Kara do ośmiu lat więzienia oraz pokrycie kosztów akcji policji grozi 26-letniemu pracownikowi firmy budującej nowe budynki Uniwersytetu Gdańskiego przy ul. Bażyńskiego , który - aby skrócić sobie dzień pracy - wywołał alarm bombowy.
automatyczne obarczanie bombowych żartownisiów wszelkimi kosztami
69%
podawanie danych osobowych sprawców do publicznej informacji
17%
Nie tak dawno
pisaliśmy o wzrastającej liczbie fałszywych alarmów bombowych w Trójmieście. Wśród przypadków, które opisaliśmy, nie było jednak takiego, gdzie ktoś zawiadamiałby policję o podłożonej bombie tylko po to, aby o kilka godzin przedłużyć sobie weekend.
Okazuje się jednak, że i tak głupi powód wystarczy, aby narazić cały plac budowy na ewakuację i postawić na nogi policję. Taka sytuacja miała miejsce 14 grudnia ubiegłego roku, około godz. 12:20 w Gdańsku.
-
Na numer alarmowy zadzwonił mężczyzna i poinformował, że na terenie będącego w budowie obiektu przy ul. Bażyńskiego podłożona jest bomba. Na miejsce pojechali policjanci oraz inne służby ratunkowe i techniczne, zarządzona została ewakuacja wszystkich pracowników znajdujących się na obiekcie. Policyjni pirotechnicy szczegółowo sprawdzili cały teren budowy, nie znajdując niebezpiecznego ładunku - mówi podkom.
Magdalena Michalewska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Sprawcę alarmu zatrzymano w ostatni wtorek w Gdańsku. Policjanci nie zdradzają, w jaki sposób go namierzyli. Prawdopodobnie wpadł jednak przez telefon, z którego dzwonił. Co ciekawe, przed wykonaniem telefonu na policję kupił - tylko i wyłącznie w tym celu - nową kartę do aparatu. Liczył, że zapewni mu to bezkarność.
Jednak mylił się. Teraz grozi mu do ośmiu lat więzienia oraz pokrycie kosztów akcji policji.