• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na złość sąsiadowi odmrożę sobie uszy

Ewa Palińska
16 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Kiedyś człowiek był panem we własnym domu. Dziś życie na osiedlach regulują rygorystyczne przepisy. Kiedyś człowiek był panem we własnym domu. Dziś życie na osiedlach regulują rygorystyczne przepisy.

Wydaje się, że po zachłyśnięciu się wolnością prawie 30 lat temu, wahadło wychyliło się w drugą stronę i dziś coraz częściej nakładamy na siebie i innych ograniczenia dotyczące życia codziennego. Pół biedy, jeśli wynikają one z chęci zapewnienia komfortu większości z nas. Ale co, gdy zakazy wynikają wyłącznie z chęci uprzykrzenia życia innym?



Czy zdarzyło ci się kiedyś napuścić policję na sąsiada?

Osiedle, jakie pamiętam z dzieciństwa, tętniło życiem. Dzieci każdą wolną chwilę spędzały poza domem, bo w czterech ścianach zwyczajnie nie miały co robić. Było na co popatrzeć, dlatego wiele osób popołudniami brało poduszki, kładło je na parapetach i przypatrywało się temu, co działo się za oknem.

Ten PRL-owski monitoring spełniał swoją rolę znakomicie. Z obawy przed tym, że wścibski sąsiad coś wypatrzy, lepiej było nie robić nic niestosownego.

Nawet we własnym domu musisz uważać na nagość. Do 1,5 tys. zł grzywny, jeśli oburzysz sąsiada



Nowe oblicze wandalizmu, zdaniem niektórych mieszkańców redłowskiego osiedla. Nowe oblicze wandalizmu, zdaniem niektórych mieszkańców redłowskiego osiedla.

Kiedyś kredą się malowało po chodniku, dziś chodniki się z kredy myje



Do tych wspomnień wróciłam podczas niedawnego spaceru po jednym z gdyńskich osiedli. Nowego, komfortowego, a przy tym tak cichego, że aż wierzyć się nie chciało, że mieści się tylko kilka kilometrów od centrum turystycznego miasta.

Na tyłach inwestycji znajdował się przestronny taras, z którego mogli korzystać wszyscy mieszkańcy, jednak pod ściśle określonymi warunkami. Nie można tam wyprowadzać zwierząt, dzieci nie mogą jeździć na rowerach czy hulajnogach. To jeszcze nic. Zmroziło mnie jednak, jak usłyszałam od jednej z mieszkanek, że dzień wcześniej musiała zmywać z płytek chodnikowych obrazek, jaki kolorową kredą namalował jej syn. Jednemu z sąsiadów tak przeszkadzał ten akt wandalizmu, że kategorycznie zażądał od ochrony wymuszenia naprawienia szkody, czyli umycia płytek.

Jak wytłumaczyć psu, że znajduje się na trawniku, na którym nie może sikać i że jest to dozwolone dopiero kilometr dalej? Z takim wyzwaniem muszą się zmagać mieszkańcy niektórych nowych osiedli. Jak wytłumaczyć psu, że znajduje się na trawniku, na którym nie może sikać i że jest to dozwolone dopiero kilometr dalej? Z takim wyzwaniem muszą się zmagać mieszkańcy niektórych nowych osiedli.

Jak wytłumaczyć psu, że może sikać dopiero za kilometr?



O ile dziecku można powiedzieć, że ma iść malować kredą gdzie indziej, to jak wytłumaczyć psu, że nie może załatwić potrzeb fizjologicznych na trawniku? A zakazy wyprowadzania zwierząt ma w regulaminach wiele spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Skoro pod swoimi oknami nie można "wysikać psa", to mieszkańcy chodzą na trawniki sąsiednich inwestycji. Te nie chcą uchodzić za frajerów i wprowadzają podobne zapisy w swoich regulaminach. Efekt? W promieniu kilometra nie ma kawałka trawy, z którego legalnie mógłby skorzystać będący w potrzebie zwierzak.

Wrogiem mieszkańców jest też hałas dobiegający zza okna czy zza ściany. I to nie tylko pomiędzy godz. 22 i 6, kiedy panuje umowna cisza nocna (umowna, bo w kodeksie wykroczeń nic takiego nie znajdziemy). Nasze prawo obliguje nas do niezakłócania miru domowego przez cały dzień i ci, którzy się do tego nie stosują, mogą ponieść srogie konsekwencje.

To pragnienie ciszy bywa niekiedy tak przesadne, że aż absurdalne. Koleżanka opowiadała mi kiedyś, że sąsiadka regularnie waliła jej w kaloryfer, kiedy ta brała kąpiel po godz. 22. Kiedy poszła wyjaśnić sprawę sąsiadka powiedziała, że hałas puszczanej wody jest irytujący i następnym razem, kiedy moja koleżanka będzie kąpała się nocą, wezwie policję.

Śmieci na klatce i niszczenie ścian. Dlaczego nie dbamy o to, co wspólne?



Żeby obie strony - zarówno muzycy, jak i ich sąsiedzi - żyli w symbiozie, trzeba wypracować kompromisy. Inaczej łatwo o konflikt. Żeby obie strony - zarówno muzycy, jak i ich sąsiedzi - żyli w symbiozie, trzeba wypracować kompromisy. Inaczej łatwo o konflikt.

Walczysz z sąsiadami? Możesz oberwać rykoszetem



Każdy kij ma jednak dwa końce - jeśli domagamy się kolejnych zakazów, obrywamy rykoszetem. W takiej sytuacji znaleźli się pewni państwo z Moreny, którzy od dawna terroryzowali sąsiadów, domagając się bezwzględnego przestrzegania ciszy. Nie pomagało tłumaczenie, że ktoś ma remont, ktoś inny urodziny, że czyjeś dziecko płacze, bo ma kolki, a inne biega po domu, bo jest zdrowym dzieckiem, a one tak mają w oprogramowaniu fabrycznym.

Czy faktycznie hałas tak bardzo im przeszkadzał, czy byli po prostu złośliwi? To pytanie musi zostać bez odpowiedzi, ale zdarzyło się w końcu coś, co zmieniło ich preferencje dotyczące ciszy w mieszkaniu - musieli na dwa miesiące przygarnąć pod swój dach wnuczka, który przygotowywał się do konkursu skrzypcowego. A to wymagało długich, codziennych ćwiczeń. Wystarczyło, że zagrał kilka nut, a do drzwi pukała ochrona.

Sąsiedzi przez dwa tygodnie systematycznie walczyli z zakłócaniem ciszy. A kiedy tym państwu wróciło trochę rozumu i pokory, pozwolili dzieciakowi ćwiczyć tyle, ile potrzebował. W bloku było głośniej, ale i normalniej. No i młody wirtuoz zagrał, w podziękowaniu dla wyrozumiałych sąsiadów, koncert na osiedlowym patio.

Jak Kargul z Pawlakiem, czyli muzyk za ścianą



Zapomniał wół, jak cielęciem był?



Nie wszystkie zakazy są złe - paleniu na balkonie zawsze będę przeciwna, jeśli dym wpada przez okno do innych mieszkań. Sąsiedzkie spory toczą się też o wystawianie butów czy śmieci na klatkę schodową, o intensywne i nieprzyjemne zapachy z kuchni, o pozostawianie na korytarzu wózków czy rowerów. Tutaj jednak rozsądnie byłoby wykazać się elastycznością, bo nie każde takie zachowanie musi wynikać ze złośliwości.

Bardzo niepokoją mnie jednak wszelkie zakazy dotyczące podwórkowej aktywności dzieci, bo dla wielu maluchów oznacza to więcej czasu spędzonego przy komputerze. Jest to o tyle kuriozalne, że głośnej zabawy, jeżdżenia na rowerze i hulajnodze czy gry w piłkę na przylegającym do bloku trawniku zabraniają im ludzie, którzy całe swoje życie spędzili na podwórku. I nie byli grzeczni, nie byli cicho. Dziwne, że chociaż regularnie bawiliśmy się na każdym dostępnym kawałku zieleni, rosły tam kwiaty ozdobne, wybite szyby zdarzały się od wielkiego dzwonu, a trawa nie przestała rosnąć tylko dlatego, że załatwiały się na niej psy.

Odczepcie się wreszcie od dzieci!



Czy ten zamordyzm nam się w ogóle opłaca?



Rozumiem, że każdy chce dbać o to, aby przestrzeń dookoła niego była jak najpiękniejsza, a w domu panowały cisza i spokój. Zastanówmy się jednak, ile wyrzeczeń nas ten idealny świat kosztuje. I czy nie lepiej, zamiast domagać się zakazu, który utrudni sąsiadom życie, wynegocjować zniesienie takiego, który utrudnia życie nam. Jeśli my im pozwolimy na "wysikanie psa" bliżej, niż w promieniu kilometra od domu, to może oni zgodzą się na to, żeby nasze dziecko mogło narysować obrazek na osiedlowym tarasie?

Może podobne kompromisy udałoby się wypracować w przypadku innych zakazów? Bo na razie odnoszę wrażeniem, że przyczyną tego osiedlowego zamordyzmu jest zwyczajna chęć uprzykrzenia życia innym. Bo ok, "na złość sąsiadowi odmrożę sobie uszy" to postawa, która daje satysfakcję tylko przez chwilę. Skutkami długofalowymi są złość sąsiada i "odmrożone uszy". Oba nieprzyjemne. Obu można uniknąć. Wystarczy odrobina chęci i zdrowego rozsądku.

Opinie (688) ponad 10 zablokowanych

  • Ma (1)

    Mam piaskownicę pod trochę dalej plac zabaw oknami dzieci bawią się teraz prawie od rana do wieczora i wcale mi to nie przeszkadza a mam 73 lata

    • 1 2

    • Pewnie masz już starcze problemy z słuchem.

      • 0 0

  • A jak mam sobie poradzić z sąsiadem (1)

    puszczającym disco polo do 2:30 w nocy?

    • 1 0

    • Nerrgal o 5 rano załatwi sprawę :)

      ewentualnie Mozart lub Mahler na full o 23.
      To tak żartem: a serio - obowiązuje cisza nocna od 22.00 - więc śmiało i grzecznie można zwrócić uwagę. Może mu się wydaje, że nie słychać...

      • 1 0

  • wysikać psa, nie każdy chce być frajerem (8)

    Autorka jak widzę posługuje się bardzo wysublimowaną polszczyzną.
    Z całego artykułu wywnioskowałem, że zakazy, które nie podobają się autorce, albo jej koleżance są głupie i zamordystyczne, natomiast te przez koleżankę i Autorkę zaakceptowane są bardzo potrzebne.

    • 154 15

    • Hemara

      notorycznie podlewane krzaki żółkną a mogliby w domu pod palmą nauczyć podlewać..

      • 0 1

    • (4)

      Wysikac psa to nic. Najgorsi sa ci co uwazaja ze moga wys*ac psa na trawniku badz tez chodniku i pojsc sobie dalej. Masz kundla w bloku to zbieraj po nim sr*ki. Alternatywa jest zakup domu z prywatnym ogrodkiem i niech tam sr*.

      • 29 6

      • (1)

        Oni nie widzą, bo zawsze akurat wtedy telefon dzwoni i rozmawiają

        • 6 0

        • Faktycznie, to dziwnie częsty widok haha

          • 5 0

      • Zawsze możesz (1)

        Wziąść kupę w garść i zanieść do śmieci :) jak ty sr*sz psem na trawniku to powinna się zająć tobą policja za znęcanie się nad zwierzetami albo sreberko, ew kurs języka polskiego

        • 5 14

        • również proponuję wziąĆ kilka lekcji poprawnej polszczyzny

          • 12 1

    • :) Autorka prawdopodobnie chciała wzbudzić kontroweesje (1)

      I specyficzną mieszanką językową, i treścią zakazów. No chyba, żeby jednak nie chciała. .

      • 17 2

      • artykuł obliczony na klikalność i komentarze

        • 15 1

  • Umiar

    a nie impreza i darcie twarzy, tępy śmiech i**otki o 2 nad ranem i "la la oszalałem"

    • 4 0

  • kulturalni ludzie znają i stosują savoir vivre (16)

    cebulakom trzeba pisać regulaminy , bo inaczej będą psami sikać na klatce schodowej.
    Tak, puszczanie wody do wanny po 22 bardzo słychać (osobiście mi nie przeszkadza) i są kraje gdzie można za to dostać mandat.

    • 122 8

    • (4)

      U nas sąsiad robił remont łazienki, zamontował kabinę prysznicową i nową armaturę, może tez rury. Przed remontem nie było słychać, że za ścianą jest łazienka, od czasu remontu każde odkręcenie wody to u nas huk. Przy okazji słychać tez otwieranie i zamykanie kabiny oraz metaliczny odgłos wycieranych półek prysznicowych. Odgłos puszczanej wody jest tak głośny, że budzi zamiast budzika. Masakra :/

      • 13 6

      • brak izolacji akustycznej... (2)

        Woda leje się na betonową ścianę i plastikowy, tani brodzik...
        Dudni pewnie jak bęben...

        • 7 0

        • skutki likwidacji fizyki (1)

          w szkołach...

          • 3 0

          • więcej godzin religii jest i taki jest efekt

            • 1 0

      • Falowiec w NP a przeróbki

        Administracja powinna dopilnować takich przeróbek,w falowcu to bez przerwy zagradzaja przejscia przez galerie do wind towarowych,a to są części wspólne.A gdzie mają zastosowanie przepisy straży pożarnej?Klatki schodowe oszklone na całą ścianę bez możliwości uchylenia okien w gorące dni.

        • 0 0

    • A jakie to kraje? (4)

      Czy tylko tak sobie pitolisz bajki?

      • 6 13

      • Szwecja. (1)

        Koleżanka mieszka w bloku w Sztokholmie. Po 22 nie wolno się kąpać, nastawiać pralki ani nawet spuszczać wody. jak wstaje w nocy do WC to wodę może spuścić dopiero rano.

        • 6 1

        • Tak samo jest na północy Włoch, w Szwajcarii i Austrii.

          • 4 1

      • (1)

        W Niemczech tak jest. Tzw. Stery ciszy.

        • 11 5

        • No nie do końca.

          Tam także chodzi o uporczywe zakłócanie ciszy nocnej (na przykład nocne balangi). Jest to nawet wyszczególniane w umowach najmu. Ale zwykłe odgłosy są wyłączone z zasady dotyczącej ciszy nocnej. Do takich hałasów należą zwykłe hałasy, dźwięki dzieci oraz zwierząt. Czyli możesz się kąpać i prać nawet w środku nocy. I nikt tam za to nie karze. Nie piszcie bzdur.

          • 12 8

    • Bo wodę należy napuszczać przed godz. 22-gą. No ew. dwa razy na rok do godz. 22.05. Nie częściej (2)

      Po tej godzinie to napuszczać prysznicem. Pranie to samo, no jeśli się nie da inaczej, no niech wyjątkowo raz na pół roku chodzi pralka do godz. 22.10. Ale nie, że ktoś o 22-giej dopiero ją włącza ! Oczywiście, u nas z 10-12 lat temu dwóch synów sąsiadów pracowało w ochronie. jeśli pracowali np. do 22-giej, to wracali do domu o 23-ciej. i owszem, bywało że pralkę dopiero włączali. To znaczy chyba oni, bo dokładnie nie wiedziałem, z którego to mieszkania. Ale ktoś stale co jakiś czas prał po godz. 23-ciej. I to nie ręcznie w miednicy.

      • 3 10

      • A to co za teoria? (1)

        Jakieś wymysły.

        • 5 2

        • To jest przestrzeganie ciszy nocnej od 22-giej do 6 rano. U nas w bloku większość tego przestrzega, tzn. w zasadzie wszyscy

          Sąsiedzi piętro niżej - małżeństwo wiek średni+ - byli koneserami ciszy i świeżego powietrza. Oni na weekend na działkę pod miasto, a ich progenitury (trzy sztuki) dawaj zabawy urządzać. O 22.30 to dopiero wracali z jakichś klubów czy picia piwa w pubach i dawaj. Raz uszy zatkałem, raz na 112 telefon. Ale w kolejnym roku, jak z piątku na sobotę szaleli, to rano o godz. 6.05 pralkę włączyłem, kran odkręciłem, niech się woda z 15 minut do wanny leje (liczników wody jeszcze nie było), płytę głośną włączyłem. Wata do uszy, głowę nakryłem. Ha ha, za 10 minut z mieszkania poniżej jakieś jęki było słychać. Chcieli sobie pospać po balandze do wpół do trzeciej - to jak ja o pierwszej w nocy, bo do 23.30 to jeszcze bym ścierpiał. I pobudkę mieli po szóstej od mnie :-)

          • 7 1

    • odizoluj wannę od ściany

      Wsadź ją w piankowy postument, a będziesz mógł z niej korzystać i o drugiej w nocy...

      • 0 1

    • (1)

      u mnie ostatnio w windzie bombelek sobie poluzował majty

      • 16 2

      • Pamiętam podobną sprawę

        Awantura, kartki w windzie. Podejrzany był pies sąsiadów. Jednak winda była hydrauliczna a żółta ciecz na podłodze była olejem hydraulicznym cieknącym z siłownika.

        • 5 5

  • Patologia nie czyta takich artykułów, bo nie czyta nieczego. (1)

    • 25 1

    • czyli wyborcy PIS trafione 100% :)

      • 1 0

  • Najgorsze (4)

    Najgorsze bezstresowe howanie bachorów. Koszmar. Walenie czymkolwiek po balkonowych barierkach. Super. Tupanie, pukanie, walenie, kulanie, ganianie i piski. Super rozwój młodego. Prymityw i brak kultury, brak szacunku dla drugiego człowieka.

    • 38 4

    • Zacznij od siebie. (2)

      Narzekasz na brak kultury u innych. A jaka jest twoja, skoro dzieci nazywasz bachorami. Skoro tak, weź pod uwagę, że sam nim byłeś kiedyś.

      • 2 8

      • Dokładnie . Ma jakiś uraz z dzieciństwa może rodzice mówili do niego "bachor"

        • 0 2

      • Niestety ale takich stworów uprzykrzających życie innym ludziom nie można inaczej nazwać!

        • 7 1

    • Najgorszy jest brak wychowania, nie ma czegoś takiego jak bezstresowe wychowanie.

      • 5 0

  • Co to znaczy, że "one tak mają w oprogramowaniu"?? (5)

