• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Studenci u władzy

JG
9 maja 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Uroczystym przemarszem gdańskim Traktem Królewskim zainaugurowali trójmiejscy studenci tegoroczne Juwenalia. Klucz do bram Gdańska z rąk wiceprezydenta Waldemara Nocnego odebrał przedstawiciel Politechniki Gdańskiej Tomasz Klajbor.

Początek maja od lat kojarzy się trójmiejskim studentom z dobrą zabawą. Po raz pierwszy trójmiejscy żacy zdecydowali się przeprowadzić wspólną inaugurację swojego święta, której kulminacyjnym punktem był turniej rektorów w siłowaniu się na rękę. Przedstawiciel zwycięskiej uczelni miał prawo odebrać klucze do Gdańska. Okazało się, że najsilniejszą ręką dysponuje rektor Politechniki Gdańskiej prof. Janusz Rachoń.

- Mamy nadzieję, że od dzisiaj uroczyste inauguracje studenckiego święta staną się trójmiejską tradycją - powiedział "Głosowi" Tomasz Bubella z Uniwersytetu Gdańskiego. - Być może w przyszłości uda się połączyć wysiłki wszystkich uczelni i w jednym terminie zorganizować wspólne juwenalia - dodał przedstawiciel gdańskiej uczelni.

Tegoroczne świętowanie najwcześniej rozpoczęli studenci Akademii Medycznej. Od przyszłego tygodnia rozpoczną się imprezy organizowane przez studentów UG oraz PG. Natomiast dopiero 15 maja wystartują AWF-alia.

Szczegółowy plan imprez:
- Neptunalia PG
- Neptunalia UG
- Medykalia
- AWFalia
Głos WybrzeżaJG

Opinie (80)

  • Droga Pani Agato...

    Nie wyłączyłam się z rozmowy - po prostu byłam w pracy :)

    DAreck - dziękuję bardzo za chociaż częściowe poparcie... Widać, żeś całkiem bystra bestia :) I właśnie o to chodzi - o ludzi myślących. Bez znaczenia jest czy mają papier UG czy PG ... ważne, że myślą.

    • 0 0

  • KK,

    nie chciałabym trafić na ciebie odbywając rozmowę kwalifikacyjną, jesteś bardzo pewna siebie oceniając człowieka "myślący" - "nie myślący" na podstawie...no właśnie, czego? Czy tego, że ze zdenerwowania przed tobą delikwent zapomniał języka? To nie jest cecha pozytywna, zgadzam się, ale czy nie zdajesz sobie sprawy, że swoją postawą nieomylnej możesz już na wstępie wprowadzać nerwową atmosferę, co prowadzi w rezultacie do przeoczenia ludzi, których naprawdę potrzebujesz? Nie zgadzam się zupełnie, że nieważne, czy ktoś ma dyplom ukończenia studiów i czy jest to PG, czy UG czy jeszcze inna uczelnia. Powiedzieć, że studia są niepotrzebne może jedynie ktoś, kto sam nie ukończył studiów i podświadomie czy świadomie zazdrości tego innym. Zgadzam się, że część absolwentów różnymi sposobami "prześlizguje się" z roku na rok i nawet mając dyplom niewiele ze studiów wynosi (wiedzy i ogólnego rozwoju), ale przecież nie można tego powiedzieć o wszystkich, bo kończą uczelnię również ludzie bardzo wartościowi, którzy potrafią okres studiów wykorzystać w sposób właściwy. Mają dyplom i nie mają doświadczenia, bo skąd mają je mieć, muszą je zdobyć w pracy. A pracodawca najchętniej widziałby 25-latka po studiach, z 10 letnim stażem pracy i znajomością min. 3 języków + komputer i parę wybranych programów. Wykorzystywana jest sytuacja na rynku pracy do stawiania wymagań często nawet absurdalnych. A że studenci się bawią? To chyba normalne, że w tym wieku ludzie się bawią, a kiedy mają to robić? Gdy obrosną w żony/mężów i dzieci oraz mnóstwo z tym związanych obowiązków? Ja mam ukończone studia i wiem, że bezpośrednio po ich ukończeniu potrzeba jeszcze trochę praktyki, by móc powiedzieć "jestem w 100% przygotowana do pracy w swoim zawodzie", ale te studia pozwalają na dalszy rozwój i samodzielność w samodokształaniu (tak ważnym w wielu zawodach). Na ile taki młody człowiek rozwinie się i stanie się wartościowym pracownikiem, w dużej mierze zależy od stworzenia mu warunków do tego rozwoju, pomyślałaś o tym? Wiem, że bardzo często trafiają się ludzie zupełnie bezkrytyczni, przeceniający swoją wartość, mający wymagania jak ch...., ale to ty musisz oddzielić ziarna od plew, a onieśmielenie podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie uznałabym za cechę związaną z przynależnością do plew.

    • 0 0

  • Baja...

    Nie będę się wybielała, ale raczej na rozmowach kwalifikacyjnych jestem osobą słodką do bólu, właśnie po to, żeby kandydat nie dostał zawału na samym początku. Skończyłam swoją edukację na szkole średniej w 1996 roku. Wtedy jeszcze nie było tak tragicznej sytuacji z szukaniem pracy. A mimo to szukałam jej przez blisko 2 lata ... Wiem doskonale co przeżywa osoba szukająca pracy, wiem co czuje. Nie jestem kobietą z kamienia, bez uczuć. Jakimś cudem udało mi się znaleźć ładnych kilkadziesiąt osób do pracy w mojej firmie i jak juz wspominałam stanowimy wspaniały zespół. Jednak na rozmowy zgłaszały się osoby, które już dzwoniąc do drzwi drżały jak osika. ( nie zawsze ja je otwierałam, więc nie ze strachu przede mną :))
    Wybaczcie, ale nie mogę każdego zderwowanego brać na kolana i głaskać po głowie, żeby się uspokoił.
    A rozmowa kwalifikacyjna jest też po, to żeby obserwować kandydata. Oceniasz wtedy jak się wypowiada, jak zachowuje, jak reaguje na pytania. Musisz w ciągu kilku minut podjąć decyzję o przydatności potencjalnego pracownika.
    Wyobrażasz sobie np. telemarketrkę, która np. się jąka albo sepleni ...? Nie przyda się do rozmowy przez telefon, ale może ma predyspozycje do tego, aby wykonywać coś innego w firmie.
    Ja do pierwszej pracy poszłam jako tzw. "sekretarka", skończyłam jako kierownik produkcji...
    I moje wypowiedzi nie miały na celu generalizowania, że wszyscy studenci są do niczego. Bo wiem, że wśród nich są wartościowi ludzie tak samo jak w każdej grupie społecznej. Są uczciwi i leserzy. Trudno.
    Nie jestem pewna siebie, wręcz przeciwnie :) Wiele odwagi i pewności dodają mi jednak ludzie, z którymi współpracuję. (na marginesie dodam, że są wśród nich osoby z wyższym wykształceniem :)) Nie mam wobec nich kompleksu ani im nie zazdroszczę - świadomie ani podświadomie. Ja wybrałam drogę bez studiowania. Kiedy oni studiowali ja np. zdobywałam doświadczenie, zrobiłam kilka kursów. I akurat mi to wystarczyło. (chociaż według niektórych obrzucających mnie błotem - raczej nie).
    Ja jestem szczęśliwa z tego co udało mi się osiągnąć i koniec.

    • 0 0

  • ja wam mówię dwie kobiety jeden diabeł i dzień targowy pewny:)))

    • 0 0

  • kurdebalans,

    trafiłeś w 10, ale nie tą razą.
    KK> nie jest źle, ten post nieco zmienia moje pierwsze niekorzystne wrażenie.
    Pozdrawiam.

    • 0 0

  • wiem bajo, że trafiłem:)
    trochę sie KK zacietrzwiła:)

    • 0 0

  • uwaga do k.k

    Jesli Pani jest pracodawcą to gratuluję poziomu ortografii. Jestem studentką PG i wiem, że "pacjent" a nie "pacjęt" i "fakt" jest na pewno "autentyczny" a jeśli Pani poprosiła o napisanie imienia i nazwiska to trzeba było wskazać - czyjego. Ciekawe skąd jest Pani znany problem amfetaminy może z własnego doświadczenia? Rada na przyszłość: proszę nie generalizować i nie mierzyć wszystkich jedną (może własną) miarą.

    • 0 0

  • Ja również chciałbym wnieść swoje spostrzeżenia do wypowiedzi Pani KK. Bardzo bym był wdzięczny gdyby Pani raczyła nie generalizować. Ukończyłem UG i przez cały okres studiów ani ja ani nikt z mojego otoczenia nie wspomagał się podczas sesji "dopalaczami"!!! Swoimi stwierdzeniami obraża Pani całą brać studencką. A to, że studenci piją - no cóż taki jest obraz naszego całego społeczeństwa, a przypuszczam, że pijących znajdzie Pani również w swojej rodzinie.

    Gallux, wiem, że praca na uczelni nie jest łatwym kawałkiem chleba, ale mimo tego... posadki uczelniane i tak są cieplutkie. Płacą na czas, nie ma stresu, że zwolnią, bo np... szefowi znudziła się juz Twoja twarz itp. Pozdrówka

    • 0 0

  • "Gościu Pisze".... a Pani Ka Ka ocenia.... hmmm?

    Pani KaKa ma 26 lat i wykłada swoje potężne poglądy z namaszczeniem tow. Bieruta i polszczyzną poderwanej nastolatki. Pani Ka i jeszcze jedno Ka, jest pracodawcą, Pani Ka wie co mówi, Pani Ka działa na rynku pracodawców. A ja mam w to uwierzyć...HA HA HA. Pusty śmiech mnie ogarnia. Pracodawcy widzą idealnego pracownika tak: 25 lat, wyższe studia, 10 lat doświadczenia, wielki biust (bez względu na płeć) bezpłodność (bez względu na płeć), skłonności sekciarskie i wbrew temu co opowiada Pani KaKa, pracodawca nie potrzebuje kogoś kto będzie zbyt dużo myślał, pracodawca pragnie debila który zrobi wszystko co mu kazano, włącznie z samookaleczeniem. Jak ktoś pyta mnie podczas rozmowy kwalifikacyjnej o to, czy wystąpi "problem dzieci" to ja zaczynam martwić się o dalcze losy człowieka. Pracodawcy oczywiście przetrwają, będą się sami produkować i na wzajem zatrudniać. Pozdrawiam. Życzę wszystkim wygranej w "totka".

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane