- 1 Zaginione dzieła na wiadukcie i budynku (49 opinii)
- 2 Tajemnicza baszta zostanie otwarta (43 opinie)
- 3 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (293 opinie)
- 4 Znów były wyścigi na al. Grunwaldzkiej (322 opinie)
- 5 Jest reakcja na serię kolizji z tramwajami (127 opinii)
- 6 Pościg między autami na trzypasmówce (65 opinii)
Mijający rok przyniósł ogromne ożywienie na rynku żeglugowym. Armatorzy byli bardzo zainteresowani budową nowych statków w stoczniach całego świata. Zależało im na szybkim ukończeniu budowy zamówionych statków, byli więc skłonni do renegocjacji kontraktów. Było to konieczne ze względu na niespodziewany i niespotykany (blisko trzykrotny) wzrost cen stali. Wzrosły ceny blach i wszystkich urządzeń, w których zawarta jest stal. Efektem był więc ogromny wzrost kosztów budowy statków. W Polsce na dodatek niespodziewanie i gwałtownie złoty umocnił się w stosunku do dolara.
- O ile jednak poprzez renegocjację kontraktów mogliśmy łagodzić skutki wzrostu cen stali, o tyle wobec wzrostu kursu złotego byliśmy bezbronni - mówi Jerzy Lewandowski, prezes Zarządu Stoczni Gdynia S.A. - W obecnej sytuacji ekonomicznej stoczni, ze względu na brak zdolności kredytowej nie byliśmy w stanie stworzyć żadnych instrumentów finansowych umożliwiających zabezpieczenie się przed ryzykiem kursowym.
Polskie stocznie działają na rynku międzynarodowym. Standardem, do którego muszą się dostosować jest jednolita na całym świecie waluta kontraktowa w której operuje się na rynkach żeglugowych - dolar amerykański. Armatorzy niechętnie i niezwykle rzadko decydują się na podpisanie kontraktu w innej walucie. Tak więc stocznia ma przychód w dolarach amerykańskich, ale koszty działalności (wynagrodzenia, energia elektryczna, woda, gaz, część materiałów i wyposażenia) stocznie ponoszą w złotych. Aby choć w części zapobiec ryzyku związanemu z wahaniami kursu dolara, Stocznia Gdynia podpisuje umowy z dostawcami materiałów i urządzeń określające ich cenę w dolarach. To przerzuca część ryzyka kursowego na krajowych dostawców i kooperantów. Jak duże ryzyko wiąże się ze zmianą kursu dolara, pokazuje konkretny przykład. Szósty statek z serii samochodowców do przewozu 6 tysięcy samochodów został sprzedany w czerwcu, a ósmy statek z tej samej serii w październiku. Różnica wyników finansowych wskutek umocnienia się złotego wyniosła ok. 7,3 mln zł - i była relatywnie niewielka, ponieważ wzrost kursu złotego przypadł na koniec budowy statku i nie był tak głęboki jak obecnie.
- W obecnej sytuacji finansowej Stoczni Gdynia nie może ubezpieczać się od ryzyka kursowego w instytucjach finansowych, ponieważ banki - w obecnej sytuacji polskich stoczni produkcyjnych - nie umożliwiają im dokonywania takich operacji - tłumaczy Andrzej Nadworny, dyrektor Biura Controllingu Strategicznego w Stoczni Gdynia.
Zakładano, że kurs dolara ustabilizuje się na 3,20 zł/USD. Już przy takim założeniu przy kontraktach szacowanych przy kursie 3,80 zł/USD i połowie kosztów realizowanych w walucie amerykańskiej stocznia poniosłaby straty rzędu 50 mln USD rocznie. Jeśli jednak bojąc się ryzyka kursowego dostawcy nie będą realizować dostaw materiałów i usług za dolary amerykańskie, wówczas strata stoczni z tytułu umocnienia złotego może wynieść nawet 100 mln USD rocznie. Tymczasem dolar spadł jeszcze niżej - osiągnął poziom 3 zł/USD. To oznacza jeszcze większe straty.
- Jeśli tendencja wzrostu kursu złotego się utrzyma, to nie tylko Stocznia Gdynia S.A., i nie tylko przemysł okrętowy, ale wszystkie branże, w których w strukturze kosztów dominują wydatki złotowe, a eksport rozliczają w dolarach, będą miały bardzo poważne problemy (już zresztą je mają) - dodaje Andrzej Nadworny. - Nie rozwiążą ich bez pomocy państwa. Wskazana byłaby interwencja państwa, wpływająca na poziom kursu złotego.
Rok 2004 w polskich stoczniach to rok restrukturyzacji. W przypadku Stoczni Gdynia S.A. wiązało się to z uruchomieniem pomocy publicznej w postaci podwyższenia kapitału i pożyczki z Agencji Rozwoju Przemysłu i poręczeń Skarbu Państwa na kredyty zaciągane w bankach. Po raz pierwszy od 2 lat poprawiła się w stoczni sytuacja, jeśli chodzi o finansowanie budowy statków. I tak w roku 2003 stocznia przekazała armatorom cztery jednostki, a w 2004 już dziesięć. Oddanie jedenastej jednostki opóźnił pożar na jednym z budowanych samochodowców.
Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym roku utrzyma się tendencja do wzrostu cen stali, choć nie będzie to wzrost tak gwałtowny jak w tym roku. Na pewno utrzyma się też popyt na nowy tonaż. Niestety, nic nie pozwala spodziewać się osłabienia złotego.
- Polska branża okrętowa ma nadzieję, że uda się w tym roku doprowadzić do szczęśliwego finału proces legislacyjny ustawy, która umożliwi stosowanie dopłat bezpośrednich do kontraktów na budowę niektórych typów statków - mówi Jerzy Lewandowski. - Złagodzi to w pewnym stopniu skutki wzrostu kursu złotego, ale ich nie zniweluje.
Opinie (31)
-
2004-12-29 10:38
Kochani, nie gorączkujcie się tak. Już niedługo rządy przejmie prawica i znów wszystko się zawali. Złotówka spadnie, dolar wzrośnie, i zadłużenie wzrosnie. Będziemy znów marzyć o powrocie umiejących gospodarzyć.
- 0 0
-
2004-12-29 10:42
Złoty jest ok.
Ja akurat koszty swojej firmy ustalone mam w euro i cieszę się z silnej złotówki.
Co to, nie pamiętacie już 4,98 za euro i wtedy pewnie było wszystko w porządku?
Raz na wozie raz po wozem.- 0 0
-
2004-12-29 11:10
do Krzy$ieka
Masz rację - Stocznia powinna używać instrumentów zabezbieczających, tylko:
- po pierwsze jak stwierdziła osoba z samej stoczni banki są niechętne do zawierania takich umów z zakładami tej branży,
- a po drugie, okres jaki upływa pomiędzy zawarciem kontraktu a płatnościami to z reguły 2-3 lata, a banki w Polsce oferują co najwyżej 1-roczne forward'y z możliwością odnowienia, ale już po innym kursie - więc stocznia płaci, a przed ryzykiem kursowym i tak do końca się nie zabezpiecza.
A po trzecie - NBP ma instrumenty, którymi może wpływać na kurs walutowy, a przynajmniej na wielkość jego wahań i wcale nie muszą to być interwencje (ale cóż mamy prezesa B., który wszystko wie najlepiej). Zarówno gwałtowne osłabiebie jak i umocnienie waluty krajowej jest groźne dla gospodarki (a wzrost kursu złotówki wynika nie tylko z sytuacji na rynku eurodolara; w tej chwili jest zbliża się on do 16 proc po mocnej stronie parytetu, podczas gdy rok temu było dokładnie odwrotnie).- 0 0
-
2004-12-29 11:17
wiedziałem:)
balcerowicz musi odejść- 0 0
-
2004-12-29 12:53
niech stocznia gdyńska zatrudni chinczyków lub innych azjatów - oni pracują za 20 centów za godzinę!
Reaktywować ZSRR - oni łykali każdą ilość statków- 0 0
-
2004-12-29 13:46
Szlanta to nie wszystko !!!!!!!!!!
Gdzie jest tamtejsza rada nadzorcza ?
Kogoś tu brakuje , np. niejaki obywatel ŚNIADEK /TEN SAM UZDROWICIEL I REANIMATOR NIEBOSZCZKI PANNY "s"/ , brał kasę za piastowanie urzędu , niech teraz też beknie.
Ewenement na skalę światową , reprezentował pracowników , a brał kasę od pracodawcy.
No i jeszcze parę osób , np. b.księgowa która wywaliła chałupę w Dębogórzu przy ul.Konopnej. Ciekawe czy tak sprawne organa do niej dotrą.
Obciążanie Szlanty to uproszczenie , w końcu ktoś za judaszowe srebrniki przyklepywał jego decyzje.- 0 0
-
2004-12-29 14:28
Słaby dolar, mniejszy dług publiczny
- 0 0
-
2004-12-29 14:31
Cieszą się wszyscy, którzy mają kredyty w walucie obcej-państwo rzecz jasna też.
- 0 0
-
2004-12-29 15:04
Zaitsev
Szlanta to nie dr Kluczyk
Po prostu chłop nie potrafił dobrze "kombinować"
Tylko ciekawy jestem czy duże konto ma Balearach lub Kajmanach?
Bo jak nie ma to d***a blada!
A że jego księgowa postawiła se chałupę już mnie to nie rusza. Może długo w niej nie pomieszka.
Bardziej mnie wkurzają coraz częstsze obrazki: fura za więcej niż duże pół bańki, a z kółkiem bezszyjny łysol ze złotym łańcuchem. Przedstawiciel "rodzimego biznesu"- 0 0
-
2004-12-29 15:23
myśleć
A może by tak myśleć przy podpisaniu kontraktów. Jest coś takiego jak ubezpieczenie kontraktu od wachań kursowych, a nie zwalać nieudolności na innych.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.