- 1 Brak koalicji w Radzie Miasta w Gdyni (215 opinii)
- 2 Trzy przejścia na odcinku 130 metrów (61 opinii)
- 3 Borawski i Lodzińska wiceprezydentami? (154 opinie)
- 4 Podpalacz z Gdyni w rękach policji (74 opinie)
- 5 Sprawa zgubionego karabinu trafiła do Gdyni (133 opinie)
- 6 Mieczysław Struk wybrany marszałkiem (147 opinii)
Przez kilka godzin rodzina szukała informacji o operowanej pacjentce
W przykrej sytuacji znalazła się rodzina pacjentki operowanej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Przez 10 godzin bezskutecznie staraliśmy się ustalić przebieg operacji, stan zdrowia babci, a nawet miejsce jej pobytu. Nikt nic nie wiedział - skarży się pani Joanna, wnuczka.
Przekonała się o tym pani Joanna, która informacje o stanie swojej babci uzyskała dopiero po jej... śmierci.
- U mojej babci rozpoznano tętniak tętnicy środkowej mózgu, a do kliniki UCK w Gdańsku przyjęta została celem leczenia operacyjnego, które nadzorowane było przez ordynatora neurochirurgii - mówi pani Joanna z Gdańska. - Operacja była skomplikowana, składała się z dwóch części: neurochirurgicznej i kardiochirurgicznej, dlatego babcię operował zarówno neuro- jak i kardiochirurg.
Być może właśnie to sprawiło, że pracownicy żadnego z oddziałów nie wiedzieli, dokąd trafi pacjentka po operacji.
Operacja rozpoczęła się ok. godz. 8:15, a po czterech godzinach wciąż trwała. Około południa rodzina uzyskała od pielęgniarek informację, że po zabiegu pacjentka trafi prawdopodobnie na oddział kardiochirurgii i tam należy dowiadywać się o jej stan. Tam jednak o pacjentce nic nie wiedziano, podobnie zresztą jak na pierwszym oddziale. O godzinie 15 kolejna próba zasięgnięcia informacji spełzła na niczym.
- Kilka minut później personel zawiadomił nas, że część neurochirurgiczna dobiegła już końca, ale nie udało się porozmawiać z lekarzem, bo ten udał się do domu. Niestety, nic nam nie powiedział o stanie babci - opowiada pani Joanna.
Ok.15:30 pielęgniarki z neurochirurgii zasugerować miały rodzinie, by ta poszła zapytać o pacjentkę na oddział kardiochirurgii.
- Tam pielęgniarka poinformowała nas, że faktycznie czekają na taką pacjentkę, ale ta jeszcze nie została przywieziona - relacjonuje nasza czytelniczka.
Rodzina wróciła do domu. O godz. 18 udało się dodzwonić do lekarza dyżurnego kardiochirurgii. Od niego krewni dowiedzieli się, że babcia zmarła. Lekarz dodał jednak, że kobieta była pacjentką neurochirurgii i to personel tego oddziału powinien udzielić informacji na jej temat.
- Nie rozumiem, dlaczego przez niemal 10 godzin nie udzielono mi informacji o tym, na którym oddziale przebywa babcia, jak się czuje i czy operacja się powiodła. Ostatecznie, dopiero 2 godziny po fakcie dotarliśmy do informacji, że babcia zmarła - żali się pani Joanna.
Choć brak jest jednoznacznej wykładni prawnej, mówiącej o tym, w jakim dokładanie terminie lekarz powinien informować rodzinę o stanie pacjenta czy przebiegu operacji, kwestię tę reguluje Art. 28 ustawy o działalności leczniczej.
- Zgodnie z jego treścią szpital w razie pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta, powodującego zagrożenie życia lub w razie jego śmierci, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym wskazaną przez pacjenta osobę lub instytucję - mówi Aleksandra Kosiorek, radca prawny Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Przepisy nie wskazują, w jakim czasie ma to nastąpić, więc przy ocenie prawidłowości postępowania zawsze należy mieć na uwadze specyfikę szpitala i jego organizację.
O to, dlaczego rodzinie nie udzielono ważnych informacji, zapytaliśmy dyrekcję Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
- Skargę otrzymałam w zeszłym tygodniu, ale nie umiem na razie się do niej odnieść - informuje Ewa Książek-Bator, dyrektor UCK. - Jesteśmy w fazie wyjaśniania sprawy. Poprosiłam lekarzy z Oddziału Kardiochirurgii i Neurochirurgii o złożenie wyjaśnień do środy, 4 marca. Jeśli jednak personel nie umiał właściwie poinformować rodziny, bardzo mi przykro. Tak nie powinno być. Chciałabym dodać, że zawsze, kiedy pojawia się problem z personelem szpitala, należy zgłosić się do lekarza naczelnego - dyrektora do spraw medycznych, który powinien pomóc rodzinie w jego rozwiązaniu.
Opisywana sprawa trafiła też do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, który również jest na etapie jej wyjaśniania.
- Skargę w tej sprawie otrzymaliśmy kilka dni temu - mówi dr Maria Deptulska, rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Gdańsku. - Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie zaniechania poinformowania rodziny pacjentki o pogorszeniu się stanu jej zdrowia w trakcie operacji i o jej śmierci, w sprawie naruszenia sposobu postępowania podmiotu leczniczego ze zwłokami pacjentki w przypadku śmierci pacjentki przez opóźnienie w wystawieniu karty zgonu, co mogło mieć wpływ na opóźnienie pochówku, oraz w sprawie braku zrozumienia i współczucia dla rodziny zmarłej, o których mówi art. 19 kodeksu etyki lekarskiej. Zamierzamy też skontaktować się z rodziną celem dalszych wyjaśnień i pozyskania pełnej dokumentacji medycznej.
Miejsca
Opinie (167) ponad 20 zablokowanych
-
2015-02-27 10:24
Macie na to na co załużyliście.
"Solidarność" zgotowała na taki los.
- 9 7
-
2015-02-27 09:52
do kogo te pretensje?
zaraz, zaraz: nie było wiadomo tylko, na który oddział trafi/trafiła kobieta po operacji, a nie GDZIE PRZEBYWA. Trudno, żeby lekarz czekał w pracy, aż rodzina przyjdzie i będzie mógł poinformować o stanie pacjentki. Poza tym o czym tu informować, jeżeli operacja jeszcze trwa? Jego zadanie się powiodło i nic więcej nie mógł powiedzieć. A rodzina nagle słucha się pielęgniarek, o 15.30 idzie do domu i dzwoni do szpitala dopiero o 18? Jezeli rodzina nie czeka pod drzwiami, to trudno, żeby lekarz jedną ręką stwierdzał zgon, a drugą wybierał numer do rodziny, by ich poinformować. Przykra sytuacja, ale rodzina przesadza.
- 21 14
-
2015-02-27 08:53
A skąd wiadomo co było przyczyną skoro sprawa jest dopiero badana? (4)
A może personel szpitala nie mógł się dodzwonić do córki bo ta miała zajęty telefon? A może nie mogli znaleźć wnuczki na korytarzu bo ta akurat wyszła na chwilę? A może rodzina zostawiła zły nr telefonu i trzeba było namierzać przez policję? A może coś jeszcze?
Ale najlepiej napisać artykuł jak jeszcze nic nie wiadomo bo jak się wyjaśni to być może nie będzie już sensacji- 16 17
-
2015-02-27 08:55
"ale o to, że nikt przez cały czas trwania operacji, oraz po jej zakończeniu, nie poinformował rodziny o śmierci kobiety" (2)
W trakcie operacji mieli informować???
- 11 6
-
2015-02-27 09:37
Czyli było tak: operacja trwała wiele godzin, zmieniali się przy stole neurochirurg z kardiochirurgiem, rodzinie się tak nudziło że po 15 pojechali sobie do domu.
Wydziwaniali na kardiochirurgię zamiast zasięgać informacji tam, gdzie sami przywieźli pacjentkę czyli na neurochirurgii.- 7 3
-
2015-02-27 09:11
Dokładnie. Najlepiej jeszcze w zakrwawionych rękawiczkach.
- 6 3
-
2015-02-27 09:29
Brednie
Piszesz odpowiedź a nie masz pojęcia jak tam w CMI jest nas tez NIKT nie zawiadomił o smierci Taty pomimo ze mieli telefon i do mnie i do mamy tylko jeszcze trzeba potrafić dobrze odczytac numer a nie dzwonic na chybił trafił jak w naszym przypadku dzwonili pod inny numer bo cyferki im sie pomyliły Niewazne ze numery były w historii choroby oraz w karcie pielegnacji pielegniarskiej i to były prawidłowe numery
- 6 2
-
2015-02-27 08:39
mam podobne doświadczenia (3)
W tym szpitalu chorzy mają naprawdę dobrą opiekę, nowoczesny sprzęt itd natomiast współpraca personelu z rodziną chorych pozostawia wiele do życzenia. .Mój dziadek leżał na OIOMie dość długo. Któregoś wieczora powiedziano nam, że stan jest bardzo ciężki i musimy być przygotowani na wszystko. Następnie do godz. 16 (godziny odwiedzin) oddział był zamknięty na 3 spusty, domofon wyłączony, telefon głuchy.. brak możliwości rozmowy z lekarzem, kimkolwiek.. brak informacji o jego stanie zdrowia. Przezywaliśmy horror.. po południu okazało się, że jego stan jeszcze bardziej się pogorszył, stracił świadomość, został zaintubowany i nikt nas o tym nie powiadomił! Rozumiem, że dobro pacjenta jest najważniejsze, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy powinien mieć prawo do godnego, ludzkiego traktowania.
- 34 0
-
2015-02-27 09:33
Dokładnie
Miałam to samo i tez na OIOMIE w CMI jestem ciekawa czy osoby piszące niektóre posty miały chociaż raz do czynienia z tym oddziałem i wiedza jak tam jest i jak trudno uzyskać informacje .......................
- 12 0
-
2015-02-27 09:08
Dobrze w szpitalu (1)
Szczegolnie nalezy podkreslic "wspaniala"jakosc wyzywienia.Wiezniowie maja lepsze zarcie,niz serwuja chorym w szpitalach.
- 7 0
-
2015-02-27 09:10
To żebyś miał motywację do dbania o zdrowie.
- 4 0
-
2015-02-27 09:08
Ale o co afera? Babcia by od poinformowania nie zmartwychwstała. Jakby np. była ofiarą wypadku i rodzina nie została w ogóle poinformowana o przyjęciu, operacji i zgonie, to by była inna sprawa.
- 13 14
-
2015-02-27 09:06
Zmarla
Tu za kuper powinno sie wziasc Arlukowicza!!!!To on rozklada Sluzbe Zdrowia i bierze pieniadze dla siebie i swojej swity.!!!
- 16 2
-
2015-02-27 09:01
Smutna historia. Cierpienie zostalo wzmocnione przez niekompetentnych pracownikow.
- 12 6
-
2015-02-27 08:37
trudno nie odnieść wrażenia że cały ten rozwój biurokracji powoduje jedno
odczłowieczenie ludzi
kiedyś gdy nie było nfz-etów sprawa byłaby oczywista a teraz? kobieta weszła do szpitala i ślad po niej zaginął?
wszak nie człowiek jest ważny tylko obieg bardzo ważnych "papierów"
oczywiście nie wina to lekarzy tylko właśnie owej administracji
i to administracja powinna ponieść konsekwencje
chodź przyznaję że czasem bardziej ludzkie oblicze u niektórych specjalistów też byłoby mile widziane...- 27 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.