- 1 Był klub Pokład, będzie hotel (107 opinii)
- 2 Absurd drogowy na Przymorzu (110 opinii)
- 3 Majaland: znamy dokładną datę otwarcia (277 opinii)
- 4 Zaatakował nożem na ulicy, trafił do aresztu (86 opinii)
- 5 Tunel zamiast kładki nad obwodnicą? (59 opinii)
- 6 Tomasz Augustyniak wiceprezydentem Gdyni (144 opinie)
Z dnia na dzień stracił dach nad głową. Zamieszkał w aucie i gdyby nie pomoc pana Marka, mógłby już nie żyć. To historia pana Zbigniewa, który na skutek nagłego pogorszenia stanu zdrowia stracił pracę i dach nad głową. To także opowieść o miłosiernym samarytaninie, który za wszelką cenę chce doprowadzić tę sprawę do szczęśliwego finału. - Obiecałem mu, że go nie zostawię samego - mówi pan Marek.
- Przeczytałem parę komentarzy internautów i mną "rzuca". Piszę do was, bo akurat zajmuję się takim... gościem. Mieszkał on w samochodzie na parkingu Kauflandu w Gdańsku, na Chełmie - pisze pan Marek.
Oto jego opowieść.
Choroba odebrała mu sprawność i godność
Dopóki przyjeżdżał tylko na noc, nie martwiłem się bardzo. Spał w skodzie fabii na rozłożonych siedzeniach pasażerów. Ostatnio przez dwa dni już tylko siedział na fotelu kierowcy. Okazało się, że nie może uruchomić silnika, a temperatura spadła do 1 stopnia Celsjusza. Z samochodu okrutnie śmierdziało po otwarciu szyby w drzwiach kierowcy. Pan nie może chodzić, bo ma otwarte rany na nogach. Z jednej jego nogi ciekła ropa. Nie mógł uruchomić silnika przez noc i się ogrzewać.
Ktoś go zholował do warsztatu na Biegańskiego pod moją nieobecność, ale tam koszt naprawy alternatora wyceniono na 600 zł, a on miał tylko 130 zł. Podładowano mu akumulator, a ja mu ładowałem w swoim domu drugi.
Ogrzewalnia tylko dla sprawnych
Załatwiłem z postronną dziewczyną - klientką warsztatu - "ogrzewalnię" od 18:00 na ul. Mostowej 1A na jedną noc, ale nie przyjęto nas tam, bo ten pan nie chodzi, a musi być tam sprawny.
Wcześniej próbował "uciec", bo okazało się, że załatwił się pod siebie w samochodzie, i się wstydził. Ale ujechał tylko ok. 1 km z warsztatu i padł mu naładowany akumulator.
Zadzwonił do mnie, że stoi na ulicy. Pojechałem do niego z drugim akumulatorem. Założyłem go w jego aucie. Lał deszcz i umówiliśmy się, że pojedzie na parking Kauflandu, aby nam nie padało na głowę. Miał 500 m do przejechania. Nie trafił na wjazd do Kauflandu, tylko wjechał, a właściwie spadł na tory tramwajowe przy pętli Chełm i zablokował ruch tramwajowy w kierunku pętli na Świętokrzyskiej.
Nie widział nic przez zaparowane szyby, mimo że wycierał je papierowym ręcznikiem, który mu dałem. Zadzwoniłem na 112. Przyjechał nadzór ruchu i policja.
Okazało się, że jest więcej problemów, zarówno z człowiekiem, jak i jego samochodem. Policjanci założyli hol i wyciągnęli jego fabię z torowiska, ale uszkodzono wtedy skrzynię biegów. Tory nie były uszkodzone.
Udało się nam wspólnymi siłami przesadzić pana do auta mojej żony. Jego samochód policjanci zepchnęli ze mną na parking Kauflandu, gdzie stoi do dziś.
Uwierzyłem, że i w drogówce policji i ZTM pracują porządni, współczujący ludzie.
SOR: "tu nie leczymy bezdomności"
Po odmowie w ogrzewalni zawiozłem mężczyznę do szpitala wojewódzkiego na SOR. Sprawdzono mu ciśnienie i saturację i wszystko okazało się podręcznikowe. Pan doktor powiedział mi jednak, że na SOR nie leczą bezdomności i mamy sobie pójść.
