- 1 Szukał na targu sadzonek, znalazł amunicję (178 opinii)
- 2 Zakaz "energetyków" dla dzieci tylko w teorii (174 opinie)
- 3 Co ważniejsze: przepisy czy korki? (110 opinii)
- 4 Ograniczają koszenie zieleni, ale nie wszędzie (91 opinii)
- 5 Coraz więcej domów pływających na wodzie (78 opinii)
- 6 We wrześniu koniec prac na Chwarznieńskiej (81 opinii)
Latem strzegą kąpielisk, zabezpieczają spływy kajakowe i imprezy organizowane nad wodą. WOPR-owcy wielu osobom kojarzą się z wakacjami i plażą, ale zimą wcale nie leżą do góry brzuchem. Wielu z nich szkoli się wtedy z zakresu ratownictwa lodowego.
- Przeważnie wynika to z nierozwagi tych, którzy chcą pochodzić czy poślizgać się po lodzie - mówi Kuba Friedenberger, strażak i ratownik gdyńskiego WOPR-u. - Kiedyś z portu jachtowego wyciągaliśmy mężczyznę, pod którym lód się nie zapadł, ale nie mógł wrócić z powrotem. Niedawno ratowaliśmy psa, właściciel bał się podejść do niego. Każdego roku mamy zgłoszenia dotyczące przymarzniętych do lodu ptaków, ale one najczęściej wcale nie przymarzają, a w momencie kiedy się do nich zbliżamy - odlatują. Czasami jednak się to zdarza, wtedy w delikatny sposób wykuwamy je z lodu, przekazujemy do schroniska i dalej zajmują się nimi weterynarze - dodaje.
W zeszłym roku pod matką z dwójką spacerujących przy brzegu plaży dzieci, załamała się zamarznięta tafla. Na szczęście było tam w miarę płytko i w tym samym czasie gdyńscy WOPR-owcy mieli obok ćwiczenia z ratownictwa lodowego, więc pomoc była natychmiastowa.
Najczęstszym błędem ludzi, pod którymi załamuje się zamarznięta tafla wody, jest nie sprawdzenie jej grubości, brak odpowiedniego sprzętu oraz asekuracji.
- Ciężko powiedzieć, co kieruje ludźmi, kiedy decydują się wejść na lód - zastanawia się ratownik. - Czy jest to chęć przeżycia jakichś nadzwyczajnych doznań, czy może coś innego? Podczas akcji ratunkowej człowiek nie ma czasu, żeby takiego delikwenta o to zapytać. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z faktu, że chodzenie po zamarzniętym akwenie jest jak ekstremalny sport.
Dlatego ratownicy, zanim wejdą na lód, ubierają się w suche skafandry, ocieplacze, kamizelki utrzymujące człowieka na wodzie, zabierają ze sobą kolce lodowe do wychodzenia z przerębli oraz czekany.
- Ludzie nie wiedzą, jak korzystać z lodu i w związku z tym tak naprawdę nie powinni na niego w ogóle wchodzić. Jeśli już się jednak decydują, powinni znać jego grubość i mieć przy sobie osobę asekurującą np. z liną. Warto mieć także najprostszy sprzęt ratunkowy, np kolce lodowe, które kosztują 30-40 zł - mówi Kuba. - Podejrzewam, że ludzie nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje. Podobnie jest w górach, wielu osobom wydaje się, że są one dostępne i proste, później widzimy panie i panów w klapkach, którzy w jedną stronę wchodzą, z powrotem już zejść nie potrafią.
Co więc zrobić, żeby uniknąć niebezpiecznej sytuacji? Najlepiej w ogóle nie wchodzić na lód, a gdy staniemy się świadkiem wypadku, należy jak najszybciej zadzwonić pod nr 112 lub 998. Samemu lepiej nie zabierać się za wyciąganie ofiary z wody jeśli nie wiemy, jak to zrobić.
- Bez sprzętu asekuracyjnego, ratowanie człowieka, który wpadł pod lód jest ryzykowne, bo jeśli załamał się pod nim, to również może załamać się pod nami - ostrzega ratownik. - Nie będę namawiał nikogo do bohaterstwa, bo jest ono ryzykowne. Najlepiej jest podać lub rzucić ofierze coś, czego mogłaby się złapać. Pamiętajmy jednak, że człowiek, który przebywa w zimnej wodzie, szybko wychładza się i często nie będzie w stanie chwycić się liny czy kija. Czasem z przerębla łatwiej wypełznąć na plecach, jednak w wielu przypadkach lód pęka, co nie ułatwia zadania. Tu bez ratowników może się nie obejść. Najlepiej po prostu na lód nie wchodzić i ostrzegać przed takimi "zabawami" dzieci.
Opinie (30) 5 zablokowanych
-
2011-01-07 20:24
Wolałbym lodowe ratowniczki.
- 2 0
-
2011-01-08 06:59
Na zdjęciach wygląda to ładnie,
jak na każdych ćwiczeniach, pokazach i defiladach. Zwlaszcza jeśli wybiera się je spośród dziesiątek innych.
- 0 0
-
2011-01-09 20:45
a przy okazji
mamy odwilż, więc moje pytanie jest troszkę nieaktualne. Ale ktoś z Was może się orientuje jak gruby był lód na zatoce Puckiej na przełomie roku? Szykowaliśmy się ze znajomymi na wycieczkę, no ale nie było nikogo kto wcześniej pojechał i sprawdził.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.