• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przez kilka godzin rodzina szukała informacji o operowanej pacjentce

Elżbieta Michalak
27 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Rodzina pacjentki UCK nie ma pretensji do lekarzy i personelu medycznego o to, że operowana kobieta zmarła, ale o to, że nikt przez cały czas trwania operacji, oraz po jej zakończeniu, nie poinformował rodziny o śmierci kobiety. Na zdjęciu pani Joanna, wnuczka zmarłej pacjentki. Rodzina pacjentki UCK nie ma pretensji do lekarzy i personelu medycznego o to, że operowana kobieta zmarła, ale o to, że nikt przez cały czas trwania operacji, oraz po jej zakończeniu, nie poinformował rodziny o śmierci kobiety. Na zdjęciu pani Joanna, wnuczka zmarłej pacjentki.

W przykrej sytuacji znalazła się rodzina pacjentki operowanej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. - Przez 10 godzin bezskutecznie staraliśmy się ustalić przebieg operacji, stan zdrowia babci, a nawet miejsce jej pobytu. Nikt nic nie wiedział - skarży się pani Joanna, wnuczka.



Chaos i dezinformacja w szpitalu:

Zgodnie z obowiązującym prawem, informacji o stanie pacjenta lekarze udzielać mogą wyłącznie osobie wskazanej w pisemnym oświadczeniu, sporządzonym w momencie przyjęcia pacjenta na oddział. Okazuje się jednak, że i to nie zawsze wystarczy do uzyskania ważnych informacji o leczonym.

Przekonała się o tym pani Joanna, która informacje o stanie swojej babci uzyskała dopiero po jej... śmierci.

- U mojej babci rozpoznano tętniak tętnicy środkowej mózgu, a do kliniki UCK w Gdańsku przyjęta została celem leczenia operacyjnego, które nadzorowane było przez ordynatora neurochirurgii - mówi pani Joanna z Gdańska. - Operacja była skomplikowana, składała się z dwóch części: neurochirurgicznej i kardiochirurgicznej, dlatego babcię operował zarówno neuro- jak i kardiochirurg.

Być może właśnie to sprawiło, że pracownicy żadnego z oddziałów nie wiedzieli, dokąd trafi pacjentka po operacji.

Operacja rozpoczęła się ok. godz. 8:15, a po czterech godzinach wciąż trwała. Około południa rodzina uzyskała od pielęgniarek informację, że po zabiegu pacjentka trafi prawdopodobnie na oddział kardiochirurgii i tam należy dowiadywać się o jej stan. Tam jednak o pacjentce nic nie wiedziano, podobnie zresztą jak na pierwszym oddziale. O godzinie 15 kolejna próba zasięgnięcia informacji spełzła na niczym.

- Kilka minut później personel zawiadomił nas, że część neurochirurgiczna dobiegła już końca, ale nie udało się porozmawiać z lekarzem, bo ten udał się do domu. Niestety, nic nam nie powiedział o stanie babci - opowiada pani Joanna.

Ok.15:30 pielęgniarki z neurochirurgii zasugerować miały rodzinie, by ta poszła zapytać o pacjentkę na oddział kardiochirurgii.

- Tam pielęgniarka poinformowała nas, że faktycznie czekają na taką pacjentkę, ale ta jeszcze nie została przywieziona - relacjonuje nasza czytelniczka.

Rodzina wróciła do domu. O godz. 18 udało się dodzwonić do lekarza dyżurnego kardiochirurgii. Od niego krewni dowiedzieli się, że babcia zmarła. Lekarz dodał jednak, że kobieta była pacjentką neurochirurgii i to personel tego oddziału powinien udzielić informacji na jej temat.

- Nie rozumiem, dlaczego przez niemal 10 godzin nie udzielono mi informacji o tym, na którym oddziale przebywa babcia, jak się czuje i czy operacja się powiodła. Ostatecznie, dopiero 2 godziny po fakcie dotarliśmy do informacji, że babcia zmarła - żali się pani Joanna.

Choć brak jest jednoznacznej wykładni prawnej, mówiącej o tym, w jakim dokładanie terminie lekarz powinien informować rodzinę o stanie pacjenta czy przebiegu operacji, kwestię tę reguluje Art. 28 ustawy o działalności leczniczej.

- Zgodnie z jego treścią szpital w razie pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta, powodującego zagrożenie życia lub w razie jego śmierci, powinien niezwłocznie zawiadomić o tym wskazaną przez pacjenta osobę lub instytucję - mówi Aleksandra Kosiorek, radca prawny Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Przepisy nie wskazują, w jakim czasie ma to nastąpić, więc przy ocenie prawidłowości postępowania zawsze należy mieć na uwadze specyfikę szpitala i jego organizację.

O to, dlaczego rodzinie nie udzielono ważnych informacji, zapytaliśmy dyrekcję Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.

- Skargę otrzymałam w zeszłym tygodniu, ale nie umiem na razie się do niej odnieść - informuje Ewa Książek-Bator, dyrektor UCK. - Jesteśmy w fazie wyjaśniania sprawy. Poprosiłam lekarzy z Oddziału Kardiochirurgii i Neurochirurgii o złożenie wyjaśnień do środy, 4 marca. Jeśli jednak personel nie umiał właściwie poinformować rodziny, bardzo mi przykro. Tak nie powinno być. Chciałabym dodać, że zawsze, kiedy pojawia się problem z personelem szpitala, należy zgłosić się do lekarza naczelnego - dyrektora do spraw medycznych, który powinien pomóc rodzinie w jego rozwiązaniu.

Opisywana sprawa trafiła też do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, który również jest na etapie jej wyjaśniania.

- Skargę w tej sprawie otrzymaliśmy kilka dni temu - mówi dr Maria Deptulska, rzecznik odpowiedzialności zawodowej OIL w Gdańsku. - Wszczęliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie zaniechania poinformowania rodziny pacjentki o pogorszeniu się stanu jej zdrowia w trakcie operacji i o jej śmierci, w sprawie naruszenia sposobu postępowania podmiotu leczniczego ze zwłokami pacjentki w przypadku śmierci pacjentki przez opóźnienie w wystawieniu karty zgonu, co mogło mieć wpływ na opóźnienie pochówku, oraz w sprawie braku zrozumienia i współczucia dla rodziny zmarłej, o których mówi art. 19 kodeksu etyki lekarskiej. Zamierzamy też skontaktować się z rodziną celem dalszych wyjaśnień i pozyskania pełnej dokumentacji medycznej.
Elżbieta Michalak

Miejsca

Opinie (167) ponad 20 zablokowanych

  • Macie na to na co załużyliście.

    "Solidarność" zgotowała na taki los.

    • 9 7

  • do kogo te pretensje?

    zaraz, zaraz: nie było wiadomo tylko, na który oddział trafi/trafiła kobieta po operacji, a nie GDZIE PRZEBYWA. Trudno, żeby lekarz czekał w pracy, aż rodzina przyjdzie i będzie mógł poinformować o stanie pacjentki. Poza tym o czym tu informować, jeżeli operacja jeszcze trwa? Jego zadanie się powiodło i nic więcej nie mógł powiedzieć. A rodzina nagle słucha się pielęgniarek, o 15.30 idzie do domu i dzwoni do szpitala dopiero o 18? Jezeli rodzina nie czeka pod drzwiami, to trudno, żeby lekarz jedną ręką stwierdzał zgon, a drugą wybierał numer do rodziny, by ich poinformować. Przykra sytuacja, ale rodzina przesadza.

    • 21 14

  • A skąd wiadomo co było przyczyną skoro sprawa jest dopiero badana? (4)

    A może personel szpitala nie mógł się dodzwonić do córki bo ta miała zajęty telefon? A może nie mogli znaleźć wnuczki na korytarzu bo ta akurat wyszła na chwilę? A może rodzina zostawiła zły nr telefonu i trzeba było namierzać przez policję? A może coś jeszcze?

    Ale najlepiej napisać artykuł jak jeszcze nic nie wiadomo bo jak się wyjaśni to być może nie będzie już sensacji

    • 16 17

    • "ale o to, że nikt przez cały czas trwania operacji, oraz po jej zakończeniu, nie poinformował rodziny o śmierci kobiety" (2)

      W trakcie operacji mieli informować???

      • 11 6

      • Czyli było tak: operacja trwała wiele godzin, zmieniali się przy stole neurochirurg z kardiochirurgiem, rodzinie się tak nudziło że po 15 pojechali sobie do domu.
        Wydziwaniali na kardiochirurgię zamiast zasięgać informacji tam, gdzie sami przywieźli pacjentkę czyli na neurochirurgii.

        • 7 3

      • Dokładnie. Najlepiej jeszcze w zakrwawionych rękawiczkach.

        • 6 3

    • Brednie

      Piszesz odpowiedź a nie masz pojęcia jak tam w CMI jest nas tez NIKT nie zawiadomił o smierci Taty pomimo ze mieli telefon i do mnie i do mamy tylko jeszcze trzeba potrafić dobrze odczytac numer a nie dzwonic na chybił trafił jak w naszym przypadku dzwonili pod inny numer bo cyferki im sie pomyliły Niewazne ze numery były w historii choroby oraz w karcie pielegnacji pielegniarskiej i to były prawidłowe numery

      • 6 2

  • mam podobne doświadczenia (3)

    W tym szpitalu chorzy mają naprawdę dobrą opiekę, nowoczesny sprzęt itd natomiast współpraca personelu z rodziną chorych pozostawia wiele do życzenia. .Mój dziadek leżał na OIOMie dość długo. Któregoś wieczora powiedziano nam, że stan jest bardzo ciężki i musimy być przygotowani na wszystko. Następnie do godz. 16 (godziny odwiedzin) oddział był zamknięty na 3 spusty, domofon wyłączony, telefon głuchy.. brak możliwości rozmowy z lekarzem, kimkolwiek.. brak informacji o jego stanie zdrowia. Przezywaliśmy horror.. po południu okazało się, że jego stan jeszcze bardziej się pogorszył, stracił świadomość, został zaintubowany i nikt nas o tym nie powiadomił! Rozumiem, że dobro pacjenta jest najważniejsze, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i każdy powinien mieć prawo do godnego, ludzkiego traktowania.

    • 34 0

    • Dokładnie

      Miałam to samo i tez na OIOMIE w CMI jestem ciekawa czy osoby piszące niektóre posty miały chociaż raz do czynienia z tym oddziałem i wiedza jak tam jest i jak trudno uzyskać informacje .......................

      • 12 0

    • Dobrze w szpitalu (1)

      Szczegolnie nalezy podkreslic "wspaniala"jakosc wyzywienia.Wiezniowie maja lepsze zarcie,niz serwuja chorym w szpitalach.

      • 7 0

      • To żebyś miał motywację do dbania o zdrowie.

        • 4 0

  • Ale o co afera? Babcia by od poinformowania nie zmartwychwstała. Jakby np. była ofiarą wypadku i rodzina nie została w ogóle poinformowana o przyjęciu, operacji i zgonie, to by była inna sprawa.

    • 13 14

  • Zmarla

    Tu za kuper powinno sie wziasc Arlukowicza!!!!To on rozklada Sluzbe Zdrowia i bierze pieniadze dla siebie i swojej swity.!!!

    • 16 2

  • Smutna historia. Cierpienie zostalo wzmocnione przez niekompetentnych pracownikow.

    • 12 6

  • trudno nie odnieść wrażenia że cały ten rozwój biurokracji powoduje jedno
    odczłowieczenie ludzi
    kiedyś gdy nie było nfz-etów sprawa byłaby oczywista a teraz? kobieta weszła do szpitala i ślad po niej zaginął?
    wszak nie człowiek jest ważny tylko obieg bardzo ważnych "papierów"

    oczywiście nie wina to lekarzy tylko właśnie owej administracji
    i to administracja powinna ponieść konsekwencje
    chodź przyznaję że czasem bardziej ludzkie oblicze u niektórych specjalistów też byłoby mile widziane...

    • 27 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane