- 1 Jest reakcja na serię kolizji z tramwajami (67 opinii)
- 2 Pościg między autami na trzypasmówce (47 opinii)
- 3 Znów były wyścigi na al. Grunwaldzkiej (286 opinii)
- 4 108. urodziny najstarszej gdańszczanki (121 opinii)
- 5 Narobił zniszczeń na 16 tys. Ukradł kilkaset zł (100 opinii)
- 6 Kto wygra wybory do Europarlamentu? (322 opinie)
Językowe wygibasy nie są romantyczne
Nie poszedłbym na randkę do przytulnego resort and conference, bo bałbym się połamania języka, a język na randce bywa przydatny.
"Więc idź do sklepu i poproś o tort Conditorei Copenrath und Wiese" - cytuję z pamięci, ale tak mniej więcej brzmiała treść reklamy, którą nadawano w polskiej telewizji w latach 90.
Naprawdę? Miałem iść do sklepu i łamać sobie język prosząc o jakiś tort, którego nazwa składa się z trzech niezrozumiałych dla mnie słów w obcym języku? Zamiast pójść do cukierni i poprosić o kawowy z likierem albo bezowy z morelami?
Twórcy, a właściwie tłumacze tej chimery, czyli niemieckiej reklamy z dodaną polską ścieżką dźwiękową, szybko zrozumieli, że nie ma ona sensu. Że nikt nie będzie sobie kaleczyć języka, by kupić ciasto. O ile pamiętam, ten potworek szybko zniknął z bloków reklamowych.
Wydawałoby się, że na zawsze. Ale to, co było fatalnym zauroczeniem pierwszych lat transformacji ustrojowej, kiedy fascynowaliśmy się wszystkim, co zagraniczne, wraca dziś - tyle że już w polskim wydaniu.
"Więc spędź ten romantyczny wieczór w naszym przytulnym - tu pada polska nazwa - resort and conference" - słyszę radiową reklamę, tym razem w październiku 2016 r.
Gdzie, przepraszam, mam spędzić ten wieczór? "Resort" kojarzy mi się głównie z ministerstwem spraw wewnętrznych, a konferencja na pewno z niczym romantycznym.
Sprawdzam szybko w internecie, kto mnie zaprasza na romantyczną kolację. W nagłówku strony internetowej ta sama nazwa, którą usłyszałem w radiu, więc nie jestem za grosz mądrzejszy. Na szczęście na dole wpisano dyskretnie słowa kluczowe: hotel Gdańsk, restauracja, pokoje Trójmiasto.
Różnica więc taka, że o ile tort "coś tam und coś tam" próbował sprzedać mi niemiecki koncern spożywczy, o tyle do "resort and conference" zaprasza mnie trójmiejski hotelarz.
Ale dlaczego robi to po angielsku?
Dlaczego polscy deweloperzy nie budują biurowców, tylko "office parki"?
Dlaczego polscy pracodawcy nie oferują pracownikom dodatków do pensji, tylko "benefity"?
Dlaczego polskie kosmetyczki i masażyści świadczą swoje usługi w "spa and wellness"?
Bo wydaje im się, że tak jest bardziej profesjonalnie. Że to brzmi bardziej elegancko. Że ich klienci tego od nich oczekują. Ale to wierutna bzdura. Po trzykroć.
Ktoś powie: to nic nowego. W polszczyźnie zawsze obecne były makaronizmy, czyli koślawe kalki z różnych języków, początkowo z łaciny i włoskiego (stąd nazwa), potem z francuskiego. Teraz przyszedł czas na angielski.
Kiedyś pisałem już o tym, że językoznawcy poprosili władze Szczecina o zmianę niemądrej, angielskiej nazwy miejskiej pływalni, a także o książkach sprzedawanych już nie w Domu Książki, lecz w BookBooku.
Teraz poszedłem krok dalej. Gdy dzwoni organizator jakieś imprezy (najczęściej z Warszawy) i zaprasza do udziału w "evencie", dopytuję, o co dokładnie chodzi. Gdy służby prasowe zaznaczają, że zdjęcia są w "press kicie" proszę o wyjaśnienie. Gdy ktoś sugeruje, że czeka na "feedback", pytam, jak mogę mu pomóc.
To taka moja mała, prywatna walka. Pewnie ją przegram, ale i tak wierzę w jej sens.
Mieszkasz w Polsce? Mów po polsku
Opinie (140)
-
2016-10-10 09:42
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest bardzo prosta.
Zacofany Polak kupuje to jako coś lepszego, a jak wiemy popyt tworzy podaż. Wytępienie myślenia, że zagraniczne(pozornie) znaczy lepsze potrzebuje jeszcze wymarcia kilku pokoleń.
- 8 0
-
2016-10-10 09:07
Proszę spytać
Panie Michale swojego redakcyjnego kolegi Macieja Korolczuka na czym ten fenomen polega.Wystarczy użyć innego słowa ,trochę przekręcić sens i formę wypowiedzi i już mamy określony efekt-kliknięcie w link i zainteresowanie stroną,oferta,artykułem itp.Wystarczy,ze brzmi zachęcająco,tajemniczo,intrygująco,pseudo mądrze,światowo etc.Myślę ,ze tu jest odpowiedź.
- 12 0
-
2016-10-10 07:13
Polacy są rozdarci wewnętrznie niczym Konrad Wallenrod (1)
Z jednej strony chcą być tacy europejscy, tacy nowocześni. Z drugiej strony jak to w Kaczystanie - na wschodzie bez zmian.
- 45 37
-
2016-10-10 08:41
niektórzy Polacy mają naprawdę jakiś kompleks prowincji.... niektórym wydaje się, że jak coś jest
nazwane w języku angielskim to od razu winduje nas to na szczyt nowoczesnej europejskiej cywilizacji
w rzeczywistości brzmi to pretensjonalnie ,wręcz żałośnie
mamy swój język i nie musimy się go wstydzić a to że wielu z nas mówi po angielsku nie oznacza, że tym językiem należy zaśmiecać naszą przestrzeń- 15 0
-
2016-10-10 08:17
przecież wy nie mówicie po polsku
tylko ciągle coś komuś "dedykujecie"
- 18 0
-
2016-10-10 08:10
Festiwal foodrucków
Zawsze mnie to połączenie słów bawi, czekam kiedy jakieś frytki czy makarony mi zaśpiewają:)
- 33 1
-
2016-10-10 08:04
Popieram
Popieram, popieram, popieram! Walczę! Możemy po polsku, więc używajmy języka polskiego!!!!! Oto Polska właśnie! Głoszą narodowościowe hasła, a nie dbają o język! Na czapeczce musi być NY!!! Inaczej to obciach. Szacun wzbudził u mnie młody człowiek jadący latem tramwajem w czapce z napisem Kraków!
- 30 2
-
2016-10-10 07:46
Wygibasy zawsze są nieromantyczne...
- 8 1
-
2016-10-10 07:45
felieton z ktorym sie zgadzam w 1000000000!
- 49 1
-
2016-10-10 07:25
Najbardziej lubię ludzi po "zarządzaniu i marketingu"
czyli "poganiacz i sprzedawca"
- 75 8
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.