    Otóż nie, Szanowna Pani, to nie jest tak, że one mają to w oprogramowaniu, bo od tego są rodzice, żeby je wychowywać. Znaczy owo "oprogramowanie" zmieniać. Co wyjdzie im na dobre, w przyszłości.
    Osobiście nie mam nic przeciwko temu, że ten czy inny Brajanek, czy Dżesika przebiegnie się po mieszkaniu raz czy dwa, ale jeśli ów galop odbywa się codziennie ciągle i wciąż, bo moje bąbelki są moje i mogą, to mnie to zaczyna wpieniać. Sam jako dzieciak bywało, że biegałem, ale słyszałem od Rodziców - nie biegaj, bo przyjdzie sąsiadka i to działało na mnie hamująco. Włosów sobie z tego powodu z głowy nie rwałem. Przestawałem biegać. Niesłychane, prawda?! Nie raz i nie dwa miałem okazję oberwać od Rodziców w przysłowiowe 4 litery, za mniej lub bardziej niesprawiedliwie ocenione wybryki i dziś, z perspektywy czasu, wcale nie uważam ich ( Rodziców ), za wyrodnych i okrutnych. Dzisiejsze bezstresowe wychowywanie bąbelków przynosi takie efekty, że zdarza się widzieć obrazki uczniów wkładających nauczycielowi kosz na głowę. Bo co im zrobi? Inna rzecz, to umiejętności nauczycielskie dotarcia do swoich podopiecznych, ale to temat na inną rozprawę.
    Co do nasyłania Policji - owszem, zdarzyło mi się. Raz, kiedy zechlana młodzież, o godzinie 3 nad ranem imprezując i klnąc oraz wyjąc na cały regulator "to nie ja byłam Ewą" doprowadziła mnie do szewskiej pasji. Przyjechała Policja i raz dwa zrobiła z nimi porządek ( brawa dla Panów Policjantów). Skoro nie wynieśli z domu, że obowiązują zasady współżycia z innymi obok nich, to trzeba im to wpoić w sposób bardziej dla takich osobników zrozumiały.
    Owszem zgadzam się, że ogólnie mamy taki zwyczaj popadania ze skrajności w skrajność.

    • 106 11

    • (1)

      Teraz to madki nie mają czasu na wychowywanie bąbelków,ponieważ najważniejsza dla nich jest KAriera.

      • 1 3

      • chyba masz jakiś uraz z dzieciństwa

        pewnie rodzice cię nie kochali

        • 0 1

    • Tak, mają tak w oprogramowaniu (1)

      Tyle, że ja nie jestem znerwicowana i nie przeszkadzaą mi hałasy biegających dzieci. Zawsze żartuję, że kręgle odkryły. Jak potrzebuję ciszy, bo np. jestem chora, albo muszę popracować w skupieniu, to na spokojnie pukam do sąsiadów i bez awantur, z miłym uśmiechem proszę o wyhamowanie. I jakoś jeszcze nigdy nie doszło między nami do jakichkolwiek dzikich reakcji, da się po ludzku i bez złości.

      • 5 16

      • Owszem,tak w małym bloku,w większym to nie nieosiągalne.Ludzie są różni.Kiedyś mozna było zwrócić uwagę dziecku sąsiadów na złe zachowanie.Obecnie,uznają to za urąganie ich godności i całej ich rodziny,dzień dobry sąsiedzkiego już nie ma na lata.

        • 4 0

    • Dobrze gada, polać mu!!

      • 9 2

  • Te kaszubskie ustasze.. (3)

    Tylko oni potrafią rzucać g*wnem na ludzi. Bardzo zawistni ludzie.....

    • 10 11

    • dokładnie a Kaszubki czarne podniebienie mają

      • 2 0

    • Wróć do rodzinnych stron.

      • 5 0

    • Bosy antek ???

      Widzę, że masz uprzedzenia regionalne. Skoro tak, wyprowadź się do innego regionu Polski. Mam dużo krewnych, tzw Kaszubów, znam także innych i jakoś nie zauważyłem większej zawiści niż u innych. A może jesteś tzw bosy antek.

      • 6 4

  • Mieszanka

    Nie wszyscy lubią mieć zaszczane pod oknami. Nie ma znaczenia, czy sikają psy, czy piwni menele. Chodowla psów w mieszkaniach dla ludzi i urządzanie z trawnika przydomowego ubikacji dla psów to sygnał kompletnej degeneracji cywilizacyjnej społeczeństwa. Może jeszcze kozy powprowadzać do mieszkań? Przynajmniej sa pozyteczne i mogą strzyc trawę, a nie tylko obsikiwac i obsrywać. Psie odchody nie urzyźniają trawnika, tylko go niszczą.

    • 4 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane