• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowy z kandydatami: Dorota Maksymowicz-Czapkowska

Rafał Borowski
4 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Dorota Maksymowicz-Czapkowska walczy o urząd prezydenta Gdańska z ramienia komitetu Narodowy Front Polski. Dorota Maksymowicz-Czapkowska walczy o urząd prezydenta Gdańska z ramienia komitetu Narodowy Front Polski.

Kontynuujemy cykl rozmów z kandydatami na prezydentów Gdańska, Gdyni i Sopotu. Dziś rozmowa z Dorotą Maksymowicz-Czapkowską, kandydatką komitetu Narodowy Front Polski. Wcześniej rozmawialiśmy z Jarosławem Wałęsą, kandydatem Koalicji Obywatelskiej (PO i Nowoczesna), kandydatem PiS Kacprem Płażyńskim, urzędującym prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem, kandydatką Nowoczesnej Ewą Lieder (wycofała się z rywalizacji), prof. Andrzejem Ceynową, kandydatem z ramienia SLD, Elżbietą Jachlewską reprezentującą Lepszy Gdańsk oraz z Jackiem Hołubowskim z komitetu Gdańsk Tworzą Mieszkańcy. To już wszystkie osoby, które ogłosiły swój start w wyścigu o fotel prezydenta Gdańska.



Na którego z kandydatów na prezydenta Gdańska zagłosujesz w nadchodzących wyborach?

Rafał Borowski: Do tej pory nie była pani osobą publicznie znaną. Czym się pani zajmuje?

Dorota Maksymowicz-Czapkowska: Jestem przedsiębiorcą z branży fotograficznej. Mam wykształcenie wyższe, ukończyłam zarządzanie na Uniwersytecie Gdańskim. Oprócz obowiązków zawodowych, jestem również prezesem stowarzyszenia Nasz Polski Dom. Od dawna udzielam się społecznie. Dla przykładu, w zeszłym roku przeprowadziłam dla mieszkańców Gdańska cykl darmowych szkoleń na temat różnych sposobów prowadzenia działalności gospodarczej. Angażuję się w różne akcje o charakterze narodowo-patriotycznym nie tylko w wymiarze lokalnym, ale również ogólnopolskim, ostatnio w obronę przed sprzedażą kopalni węgla kamiennego "Krupiński" na Śląsku.

Dlaczego zdecydowała się pani wziąć udział w wyścigu o fotel prezydenta Gdańska?

To była spontaniczna decyzja. Podjęłam ją wspólnie z moimi znajomymi, z którymi łączą mnie poglądy narodowo-patriotyczne. Stwierdziliśmy, że po prostu nie ma kandydata, na którego moglibyśmy oddać swoje głosy. Mamy zupełnie inną wizję Gdańska niż ta, którą proponują przedstawiciele pozostałych komitetów. W związku z tym stwierdziliśmy, że należy wziąć sprawy w swoje ręce i zaproponować takim wyborcom, jak my, alternatywę. Wierzę, że przekona ona także wyborców o nieco innych poglądach niż my, a którym bliskie są punkty zawarte w moim programie wyborczym. Nazwa naszego komitetu wyborczego - Narodowy Front Polski - jest tożsama z nazwą stowarzyszenia, którego jestem wiceprezesem, ale nie oznacza to, że chcemy trafić wyłącznie do jego członków i sympatyków. Chodziło o to, że ta nazwa najtrafniej reprezentuje nasze poglądy.

Na plakatach wyborczych znajdują cztery punkty, na których opiera pani swój program wyborczy. Zacznijmy od kwestii wywołującej największe emocje, czyli napływu imigrantów.

Jestem zwolenniczką ograniczenia napływu imigrantów do Polski, szczególnie tych pochodzących z obcych kręgów kulturowych...

Władze samorządowe nie mają kompetencji do podejmowania decyzji w tej kwestii. To leży wyłącznie w gestii rządu.

Owszem, ale mogą wspierać imigrantów. Pan prezydent Adamowicz stworzył dość rozbudowaną strukturę, która ma na celu im pomagać. Doskonale wiem o czym mówię, bo brałam udział w konsultacjach społecznych w związku z utworzeniem Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek. Chciałabym zrezygnować z tego typu działań.

Zdaję sobie sprawę, że nasz rynek pracy potrzebuje nowych pracowników. Stoję na stanowisku, że mamy moralny obowiązek zwrócenia się najpierw do potomków Polaków, którzy zostali siłą wywiezieni na Syberię czy do Kazachstanu [chodzi o przymusowe deportacje Polaków ze wschodnich województw II RP, dokonane przez radzieckiego okupanta w czasie II wojny światowej - przyp. red.]. Wiele z tych osób chciałoby powrócić do ojczyzny swoich przodków. Moim zdaniem, zamiast wspierania imigrantów, należy ułatwić repatriantom powrót do Polski. Chciałabym stworzyć im w Gdańsku dogodne warunki do życia. Przede wszystkim zaoferować im w pierwszej kolejności mieszkania komunalne oraz wspierać przedsiębiorców, którzy zatrudniają repatriantów w swoich firmach.

To moja alternatywa dla obecnej sytuacji, gdy dofinansowuje się miejsca pracy obsadzane przez obcokrajowców z budżetu państwa. Reasumując, zrezygnowałabym ze wspierania imigrantów i chciałabym stworzyć we współpracy z lokalnymi przedsiębiorcami miejski program, który wspierałby zatrudnianie repatriantów. Dla przykładu, tacy przedsiębiorcy mogliby liczyć na preferencyjne stawki za najem miejskich lokali, służących do prowadzenia działalności gospodarczej.

Kolejna kwestia, która widnieje na pani plakacie wyborczym to "eliminacja trucicieli". Jak należy rozumieć to hasło?

Zatrucie lokalnego środowiska przez różnego rodzaju zakłady przemysłowe to problem, który trapi wszystkich gdańszczan. Nasz region jest niestety w czołówce pod względem zachorowalności na nowotwory. Z przeprowadzonych przez naukowców badań wynika, że jednym z winowajców jest tzw. hałda w Wiślince, zawierającą np. uran czy fluor. Wiem, że ona nie znajduje się w granicach administracyjnych Gdańska, a jej właścicielem jest Grupa Azoty. Jednak gdybym została prezydentem naszego miasta, stworzyłabym sztab złożony z niezależnych naukowców i prawników. Ci pierwsi mieliby za zadanie badać wpływ hałdy na zdrowie gdańszczan, ci drudzy wywierać w imieniu miasta naciski prawne na właściciela, aby ten zlikwidował problem i ewentualnie wypłacił odszkodowanie. W ten sam sposób przyjrzałbym się wszystkim "trucicielom" w Gdańsku, np. spalarni Port Service w Nowym Porcie.

Wspomniała pani o mieszkaniach komunalnych dla repatriantów. A w szerszym ujęciu - jakie jest pani stanowisko w kwestii mieszkalnictwa komunalnego?

Jako prezydent chciałabym stworzyć w Gdańsku takie warunki do życia, aby gdańszczanie nie musieli rozważać emigracji. Jednym z takich udogodnień byłby program budowy mieszkań komunalnych. Moja propozycja przedstawia się następująco: mieszkania komunalne w centralnie położnych dzielnicach należy wyremontować, czyli doprowadzić do stanu atrakcyjnego dla potencjalnego kupca i sprzedać na wolnym rynku. Ich lokatorzy przenieśliby się do nowych mieszkań, wybudowanych w południowych, dynamicznie rozwijających się dzielnicach. Budynki z tymi mieszkaniami byłyby budowane właśnie za pieniądze pozyskane ze sprzedaży mieszkań komunalnych, które znajdują się np. na Biskupiej Górce czy Dolnym Mieście.

Nowe budynki byłyby budowane w nowoczesnej technologii modułowej, która świetnie sprawdza się w Skandynawii i z pewnością sprawdziłaby się u nas. Technologia ta jest nie tylko trwała, ale też szybka w budowie i ekonomiczna w użytkowaniu. Za pieniądze ze sprzedaży np. ponad 100-metrowego mieszkania w centrum, można by zbudować prawdopodobnie ok. 3-4 mieszkań w technologii modułowej. Warto wspomnieć, że wiele z lokali komunalnych położonych w atrakcyjnych lokalizacjach jest drogich w utrzymaniu i zaniedbanych. Natomiast po remoncie i sprzedaży na wolnym rynku ich nowi właściciele spewnością dbaliby o nie. Oczywiście w pierwszej kolejności taką propozycję przeprowadzki otrzymają osoby chętne do takiej zamiany, a także lokatorzy, których nie stać na utrzymanie obecnie zajmowanego lokalu komunalnego.

W takiej sytuacji byłby sens inwestowania w rewitalizację zaniedbanych dzielnic. Natomiast lokatorzy, którzy przeprowadziliby się do nowych budynków na południu Gdańska, mieliby nowoczesne, ekologiczne i tanie w utrzymaniu mieszkania. W Gdańsku mieszka sporo młodych rodzin, które są obarczone wieloletnim kredytem. Mieszkania komunalne byłyby dobrą alternatywą dla osób, które nie radzą sobie ze spłatą swoich zobowiązań i rozważają z tego powodu emigrację.

A jakie rozwiązania proponuje pani w kwestii dotyczącej rozwoju i funkcjonowania komunikacji miejskiej oraz budowy infrastruktury drogowej?

Pozostali kandydaci zaproponowali w tej kwestii sporo, czasem naprawdę rozsądnych rozwiązań. Skoro włożyli w ich przygotowanie tyle wiedzy i energii, to uważam, że nie ma sensu, abym wymyślała na siłę kolejne propozycje. Gdybym została prezydentem Gdańska, to sądzę, że kontrkandydaci chętnie podzieliby się ze mną swoja wiedzą. Innymi słowy, po konsultacjach z mieszkańcami i fachowcami, skierowałabym najlepsze rozwiązania do realizacji. Nie ma sensu wyważać otwartych drzwi.

A czy byłaby pani skłonna zrealizować inwestycje, których powstanie planuje się od wielu lat, a które są autorstwa obecnych władz Gdańska? Na przykład budowę ulic Nowej Kościuszki i Nowej Gdańskiej czy tunelu pod Pachołkiem?

Swoją kadencję rozpoczęłabym od przeprowadzenia szczegółowego audytu w tej kwestii. Dopiero na podstawie jego wyników mogłabym stwierdzić, czy te propozycje są ekonomicznie i społecznie uzasadnione. Oczywiście, nie wykluczam realizacji planowanych od dawna inwestycji. Nie zamierzam unieważniać każdej inwestycji tylko dlatego, że została zaplanowana przez obecne władze Gdańska. Wszystkie mądre rozwiązania mają szanse na realizację.

Nasi czytelnicy - w czym zresztą wtóruje im wielu kandydatów na prezydenta Gdańska - alarmują, że w naszym mieście jest niewystarczająca liczba żłobków. Jak zamierza pani rozwiązać ten problem?

Jestem mamą, ale generalnie nie jestem zwolennikiem oddawania bardzo malutkich dzieci w obce ręce. Niemniej zdaję sobie sprawę, że są sytuacje, które zmuszają kobiety do takiego działania. W związku z tym uważam, że miasto powinno rozwiązać problem zbyt małej liczby żłobków. Jako prezydent rozważyłabym, czy nie mogliby temu zaradzić przedsiębiorcy. Na przykład w Osowej brakuje żłobków publicznych, ale jest sporo żłobków prywatnych. Świadczą opiekę wysokiej jakości, ale są dość drogie. Być może wystarczy wspomóc chętnych przedsiębiorców w dostosowaniu ich placówek do większej liczby dzieci, np. poprzez dofinansowania z budżetu miasta czy sprzedaż z bonifikatą działek pod budowę żłobków, co w konsekwencji spowodowałoby obniżenie wysokości opłat za korzystanie z nich. Wolałabym, żeby zadziałał tutaj wolny rynek, który zweryfikowałby jakość i ceny usług. Nie wszystko musi być w rękach miasta. Stawiałabym na przedsiębiorczość, chęć pracy i bogacenia się mieszkańców niż typowe "rozdawnictwo".

Kolejny raz wspomina pani o wspieraniu przez miasto przedsiębiorców. To jeden z fundamentów, na których opierałaby się pani polityka w Gdańsku?

Tak, to prawda. Jestem zwolennikiem tego, aby ludzie brali odpowiedzialność za swoje życie, żeby brali je w swoje ręce. Kiedy ktoś nie radzi sobie, wolę dać mu wędkę niż rybę. Jako prezydent tak kierowałabym polityką miasta, aby jak najszerzej wspierać przedsiębiorców. Gdańszczanie nie będą musieli myśleć o emigracji, jeśli będą mogli rozwijać się w swoim mieście. Jako prezydent organizowałabym cykliczne spotkania z przedsiębiorcami, na których omawialibyśmy, jakie są ich potrzeby i problemy, a także w jaki sposób miasto może ich wspierać, aby rozwijali swoje firmy na lokalnym gruncie.

Wróćmy do haseł na pani plakacie wyborczym. Trzeci punkt brzmi: "Zdrowa żywność od polskiego rolnika".

Chciałabym, żeby w gdańskich szkołach dzieci były żywione w możliwie najlepszy, naturalny sposób. Powinien być nacisk ze strony miasta na zakup przez szkoły wysokiej jakości produktów od okolicznych rolników, a nie ze sklepów. W ten sposób chciałabym wspierać nasze rolnictwo. Szkoły to przecież pewni i wypłacalni kontrahenci, którzy składaliby duże zamówienia. Wiem, że decyzje należą tutaj do dyrekcji poszczególnych szkół, ale miasto powinno na spokojnie przekonywać je do takiego właśnie rozwiązania. Dzieci to przecież nasza przyszłość. Im zdrowiej będą odżywiać, tym mniej będą chorować.

Proszę omówić jeszcze ostatni punkt: "Prawo rodziców do sprawowania opieki rodzicielskiej".

W szkołach nie powinno się wprowadzać ideologii gender. Tematy dotyczące potrzeb seksualnych, szczególnie w przypadku młodszych dzieci, powinny być przede wszystkim rozpatrywane w domu. Myślę, że szkoła powinna skupić się na nauczaniu, a wychowanie w dużej mierze powinno pozostawić się rodzicom.

Czyli zlikwidowałby pani miejski program edukacji seksualnej w szkołach "Zdrowe Love"?

Bardzo podoba mi się koncepcja zajęć o charakterze antydyskryminacyjnym. Oczywiście, należy uczyć dzieci, że nie można dyskryminować osób chorych, starszych czy biednych. To bardzo istotne. Natomiast nie powinno się w to angażować kwestię seksualności dzieci. Nie zlikwidowałabym tego programu, tylko zmieniła jego formułę. Skupiłabym się na wychowaniu dzieci w duchu patriotycznym, w taki sposób, w jaki wprowadził to na Węgrzech Victor Orban. Dodałabym elementy patriotyzmu i obronności, np. zajęcia na strzelnicy. Kiedyś przecież funkcjonowały zajęcia z przysposobienia obronnego i uważam za celowe powrót do tych rozwiązań. Podkreślam, że takie zajęcia miałyby zajęcia absolutnie dobrowolny. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy rodzic musi mieć takie poglądy jak ja.

Jak już wspomniałam, to rodzice powinni mieć pierwszeństwo w decydowaniu o wychowaniu swoich dzieci, w tym ich zdrowiu. W związku z tym, sprzeciwiam się finansowaniu programów szczepień z miejskich funduszy. Jeśli ktoś chce zaszczepić swoje dziecko, np. na HPV, powinien sfinansować to z własnej kieszeni. Sprzeciwiam się również temu, aby dzieci nieszczepione były w jakikolwiek sposób dyskryminowane w placówkach publicznych. Decyzja o szczepieniu albo nieszczepieniu dzieci powinna być autonomiczną decyzją rodziców, należy ją uszanować i nie wyciągać z tego tytułu żadnych konsekwencji.

Co jeszcze zmieniłaby pani w dotychczasowej polityce Gdańska?

Bardzo bym chciała, żeby gdańszczanie mieli większy dostęp do basenów. Korzystanie z nich bardzo dobrze wpływa na rozwój organizmów dzieci i mogłoby pełnić funkcję rehabilitacyjną osób starszych. W miarę możliwości finansowych miasta, powinniśmy koniecznie rozbudowywać sieć basenów. Basenów maksymalnie dostępnych dla gdańszczan, czyli takich, do których wstęp byłby za niewielką opłatą. Nie wykluczam finansowania takich obiektów wyłącznie z kasy miasta, bo trudno mi sobie wyobrazić, żeby pogodzić całkiem zrozumiałą chęć zysków inwestora z możliwie najtańszymi biletami.

Opinie (184) ponad 10 zablokowanych

  • świetnie, kilka procent głosów nie na Płażyńskiego (2)

    • 27 13

    • I tak nie wygra a Płaszczyński dostanie mniej (1)

      • 3 0

      • ale to ta sama grupa docelowa wyborców ;)

        • 1 3

  • szkoda że kandydatka nie sprawdziła (3)

    jak wyglądają działania Gdańska i pomoc dla repatriantów. a sporo tego - miasto zapewnia lokale komunalne, pomaga znaleźć szkołę i pracę

    • 32 7

    • a po co miała sprawdzać, ONR cały z okolicy się przemelduje .... (1)

      • 11 2

      • Jest program pomocy repatriantom

        Ciekawostka - rodzina pana Budynia to właśnie repatrianci

        • 6 2

    • dobre bajki dla wiernych POPiSu

      • 1 0

  • A ile była ataków terrorystycznych w Gdańsku?

    Bo nie kojarzę żadnego...
    A na plakacie u tej pani prawdziwej Polki populizm na całego...

    • 39 16

  • Stop z nazizmem! (1)

    Niech sobie dalej siedzą w swoich piwnicach z flagą rzeszy. Zero zaplecza politycznego. Mam nadzieję że dostanie mało głosów, bo stracę wiarę w Gdańszczan.

    • 40 26

    • I z wafelkami

      Choć Pani ma figurę dość sympatyczną

      • 3 4

  • Hahaha...

    Bez szansy. KFC i McDonald's pozamyka :)

    • 19 8

  • (3)

    Decyzja o szczepieniu albo nieszczepieniu dzieci powinna być autonomiczną decyzją rodziców, należy ją uszanować i nie wyciągać z tego tytułu żadnych konsekwencji.

    Dziękuję. Mi wystarczy.

    • 26 23

    • Bóg wynagrodzi Ci te słowa w dzieciach sąsiada

      • 7 3

    • epidemie chorób, które teraz ledwo pamiętamy (1)

      przestały istnieć dzięki szczepieniom!

      • 13 2

      • Nikt już nie widuje powykrzywianych dzieci od Heine Medina

        Jak to wróci, będą bijatyki w przychodniach

        • 11 0

  • ta pani nie wie co mówi (1)

    Gdańsk od kilkunastu lat sprowadza rodziny Polaków repatriantów ze Wschodu

    • 26 9

    • Tak, to prawda.

      Jakiś czas temu było głośno nawet o jakiejś rodzinie z Gruzji.

      Ciężko jej było sprawdzić

      • 8 1

  • Zapomnieliście dodać, że pani jest też antyszczepionkowcem (1)

    To może być istotne dla tych wyborców, którzy jednak nie chcieliby np widzieć na własne oczy, a być może odczuć na własnej skórze np epidemii odry czy polio.

    • 34 7

    • Ach, odre nalezy wylezec, jak inne wirusowki, przyjmujac witC i zaden pediatra czy inny specjalista nie przepisze nic poza. Natomiast wyleczyc padaczki, problemow neurologicznych sie nie da.

      • 3 1

  • na basen z czynną ospą albo z gruźlicą, dobry pomysł tej pani

    • 25 8

  • Na początku odniosłam wrażenie, że nie jest taka najgorsza... Ale z każdą kolejna odpowiedzią zmieniałam o niej zdanie.
    Dzieci nie musimy zaszczepić? Szkoła ma uczyć A nie wychowywać? Ograniczyć wychowanie seksualne? Jezu. Kobieto wracaj do swojego ciemnogródu.
    Wybór jej na prezydenta to zrobienie kroku w tyl.
    Blond żenada.

    • 31 24

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane