W "Leipziger Volkszeitung" ukazał się artykuł pt. "Napinanie muskułów w Gdańsku w sporze ze Stadtwerke Leipzig".
Andreas Tappert opisuje spór o faktyczną wartość Gdańskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, odkupionego do gminy przez niemiecką firmę.
-
Gdańsk pokazał kły Lipskim Zakładom Energetycznym, po tym, gdy niemiecki inwestor stwierdził, że przy zakupie udziałów w GPEC zapłacił prawie 10,5 mln euro za dużo - pisze dziennikarz. -
Sprawa znalazła się w sądzie. Już na pierwszej rozprawie, która była 20 minutową awanturą, Polacy kategorycznie oświadczyli, że nie zwrócą ani jednego centa. Sprawa znalazła niespodziewanie szerokie odbicie w polskiej prasie. Pojawiły się tytuły: "Czy dojdzie do wojny?". Także prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, zajmujący dotychczas umiarkowane stanowisko głosi, że żądania firmy niemieckiej nie mają żadnych podstaw.
Niemcy zarzucają gdańszczanom "
cudowne rozmnożenie majątku" GPEC. Twierdzą, że gdańszczanie podali znacznie wyższą niż rzeczywista wartość
nieruchomości GPEC. Ponadto wykryli, że GPEC nie jest właścicielem wielu nieruchomości.
-
W przypadku 70 z 87 przejętych nieruchomości pojawiły się problemy - pisze Andreas Tappert. -
Z tego powodu, łącznie biorąc, zapłacono ponad 10,5 mln euro więcej niż faktyczna wartość, stwierdza się w ekspertyzie firmy JPWeber z Wrocławia sporządzonej na zlecenie lipskiego inwestora.
Lipskie zakłady domagają się zwrotu 27 proc. z zapłaconych 39 milionów euro. Przedstawiciele Stadtwerke Leipzig twierdzą, że przed podpisaniem umowy mieli tylko 5 dni na zapoznanie się z dokumentacją i nie mogli jej dokładnie przestudiować. W umowie kupna-sprzedaży strony zgodziły się na opcję "późniejszego korygowania wartości". Termin zgłoszenia takiej korekty minął 13 stycznia 2006 r.
-
Gdańsk odrzucił teraz wszelkie prośby o umożliwienie złożenia korekty, a także propozycję podjęcia rozmów w tej sprawie - informuje dziennikarz i przytacza wypowiedź rzecznika SL. -
Przed sądem sprawa toczyć będzie się prawdopodobnie najmniej 2 lata, ale nie mogę sobie wyobrazić byśmy mogli zrezygnować z części tych pieniędzy.