12 lat spędzi w więzieniu były policjant, który w 2009 roku zastrzelił podczas libacji alkoholowej swojego znajomego. To już kolejny wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku w tej sprawie. Najsurowszy.
tak, nie raz mi się zdarzyło
36%
raz miałem taki przypadek
18%
nie, ale moim znajomym tak
15%
nie, umiem pić alkohol z umiarem
31%
Robert Studzienny, przewodniczący składu sędziowskiego, mówił dziś, że wyjaśnienia oskarżonego budzą wątpliwości. Adam N. zeznał bowiem, że pamięta tylko huk, a potem obudził się we własnym mieszkaniu. Fakty są jednak inne.
-
Oskarżony zacierał ślady po przestępstwie: ciało pokrzywdzonego zostało znalezione na podłodze, a wcześniej siedział on na fotelu, łuskę po naboju znaleziono w wannie, zakrwawiony zegarek ofiary w kuchni, wytarto też w wielu miejscach krew. Tego wszystkiego nie mógł przecież zrobić śmiertelnie postrzelony mężczyzna - powiedział sędzia.
Sąd ustalił, że oskarżony oddał trzy strzały: dwa w sufit i trzeci w głowę ofiary. Podkreślił ponadto, że policjant nie powinien zabierać broni w miejsca, w których będzie pity alkohol. Na podstawie zeznań i dowodów skazał więc go na 12 lat więzienia za umyślne zabójstwo.
Obrońca skazanego nie wyklucza apelacji. To jeszcze bardziej przeciągnęłoby proces, w którym zapadł właśnie kolejny wyrok. W grudniu 2010 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał Adama N. na cztery lata więzienia. W czerwcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił jednak ten wyrok, dopatrując się sporych błędów.
Do zabójstwa doszło 8 października 2009 r. w Nowym Porcie. Adam N. wrócił z pracy i kupił kilka piw. Wypił je w garażu. Gdy po wyjściu spotkał na ulicy 41-letniego Krzysztofa K. udał się do jego mieszkania, gdzie pili już razem - najpierw piwo, potem wódkę.
Policjant, który pracował ostatnio w Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie, funkcjonariuszem był od 1993 roku. Dwukrotnie był m.in. na misji w Kosowie. Cały czas utrzymuje, że do śmierci musiało dojść przez przypadek.