• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Luka w systemie pozwala ładować karty miejskie biletami na wiele lat i za darmo

Marzena Klimowicz-Sikorska
23 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 

Nasz czytelnik zaprezentował, jak ominąć zabezpieczenie na karcie miejskiej i "doładować" ją biletami miesięcznymi ważnymi do 2016 r. za łączną kwotę 2,5 tys. zł, nie wydając przy tym ani złotówki.


Czy karty miejskie, które w Trójmieście są nośnikami m.in. biletów na komunikację, są dobrze zabezpieczone? Nasz czytelnik udowodnił, że nie. Korzystając z programu komputerowego z Internetu i czytnika kart, który można kupić za kilkanaście dolarów, złamał zabezpieczenie karty miejskiej i doładował ją biletami ważnymi do 2016 roku. Dyrektor gdańskiego ZTM od nas dowiedział się o problemie.



ZTM wydał kilkadziesiąt tysięcy Kart Miejskich, do tego dochodzą jeszcze tysiące kart Dużej Rodziny, działających w oparciu o ten sam system. ZTM wydał kilkadziesiąt tysięcy Kart Miejskich, do tego dochodzą jeszcze tysiące kart Dużej Rodziny, działających w oparciu o ten sam system.
Karty miejskie, które są nośnikami m.in. biletów okresowych na komunikację miejską, pojawiły się w Gdańsku w 2006 r. Od tej pory wydano ich kilkadziesiąt tysięcy. Każdą z nich można doładować biletem wartym od kilkudziesięciu do ponad 100 zł. Ale kilka dni temu przekonaliśmy się, że można też uzupełnić ją biletem znacznie bardziej kosztownym, nic przy tym nie płacąc.

Pan Adam [prawdziwe imię i nazwisko do wiadomości redakcji] jest z wykształcenia informatykiem, pracuje w międzynarodowej firmie. Nieco ponad rok temu, trochę kierując się zawodową ciekawością, a trochę swoim własnym hobby, zainteresował się systemem zapisującym bilety miesięczne na kartach miejskich w Gdańsku. Systemem - dodajmy - na którego kupno miasto wydało 7 lat temu blisko 1 mln zł.

Czy skorzystał(a)byś z biletu wiedząc, że jest sfałszowany?

Potrzebował trzech miesięcy na znalezienie luki w oprogramowaniu, ale gdyby przeliczyć to na godziny, wyszedłby raptem tydzień pracy przez 8 godzin dziennie. Nie musiał jednak wyważać otwartych drzwi, bo zabezpieczenia kart wykonanych w tej technologii już wcześniej omijali Amerykanie (2008 r.), a w 2010 r. to samo udało się belgijskim studentom, którzy złamali karty niemal identyczne do tych, z jakich korzystają mieszkańcy Trójmiasta.

- Lukę w oprogramowaniu gdańskich kart miejskich znalazłem w marcu zeszłego roku. Wykonałem do niej dokumentację, którą wysłałem do zarządu firmy Sygnity [ta firma dostarcza ZTM-owi oprogramowanie do kart miejskich i automatów biletowych, za produkcję oprogramowania odpowiada natomiast firma NTX - przyp. red] - relacjonuje pan Adam.

Ta dokumentacja to kilkunastostronicowe opracowanie, które wygląda jak solidnie wykonana praca zaliczeniowa napisana przez zdolnego studenta wydziału ETI na Politechnice Gdańskiej. Sprawia dużo poważniejsze wrażenie, niż sprzęt, jakiego użył pan Adam do "oszukania" gdańskiej karty miejskiej.

- Skorzystałem z lekko zmodyfikowanego programu dostępnego w Internecie i czytnika kart bezstykowych na USB, które całkowicie legalnie są oferowane w sklepach z elektroniką za równowartość ok. 15 dolarów - tłumaczy.

A jednak dzięki temu zestawowi, w ciągu kilku minut, na naszych oczach, "doładował" kartę miejską biletami okresowymi za łączną kwotę 2551 zł, na których można by jeździć do 2016 r. (jak tego dokonał, zobaczysz w materiale wideo).

***


Postanowiliśmy sprawdzić, jak działa spreparowana przez pana Adama karta. Nie wsiedliśmy jednak do tramwaju, lecz odwiedziliśmy biuro Renomy przy Dworcu Głównym PKP w Gdańsku. Kontrolerzy sprawdzili ją czytnikiem wykorzystywanym przy rutynowych kontrolach i potwierdzili, że na karcie są ważne, choć mocno nietypowe, bilety.