Pomimo to postanowiłem, że zostaniemy. Pan spędził prawie 3 godziny w łazience na SOR. Umył się. Brudne ubrania wyrzuciliśmy. Przywiozłem mu inne ciuchy z jego auta i kolację z domu. Trwało to do ok. 2 w nocy.
Rano, po wizycie w MOPR, przyjechałem na SOR. Jeden z ratowników zaprowadził mnie do biura kierownika. Przedstawiłem pani doktor sytuację w detalach i poszliśmy po naszego podopiecznego. Pod jego prawą nogą była kałuża ropy, którą próbował wycierać papierowymi serwetkami.
Pani doktor porozmawiała z pacjentem, poszła do ludzi pracujących na SOR, a po powrocie oznajmiła, że jest już pacjentem SOR.
Hospitalizacja z wdrożonym leczeniem
Z piątku na sobotę przewieziono go do Szpitala Kolejowego, wdrożono leczenie.
Poruszyłem już wszystkie znane mi możliwości, aby instytucje pomocowe mogły się włączyć w pomoc temu człowiekowi.
Pokierowała mną pani Barbara, potem pani Izabela z MOPR, pani Grażyna - pracownik socjalny szpitala wojewódzkiego i pan Jacek z Koszalina (nasz podopieczny był tam zameldowany przed laty).
Co dalej?
Martwię się o to, co będzie, kiedy ten pan zostanie wypisany ze szpitala, co może nastąpić szybko, nawet bez wyleczenia jego nóg.
Są i inne problemy. Mężczyzna ma I grupę inwalidzką przyznaną mu przez komisję ZUS we wrześniu, ale nie ma od nich dokumentów. Ma zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 215 zł miesięcznie.
Może dostać zasiłek stały i dodatkowo jednorazowy - celowy na np. ubrania zimowe i jakiekolwiek buty w rozmiarze >45, których nie ma wcale. Ma tenisówki, z których używa jedną z powodu opuchniętych stóp.
Moja żona wyprała wszystkie jego rzeczy z auta. Na razie nie wiem, jak naprawimy ten samochód, ale to temat na styczeń-luty. Będą potrzebne na to pieniądze.
Na razie pilne są ubrania i buty zimowe i to, aby wyleczono mu nogi w takim stopniu, by mógł się poruszać. Dziewczyna z warsztatu obiecała, że kupi ciepłą kurtkę w lumpeksie na Morenie.
Katalog.trojmiasto.pl - Domy i Ośrodki Pomocy Społecznej w Trójmieście - sprawdź, gdzie się znajdują
Bywam u niego 1-2 razy dziennie na oddziale w szpitalu i staram się pomóc, jak tylko potrafię.
Potrzebne jest też wsparcie psychologa, bo pan jest "zamknięty". Trudno cokolwiek od niego wyciągnąć. Poddał się.
Obiecałem mu, że go nie zostawię samego. Ten człowiek ma 63 lata, a ja 68.
Najistotniejsze jest to, aby nie pozbyto się go ze szpitala - nie ma ubezpieczenia ZUS-owskiego, ale to nie problem. Załatwiam to. Najważniejszą robotę zrobiła pani doktor Marzena, zastępca kierownika SOR. Wspaniała młoda kobieta i lekarz.
Superbohaterowie nie zawsze noszą pelerynę, ale my w Trójmieście mamy ludzi, którzy "mają supermoce". Niektórzy z nich ratują życie, inni odnajdują zagubionych, kolejni wykazują się empatią i pomocną dłonią.
Jeżeli znacie przykłady osób, które postąpiły podobnie, albo sami komuś pomogliście i chcecie podzielić się historią, piszcie maile na adres news@trojmiasto.pl.
Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.
Opinie (257) 8 zablokowanych
-
2023-11-28 11:24
Najważniejsze, to widzieć człowieka i nie stawiać go w sytuacji bez wyboru a często to robimy, posiłkując się prawem. Panie Marku, jest Pan przyzwoitym człowiekiem, świat byłby lepszy,gdyby wszyscy tak jak Pan rozumieli wartość życia ludzkiego i jego sens.
- 3 1
-
2023-11-30 19:20
Szacunek dla Pana.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.