- 1 Wyprosił z autobusu dzieci z hulajnogami (423 opinie)
- 2 15-latek autem na minuty uciekał policji (53 opinie)
- 3 Dziki parking taksówek przy stacji PKM (126 opinii)
- 4 Pierwsze spotkanie trzech prezydentek (48 opinii)
- 5 Oszukana na "akcje Orlenu" straciła 140 tys. zł (176 opinii)
- 6 Drugi lewoskręt na Trasie W-Z nic nie dał? (253 opinie)
Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Trójmieście jest tak brzydko?
- Wciąż panuje przekonanie, że wszystko co państwowe i publiczne jest ludziom obce i nie mamy obowiązku o to dbać. Widać też echa przysłowia "szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie" i każdy swoje architektoniczne pomysły wciela, nie patrząc na kontekst. Jeśli nie podobają się nam elewacje, banery czy zaśmiecone trawniki - organizujmy się, naciskajmy na decydentów, zmieniajmy to - mówi Piotr Sarzyński, autor książki "Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?"
Jakub Knera: Zapytam, cytując tytuł pana książki: Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?
Piotr Sarzyński: Jest kilka okoliczności, które na to wpływają. Przede wszystkim mamy w Polsce złe albo niedoskonałe prawo, które nie mówi o tym jak budować i co będzie budowane. Np. dla wielu ważnych miejsc brakuje planów zagospodarowania przestrzennego. Po drugie, ludzie mają złe nawyki i postawy, przejęte z jednej strony już z czasów szlachetczyzny, ale też z okresu PRL-u. Wciąż panuje przekonanie, że wszystko co państwowe i publiczne jest ludziom obce i nie mamy obowiązku o to dbać. Trzecim czynnikiem jest rozwarstwienie społeczne. Z jednej strony bieda i np. dziko i nielegalnie wyrzucane śmieci czy kiepskie domy bez elewacji i z brzydkimi ogrodzeniami. Z drugiej strony bogactwo, które sprawia że ludzie budują okazałe, ale koszmarne, pozbawione gustu wille. Czwartym czynnikiem jest brak pieniędzy w budżetach gmin i samorządów, które pozwoliłyby na dbanie o przestrzeń.
To problem całej Polski. 6-7 lat temu lewicowy burmistrz Sao Paulo wprowadził przepis, który likwidował wszystkie reklamy w mieście. Chociaż nie wróżono mu dobrze, wygrał tę bitwę. Ameryka Południowa nie jest dobrze rozwiniętym społeczeństwem obywatelskim, więc nie tak daleko jej do Polski. W walce z reklamowym śmieciem najważniejsze jest dobre prawo i konsekwentne działanie. Sprawdza się metoda kija i marchewki. Gdzie trzeba - bezwzględnie karać, gdzie można - nagradzać. Np. w Lublinie jedno z miejscowych stowarzyszeń zorganizowało konkurs na najładniejszy szyld sklepowy i ta akcja od razu poprawiła jakość estetyczną Starego Miasta. Podstaw prawnych, by ganić nielegalnych lub zaborczych reklamodawców jest wbrew pozorom sporo. Rzecz w tym, by po nie sięgać. I nie popuszczać.
Ludziom nie podoba się przestrzeń i na nią narzekają, a z drugiej strony próbują sami ją "upiększać", czasem z katastrofalnym skutkiem. Popatrzmy choćby na ogródki działkowe przy blokowiskach, czasem okropnie szpetne. Krasnale ogrodowe to już niemal ikony, nie wspominając o zdobieniach balkonów, z których każdy wygląda inaczej - wystarczy przejść się obok falowca na gdańskim Przymorzu.
Jak mówi przysłowie "szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie", tak Polacy w życie wcielają swoje pomysły. Myślą: skoro pięciu moich sąsiadów ma jasny dom z czerwonym dachem, to dlaczego ja nie mogę zrobić jaskrawo-żółtej elewacji z czarnymi dachówkami? Będę się wyróżniał.
Kolejnym śladem w przestrzeni są też graffiti, czasem ratowane przez ładne i estetyczne muralesy.
To prawda. W Gdańsku macie miasteczko murali na Zaspie, zjawisko unikatowe w skali Polski, jeśli nie Europy. To niesamowita rzecz, tylko czy przez to dzikiego graffiti jest w mieście mniej? Nie sądzę. Czasem wandale są odstraszani przez działania mieszkańców - jeśli widzą, że klatka jest zadbana, są w niej wystawione kwiatki i ładne ozdoby, odejdą mazać tam, gdzie się czują lepiej, "u siebie".
Gdańską zmorą są podwórka, nawet w centrum miasta strasznie zaniedbane. Miasto chce je sprzedać wspólnotom mieszkaniowym z 98 proc. zniżką, ale one nie są tym zainteresowane. Może ludzie widząc, że plany zagospodarowania przestrzennego nie są z nimi konsultowane, a miasto pozwala stawiać deweloperom ogromne wieżowce gdzie popadnie, myślą że i tak nie są w stanie wpłynąć na przestrzeń wspólną?
Polacy nie do końca dojrzeli do korzystania z idei samorządności, którą sami sobie niegdyś wywalczyli. Nie zawsze wydawanie zgód na budowę nowych obiektów jest przemyślane, przez co powstają dziwaczne realizacje, nie liczące się z kontekstem miejsca. Czy ich przyczyną są łapówki czy ignorancja? System kontroli na tym polu bardzo słabo funkcjonuje. Może być dobre prawo, ale jeśli ludzie nie mogą z niego korzystać to wciąż będzie panować estetyczny harmider.
Zmienię więc moje pierwsze pytanie: Czy w Polsce musi być tak brzydko? Czy jest szansa aby to zmienić?
Gdybym nie widział szans na zmianę, pewnie nie napisałbym książki i nie prowadził bloga. Samo narzekanie mija się przecież z celem. Jest kilka okoliczności, które pozwalają z pewnym optymizmem myśleć o przyszłości. Przede wszystkim, Polacy jeżdżą po świecie i widzą jak wygląda dobra publiczna przestrzeń chociażby u naszych sąsiadów w Austrii, Niemczech a nawet Czechach. Po drugie, społeczeństwo się bogaci, również dzięki Unii Europejskiej, co wpływa na poprawę estetyki w mieście. Po prostu mamy więcej pieniędzy na upiększanie świata wokół nas. Bardzo ważne są także ruchy środowisk obywatelskich, które patrzą władzy na ręce. Dziś takich stowarzyszeń, fundacji i ruchów walczących o jakość publicznej przestrzeni jest coraz więcej i są coraz bardziej aktywne. Myślę, że za kilka lat będą one odgrywać większą rolę, tak jak obecnie dzieje się to ze środowiskami ekologicznymi.
Czyli społeczeństwo musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Tylko taka praca od podstaw może zmusić rządzących do troszczenia się o przestrzeń. Nie przypominam sobie, żeby od 1989 roku, jakikolwiek premier zabrał głos na temat przestrzeni miejskiej, dzikiego graffiti, złej architektury, czy choćby psich kup na trawnikach lub wszechobecnego problemu śmieci. Wiele osób po przeczytaniu mojej książki mówiło mi "wreszcie ktoś napisał to co myślę, a więc nie jestem sam". Władze wszelkich szczebli zajęte są głównie rozgrywkami personalnymi i politycznymi i nikt nie zabiera głosu w sprawach tego co bezpośrednio nas otacza. Tylko oddolne działanie, akcje społeczne (także na portalach społecznościowych) mają szansę to zmienić. Jeśli nie podobają się nam elewacje, banery czy zaśmiecone trawniki - organizujmy się, naciskajmy na decydentów, zmieniajmy to!
W najbliższy czwartek, 12 kwietnia o godz. 18, w Ratuszu Staromiejskim odbędzie się z nim spotkanie - będzie ono wydarzeniem towarzyszącym konferencji "Tożsamość, ochrona i kształtowanie krajobrazu w edukacji szkolnej, Przestrzeń wokół nas", które odbędzie się tego samego dnia.
Wydarzenia
Opinie (344) 2 zablokowane
-
2012-04-12 09:23
kamienice obok Urzędu MIEJSKIEGOIIII
Przecież tom wstyd jak one wyglądają z okien Urzędu wielkiego miasta GDAŃSKA!!!!!!!!!!!!!!!
- 1 0
-
2012-04-12 10:43
niestety...
zabrakło zdjęcia z Kokoszek, podobno dzielnica przemysłowa, ale coraz to nowe bloki - a dookoła śmieci, dziury błoto i tylko marzenie o palcu zabaw dla dzieci MASAKRA!
- 1 0
-
2012-04-12 11:57
Raczej"dlaczego Gdańsk jest tak brzydki"
jedno z najbardziej syfiastych miast polski.Dramat.
- 1 0
-
2012-04-12 20:14
super wypowiedź
popieram....
- 0 0
-
2012-04-12 20:15
zazdrość, żal....
Popieram nic Wam do tego...
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.