- 1 Wypadki TIR-ów i wojskowej ciężarówki (37 opinii)
- 2 Rowerzyści dostali drogę, której nie chcą (317 opinii)
- 3 Szczęśliwy finał sprawy z przypiętym rowerem (21 opinii)
- 4 Pomogli ominąć korek i zdążyć na maturę (85 opinii)
- 5 Dziecko bawiło się na krawędzi balkonu (77 opinii)
- 6 Czym muszą zająć się nowe władze Gdańska? (168 opinii)
Trójmiasto walczy o międzynarodowe konferencje
Urzędnicy z Sopotu i Gdańska wraz z przedstawicielami Ergo Areny i sopockimi hotelarzami, jadą do Barcelony na największe w Europie targi dotyczące organizacji konferencji i kongresów. Cel? Ściągnąć organizatorów tego typu imprez do Trójmiasta.
- Ich obecność będzie bardzo ważna, bo na każdym ze spotkań z potencjalnymi organizatorami różnych kongresów, obecne będą osoby decyzyjne jeżeli chodzi o bezpośrednie zaplecze hotelowe dla takich imprez - tłumaczy Błażej Kucharski z sopockiego magistratu, który koordynuje wyjazd na targi do Barcelony.
Z urzędnikami pojadą do Hiszpanii przedstawiciele hoteli Sheraton i Haffner. Prawdopodobnie wezmą udział we wszystkich z 60 zaplanowanych podczas targów spotkań z ewentualnymi organizatorami imprez. - Za wspólne stoisko Sopotu i Gdańska zapłacą oba miasta - dodaje Kucharski.
Koszt wyjazdu i promocji w Barcelonie wyniesie 80 tys. zł.
Miejsca
Opinie (48) 5 zablokowanych
-
2011-11-27 18:15
jestem za nie bo znowu te euro gamonie w czarnych limuzynach będą blokowały trójmiasto
- 2 4
-
2011-11-27 18:23
NAJPIERW TRZEBA MIEC COS DO ZAOFEROWANIA A NAM SIE TYLKO WYDAJE ZE MAMY COS !
Moze panowie urzednicy rozejrza sie po Barcelonie a wracajac zobacza Berlin ! a pozniej jak to zobacza to chyba lepiej isc na wodke niz na konferencje bo w mysleniu wazna jest logika a checiami jest pieklo wybrukowane .
- 5 3
-
2011-11-27 18:35
Konferacje??? cała organizacja tych konferencji z naszych pieniędzy a są to nie małe pieniądze (4)
i dodatkwo utrudnienia komunikacyjne w mieście bo ktoś mało istotny minister przyjezdza i traktja go jak prezydenta USA
- 6 5
-
2011-11-27 22:21
(3)
Dlaczego z naszych? 99% konferencji organizują instytucje naukowe i prywatne firmy, ze swoich pieniędzy, z pieniędzy sponsorów i pieniędzy, które jako wpisowe wpłacają uczestnicy (na polskich konferencjach to od 300 do 1000 zł zazwyczaj, na zagranicznych od kilkuset do nawet kilku tysięcy euro - zależy od konferencji).
- 1 1
-
2011-11-28 09:37
z pieniędzy sponsorów (2)
ha ha dobre sobie, a wpisowe? jestem na przynajmniej jednej konferencji w miesiącu, a nie przypominam sobie, żebym za którąkolwiek płacił wpisowe
- 0 1
-
2011-11-28 10:31
Nie wiem, na jakich bywasz, na naukowych na przykład wpisowe jest normą: http://propermedicalwriting.pl/users/register/43
Konferencja "Statystyka praktyczna w badaniach klinicznych", wpisowe: 1780 PLN. A to, że często sponsorzy (np. firmy farmaceutyczne) opłacają te kwoty, to już inna sprawa, organizator tak czy inaczej ma zysk.
Od 2005 roku organizuję konferencje i na większości wpisowe jest. Podobnie jak sponsorzy, którzy płacą za wieczorne imprezy. ;)- 0 0
-
2011-11-28 10:40
I kolejny przykład: konferencja ICES organizowana w tym roku w Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance, wpisowe: registration fee, Euro 130 (w pierwszym terminie, potem 180)...
Tutaj masz więcej:- 0 0
-
2011-11-27 18:44
MYSLE ZE TA SPRAWĄ POWINIEN SIE ZAJĄC OJCIEC MATEUSZ I SIERZANT NOCUL !
