- 1 Zabójstwo 69-latki we Wrzeszczu (139 opinii)
- 2 Fotowoltaiczny dziwoląg w Sopocie (98 opinii)
- 3 Kasa samoobsługowa to okazja do kradzieży (150 opinii)
- 4 Przystanki tramwaju wodnego w dzierżawie (46 opinii)
- 5 Podrzucanie śmieci to nie wykroczenie? (117 opinii)
- 6 Wypadek galeonu i motorówki. Jest raport (62 opinie)
Spichlerz Woli Łeb uniknie rozbiórki?
10 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Nowy hotel w spichlerzach Wyspy Spichrzów
Niewykluczone, że rozsypujące się z powodu prac przy nabrzeżu, ruiny spichlerza Woli Łeb na Wyspie Spichrzów, na razie unikną rozbiórki. Dlaczego? Bo gdy pomorski konserwator był na urlopie, jego zastępca odmówił właścicielowi zgody na jego rozbiórkę.
"Część najcenniejszych i najbardziej zagrożonych obiektów zostanie zamontowana w specjalnie zaprojektowane stalowe kasety i przesunięta na czas realizacji robót przy nabrzeżach. Nie mówimy tu o defragmentacji muru na kostki - pojedyncze ściany będą ważyły do 20 ton! Nadal więc pozostaje oryginał, tylko zdemontowany w kasetach i zmontowany po zakończeniu robót!" - wyjaśniał Dariusz Chmielewski, pomorski konserwator zabytków, w opublikowanym przez nas liście.
Tak więc spichlerz Woli Łeb po rozbiórce miał być odtworzony i wkomponowany w ramach realizacji hotelu przez właściciela działki, spółkę Ognisty Wóz, Zbigniewa Nowaka.
Tymczasem gdy konserwator przebywał na urlopie, zastępująca go kierownik wydziału ds. zabytków nieruchomych, Karolina Szczepanowska, nie zgodziła się rozbiórkę ruin zachodniej ściany zabytku.
W decyzji czytamy m.in.: "W świetle oceny, iż rozbiórka oryginalnego obiektu o wartościach kulturowych spowodowałaby szkodę dla dziedzictwa kulturowego, zabytku miasta Gdańska oraz miasta Gdańska jako pomnika historii oraz stwierdzenia, iż właściciel zabytku posiada wymagane pozwolenia na prowadzenie robót budowlanych i prac konserwatorskich przy obiekcie oraz że istnieje również inna możliwość wykonana robót, gwarantująca zachowanie oryginalnego zabytku, Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytów pozostał w obowiązku zajęcia stanowiska w sposób odmowny w stosunku do wniosku o rozbiórkę przedmiotowej ściany.
Co na to Dariusz Chmielewski, pomorski konserwator zabytków?
- Opracowania pochodzą z okresu przed rozpoczęciem robót w rejonie Wyspy. Po uzyskaniu decyzji odmownej inwestor zlecił aktualizację dokumentacji, dodatkowe badania gruntu, badania geodezyjne itd. Po uzyskaniu nowych danych w sprawie będzie można podjąć na nowo rozmowy na temat możliwości ratowania pozostałości spichlerza, technologii i zakresu prac - zapowiedział konserwator.
Konserwator liczy na to, że opracowania i kolejne wnioski w tej sprawie wpłyną do jego urzędu w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
Problem ze spichlerzami na Wyspie Spichrzów wyraźnie podzielił środowisko konserwatorów zabytków i ludzi związanych z zabytkami, nie tylko w urzędzie pomorskiego konserwatora. Są wśród nich zarówno głosy, że ruiny nie stanowią aż tak dużej wartości, jak i sprzeciwiające się ich rozbiórce i ponownemu odtworzeniu.
- Żelazna zasada konserwatorska mówi o tym, że zabytki chroni się bez względu na stan zachowania. Jeżeli mówi się, że Woli Łeb trzeba rozebrać, bo nie ma innej możliwości, to zakrawa to na działanie na szkodę zabytku. (...) Nie zgadzam się z argumentami "rozbierzmy, a potem odtworzymy". Trzeba je ratować, zabezpieczyć przed zniszczeniem i nie rozbierać. Czy ich odtworzone kopie będą tak samo wartościowe, jak oryginalne? Wartością jest oryginał, a nie kopia - mówił nam niedawno w wywiadzie Tomasz Błyskosz, szef gdańskiego oddziału Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Spichlerz Woli Łeb nazywa się tak od 1553 r. Od 1423 r. był własnością rodziny Winterfeldów, z której m.in. pochodził wybitny historyk Gotfryd Lengnich, nauczyciel i wychowawca Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dochody z Wolego Łba szły na utrzymanie kaplicy św. Jakuba w kościele Mariackim, a po reformacji na naukę i cele charytatywne.
Szeroki na 11 m, miał wraz z poddaszem siedem kondygnacji, obsługiwanych przez czterech ludzi. Przed ostatnią wojną należał do polskiej spółki Polryż. Zniszczony w 1945 r., zachował części ścian i fasady, którą zdobi wyrzeźbione godło (głowa wołu), sztandary i kartusz z łacińską inskrypcją: "Z powinności Winterfeldów wobec nieznanych następców monument z ruiny podniesiono i odrestaurowano 1759".
Szeroki na 11 m, miał wraz z poddaszem siedem kondygnacji, obsługiwanych przez czterech ludzi. Przed ostatnią wojną należał do polskiej spółki Polryż. Zniszczony w 1945 r., zachował części ścian i fasady, którą zdobi wyrzeźbione godło (głowa wołu), sztandary i kartusz z łacińską inskrypcją: "Z powinności Winterfeldów wobec nieznanych następców monument z ruiny podniesiono i odrestaurowano 1759".