- 1 Tajemnicza baszta zostanie otwarta (36 opinii)
- 2 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (260 opinii)
- 3 Znów były wyścigi na al. Grunwaldzkiej (317 opinii)
- 4 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (29 opinii)
- 5 Jest reakcja na serię kolizji z tramwajami (117 opinii)
- 6 Pościg między autami na trzypasmówce (64 opinie)
Tańczący na ścianie
Swoją pierwszą uprząż uszył z pasa do judo. Gdy na niej zawisał, słyszał strzelające w materiale nitki. Dziś jest czterokrotnym mistrzem Polski w technikach jaskiniowych. Jego najmłodsi kursanci mają po 5 lat. Ratując zawieszone na ścianie misie i słoniki uczą się podejmować pierwsze w życiu ważne decyzje.
- Najpierw zadrżały czekany. Bzyczały, jakby siedział w nich rój os. A później poczułem, jak od naelektryzowanych włosów podnosi mi się na głowie kask - opowiada Artur Elwirski, instruktor wspinaczki skalnej Polskiego Związku Alpinizmu oraz instruktor wspinaczki sportowej. - Wspinaliśmy się na ścianie wysokiej na 1700 metrów. Burza dopadła nas, kiedy szukaliśmy miejsca do rozbicia namiotu. Czekany wbiłem w ścianę, na nich zawiesiłem metalowy sprzęt, a sam ręce i nogi schowałem w śnieg licząc na to, że piorun nie trafi mnie, tylko gdzieś obok.
Obietnicy, którą wtedy sobie złożył, nigdy nie dotrzymał. Bo jak sam mówi, w życiu każdego taternika zachodzą kryzysowe sytuacje. Z czasem jednak można się na nie uodpornić i zaakceptować ten rodzaj stresu. - Zawsze się boję idąc w góry, ale jednak idę - przyznaje Elwirski. - Paradoksalnie, gdy kończę wspinanie strach odchodzi, a przychodzi tęsknota, żeby tam wrócić i znowu się trochę pobać.
Elwirski podkreśla jednak, że w tym co robi nie ma przypadku. - We wspinaczce nigdy nie rzucałem się na cele, które były poza moimi możliwościami - uważa taternik. - Nie podchodzę do wspinaczki w stylu: uda mi się to super, nie uda się to będę walczył o życie. Do każdego osiągnięcia podchodzę małymi kroczkami.
Zdaniem Artura, we wspinaczce może zdarzyć się wiele sytuacji, gdy wystarczy mały błąd i nieszczęście gotowe. Sam, na początku swojej kariery grotołaza, miał okazję w takiej się znaleźć. - Wszedłem w poziomy korytarzyk, który później zaczął się pochylać w dół - opowiada. - Czołgałem się w nim głową do przodu, aż w pewnym momencie natrafiłem na studzienkę wypełnioną wodą. Nie mogłem się cofnąć, zsuwałem się, twarz praktycznie miałem już w jeziorku. Przekręciłem się na plecy i w górze zobaczyłem kominek którym udało mi się wyślizgnąć. Gdyby jednak nie on, byłoby to moje ostatnie w życiu wejście do jaskini. Wtedy jeszcze nie znałem reguły, że do korytarza którego nie znamy, nigdy nie wchodzimy głową, ale nogami.
Początki nie były jednak tylko ryzykowne, ale i bardzo twórcze. W sklepach brakowało profesjonalnego sprzętu do wspinaczki, więc Elwirski kombinował sam. - Swoją pierwszą uprzęż uszyłem z pasa od judo - śmieje się taternik. - Nie miała dwóch ton wytrzymałości, więc słyszałem, jak te niteczki w pasie strzelają i trzeszczą, kiedy na niej siadałem. Liny nie posiadały żadnych atestów i rozciągały się jak guma od majtek, karabinki były budowlane albo strażackie. I tak się to toczyło.
Przygoda gdańszczanina miała swój początek w liceum. Artur Elwirski z rodziną pojechał w Góry Stołowe i w nich się zakochał. Później eksplorował bunkry i ruiny zamków. Czegoś mu jednak brakowało. Więc zaczął szperać w jaskiniach, najpierw poziomych. Na czuja, ucząc się na własnych błędach kompletował sprzęt. Później były skałki. W wieku 18 lat zasmakował wspinaczki, następnie zrobił kurs skałkowy, tatrzański, w końcu instruktorski. Mija 20 lat jak uprawia ten sport. Wielokrotnie startował w zawodach, jest m.in. czterokrotnym mistrzem Polski w technikach jaskiniowych.
We wspinaczce bardziej jednak skłania się ku przygodzie, niż osiągnięciom. Woli robić drogi długie, wielodniowe. Wspinał się w Andach, Alpach, na Kaukazie i w Pamirze. Od 20 lat jest ratownikiem wysokościowym w PCK, uczy także wspinaczki innych. Jego uczniowie mają od 5 lat wzwyż. - Dzieci posiadają taką naturalną potrzebę wchodzenia na coś. Realizują się na ściance, dochodzą do słonika, sówki, zdobywają i ratują pluszowe zwierzątka zawieszone w połowie drogi. 10 latki już nie ratują zwierzątek,maja inne priorytety. A 50 latki idą po butelkę piwa zawieszoną na ścianie - ze śmiechem żartuje Artur.
Elwirski stara się swoim uczniom pokazać, że ze wspinaczki można czerpać przyjemność. Że może być ona i często jest - formą tańca na ścianie. A przede wszystkim dobrą odskocznią od problemów życia codziennego.
- Wspinaczka kształtuje w ludziach nie tylko odpowiedzialność za partnera z którym idą po ścianie, ale buduje zaufanie, uczy podejmowania decyzji - wylicza instruktor. - A przede wszystkich daje możliwość patrzenia z dystansem na to, co nas otacza. Bo jeśli pewnego dnia w górach staję przed problemem być albo nie być, to później widok w łazience krzywo położonych kafli nie zatruwa mi życia. Człowiek nie przejmuje się błahostkami.
Lubisz się wspinać? Zobacz ścianki do wspinaczki w Trójmieście
Czytaj także: Trójmiasto zdobyło Aconcaguę
Opinie (66) 7 zablokowanych
-
2010-10-16 12:02
Kiedyś spadnie i będzie miał... (9)
- 21 112
-
2010-10-16 12:42
(5)
żenujący komentarz
- 28 4
-
2010-10-16 13:57
Dlaczego zenujacy? (4)
- 3 13
-
2010-10-16 16:39
(3)
Bo głupi...
- 14 3
-
2010-10-16 20:33
Dlaczego glupi? (2)
- 3 6
-
2010-10-16 20:50
bo zenujacy (1)
:D
- 8 2
-
2010-10-17 08:42
I tak w kolo macieju:)))
- 1 3
-
2010-10-16 22:23
Thomas
Nie spadnie, robiłem u niego kurs to wiem
- 8 1
-
2010-10-17 15:46
będzie miał
on to przeżyje - a ty obejrzysz w serialu
- 2 0
-
2017-01-24 10:32
Chyba ty..
Myślę, że szybciej ty poślizgniesz się na chodniku i spadniesz z krawężnika niż profesjonalista wspinaczki ze ściany. Pozdrawiam
- 0 0
-
2010-10-16 12:04
NIE SPADNIE (2)
a jak spadnie bedzie zawdzieczal tylko sobie. Powodzenia i licznych sukcesow
- 72 7
-
2010-10-16 15:41
dokładnie (1)
to sie zwie ryzyko zawodowe. Ja mu zyczę wszystkiego najlepszego. KAŻDY sport i pasja jest lepsza od siedzenia przed TV z pilotem w ręku popijając piwko, a fuuu
- 12 0
-
2010-10-17 15:46
no właśnie
to przecież polski sport narodowy
- 1 0
-
2010-10-16 12:08
Ten jaki koleś
for fiter
- 28 3
-
2010-10-16 12:17
spajdermen
szacunek!
- 30 3
-
2010-10-16 12:32
ten,to ma dobrze-zawsze może mówić,że
mu to wisi :-)
- 38 1
-
2010-10-16 12:35
Fajne
Też tak chce;)
- 11 0
-
2010-10-16 12:36
my kiedys z żonką bylismy na wspinaczce na gubałówkę (3)
ale po tamtym przeżyciu wymięklimy. Złapał nas deszcz, zrobiło sie zimno i zaczęły walic pioruny. Teraz jestemy rozważni i zostawilismy wspinaczkę bardziej dowiadczonym ludziom
- 17 10
-
2010-10-16 15:30
Panie, na gubałówkę !?
to nawet nie jest wspinaczka, tylko spacer pod górkę po trawce. Mało ambitnie... :D
- 4 3
-
2010-10-16 18:25
A kogo to obchodzi?!
hahaha,
- 1 2
-
2010-10-17 10:31
zbędne ryzyko
a ja w ubiegłym roku wspinałem na Łysą w Sopocie i była mgła...Maksymalnie ekstremalnie i niebezpiecznie. Na szczęście ratownicy mnie sprowadzili... to jest zajęcie dla wariatów ;)
- 5 0
-
2010-10-16 12:56
Jeżeli...
ktoś chciałby na żywo zobaczyć prawdziwych spajdermenów,proponuje
spacer po Sopockim molo-gdzie przy budowie mariny pracują ludzie
którzy lęk wysokości mają za nic.- 6 10
-
2010-10-16 12:58
Do Mańka... (1)
chyba nie chodzi Ci o tą góre,ale o ten palec !
- 8 0
-
2010-10-16 13:20
rozgryzłes mnie :)
- 1 0
-
2010-10-16 13:13
A jak w końcu pajac spadnie (3)
to wszyscy zapłacimy za jego leczenie i rentę do końca życia
- 8 42
-
2010-10-16 13:46
(2)
Jak Ty któregoś dnia padniesz na zawał, grzejąc dupę przed telewizorem z piwem w ręku - to pewnie nikt nawet nie zauważy...
- 15 4
-
2010-10-16 15:58
Prawdopodobienstwo ze ten spidermen spadnie jest wieksze ,a i obrazenia beda grozniejsze (1)
Wiec porownanie nie na miejscu
- 8 3
-
2010-10-17 15:48
na miejscu
więc czekamy aż będziesz miał wypadek samochodowy i dostaniesz figę z makiem na leczenie półgłówku
- 6 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.