- 1 Brak koalicji w Radzie Miasta w Gdyni (213 opinii)
- 2 Trzy przejścia na odcinku 130 metrów (59 opinii)
- 3 Borawski i Lodzińska wiceprezydentami? (154 opinie)
- 4 Podpalacz z Gdyni w rękach policji (69 opinii)
- 5 Mieczysław Struk wybrany marszałkiem (147 opinii)
- 6 Sprawa zgubionego karabinu trafiła do Gdyni (133 opinie)
Opóźnienia SKM? Maszynista ruszy, gdy rozkaz będzie na kartce
29 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat)
Gdy skradzione zostają kable trakcyjne, to gigantyczne opóźnienia na kolei są pewne. W ostatnich tygodniach przeżywaliśmy takie kłopoty nie raz. Winny chaos i zaskoczenie? Też, ale również kuriozalne przepisy.
- Podczas ostatniej kradzieży trakcji w okolicach Chyloni, najpierw dogadać się musiały ekipy z dwóch nastawni pomiędzy wyłączonym odcinkiem. Potem w takich wypadkach dostajemy rozkaz, który na szczęście dyktowany jest przez radiotelefon. I dopiero możemy ruszać - mówi nam maszynista z kilkunastoletnim stażem.
To i tak nieźle, bo w niektórych wypadkach rozkaz musi być dostarczony na kartce. W SKM jest łatwiej, na kartkę spisuje go kierownik pociągu lub maszynista. Dzięki temu nie trzeba czekać, aż ktoś dojedzie na stację i rozkład fizycznie wręczy maszyniście. Ale na rozkaz przez radiotelefon też trzeba czekać. Czasem kilka minut, czasem kilkadziesiąt. I jeszcze trzeba go na kartkę dokładnie spisać. Dopiero potem pociąg może ruszyć.
- Kiedy jesteśmy zmuszeni prowadzić ruch pociągów na tak zwany rozkaz pisemny, zachowanie równego poziomu bezpieczeństwa, jak przy sterowaniu automatycznym, to priorytet. Prosimy pasażerów o wyrozumiałość, dyspozytorzy ruchu i maszyniści pracują wtedy w dużym stresie, aby po pierwsze bezpiecznie, a po drugie możliwie szybko przewieźć pasażerów. Zawsze w tej kolejności - podkreśla Marcin Głuszek, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży SKM.