- 4 1
-
2011-11-27 19:39
Bardzo dobrze, że jadą
Niestety aby się wypromować i zarobić najpierw trzeba zapłacić. Autopromocja jest bardzo droga ale warta zachodu. Bardzo dobrze przynajmniej mają jakieś pomysły i chcą je realizować szukają nowych kontaktów. Powodzenia chłopaki
- 4 2
-
2011-11-27 20:43
gosc (1)
a moje pytanie jest jedno co z Gdynią czy Szczur już się schował. Zawsze miał inne zdanie teraz pewnie też
- 4 1
-
2011-11-27 22:22
A gdzie Twoim zdaniem Gdynia ma te obiekty konferencyjne warte promowania???
- 0 1
-
2011-11-27 21:00
Konferencje - tak , bazary - nie !
Oby przyjechali - ale nie widzieli tego niby " Jarmarku Świątecznego " - czym targi gdańskie odstraszają cudzoziemców . Byłoby wielu Skandynawów na ten jarmark , ale raz już zobaczyli - i WIELKI WSTYD / za organizatorów tego bazaru .
- 4 0
-
2011-11-29 20:05
Co ukrywają przed narodami? (1)
Na koniec czerwca 2011 r. podaż euro (M1) wynosiła 4,8 bln euro. Jedynie 820 mld euro z tej kwoty to gotówka wyemitowana przez Europejski Bank Centralny (banknoty) i narodowe banki centralne strefy euro (monety). Ponad 82 % euro zostało wyemitowanych przez banki komercyjne strefy euro jako pieniądz depozytowy poprzez kreowanie zobowiązań (m.in. udzielania kredytów, zakup obligacji).
Swoboda przepływu kapitału w zjednoczonej Europie ułatwiła powstanie istnej pajęczyny powiązań bankowych. Banki ochoczo przekroczyły granice i finansują przedsięwzięcia poza krajem siedziby. W szczególności nabywają obligacje zagraniczne, udzielają kredytów bankom zagranicznym oraz zagranicznemu sektorowi pozafinansowemu zwłaszcza w sytuacji powiązań własnościowych (akwizycje, prywatyzacja).
Zobowiązania podmiotów krajowych o łącznej wartości ponad 10 mld dolarów
wobec banków zagranicznych na dzień 30 czerwca 2011 r. (mld dolarów)Finansowe jądro Unii Europejskiej tworzą trzy kraje: Niemcy, Francja oraz Włochy. Zobowiązania podmiotów każdego z tych krajów wobec zagranicznych banków z pozostałych dwóch wymienionych krajów przekraczają 200 mld dolarów (z wyjątkiem zobowiązań podmiotów włoskich wobec banków niemieckich – 162 mld dolarów oraz podmiotów francuskich wobec banków włoskich na kwotę 49 mld dolarów). Rekordowe zobowiązania w strefie euro obciążają podmioty włoskie wobec banków z Francji – 413 mld dolarów.- 0 0
-
2011-11-29 20:10
Cd
Tylko nieco mniejsza pod względem wartości zobowiązań sieć wiąże jądro Unii z Belgią, Holandią i Luksemburgiem oraz Hiszpanią i Irlandią. Do krajów Beneluxu i Hiszpanii napłynęły przede wszystkim środki z banków francuskich i niemieckich. Do Irlandii z Niemiec (nie uwzględniamy pozostającej poza unią walutową Wielkiej Brytanii).
Obrzeża systemu tworzą m.in. dwa kraje z grupy PIIGS (dotkniętych kryzysem zadłużeniowym): Portugalia (zobowiązania wobec banków hiszpańskich, niemieckich i francuskich) i Grecja (zobowiązania wobec banków francuskich, niemieckich i portugalskich) oraz Austria (sfinansowana przez banki włoskie, niemieckie i francuskie).
Sieć wzajemnych powiązań spleciona przez europejskie banki skutkuje wrażliwością całego systemu na zaburzenie dowolnego elementu. Kłopoty gospodarcze sektora krajowego (np. nieruchomości w Hiszpanii, czy Irlandii, czy sektor publiczny w Grecji) obniżają wartość inwestycji banków nie tylko krajowych, ale również zagranicznych. Straty czy na kredytach hipotecznych, czy na obligacjach państwowych błyskawicznie infekują banki zagraniczne w reakcji łańcuchowej. Kłopoty banków to uderzenie w główną część systemu emisyjnego euro – emisję pieniądza depozytowego przez banki komercyjne poprzez kreowanie długu. Problem z utrzymaniem podaży pieniądza i zagrożenie deflacją akceleruje kryzys do wszystkich sektorów gospodarki.
Budowa i powiązania systemu bankowego w Unii Europejskiej to w istocie ukryta przed opinią publiczną przesłanka do tworzenia europejskiego superpaństwa. System emisyjny euro nie będzie bowiem prawidłowo działał, gdy w którymś z państw narodowych nastąpi załamanie w jakimś kredytowanym sektorze gospodarki, z sektorem publicznym włącznie. Takie załamanie uderza bowiem bezpośrednio w krajowe i zagraniczne banki finansujące. Oznacza to, że z punktu widzenia euroentuzjastów muszą oni objąć ponadnarodowym zarządem dotychczas narodową politykę gospodarczą i fiskalną (deficyt i dług publiczny) dla ochrony bankierów komercyjnych, w których ręce złożyli przywilej emisji większości euro.
Euroentuzjaści ścigają się z czasem. Do tej pory udawało się im ograniczyć infekcję z krajów peryferyjnych systemu (Irlandia, Portugalia, Hiszpania i Grecja) do jego jądra zasypując kłopoty emisją euro przez Europejski Bank Centralny oraz nacjonalizując straty banków kosztem podatników.
Jednak poprzez sieć wzajemnych powiązań w końcu zaburzenia przeniosły się do jądra systemu. Podwojenie odsetek (rentowności) obligacji włoskich oraz kłopoty Niemiec z uplasowaniem nowych emisji obligacji to nie przypadek. Kryzys zadłużeniowy zaczął rozwijać się we Włoszech i niczym wirus uderza w ściśle połączone mocnymi bankowymi więzami Niemcy i Francję.
Dalsze postępy infekcji oznaczają paraliż europejskiego systemu bankowego i upadek wielu banków niczym kostek domina. Destrukcję może spotęgować run na banki. Bez owijania w bawełnę Departament Skarbu USA doradza instytucjom amerykańskim do wycofania się z europejskich banków i rynku finansowego. Upadek banków to ograniczenie podaży euro, co prowadzi do deflacji i głębokiego kryzysu gospodarczego.
Politycy próbujący ratować kolegów bankierów dokapitalizowaniem poprzez zadłużenie podatników tylko odraczają wyrok. Wzrost zadłużenia publicznego prowadzi do kryzysu zadłużeniowego w sektorze publicznym i zwrotnie uderza w banki poprzez spadek cen obligacji państwowych szczególnie duży w przypadku niewypłacalność państwa.
Pozostaje drukowanie pieniędzy przez Europejski Bank Centralny. To efektywna metoda, ale skutkuje gwałtownym wzrostem podaży pieniądza gotówkowego i bazy monetarnej. W konsekwencji grozi wybuchem inflacji. Z tym zagrożeniem jeszcze można sobie poradzić (np. zwiększając rezerwy obowiązkowego banków, aby związać wstrzykniętą gotówkę i ograniczyć emisję pieniądza depozytowego). Gorsze są konsekwencje polityczne. Emisja gotówki przez EBC trafia do krajów, które wpadły w tarapaty, kosztem potrzeb monetarnych innych krajów strefy euro. W ten sposób premiuje się nierozważną politykę i hazard moralny. Polityczni utracjusze są nagradzani, a reszcie krajów grozi deflacja z niedostatku pieniądza i w konsekwencji kryzys.
Wszystkie oficjalne metody walki z kryzysem starannie omijają zasadniczy problem. Banki komercyjne okazały się niesolidne, a mimo to posiadają przywilej emisji większości pieniądza w gospodarce. Zakłamanie jest tak głębokie, że dla celów propagandowych nazwano je „za duże aby upaść” nie wyjaśniając, że problem leży w szantażu: upadek banku komercyjnego-zniszczenie elementu systemu emisji pieniądza-deflacja-kryzys. Problem można rozwiązać przywracając monopol emisyjny banku centralnego (system pełnych rezerw). Wówczas banki hazardziści mogłyby upaść. Nawet największe. Z korzyścią dla systemu gospodarczego, konkurencji, prawa i moralności. Bank centralny zapewni niezbędna dla obiegu ilość pieniądza, bez łaski i manipulacji bankierów komercyjnych.
Na rozwiązanie problemu na razie nie zanosi się. Zaraza z eurosystemu może zainfekować cały świat. Banki Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, czy Japonii również pozostają w związkach biznesowych z krajami, w których euro jest walutą. Niestety Polska nie jest wyjątkiem. Banki z Niemiec (liderzy wierzycieli z 65 mld dolarów), Włoch, Holandii, Francji, Hiszpanii, Belgii, Portugalii i Austrii zainwestowały w polskie obligacje państwowe, banki i podmioty niefinansowe 259 mld dolarów. Gdy krach w eurostrefie zacznie pogłębiać się nie będzie zmiłuj się. Banki z zachodu zaczną ten kapitał wycofywać. W Polsce wyschnie rynek międzybankowy, padnie rynek obligacji i akcji, przedsiębiorstwa zaczną tracić płynność. Dostaniemy słony rachunek za euroentuzjazm.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.