Sąd Okręgowy w Warszawie uznał dziś, że
Jacek Kurski pomówił Donalda Tuska o to, że kampania prezydencka lidera Platformy Obywatelskiej finansowana była pośrednio z pieniędzy PZU.
-Jacek Kurski nie sprawdził dostatecznie zarzutów, które następnie w mediach stawiał Donaldowi Tuskowi, sugerując, że kampanię prezydencką lidera PO finansował PZU. Powód (Donald Tusk) stał się nagle w opinii publicznej człowiekiem nieuczciwym, wykorzystującym w sposób niemoralny w tym przypadku billboardy - uzasadniła sędzia
Małgorzata Kuracka.
Za zarzuty pod swoim adresem lider PO wytoczył posłowi PIS proces cywilny.
Donald Tusk żądał przeprosin i wpłacenia 100 tys. zł na rzecz Caritas. Zgodnie z dzisiejszym orzeczeniem sądu Jacek Kurski ma przekazać Caritas 15 tys zł. i opublikować przeprosiny w Gazecie Wyborczej, Rzeczpospolitej oraz na antenie TVP i TVN.
- Przeproszę Donalda Tuska, przepraszam go teraz, ale wspólnie z prawnikami zastanowię się nad ewentualną apelacją - powiedział po ogłoszeniu wyroku
Jacek Kurski.
Wyrok nie jest prawomocny.
Tzw. "afera billboardowa" wybuchła w kwietniu 2006 roku, kiedy to poseł PIS oznajmił w telewizji TVN , że w 2005 roku PZU wycofało się z kampanii "Stop wariatom drogowym" i sprzedało przeznaczone na ten cel billboardy za 3 proc. ich wartości. Nabywcą powierzchni reklamowej miała być agencja reklamowa Just związana z synem
Andrzeja Olechowskiego. Od niej z kolei odkupić je miała PO.
Tłumacząc swoje zarzuty Kurski powoływał się na "ważne, wiarygodne i wysoko postawione osoby w PZU". Jak przekonywał, robił to mając na uwadze interes społeczny. Złożył również zawiadomienie do prokuratury, która tego samego dnia wszczęła śledztwo. W grudniu 2006 okazało się jednak, że do przestępstwa nie doszło i śledztwo umorzono.