forse za nic nie robienie (2)
co to za problem wiedzieć GDZIE znajduje się pacjent
to tylko brak organizacji i jak zwykle kompletny brak nadzoru nad personelem medycznym
jest to zwykły skandal a odpowiedzialni powinni być po prostu zwolnieni z pracy
nie można wiecznie chronić łajz, które ten kraj spychaja w otchłań sredniowiecza- 6 12
-
2015-02-27 13:37
Zwolnić wszystkich neuro- i kardiochirurgów! Toż to kmioty, które spychają kraj w otchłań średniowiecza!
To dobrze, że autor jest taki zorientowany w pracy powyższych. Najwyraźniej czeka niecierpliwie na wakat w CMI, bo jako neurochirurg z doświadczeniem w operowaniu tętniaków marnuje się na kuroniówce. Też tak uważam. Do roboty anonimie! Miasto Cię potrzebuje, a forsa za nic tylko czeka!- 9 1
-
2015-02-27 12:52
Ty rozumiem masz zawsze wszystko pod kontrolą i jesteś super, a nie łajza?
- 1 0
-
2015-02-27 07:45
Jak ja bym operował i by mi ciągle telefon dzwonił i awanturowano się za plecami pewnie skonczyło by się podobnie. (2)
- 34 33
-
2015-02-27 12:49
No to
ja bym nie chciał żebyś ty mnie "doktorku" operował !!!!
- 3 1
-
2015-02-27 10:38
Twoim zdaniem lekarz operuje na biurku?
- 11 0
-
2015-02-27 11:36
Szaman w istocie mógłby wyleczyć..
- 7 0
-
2015-02-27 10:28
Ehh..
Podobna dezorganizacja nastąpiła w przypadku powiadomienia o śmierci mojej prababci. Biedna prababcia leżała na OIOMIE, no i niestety umarła. Lekarz zamiast powiadomić córkę prababci (moją babcię) zadzwonił do naszego domu (czyt. do wnuczki, odebrałam ja - prawnuczka). Nawet nie wiem skąd mieli nasz numer telefonu, bo raczej nie był podany w dokumentacji, a jak na ironię moja matka pracowała kiedyś w tamtym szpitalu. Wyobraźcie sobie jaki to szok, kiedy jedenastoletnia dziewczyna, dzieciak jeszcze - słyszy,że prababcia nie żyje.
- 6 9
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.