- Bilet 30-dniowy, ulgowy, od poniedziałku do piątku, od 12.10.2012 r. do 16.07.2016 r., na kwotę 2551 zł, na liniach zwykłych i nocnych. W Gdańsku. Na okaziciela. Ale są tu też bilety normalne, miesięcznie. Są łącznie trzy doładowania - odczytywał z ekranu coraz bardziej zdumiony kontroler. - Proszę pogratulować temu panu, pierwszy raz coś takiego widzę.

***


W swojej dokumentacji pan Adam zamieścił listę popełnionych przez programistów błędów projektowych: (m.in.) "(...) Użycie technologii Mifare, pomimo odkrytych problemów z bezpieczeństwem, użycie własnościowego standardu szyfrowania, brak mechanizmów kryptograficznych w warstwie aplikacyjnej (zarówno szyfrowania, jak i sum kontrolnych), brak łączności w czasie rzeczywistym z centralną bazą danych biletów, brak monitorowania systemu, użycie kluczy dostępnych w dokumentacji(...)"

Sporo tego.

Nic dziwnego, że przedstawiciel firmy Sygnity skontaktował się z naszym czytelnikiem i doszło do spotkania.

- Od razu powiedziałem, że nie mam zamiaru upubliczniać tych informacji. Podczas rozmowy padła luźna sugestia współpracy nad rozwiązaniem problemu z luką w oprogramowaniu, jednak nie były to wiążące deklaracje. Ja na nic konkretnego nie liczyłem, mam pracę, jestem dobrze sytuowany. Zależało mi na tym, żeby ktoś konstruktywnie wykorzystał moje spostrzeżenia - tłumaczy pan Adam. - Zająłem się tym, ponieważ irytuje mnie, gdy miejska instytucja wydaje pieniądze na coś, co ma tak słabe zabezpieczenia.

Więcej spotkań jednak nie było, firma nie skontaktowała się już z panem Adamem.

***


We wtorek zapytaliśmy firmę Sygnity o informatyka z Gdańska i dziurę w zabezpieczeniu oprogramowania, które obsługuje gdański ZTM.

- Temat trafił już bezpośrednio do jednostki zajmującej się wdrożeniem systemu w Trójmieście, ale nie wszyscy są dzisiaj obecni - poinformowała nas Lidka Kłosowska, rzecznik firmy. - Sprawdzamy w tej chwili szczegóły. Skontaktujemy się, jak tylko Sygnity będzie gotowe do zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie.

Firma miała blisko rok na uporanie się z dziurawym systemem, ale jak udowodnił pokaz naszego czytelnika, najprawdopodobniej nie wprowadzono dodatkowych zabezpieczeń.

***


Materiał filmowy pokazujący, w jaki sposób pan Adam naładował kartę miejską biletami ważnymi do 2016 roku pokazaliśmy dyrektorowi ZTM w Gdańsku, Jerzemu Dobaczewskiego. Był bardzo zaskoczony tym, co zobaczył, ale uznał, że problem nie jest poważny.

- O ile w 2011 roku przewieźliśmy 157 mln pasażerów, to w zeszłym roku przewieźliśmy ich już 162 mln, a więc o 5 mln więcej. Gdyby większość z nas potrafiła złamać takie zabezpieczenie, to odnotowalibyśmy spadek, a nie wzrost. Może ten pan jest pasjonatem, może rzeczywiście złamał zabezpieczenie na karcie, a może to tylko kwestia jego fantazji - mówi Jerzy Dobaczewski. - Na podstawie tego materiału ciężko mi się odnieść do problemu, za mało znam konkretów. Karta miejska funkcjonuje już tyle lat, nic się z nią nie działo do tej pory i sądzę, że nic się nie dzieje.

Cały komentarz ZTM znajduje się w materiale wideo powyżej.

Nieco inaczej na nasze informacje zareagował pracownik Metropolitalnego Związku Komunikacyjnego Zatoki Gdańskiej (MZKZG), który korzysta z tego samego systemu do obsługi biletów metropolitalnych.

- To nie jest pierwsza osoba, która złamała algorytm karty - przyznaje Krzysztof Nalewajko, inspektor ds. funkcjonowania biletu metropolitalnego z MZKZG. Jego zdaniem po tym, jak błąd wykryli studenci z Belgii, a ich uczelnia opublikowała opracowanie na ten temat, producent oprogramowania, firma NTX, zaleciła prowadzenie monitoringu transakcji na kartach.

- I my to robimy, a dodatkowo wprowadziliśmy wiele innych zabezpieczeń. Dzięki temu jeżeli taka nielegalnie doładowana karta pokaże się w systemie, to dowiemy się o tym - podkreśla Nalewajko.

Potwierdza to Grzegorz Grabowski, dyrektor gdańskiego oddziału Renomy. - Podczas pierwszej kontroli takiej karty przez naszego pracownika czytnik pokaże, że bilet jest ważny. Jednak po kilku godzinach system odkryje fałszywkę. Porówna dane z kontroli z bazą danych kart i sprzedanych biletów i odkryje, że ta karta powinna być pusta. Przy kolejnej kontroli czytnik ją zdemaskuje.

Czyli teoretycznie ze sfałszowanej karty można korzystać bez ryzyka jedynie do czasu pierwszej kontroli. Czy jednak gdyby nie błąd w oprogramowaniu, można by wyprodukować kartę idealnie zabezpieczoną przed włamaniem do niej?

- To jest nie do uniknięcia. Można zabezpieczać karty, ale do jakiego stopnia? Zawsze znajdzie się ktoś, kto złamie do niej klucz - przyznaje Nalewajko.

O komentarz poprosiliśmy Piotra Koniecznego, kierownika zespołu bezpieczeństwa portalu Niebezpiecznik.pl

Podobne błędy zostały już w poprzednim roku zidentyfikowane w systemie Warszawskiej Karty Miejskiej. Także w Poznaniu występował problem z biletomatami, które pozwalały na darmowe doładowanie biletów okresowych.

Działania polegające na przełamywaniu zabezpieczeń mogą być penalizowane, zwłaszcza jeśli na ich podstawie sprawca osiąga korzyści materialne. Dlatego wszystkim, którzy chcą szukać błędów bezpieczeństwa polecam firmy, które wprost proszą każdego chętnego o testowanie swoich zabezpieczeń w ramach tzw. programów bug-bounty (posiada je Google, Facebook czy PayPal). Znalezione w ramach bug-bounty błędy są weryfikowane i następnie nagradzane finansowo.
Szukanie błędów w ramach tzw. "niezamówionych testów" zawsze będzie wiązało się z ryzykiem prawnym, zwłaszcza jeśli znalezione błędy są poważne (dają dostęp do danych klientów lub pozwalają na uzyskanie korzyści materialnych), a zgłaszający błąd próbuje sugerować wynagrodzenie za podesłany opis luki.

Życzyłbym sobie, aby polskie firmy doceniały dobrą wolę swoich klientów i szybko obsługiwały zgłaszane im incydenty dotyczące bezpieczeństwa - takie podejście jest najkorzystniejsze, ponieważ osoba zgłaszająca błąd, który zostanie zignorowany zapewne prędzej czy później i tak opisze swoje znaleziska anonimowo w internecie lub podeśle je do mediów. I wtedy, zamiast kosztu obsługi błędów, firmie lekceważącej komunikaty dojdą także koszty obsługi PR oraz koszty ewentualnej obsługi prawnej (pozwy klientów, którzy poczuli się zagrożeni na skutek błędów).

Z kolei samozwańczym poszukiwaczom błędów życzę pokory - nie znam żadnej firmy, która łagodnie potraktowałaby osobę dopuszczającą się szantażu w wiadomości zgłaszającej błędy bezpieczeństwa.

Miejsca

Opinie (342) ponad 20 zablokowanych

  • onet.pl

    Strażnicy z Gdańska biorą premie za mandaty?
    dzisiaj, 06:19

    Strażnicy miejscy z Gdańska byli "dopingowani" przez przełożonych, by wystawiali jak najwięcej mandatów. "Fakt" dotarł do dokumentu, z którego wynika, że mundurowi dostawali specjalne punkty za każdego ukaranego kierowcę. Punkty te z kolei mogły się przekładać na premie i ocenę pracy funkcjonariusza.


    fot. Katarzyna Naworska / newspix.pl
    Municypalni z Gdańska od lat postrzegani są jako ci, którzy zamiast dbać o porządek w mieście, wolą przeczesywać gdańskie uliczki i kosić mandat za mandatem. O tym, że ich praca oceniana jest przez pryzmat zysków z mandatów mówili sami strażnicy, m.in. Krzysztof Fiałkowski, który twierdził, że został wyrzucony z pracy, bo nie godził się z takim procederem.

    Zobacz też: Trwa remont dworca w Gdańsku

    REKLAMA

    "Fakt" dotarł do dokumentu potwierdzającego, że strażnicy mieli za zadanie wystawiać jak najwięcej mandatów. To ranking funkcjonariuszy z południa Gdańska w 2010 roku.

    Strażnicy dostawali za swoje "osiągnięcia" punkty za pouczenie przysługiwał zaledwie jeden punkt, za mandat karny aż 10 punktów, a za wniosek do sądu - 19 punktów. Dokument jest opatrzony pieczęcią naczelnika wydziału. Istnienie rankingu potwierdził komendant straży miejskiej Leszek Walczak. Zapewnia on jednak, że to już przeszłość, a punktację prowadził tylko jeden z naczelników w podległym sobie wydziale.

    Z pełną mocą chcę podkreślić, że strażnicy miejscy nie są nagradzani za liczbę interwencji z podziałem na kategorie zdarzeń mówi Walczak.

    W 2010 roku jeden z naczelników prowadził w podległym sobie wydziale "Ranking wyników", jednak miało to charakter krótkotrwały i było jedynie pomocniczym narzędziem monitorowania pracy strażników. Kryterium oceny pracy strażników wynika z Ustawy o Strażach gminnych i Ustawy o pracownikach samorządowych. Jest to jakość i efektywność pracy w egzekwowaniu ładu i porządku. Przyglądając się działaniom strażników na ulicy można odnieść wrażenie, że wyścig po mandaty wciąż jednak trwa. Byłoby dobrze, gdyby mundurowi zajęli się czymś więcej, niż tylko karaniem kierowców. To rozwiałoby wątpliwości.

    • 2 0

  • tłumaczenie powala

    że coraz więcej ludzi korzysta z komunikacji miejskiej-może właśnie dlatego,że niektórzy fałszują karty???!!!
    W cywilizowanych krajach bardziej utalentowanych,dociekliwych informatyków zatrudnia się w najlepszych firmach,często takich które właśnie padły ich ofiarą,a u nas najlepiej do więzienia albo udawać,że problemu nie ma zamiast wykorzystać w dobrym celu potencjał takiej osoby!

    • 8 0

  • Po takiej wypowiedzi rozumiem, że ten dyrektorek jutro dyscyplinarnie wylatuje? (1)

    A, nie! Zapomniałem że to miejska, publiczna spółka i nikt nie jest za nic odpowiedzialny. Nasze pieniądze idą w błoto, a dyrektorek będzie robił złodzieja z człowieka, który chciał pomóc.

    Apel do tego pana z filmiku - jeśli nie doceniają pomocy to czekamy na tutorial, skoro problem nie istnieje to nie ma czym się przejmować.

    • 9 1

    • Najłatwiej ośmieszyć innych, jak się nie ma nic na swoje usprawiedliwienie... Szkoda tylko że ten pan dyrektor ośmieszył jedynie siebie, jak tacy ludzie dostają się na takie stanowiska to chyba można się domyślić...

      • 0 0

  • Świadectwo szefa

    Czy temu typowi z ZTM gdyby ktoś kradł kasę z prywatnego konta też machnąłby łapkami jakby chciał opędzić się od natrętnej muchy! Ale co tam, wyrówna się zwyżką cen biletów..

    • 8 1

  • wystarczyłoby przechowywać na karcie tylko identyfikator właściciela

    a cała reszta trzymana w bazie danych
    oczywiście karta musiałaby być tylko do odczytu

    proste

    tak działają m.in. karty płatnicze

    • 5 0

  • ha ha ha

    polski bajzel

    • 1 0

  • stary numer

    Od 5 lat korzystam ze zhackowanej karty przez studenta Polibudy .

    • 4 2

  • Pan Dyrektor nie pomyślał (1)

    Pan Dyrektor nie pomyślał, w przeciwieństwie do Pana Adama.

    • 2 1

    • Dyrektor.

      Dyrektor myśleć nie musi, od tego ma "ludzi".

      A propos.

      Ministerstwo Zdrowia OSTRZEGA!!!

      Dla osób niewprawionych , intensywne myślenie może być przyczyną wielu groźnych chorób.

      • 1 1

  • A ja mam paszport polasatu.

    I mam wszystko za darmo. I taxi i skm, i ztm i nawet najtrajdersa.

    • 2 0

  • Pan DEREKTOR wymiata

    Pan DEREKTOR jest the best. Typowo urzędnicze podejście darmozjada z miejskiej kasy. Mało nie zsunął się z tego krzesła taki zainteresowany całym tematem. Ale przecież dla Pana Derektora najważniejsze żeby " u mnie na koniec miesiąca się zgadzało" a reszta.. to ch.. przecież to nie za moje.

    • 5 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane