Motocykl ratunkowy
Harley, będący w dyspozycji gdańskiego Pogotowia Ratunkowego, oficjalnie wyjechał wczoraj na ulice Gdańska. To jedyny tego typu pojazd ratunkowy w Polsce. Na świecie jeżdżą one w wielu krajach: w Niemczech, Francji, Anglii.
Na razie kosztujące ok. 10 tys. zł miesięcznie wyjazdy motocykla finansują sponsorzy. Pozytywna odpowiedź z Ministerstwa Zdrowia pozwoli na opłacanie tych wyjazdów z Narodowego Funduszu Zdrowia. Na harleyu, na zmiany, jeździć będzie trzech ratowników medycznych.
- Panowie będą patrolowali miasto, jadąc do zdarzenia na wezwanie przez radiotelefon - wyjaśnił dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku,
Jerzy Karpiński.
- Ich zadaniem, na miejscu zdarzenia, będzie rozpoczęcie akcji reanimacyjnej, bo w tych korkach, w tłoku na Starym Mieście, mają szansę przybyć jako pierwsi. Jednocześnie na miejsce będzie jechała karetka "R".- Chodzi o to, żeby jak najszybciej dojechać do pacjenta - dodał
Dariusz Olech, ratownik medyczny z harleya.
- Motocyklem zawsze szybciej się jedzie niż karetką. Ja mogę jechać chodnikiem, między samochodami, wjechać w bramę, na upartego jechać po schodach, po plaży. Do dyspozycji mam podstawowe urządzenie w reanimacji - defibrylator. Także wszystkie podstawowe leki, kołnierze do unieruchamiania kręgów szyjnych przy urazach głowy i zestaw ambulatoryjny zawierający: worek samorozprężający się stosowany do sztucznego oddychania, ssak, łyżkę do laryngoskopu i laryngoskop, rury intubacyjne. Wszystko to co w karetce "R" - oprócz transportu. Motocykl ratunkowy podarowała gdańskiemu Pogotowiu Ratunkowemu Fundacja "Bezpieczni w Ruchu Drogowym". Wart jest ok. 60 tys. złotych. W zeszłym roku wyjeżdżał ok. 450 razy miesięcznie. Dzięki szybkości jego dotarcia do zdarzenia udało się już uratować życie siedmiu osób.